I zobaczyłPrzed dwoma tysiącami lat była podobna noc. Niebieskie punkciki świeciły nad wodami, drogami, drzewami i osadami. Było cicho, ciszej niż teraz...
Nagie odrzucił skóry i z przeraźliwym krzykiem rzucił się w kąt namiotu. Gwałtownie rozgarniał posłanie rodziców. Mały Jakub siedział przestraszony, próbując wyłowić z ciemności jakiś szczegół i zrozumieć, co się dzieje. Odruchowo przygryzał piąstkę, podczas gdy starszy brat - jak to on - przykładał policzek do rozrzucanego sukna, rzemieni i skór. - Zostawili nas! - krzyczał. - Nie widziałeś? - dopiero teraz zwrócił się do Jakuba. - Wyłaź - jeszcze głośniej krzyknął do psa, który "zakopał" się pod skórami. - Zostawili nas, nawet ten! - chciał uderzyć psa, lecz psisko tuliło się już do Jakuba. - Zimne, wszystko zimne! - Spałem - odezwał się młodszy. - Ty zawsze - powiedział z naciskiem, obrócił się, zrobił kilka kroków i omal nie przewrócił się na ognisko. - Skąd to tutaj? - wrzasnął. Kopnięty garnek potoczył się półkoliście po klepisku. - Co tam? - Nic, nic - uspokajał Jakub. - Maki! pokazał psu, który łapczywie zabrał się za zlizywanie białej, gęstej zupy. - Dobrze, ze mamy żar. Pomarzlibyśmy jak pisklaki - mówił spokojniej Maciej. - Rusz się, rozpal! Wystraszony Jakub ukląkł i zaczął rozdmuchiwać żar. Maciej, odwrócony plecami, nie przerywał przeszukiwania namiotu. - Zabrali wszystko! Idź, sprawdź stado, słyszysz? - rozkazał podniesionym głosem. Młodszy pokiwał głową. Ciągłe dmuchał rytmicznie nadwęglone kawałki, ale popękane drewno jarzyło się tylko jaśniej, nie dając płomyka. Jakaś drobina wpadła mu do oka. - Co się tak guzdrzesz? - Piecze! - syknął Jakub. - Coś mi wpadło do oka. - Nie zawracaj głowy, nie ma ubrań, skór, zabrali pięć garnków mąki, a inoże więcej i sery... - zawahał się i dodał po chwili - duży nóź, no ten, od dziadków, którym cięli i bronili, kiedy było trzeba! - Jakub poderwał się na równe nogi. Podbiegł do brata i juz razem przeglądali zawartość drewnianej skrytki w kącie namiotu. Dłonie Macieja! były szybsze, zresztą mama nauczyła go tylu sztuczek. - Nie ma jedwabnej wstążki i korali, i pieniędzy - gorączkował się Maciej. - Okradli i porwali! Ratunku, ratunku! - krzyczał na całe gardło. Prawie natychmiast przybiegły z sąsiednich namiotów dzieci, które patrzyły na Macieja i jego brata szeroko otwartymi oczyma, choć powieki nadal kołysały niejeden ciepły sen. W obozie były tylko one i kulawy Maki. Żadnej starszej osoby, żadnego psa i ani śladu kóz i baranów. Kiedy tak stali, nagle przemknął pomiędzy ich nogami pies i pobiegł przed siebie. - Zostawili nas na zagładę! Nawet Maki... Poginiemy!
Po południu podzielili się na kilka grup, które miały wyruszyć na poszukiwania najbliższego obozowiska. W okolicy wypasało stada wielu pasterzy. Starsze dziewczyny, Marta, Maria i Elżbieta, zabrały najmłodszych do największego namiotu. Tam postanowiły pilnować dzieci i ognia. Chłopcy, bez jadła i napitku, poszli w różne strony. Mieli rogi w zawiniątkach i co godzinę mieli grać, żeby się nie pogubić na pastwiskach. Zgodnie z postanowieniem musieli powrócić przed zmrokiem. Jakub poszedł z chłopcami na wschód. Maciej miał nadsłuchiwać rogów lub - po głosach - przestrzegać przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Było ciepło, lekki wiaterek chłodził twarze wędrowcom i czekającym w obozowisku. Marta piekła podpłomyki, polewała je oliwą z bukłaka i karmiła kuzynów i kuzynki. Maria prała przepocone ubranka, a Elżbieta opowiadała, co przyniosą rodzice i sąsiedzi. Brakowało mleka, popijano więc wodę, która smakowała jak nigdy. - Nic, tylko grają ze wszystkich stron. Oddalają się - szeptał do siebie Maciej.
Mijał czas. Marta już po raz piąty oczyszczała ognisko. - Dziwne - szeptała pod nosem. - Spaliło się tyle drewna, napiekłam tyle chleba... Przysypiam, a tu ciągle jasno, słonecznie... Hej, co tam u ciebie? - zagadnęła Macieja, który nie zmrużył oka od chwili, kiedy wyruszyli na poszukiwania. - Grają! Tak ciepło, że może przed zachodem? - zawiesił głos i nadstawił prawy policzek do słońca. - Kiedy jasno, wszystko wygląda lepiej. - Kończą się zapasy? Co mam robić? - pytała. - Muszą gdzieś dojść. Znajdą rodziców, a oni coś poradzą. - To już piąte ognisko! Długo! - Taki dzień - powiedział z uśmiechem. Nagle zerwał się, przechylił głowę w lewo. Nadsłuchiwał.- Stamtąd! Idą! - mówił niepewnie. Po chwili zdecydowanie dodał: - Grają! Tyle rogów! - Wracają, wracają! - zawołała Marta. - Chodźcie, wracają! Maciej, jak to on, klęknął, następnie przywarł policzkiem do ziemi. - Dużo ich! Idą! Stamtąd! - Pokazywał dłonią. I rzeczywiście. Po kilkunastu minutach na krańcach horyzontu ukazały się maleńkie postacie. Mali i starsi ruszyli co sił w ich kierunku. Maciej skakał w miejscu, wymachiwał rękami, wołał: - Tutaj, tutaj! Jeszcze chwila, dwie i ściskali się rodzice, dzieci i znajomi z pobliskich osad, którzy wracali na czele wielkich stad. - Skąd tyle zwierząt? - pytała Elżbieta. - A tamte wozy i dromadery? - zdziwiła się Maria. - To prezenty od Króla - informowała najstarsza pasterka. - Taki malutki, a sypie gwiazdami i złotem! - cieszył się Ojciec Macieja i Jakuba. - Daliście sobie radę przez te dni? - Bałem się, że nas... zostawiliście - wykrztusił zapłakany Maciej. - Synku, mój kochany - zawołała Mama. - Chodź, to dla ciebie! Maciej ruszył odważnie. Nie wyciągał przed siebie rąk. Szedł, potem zaczął biec w kierunku skąd dobiegał znajomy głos. - Mój kochany. To od Króla! Mama pokazywała na wydeptane ślady ciągnące się od Betlejem. - Daje ile ma, daje więcej niżbyś chciał! Chłopiec nagle zatrzymał się, przechylił głowę i zaczął nadsłuchiwać. - Słyszę. Słyszę muzykę, daleko, hen. - Masz zobaczyć i widzieć, no! - prosiła Mama. - Tam jest słońce, gwiazda i Betlejem. Tam nie będzie zachodziło słońce, żebyś mógł nacieszyć się dniem. Widzisz?! I zobaczył. A dookoła opowiadali o nocy, która zapłonęła niczym pochodnia nad pastwiskami, drogami i szczytami wież. Dzień się nie kończył do chwili, kiedy Herod uderzył w pierworodnych. ANDRZEJ SIKORSKI
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |