Wycieczka po Kołobrzegu: przewodnik prowadzi na Wyspę Solną i przy źródełku obrzydliwie pachnącej i jeszcze gorzej smakującej słonej wody zachęca: "Dawne przekazy głoszą, że kto napije się wody, wkrótce wyjdzie za mąż". Grupa nastoletnich dziewcząt w błyszczących bluzeczkach rzuca się czym prędzej po wodę. Grupa singli uśmiecha się tylko kąśliwie z założonymi rękami... Takich ludowych wierzeń i zaklinań - przed staropanieństwem zwłaszcza - słyszy się jeszcze wiele. Wystarczy wybrać się na wakacje na wieś do babci, by w ciągu tygodnia nauczyć się nie siadać na rogu stołu itd... Jeszcze kilka(naście) lat temu stan cywilny "wolny/a" przyprawiał panny i kawalerów o dreszczyk negatywnych emocji. Przede wszystkim zaś stanowił poważne strapienie dla starszych członków rodziny kawalera czy też panny, którzy czasem gorączkowo zajmowali się poszukiwaniem odpowiedniego kandydata na przyszłego męża lub żonę swych już przecież dwudziestoletnich pociech. Swataniem parano się od stuleci, a w latach 60. zeszłego wieku biura matrymonialne, jak chociażby słynna warszawska "Syrenka", przeżywały pełnię rozkwitu i szczyciły się bogactwem ofert dla swej klienteli (odsyłam do komedii "Nie lubię poniedziałków"). Ponure wieczory starej panny Widmo pozostania starym kawalerem lub starą panną straszyło nie tylko koszmarem samotności, ale też koszmarem dewaluacji w społeczeństwie, w którym cały przemysł rozrywkowy nastawiony był głównie na dostarczanie przyjemności parom. W książce "Psychologia rodzaju" Linda Brannon przytacza wypowiedź pewnej Amerykanki, która wprost "nienawidziła być dziewczyną a potem kobietą", wyruszającą codziennie w pościg za wymarzonym mężczyzną, stosując przy tym taktykę niewinnej, lecz uwodzicielskiej kokietki. No bo jak żyć samemu w społeczności, kiedy większość wokół wrzuca cię do jednego worka z etykietką życiowej fajtłapy albo zrzędliwej baby, której "przydałby się chłop na polepszenie humoru"... Wyobrażenia związane z pojęciami określającymi samotne kobiety i mężczyzn nie są, jak się okazuje, równorzędne. W grę wchodzą bowiem stereotypy, a nawet uprzedzenia wypracowane przez kulturę i przyswajane przez pokolenia. I tak kawalerem miał być przystojny młodzian: dzielny rycerz o czystym sercu, szlachcic, ułan czy wreszcie student. Silny i aktywny. W sam raz obiekt westchnień dla młodych, długowłosych dziewcząt w powabnych sukienkach, wyśpiewujących marzenia o miłości. Delikatnych i raczej pasywnych. Sytuacja zmienia się diametralnie wraz z dodaniem określenia "stary". Stara panna to już brak powabu, a tylko ponura samotność, długie nudne wieczory. A jak nauczycielka, to zawsze czepliwa i narażona na kpinki przesyłane liścikami po klasie. Stary kawaler to stateczny mężczyzna, często pod krawatem, oblany litrami wody kolońskiej. Bywa że zagląda w anonse matrymonialne i szuka "miłej pani do wspólnych podróży". Jak łatwo się domyślić kobiety, o wiele wcześniej niż mężczyźni otrzymują nieszczęsny przydomek "stara". Właściwie jeszcze dziś w małych społecznościach starą panną jest dziewczyna powracająca po studiach do domu bez obrączki na palcu. Kadencja kawalera trwa do trzydziestki, a czasem i dłużej. Nowa jakość Dzisiaj zdecydowanie rzadziej posługujemy się takimi stwierdzeniami, pozostają raczej archetypem, a ich miejsce wyparło pojęcie singla. To samotny, który dostrzegł korzyści oraz postanowił czerpać niczym niezmąconą radość z życia w wolności. Bycie singlem przyniosło remedium nie tylko na negatywne skojarzenia pojęć "kawalera i starej panny", ale przede wszystkim dało szansę samotnym na wyjście z kryzysu spowodowanego społecznym ośmieszeniem, pomogło podreperować obniżoną samoocenę. Angielsko i swobodnie brzmiący singiel, czyli pojedynczy, to już nowa jakość, głosząca nowoczesność i brak zobowiązań, wygodę. Punkt ciężkości przesunięto w kierunku dbałości o samorozwój. Wytworzeniu się tendencji do singlowania sprzyjały globalne ruchy (poniekąd rewolucyjne), jak hippisi oraz tzw. druga i trzecia fala feminizmu, która generalnie manifestowała niezależność kobiety. Również przedłużający się w młodszych pokoleniach okres dojrzewania i beztroski oraz zmiana tempa życia, priorytetów (najpierw praca, kariera i zaplecze finansowe, a potem rodzina) współbrzmiały ze zmianą wizerunku singli. Przemycany w drugiej połowie lat 90. przez liczne czasopisma termin zgrabnie wtopił się w codzienność, poruszając machinę psychologicznych uzasadnień singlowania z wyboru oraz kreowania w mediach zasad singlowego stylu. A ponieważ rynek zbytu okazał się chłonny, wprowadzono liczne marketingowe ulepszenia skierowane na pojedynczych. W rankingu prym wiodą berlińskie dyskoteki, paryski salon Celiberte (koncerty, kursy, np. gotowania w pojedynkę, joga), wirtualne singlerskie grupy dyskusyjne, singlowane wycieczki europejskich biur podróży. W Mediolanie powstała pierwsza szkoła przetrwania dla samotnych, której pomysłodawcą jest Biagio DAngelo. Oferta zawiera naukę urządzania mieszkania według zasad Feng Shui, wskazówki, jak przetrwać kolację wśród par lub samotnie spędzać wieczór przed telewizorem... Single mają nawet swoje święta - od 08.08 do 15.08. 2005 miał miejsce tydzień singla (zaznaczono granicę wieku, prawdziwy singiel to ten po trzydziestce). Biorąc pod uwagę aranżowane dla pojedynczych atrakcje oraz okoliczności "natury kapitalistycznej", nietrudno się dziwić, iż single nie tylko świętują, ale coraz częściej tworzą silne ośrodki lobbujące na rzecz zrównoważenia ekonomicznych praw żyjących w pojedynkę i rodzin. Zakręceni
A jeśli już mowa o silnej grupie, to coraz bardziej głośnym i znaczącym odłamem singli z wyboru są quirkyalones. Ten neologizm nie dający się dosłownie przetłumaczyć na język polski oznacza w największym przybliżeniu: pozytywnie zakręconych żyjących w pojedynkę. Pierwszy raz pojęcia użyła Sasha Cagen w sylwestrową noc 1999 r. Wtedy na przyjęciu u znajomych, na które po raz kolejny przyszła bez "osoby towarzyszącej", ale za to z nadzieją na spotkanie miłości swojego życia, o północy zamiast czule całujących się par dostrzegła niemal wyłącznie samotnych. Z zadowoleniem stwierdziła: "Jesteśmy quirkyalones". I to było odkrycie. Formalnie zdefiniowała określenie w felietonie opublikowanym w To-Do List (styczeń 2000), a dalej w książce "Quirkyalone. Manifest Bezkompromisowych Romantyków". Quirkyalone ma być "romantykiem XXI w.", który "nie ma nic przeciwko związkom, ale przedkłada życie w pojedynkę nad wiązanie się w pary tylko po to, by uniknąć samotności". Zatem singiel idealista?... Dla Quirkyalones charakterystyczne są liczne pasje i oddawanie się nietypowym ekstrawaganckim zajęciom (np. skoki spadochronowe) oraz indywidualnym dziwactwom, jak np. seksowny taniec przed lustrem czy jedzenie ciastek w łóżku - jak robi to Cagen. Kolejnym ważnym aspektem bycia quirkyalone jest posiadanie zwartej i solidnej grupy przyjaciół, gotowej na zwariowane pomysły. W pewnym sensie kompensuje ona brak intymnej więzi z partnerem. Czy zatem dawne przesądy i działania chroniące przed staropanieństwem są jeszcze przydatne? Wydaje się, że straciły już swoją magiczną moc. Kawalerowie, stare panny cieszą się dzisiaj pozycją ludzi niezależnych i zasłonięci tarczą samorealizacji bronią się - świadomie lub nie - przed prawdziwą miłością.
Karolina Zalewska jest studentką V roku psychologii Uniwersytetu Śląskiego Tekst pochodzi z miesiecznika ![]() 4 października 2005
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2022 Pomoc Duchowa |