Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Bóg jest bogiem żyjących

z Siostrami Wspomożycielkami Dusz Czyśćcowych rozmawia Tadeusz Pulcyn

O Siostrach Wspomożycielkach Dusz Czyśćcowych wiedzą nieliczni wierni w Kościele i właściwie tylko tyle, że są jednym z siedemnastu zakonów założonych przez bł. Honorata Koźmińskiego. Tajemnicza nazwa zakonu. Tajemnicze zakonnice, które nawet do siebie mówią per pani... Słyszy się, że w wielu sprawach Siostry są niezastąpione, ale nie można was rozpoznać wśród innych ludzi, bo chodzicie bez habitu. Dlaczego?

S. Irena Zlotkowska: Założyciel naszego zgromadzenia chciał, abyśmy się wyróżniały tylko tym, że jesteśmy prawdziwymi chrześcijankami, abyśmy w swoim miejscu pracy dawały świadectwo o Chrystusie, wprowadzały w "nowożytne pogaństwo" - jak mawiał bł. Honorat - światło Dobrej Nowiny. S. Anna Czajkowska: Nie nosimy habitów, bo mamy naśladować życie ukryte Świętej Rodziny w Nazarecie. Dzięki temu możemy docierać tam, gdzie oficjalna działalność Kościoła jest utrudniona, np. mamy łatwiejszy dostęp do osób niechętnych Kościołowi, klerowi, do ludzi buntujących się przeciw Bogu. Dopiero przy bliższym poznaniu niekiedy ujawniamy swoją zakonność. Jeżeli rozeznamy, że nie ma takiej konieczności, nie robimy tego. Tak więc nie każdy, kto w jakiś sposób zetknął się z nami, np. na studiach, w pracy czy w podróży, ma świadomość, że rozmawiał z zakonnicami...

Jesteśmy zgromadzeniem franciszkańskim, a więc w duchu św. Franciszka z Asyżu posługujemy chorym, cierpiącym, najuboższym. Owoce naszej pracy ofiarowujemy za dusze w czyśćcu cierpiące, gdyż wspomaganie zmarłych poddanych oczyszczeniu jest naszym głównym zadaniem. Ponadto mamy nieustannie przypominać ludziom o najważniejszym: aby troszczyli się o życie wieczne swoje i innych, zarówno żyjących, jak i zmarłych. Wspomożycielski charyzmat sytuuje nas niejako między niebem i ziemią - sięga poza granicę ziemskiego życia człowieka, dotyka rzeczywistości czyśćca i wieczności. Dlatego też owoce naszego pochylania się nad ludzką biedą będziemy mogły zobaczyć dopiero wtedy, gdy z woli Bożej same przekroczymy bramę śmierci. Dopóki żyjemy, wartość naszej modlitwy i ofiary nie jest nam znana. Nie możemy być pewne, w jakim stopniu komuś pomogłyśmy, więc swoje oddanie za dusze czyśćcowe zawierzamy w pokorze Bożemu miłosierdziu...

Prowadzę od dwóch lat m.in. Młodzieżowe Dzieło Pomocy dla Czyśćca. Zajmuję się formacją dziewcząt i chłopców. Młodzi łatwo odchodzą od Boga, bo nie znają dziś właściwej hierarchii wartości. Rodzice zaniedbali sprawę wychowania, media propagują dolce vita, sekty kuszą namiastkami miłości; wszystko skupia się na życiu doczesnym. Kto dziś mówi o życiu wiecznym? Kościół. Ale nie wszyscy do Kościoła chcą należeć. Niekiedy - chociaż są ochrzczeni - nie uczestniczą w jego życiu, bo nie wiedzą, czym jest.

Siostry Wspomożycielki wychodzą więc na spotkanie z młodymi. Często rysuję młodzieży krzyż i mówię: pionowa belka symbolizuje relacje osobowe ze Zbawcą, zaś poziome ramię krzyża wyraża nasze relacje ze światem doczesnym. Jeśli będę trzymała się kurczowo jedynie poziomej belki krzyża, to zatrzymam się wyłącznie na sprawach przyziemnych, przemijających i nie osiągnę nieba, szczęścia wiecznego, którym jest sam Bóg.

Młodzi chcą osiągnąć szczęście na ziemi; chodzą do wróżek, zajmują się okultyzmem, spirytyzmem, praktykują techniki Wschodu, żeby się spełnić. S. Anna: To błąd. Wiadomo, że życie ziemskie przemija i wszystkie namiastki kończą się z chwilą śmierci. A Bóg oferuje prawdziwą radość i miłość. Wyznacza perspektywę wspaniałą...

Wydajemy gazetkę "Zycie Wieczne". Głównym celem publikacji w niej zawartych jest uświadomienie czytelnikom, że nawet gdy przejdziemy przez bramę śmierci, możemy obcować wśród żywych.

Życie wieczne to pragnienie poznania Boga Ojca i Tego, którego On posłał - Jezusa Chrystusa (por. J 17,3). Dlatego otwieranie się na przyjęcie daru życia wiecznego to przede wszystkim trud wyjścia na spotkanie Boga objawiającego nam miłość w Jezusie Chrystusie. To życie prawdą, to zawierzenie Bogu. Słowo Boże podpowiada nam: Powierz Panu swoją drogę / i zaufaj Mu: On sam będzie działał (Ps 37,5). W innym miejscu zachęca: Aż do śmierci stawaj do zapasów o prawdę, / a Pan Bóg będzie walczył za ciebie (Syr 4,28).

S. Róża Pierzchała: Dziś ludzie są udręczeni codziennością, często pogrążają się w rozpaczy, która prowadzi nawet do samobójstw. Czasem rodziny samobójców zwracają się do nas z prośbą o modlitwę, o duchowe wsparcie, bo cierpią; obwiniają się za popełnione czyny krewnych przeciw piątemu przykazaniu, tracą sens życia... Niekiedy też kontaktują się z nami osoby opętane złymi duchami. Ostatnio pomagałyśmy dziewczynie, której "dusza wychodziła z ciała"; to brzmi nieprawdopodobnie, ale jest rzeczywistością. Osoby będące pod wpływem złego ducha kierujemy do księży egzorcystów, zrozpaczonym towarzyszymy nieustanną modlitwą i zachęcamy do modlitwy - do przeżywania dnia w ofierze za dusze czyśćcowe - za wszystkich, którzy odeszli z tego świata.

Jak jeszcze mogą pomagać duszom czyśćcowym zwykli ludzie?

S. Anna: Najskuteczniejszą formą pomocy zmarłym cierpiącym w czyśćcu jest ofiara Mszy Św., gdyż ostatecznie jedynie Chrystusowa krew przelana na krzyżu ma moc oczyszczającą. Eucharystia stanowi uobecnienie odkupieńczej ofiary Jezusa Chrystusa i wszystkie inne formy wspomagania zmarłych właśnie z tego źródła czerpią swoją moc.

Inną bardzo ważną modlitwą przynoszącą ulgę zmarłym jest Liturgia Godzin, czyli tzw. Brewiarz. Jest to modlitwa Kościoła skierowana do Boga Ojca. Każdy, kto otwiera ten szczególny modlitewnik, łączy się duchowo w Chrystusie z całym Kościołem pielgrzymującym na ziemi, a także z aniołami i wszystkimi świętymi w niebie; uwielbi Boga i zanosi do Niego prośby - za żyjących i zmarłych.

Oprócz modlitwy liturgicznej możemy za zmarłych ofiarować każdą inną modlitwę indywidualną lub wspólnotową, jak np. Różaniec, koronki, litanie, nabożeństwo Drogi Krzyżowej.

Wiele praktyk religijnych, a więc nie tylko modlitw, ale i uczynków wiąże się z możliwością zyskania odpustu. Odpusty stanowią szczególną formę pomocy zmarłym, która jednak wymaga od wierzącego pragnącego z niej korzystać odpowiedniej wiedzy i duchowej dyspozycji. Odpust jest darowaniem kary doczesnej, należnej za grzechy odpuszczone już co do winy. Rozróżniamy odpusty zupełne i cząstkowe. Odpust zupełny całkowicie uwalnia od kary, a cząstkowy tylko od jakiejś części. Aby uzyskać odpust zupełny, należy być w stanie łaski uświęcającej, pomodlić się w intencjach papieskich (Wierzę w Boga, Ojcze nasz, Zdrowaś Mano), a ponadto być wolnym od wszelkiego przywiązania do jakiegokolwiek grzechu - nawet lekkiego. Jeżeli nie mamy odpowiedniej dyspozycji do uzyskania odpustu zupełnego, dostępujemy cząstkowego.

Kilka najbardziej rozpowszechnionych pobożnych praktyk, którym przypisany jest odpust zupełny: przynajmniej półgodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu lub przynajmniej półgodzinne pobożne czytanie Pisma Świętego, odmówienie jednej części Różańca we wspólnocie lub indywidualnie przed Najświętszym Sakramentem, z zapowiadaniem tajemnic i krótkimi rozważaniami (cala część bez przerwy); pobożne uczestnictwo w nabożeństwie Drogi Krzyżowej czy w Gorzkich Żalach odprawianych tylko w Polsce; nawiedzenie cmentarza i choćby tylko myślna modlitwa za zmarłych od 1 do 8 listopada - ten odpust można ofiarować tylko za zmarłych. Wszystkie pozostałe odpusty możemy ofiarować za siebie albo za kogoś zmarłego. Nie możemy ofiarować odpustów za inne osoby żyjące.

Inną formą pomocy duszom czyśćcowym również polecaną przez Kościół jest post i jałmużna rozumiana jako pełnienie dobrych uczynków wobec ludzi cierpiących, znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej czy duchowej.

Ważne jest również ofiarowanie zmarłym przebaczenia za zlo, które nam wyrządzili. Nie na darmo stare polskie przysłowie napomina, żeby o zmarłych nie mówić źle. Zmarły już nie jest w stanie naprawić krzywd, a nasz brak przebaczenia może go długo zatrzymywać w stanie czyśćca. Pan Jezus mówi: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią...

Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żyjącymi (...) Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga. Napisane jest bowiem: "Na moje życie - mówi Pan - przede Mną zegnie się wszelkie kolano, a każdy język wielbić będzie Boga ". Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu (Rz 14,7-9.10-12).

S. Irena: Św. Faustyna bardzo plastycznie opisuje oczyszczenie duszy, którą Bóg wybiera i przygotowuje do doskonałego zjednoczenia ze sobą. Pisze ona, iż człowiek odczuwa wówczas bardzo głęboko, że nie miłuje Boga, jak On tego żąda. W miejsce dawnej obecności Boga przychodzi oschłość, duchowa posucha; potęguje się tęsknota za Bogiem; górę biorą wszystkie błędy, które uświadamiają człowiekowi jego nędzę; w duszy zapada ciemność i udręka. Doświadczenie to przypomina czyściec. Bóg przeprowadza człowieka przez takie wewnętrzne oczyszczenie całej jego zmysłowej i duchowej natury, żeby go doprowadzić do zjednoczenia ze sobą. Nie staje tu człowiek przed sądem, ale raczej wobec potęgi samej miłości, którą jest Bóg.

Czy Siostry mają okazję tę wiedzę eschatologiczną, którą zdobywają przez permanentną formację, przekazywać ludziom na co dzień? Niekiedy ludzie ochrzczeni odchodzą od Kościoła, bo nie doświadczyli niczyjej miłości... i boją się piekła...

S. Irena: Ostatnio jechałam pociągiem z Warszawy do Przemyśla. W przedziale młoda dziewczyna rozprawiała o reinkarnacji. Długo słuchałam cierpliwie, ona nie wiedziała, kim jestem, wreszcie nie wytrzymałam i mówię spokojnie: Nie wierzę w reinkarnację, bo wierzę w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa i w moje zmartwychwstanie. Bóg z miłości do nas stał się człowiekiem, abyśmy mogli żyć jak On sam, a nie jak "robaczki świętojańskie". I recytuję fragment z Pierwszego Listu św. Jana: Syn Boży przyszedł i obdarzył nas rozumem, abyśmy poznali Prawdziwego. Jesteśmy w prawdziwym Bogu, w Synu Jego, Jezusie Chrystusie. On zaś jest Życiem wiecznym. Dzieci, strzeżcie się fałszywych bogów (por. 1J 5,20-21). Bóg daje człowiekowi większe możliwości niż reinkarnacja - przekonywałam. Moja współpasażerka już nie była tak nieprzejednana jak na początku wspólnej podróży.

Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli! Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny! Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego (Jk 5,13-16).

S. Róża: Dziś naprawdę trzeba przede wszystkim mówić ludziom o Bożej miłości, a nie straszyć piekłem. Piekła doświadczamy już tu, na ziemi. Na ziemi należy wspomagać i żyjących, i dusze cierpiące w czyśćcu. Wiedziała o tym Wanda Olędzka - przeszło sto lat temu... Dlatego postanowiła zorganizować grupę pobożnych niewiast, aby wspólnie z nimi modlić się za zmarłych. Dowiedziała się, że we Francji istnieje już regularny zakon, założony w 1856 roku przez bł. Marię od Opatrzności Bożej, który stawia sobie podobny cel. Chciała więc skorzystać z jego wypróbowanych wzorów, może nawet wstąpić do tego zgromadzenia. Zasięgnęła w tej sprawie rady przebywającego w tym czasie w Zakroczymiu bł. Honorata. Ojciec Honorat był apostołem idei "trwania i budowania" w ojczyźnie, doradził więc, aby się z Polski nie ruszać i zdecydował o formule rodzącego się zgromadzenia - działającego wszędzie, gdzie jest ludzka bieda, "aby ludzie opuszczeni przez ludzi mogli umierać godnie".

Szalejąca w tym czasie epidemia tyfusu dziesiątkowała zakroczymian. Zachorowała także Wanda Olędzka i została zabrana przez rodzinę. Ślad po niej zaginął. Do tej pory nie możemy odnaleźć jej grobu. Inicjatywę po niej przejęła w 1891 roku Natalia Nitosławska, hrabianka z majątku Jazwy, mianowana przez bł. Honorata pierwszą przełożoną generalną naszego zgromadzenia.

Słowem, na początku było wyjście naprzeciw ludziom pogardzanym, zdeprawowanym, zatraceńcom... Pierwszą osobą, której pomogła m. Nitosławska, była opuszczona przez rodzinę alkoholiczka, która nawróciła się i odeszła do Pana po chrześcijańsku.

S. Irena: Podczas budowy naszego domu w Sulejówku, przed jubileuszem stulecia naszego istnienia, przyszedł do nas mężczyzna, na pierwszy rzut oka obłąkany. Pił. Chorował. Jedna z sióstr, niezrażona jego wyglądem, dała mu zajęcie na budowie. Kilka dni pracował intensywnie, ale potem znów uciekał w nałóg. Przywiązał się do nas. Trzeźwiał. Wreszcie któregoś dnia poprosił naszego kapelana o spowiedź. Wkrótce zmarł. Pan Bóg posłużył się nami... Uratował się człowiek.

W domu opieki, który prowadzimy w Nowym Mieście nad Pilicą, przebywają staruszki. Nie wszystkie łatwo dają się nakłonić do spowiedzi. Bywają oporne. Czasem w ostatniej swojej godzinie proszą o księdza (podobnie jest w legionowskim domu opieki). Zaniedbały w ciągu ziemskiej wędrówki troskę o życie wieczne, zagapiły się, zgubiły... Musimy pomagać im się odnaleźć. Ten cel przyświeca również Apostolskiemu Dziełu Pomocy dla Czyśćca, które od kilkunastu lat prowadzimy jako wspomożycielki w ramach zadań apostolskich (pierwszą osobą, która wpisała się na listę pomocników, była wnuczka brata matki Natalii Nitosławskiej). Dziś wspólnota ta liczy 11 000 członków - skupionych w ponad stu grupach parafialnych. Nasze siostry animatorki organizują spotkania formacyjne; odwiedzają je we wszystkich diecezjach w Polsce oraz na Ukrainie, Białorusi, Łotwie, Litwie.

Można powiedzieć: 11 000 osób wraz z siostrami wspomożycielkami ratuje ludzi od piekła, pozyskuje dla nieba.

S. Anna: Tak. Mówiliśmy już, czym jest piekło, czym niebo, jak wygląda czyściec. Podkreślamy naukę Kościoła: wszyscy są powołani do świętości, każdy ma ważną rolę do spełnienia na ziemi, ale życie ludzkie na ziemi się nie kończy. Bóg jest Bogiem żywych, a nie umarłych. Na Wszystkich Świętych słuchamy na cmentarzach podczas Eucharystii ośmiu błogosławieństw. Ukazują one światło nadziei. Eschatologia także rzuca światło nadziei. Głosimy więc teologię nadziei...

S. Irena: Gdy byłam w Rzymie w jednym z tamtejszych klasztorów na rekolekcjach, cała eschatologia była przedstawiona na obrazach wiszących na ścianach (z pewnością były to dzieła sztuki). Podczas pierwszej konferencji usiadłam przed Piekłem. Dwie godziny wpatrywałam się w to płótno i rozbolała mnie głowa. Po przerwie usiadłam przed Niebem. Ożywiłam się, byłam gotowa góry przenosić...

Niebo w swym najgłębszym i najpełniejszym wymiarze jest dla człowieka bezpośrednim spotkaniem z Bogiem. To On sam uzdalnia serce człowieka do kontemplacji siebie w chwale niebieskiej. Kościół doświadczenie to nazywa "wizją uszczęśliwiającą".

Niebo jest także spotkaniem, doświadczeniem miłości Maryi, aniołów i wszystkich świętych, a także naszych najbliższych.

Niebo jest więc realizacją i dopełnieniem wszelkich międzyludzkich relacji i odniesień; jest wspólnotą i obcowaniem świętych, którzy doświadczają obecności Boga, a w Nim - drugiego człowieka.

Moim zadaniem jest głosić nadzieję nieba, które zaczyna się na ziemi przez pełne uczestnictwo w życiu Kościoła. Moją powinnością jest wskazywanie ludziom ostatecznego celu - Boga. Nie każdy musi przechodzić przez czyściec; można za życia przejść przez łaskę oczyszczenia - jak głosi Dobra Nowina - jeżeli przyjmiemy wszystko zgodnie z wolą Bożą.

S. Anna: Dla wielu chrześcijan ktoś, kto zmarł, przestał istnieć. Tymczasem on żyje... Patrzymy na niego oczami wiary. Bóg bowiem udowodnił nam, że jest Bogiem żywych, a nie umarłych. Wątpiących zachęcam, aby na cmentarz nie patrzyli wyłącznie jak na miejsce pochówku. Niektórzy są przeświadczeni, że jest to "teren, na którym straszy". A jest to miejsce święte, pełne drogowskazów, które wskazują drogę do nieba. Na cmentarzu oddajemy cześć przodkom, którzy przeszli przez bramę śmierci, wyprzedzając nas w drodze do wieczności. Pełnia życia nie kończy się w grobie. Tam pozostają doczesne szczątki. A miejsce człowieka - jako osoby - jest wśród żywych. Ufamy Chrystusowi, który jest drogą, światłem i życiem. Tę Dobrą Nowinę - światło nadziei - niesiemy ludziom. Na naszych ulotkach, tak zwanych powołaniówkach, znajdują się zwykle płomyki świec; symbolizują one ową nadzieję - życie wieczne. S. Irena: Ludzie są dziś gotowi ratować życie za wszelką cenę. Szukają energoterapeutów, stosują na przykład ćwiczenia tybetańskie, aby żyć jak najdłużej. Oddając ciało w ręce szamanów, ryzykują jednak życie wieczne. Nawet jeśli na jakiś czas zyskają dodatkową siłę, mogą stracić duszę - oddalić się od Boga tak bardzo, że w końcu nie zdążą do Niego powrócić...

S. Irena Ziotkowska jest absolwentką Wydziału Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
S. Róża Pierzchała ukończyła socjologię na Wydziale Teologicznym Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie.
S. Anna Czajkowska ukończyła etykę na Wydziale Filozoficznym Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie.

Tadeusz Pulcyn

Miejsca Święte nr 59



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.

Autor

Tresć

Poprzednia[ Powrót ]Następna

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej