Chłopak czy dziewczynaOd dzieciństwa nie zgadzałem się wewnętrznie na bycie chłopcem, pociągały mnie stroje, lalki i zabawki dziewczynek. Miałem zawsze kobiecą wrażliwość, bardziej niż chłopcy przeżywałem przyjaźnie i odrzucenia. Moje marzenia i ambicje należały do świata kobiet. Nie czuję się homoseksualistą, ale nie zgadzam się na swoją pleć. Coraz więcej myślę o operacyjnej zmianie mojego stanu.Pan Jezus powiedział: "Są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili. I są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili" (Mt 19,12). Cóż, w moich spotkaniach z ludźmi o tendencjach homoseksualnych nie spotkałem praktycznie nikogo, kto nie zostałby uwiedziony albo którego by ludzie nie uczynili "niezdatnym do małżeństwa". Odwrotne zjawisko zauważam natomiast u ludzi, którzy nie akceptują swojej płci. Spotkane przeze mnie osoby mające tendencje do transwestytyzmu czy transseksualizmu jakby "z łona matki takimi się urodzili". Jest to chyba nie tylko moje doświadczenie. Kiedy czytam katolickie opracowania dotyczące zagadnień płciowości, zawsze najłagodniejsze oceny moralne i najwięcej zrozumienia znajduję, kiedy mowa jest o nieakceptacji swojej pici. Stanowisko Kościoła jest jasne. Nasza prawdziwa płeć zależy od tego, czy posiadamy geny XX czy XY i pierwszorzędnie związana z tym, czy posiadamy jądra czy jajniki. Taka płeć, płeć genetyczna jest nam zadana. Stanowi istotną część naszej osoby. Nie można jej zmieniać, choćbyśmy psychicznie czy emocjonalnie utożsamiali się z płcią przeciwną. Jeśli konkretny człowiek absolutnie nie zgadza się na swoją pleć, nie ponosi winy za swoją skłonność. Powinien jednak zdecydować się na trwanie w bezżeństwie i w czystości. Decyzje i wskazania Boga są trudne, ale możliwe do zachowania z pomocą łaski. Jak pisze św. Edyta Stein: "Wiele razy lepszy jest ten krzyż, który Bóg nam nałoży, niż ten, który my sami sobie nałożymy". A chodzi przecież o krzyż, którego autor listu sobie nie wybierał. Tym łatwiej - uczy Kościół - może on się przemienić w krzyż życiodajny. Pańska sytuacja jest niezwykła. Trudno mi się też w nią wczuć. Podzielę się jednak obawą, że próba zmiany płci stanowi ogromne ryzyko. W statystykach światowych zaskakuje zatrważająco wysoka liczba samobójstw dokonywanych przez osoby, które zmieniły operacyjnie płeć. Dlaczego? Może ci ludzie traktowali zmianę pici jako cudowny lek na rozwiązanie poważnych problemów i zostali zawiedzeni? Zadedykuję Panu takie zdanie: pogoda ducha nie sprawi, że nie ma burzy, to spokój wśród burzy. Myślę, że szczęście można znaleźć w środku siebie, w środku życia, jakie zostało nam dane. ks. Marek Kruszewski
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |