Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Czy pocałunek jest grzechem?

Młody człowiek żąda odpowiedzi jednoznacznej, "tak" lub "nie", bez względu na to, o jak subtelną i złożoną materię pyta. Odpowiem zatem jednoznacznie na pytanie "Czy pocałunek jest grzechem?": TAK lub NIE.

Oczywistym jest, że pocałunek (dobry) nie jest grzechem, przeciwnie, może być pięknym, a nawet świętym gestem i czułym znakiem wielkiego dobra - miłości.

Znak ten wcale nie jest zarezerwowany wyłącznie dla małżeństw. Posługujemy się nim w szerokim kręgu rodziny i znajomych np. przy powitaniach, pożegnaniach, składaniu życzeń czy gratulacji. Rzecz jasna, są to pocałunki typu "cmoknięcie" i z nich chyba nikt nie robi problemu (no może z wyjątkiem dzieci, które czasem nie chcą pocałować nie-lubianej ciotki). Również czułe, pieszczotliwe pocałunki mają swą rację bytu poza małżeństwem. Na przykład w relacji rodzice - małe dzieci czy par zmierzających do małżeństwa, choć tu już zaczynają się problemy. Nie uprzedzajmy jednak faktów...

Oczywiście, że pocałunek (zły) jest grzechem, gdy jest znakiem np. zdrady, pożądliwości, chęci egoistycznego "użycia" kosztem drugiej osoby. Choć może to się komuś wydać dziwne, nawet pocałunek w małżeństwie może być grzechem (np. wymuszony, gdy jest elementem gwałtu...)

Trudność odpowiedzi

Trudność odpowiedzi polega na tym, że nie. tyle czyn sam w sobie, co jego wewnętrzna treść podlega ocenie moralnej. Może dla głębszego zrozumienia istoty rzeczy przejdźmy na chwilę na grunt pozbawiony seksualnych zabarwień. Postawmy sobie pytanie, czy pociągnięcie za cyngiel karabinu jest dobre, czy złe. Czy może być obojętne moralnie? Oczywiście każdy z wymienionych wariantów wchodzi w rachubę. Pociągnięcie za spust na zawodach strzeleckich, gdzie celem jest tarcza, nie stanowi żadnego problemu moralnego. A co ze strzelaniem do żywego człowieka? Gdy napadający na niewinną ofiarę niesprawiedliwy agresor nie może być w żaden inny sposób powstrzymany przed mordowaniem, należy wówczas pociągnąć za cyngiel. Ten czyn jest moralnie usprawiedliwiony, więcej, jest obowiązkiem moralnym! Z drugiej strony strzelanie do człowieka bez konieczności (jedynym usprawiedliwieniem jest obrona i ratowanie życia) jest ewidentnym złem moralnym, grzechem. Znany jest przykład żołnierza Wehrmachtu, Austriaka, Otto Schimka, który heroicznie odmówił wykonania rozkazu strzelania do cywilnej ludności. Sam został za to skazany na śmierć i wyrok wykonano... Tak więc nie tylko sam czyn, ale jego "wewnętrzne" okoliczności podlegają kwalifikacji moralnej. Są oczywiście czyny same w sobie jednoznacznie złe (np. mordowanie niewinnych) i wówczas nie mamy kłopotów z oceną, choć okoliczności mogą łagodzić jej surowość.

W przypadku pocałunku trudność jest większa, bo może być on zarówno dobry, wręcz święty, jak i zły, grzeszny. Sięgnijmy do przykładów z Pisma Świętego. Niewiasta grzeszna oblewała łzami i obsypywała pocałunkami stopy Jezusa na przyjęciu u faryzeusza. Judasz, człowiek wybrany, jeden z dwunastu, całuje Jezusa w Ogrójcu. Chrystus mówi: "Pocałunkiem zdradzasz...?" Judasz całkowicie wypaczył treść przypisywaną powszechnie dobremu gestowi, jakim powinien być pocałunek. Pocałunek Judasza jest jednoznacznie oceniany jako zły! Z drugiej strony zauważmy, że nikt nie ma wątpliwości, iż grzeszna kobieta całując nie grzeszyła, a wręcz czyniła dobro. Pocałunki biblijne różnią się intencją, znaczeniem, przebiegiem i skutkiem.

Po tym przydługim, lecz koniecznym wstępie, przejdźmy do pocałunku "chłopak-dziewczyna". Tu także pocałunek od pocałunku może się różnić intencją, znaczeniem, przebiegiem i skutkiem.

Intencje

Wszyscy z doświadczenia wiemy, że dobra intencja nie zawsze kończy się dobrym skutkiem. Np. chłopak chciał dziewczynie zrobić przyjemność i kupił bilety na galę boksu zawodowego..., a ona obraziła się, święcie przekonana, że sobie z niej zakpił. Szczególnie dużo nieporozumień ma miejsce właśnie na linii "kobieta-mężczyzna". Te same fakty, te same gesty mogą dla każdego z obojga znaczyć zupełnie co innego, czasem wręcz przeciwnego. Podobnie bywa z pocałunkiem "dziewczyna-chłopak". Dla niej może być to piękny, zupełnie czysty gest czułości, bliskości, serdeczności, gest nie mający żadnego złego podtekstu. Jednocześnie ten sam pocałunek dla chłopaka może być konkretnym i nawet zamierzonym elementem pobudzenia seksualnego. Może zrodzić napięcie, podniecenie, a nawet pełną reakcję organizmu w postaci wytrysku nasienia (jak w normalnym współżyciu małżeńskim).

Chłopaku i dziewczyno, zastanówcie się uczciwie - jaka jest intencja waszego pocałunku?

Żeby pocałunek był dobrem, nie wystarczy dobra intencja jednej, a nawet obojga stron. Intencja powinna być czysta: pragnę wyrazić miłość i nie chcę, by pocałunek prowadził do pobudzenia seksualnego. Jest to ważne, choć sama dobra intencja, niestety, nie wystarczy. Stare przysłowie mówi, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

Warto nadmienić, że intencja jednej ze stron, a nawet obu naraz, może być jawnie zła. Przykład: zrozpaczona dziewczyna widząc słabnące zainteresowanie ze strony swojego chłopaka prowokuje go do pocałunków, by wzniecić w nim napięcie seksualne, wzbudzić pragnienie bliskości cielesnej, pragnienie współżycia. Reakcja pożądania, jaka się w nim wówczas buduje, jest silna i często chłopaka "na chwilę" zatrzymuje przy dziewczynie. Jednak po "osiągnięciu celu" (często się mówi: "sama tego chciała") następuje zwykle odejście, znacznie boleśniejsze, bo obarczone krzywdą i ciężką raną na całe życie.

Przykład złego odczytania intencji: naiwna dziewczyna odbiera namiętność, wręcz "szaleńczość" pocałunków chłopaka, jako niezbity dowód jego wielkiej miłości. A w gruncie rzeczy jest to dowód jego niedojrzałości, nieopanowania i egoistycznego - a więc będącego zaprzeczeniem miłości - nastawienia na branie, na własną przyjemność. Bywa i tak, że jego intencja jest jawnie zła. Chce osłabić odporność dziewczyny, "rozmiękczyć" ją, by tym łatwiej zaciągnąć do łóżka.

Ileż tysięcy dziewcząt (bez żadnej przesady), naprawdę dobrych i przyzwoitych, wpadło w tę pułapkę! A przecież było tak cudownie, przyjemnie, tak wierzyła (bo chciała), że on ją prawdziwie kocha, że będą szczęśliwi do końca życia. Dla niej było jasne, że intencją pocałunków i ostatecznie pójścia do łóżka było przypieczętowaniem przyszłego wspólnego życia, podczas gdy on nawet przez moment nie pomyślał o małżeństwie. Zresztą uczciwie wcale o nim nie wspominał. Choć zdarzaj ą się i tacy łajdacy, co gorliwie zapewniając małżeństwie, byleby się tylko zgodziła, a potem uciekają (nierzadko dopiero wówczas, gdy pocznie się dziecko). A wszystko zaczęło się tak pięknie, od pocałunku...

Znaczenie

Każdy gest człowieka coś wyraża, czyli jest znakiem czegoś. Znaczenie gestów jednak można całkowicie wypaczyć. Nawet tak jednoznacznego gestu jak podanie ręki na znak pokoju. Ot choćby ściskając rękę tak mocno, by spowodować ból, a nawet krzywdę... Co ma oznaczać pocałunek? Ma być znakiem miłości jako daru, czy znakiem egoizmu wyrażającego się chęcią brania? Pocałunek z miłości jest ukierunkowany na drugiego - wywyższa go, chce ubogacić, wyraża zachwyt i podziw dla kochanej osoby, stawia ją na piedestale. Jest pełen bezinteresownej czułości. Oczywiście tak całujący odczuwa wielką radość i przyjemność nie mającą żadnego wymiaru grzeszności. Każdy pewnie widział młodą matkę gorliwie obcałowującą swe niemowlę, nie omijając żadnego "kawałka" jego ciała. Nikt rozsądny nawet nie pomyśli o grzeszności jej zachowania. Słowem, dobry pocałunek niesie przyjemność obojgu, ubogaca, napełnia radością tak wielką, że usposabia do niesienia dobra, choćby całemu światu, otwiera na dobro, bo jest znakiem dobra - miłości. Pocałunek taki jest wówczas znakiem prawdziwym i uprawnionym. Widzimy więc, że to nie zażywana przyjemność czyni jakieś działanie złym. Przyjemność sama w sobie jest pomysłem Stwórcy, jest dobra, a nawet może być święta. Ma być to jednak przyjemność płynąca ze znaku prawdziwego, a nie fałszywego.

Niestety, pocałunek może być również znakiem fałszywym, zaprzeczającym miłości. Dzieje się tak wówczas, gdy wynika z pożądliwości, egoistycznej chęci przeżycia przyjemnego doznania, bez liczenia się z drugą osobą, a nawet jej kosztem.

Bywa i tak, że pocałunek ma jakby znaczenie zastępcze wobec pustki w relacji osobowej. Tak naprawdę nic ich nie łączy, nie mają sobie nic do powiedzenia, nie podziwiają wartości drugiej osoby, a jedynie potrafią z siebie nawzajem wykrzesać przyjemność przez pocałunki. Dla niej przyjemne jest myślenie o tym, jak on bardzo ją kocha (nawet gdy jest to ewidentnym oszukiwaniem siebie), dla niego najczęściej przyjemność wynika z napięcia seksualnego odczuwanego w ciele, konkretnie w narządach rozrodczych (tak, tak narządy rozrodcze, a nie seksualne; to prawidłowa nazwa, jako że głównym ich zadaniem jest przekazywanie życia, a nie przeżywanie przyjemności seksualnej wyrwanej z kontekstu prokreacji). Taka sytuacja nie tylko nie sprzyja poznaniu, a wręcz blokuje możliwość poznania drugiego. To klasyczne "różowe okulary", które nie pozwalają dostrzec wad, nawet tych widocznych gołym okiem dla całego otoczenia. Najczęściej dziewczyna broni wówczas jak lwica swego chłopaka, na którego się wszyscy "uwzięli", a jak już nie da się go obronić, to naiwnie powtarza, że jak się ożeni, to się odmieni. Na pewno! Tylko w którą stronę? Podobnie chłopak może lecieć na oślep jak ćma do płomienia świecy, dorabiając sobie najróżniejsze ideologie usprawiedliwiające ich czyny, a w gruncie rzeczy chodzi mu tylko o przyjemne doznanie. Taką sytuację ktoś żartobliwie określił: nie mogli porozmawiać o ważnych sprawach, bo usta mieli zajęte. Tyle że skutki bywają często tak tragiczne, że odchodzi ochota do żartów.

Tak więc "rozrzut" znaczenia pocałunku może być ogromny. Od czystej, pięknej i ubogacającej, bezinteresownej czułości wyrażającej prawdziwą, głęboką miłość, do brudnej, prymitywnej płynącej z egoizmu i niedojrzałości niepohamowanej pożądliwości oddzierającej drugiego z czystości, sprowadzającej jego ciało do roli przedmiotu dającego przyjemne doznania płynące z pobudzenia seksualnego. Wydaje się, że właśnie w głębokim rozumieniu pojęć, bezinteresowna czułość i egoistyczna pożądliwość, należy szukać odpowiedzi na pytanie, co oznacza pocałunek i tym samym, jaki on naprawdę jest.

Chłopaku, dziewczyno, zastanów się - znakiem czego jest twój pocałunek?

Przebieg pocałunku

Obserwując przebieg pocałunku można wiele powiedzieć o niewidocznej przecież dla oka intencji i znaczeniu pocałunku. Przed laty na dominikańskim spotkaniu młodych w Hermanicach cudowny, dostojny osiemdziesięciokilkuletni kapłan, ojciec Joachim Badeni, mówił do młodych: ... rozumiem pocałunek, ale czy to musi być od razu pompa ssąco-tlocząca?... Młodzież zareagowała szczerym śmiechem, doskonale rozumiejąc, co ojciec Joachim chciał im przekazać. Znów możemy nakreślić szeroki wachlarz pocałunków, poczynając od delikatnego muśnięcia, a na "pompie ssąco-tłoczącej" kończąc. Myślę, że każdy czytelnik bez trudu rozpozna i zgodzi się z tym, że "muśnięcie" jest bliższe czystości, a "pompa" - pożądliwości.

Mówiąc o przebiegu pocałunku, warto przyjrzeć się bardzo znaczącej mowie całego ciała. Przytulenie ciała, dotyk rękoma może być typu delikatne "muśnięcie", lecz bywa pełnym napięcia zwarciem ciał. Napięcie mięśniowe u chłopaka idzie w parze ze wzrostem pobudzenia. Każdy chłopak bez trudu rozpozna, jaki rodzaj dotyku działa na niego pobudzająco i chcąc zachować czystość, powinien tego dotyku zaniechać.

Chłopaku i dziewczyno, zastanówcie się uczciwie - jaki jest przebieg waszego pocałunku?

Skutek

W Piśmie Świętym czytamy: po owocach poznacie. To bardzo cenna wskazówka dla oceny moralnej czynu. Może być tak, że pocałunek był wynikiem najczystszych intencji, oznaczał prawdziwe przywiązanie, oddanie - miłość, przebiegał "muśnięciowo" i niewinnie, a jednak spowodował niezamierzoną reakcję, którą łatwo zmierzyć napięciem czy wręcz podnieceniem, pojawiającym się zwłaszcza w ciele chłopaka. Dzieje się tak bardzo często na początku znajomości nastolatków. O reakcji ciała w tym wypadku decyduje nie tyle siła bodźca wynikająca wprost z czynu, co tzw. bodźce psychogenne, czyli wyobrażeniowe. Nadmiernie pobudzona wyobraźnia jest równie niebezpieczna jak bezpośrednie gesty ciała. Czy niezamierzony, a jednak zaistniały skutek przesądza o tym, że działanie było grzeszne? Nie! Grzechem przecież nie może być (skądinąd prawidłowa i będąca objawem zdrowia) reakcja ciała.

Sięgnijmy do katechizmu: grzech jest to świadome i dobrowolne... Jeżeli "coś" nastąpiło niespodziewanie, zaskoczyło i było nie do przewidzenia (mamy wszakże rozum i pewne rzeczy potrafimy przewidzieć), trudno doszukiwać się w tym "czymś" zła moralnego. Ale uwaga! Następnym razem nie możemy już powiedzieć, że nie wiedzieliśmy i wówczas pojawia się odpowiedzialność za stwarzanie okoliczności, które jak wiadomo z wcześniejszego doświadczenia mogą przynieść niezamierzony skutek.

Chłopaku i dziewczyno, zastanówcie się uczciwie - jaki jest skutek waszego pocałunku?

Niebezpieczna siła pobudzenia

Tu znowu przypomina się arcymądre katechizmowe zalecenie unikania okazji do grzechu i pawłowe: kto stoi, niech baczy, by nie upadł.

Wielu młodych ludzi powtarza: nasza bliskość jest co prawda bardzo intymna, lecz my dobrze znamy granicę, której na pewno nie przekroczymy. Iluż dobrych, wrażliwych młodych ludzi, mimo powyższych deklaracji, wchodząc na ścieżkę pobudzenia seksualnego, pogubiło się kompletnie, nie wiedząc nawet jak i kiedy. Tu działają ogromne siły i rozsądek podpowiada, by ich nie lekceważyć. Skoro tylu się pogubiło, rozumna pokora nakazuje ostrożność zamiast buńczucznego zadufania we własne siły, w s woj ą doskonałość. Ktoś porównał budowanie pobudzenia seksualnego do wchodzenia na stopnie zjeżdżalni na placu zabaw. Wchodzi się pomalutku, lecz kiedy nagle zaczyna się zjeżdżać, wtedy żadna siła nie jest w stanie powstrzymać jazdy w dół. Każde pojawiające się napięcie seksualne powinno być ostrzeżeniem: Uwaga, gesty wchodzą w fazą niebezpieczną. Wycofaj się! Możliwość pogubienia się i stracenia kontroli nie jest jedyną przyczyną, dla której nie należy wkraczać na ścieżkę pobudzenia seksualnego bez "słusznego powodu". (Przy czym dodać należy, że jedynym "słusznym powodem" jest bezpośrednie przygotowanie do współżycia małżeńskiego). Drugą, równie ważną przyczyną, by nie wchodzić na ścieżkę pobudzeń, jest utrwalanie się stereotypu przeżywania doznania seksualnego w niewłaściwym kontekście. Następuje wówczas deformacja konstrukcji psychoseksualnej, ważnego składnika osobowości. I znowu jedynym właściwym - i tym samym pozytywnie budującym osoby i ich więź - kontekstem pobudzenia jest współżycie pary małżeńskiej. Jeżeli jedynym miejscem, w którym pobudzenie seksualne jest dobrem, jest łoże małżeńskie, to świadome uruchamianie go w innych okolicznościach jest wykroczeniem przeciwko przykazaniu "nie cudzołóż".

Chłopaku i dziewczyno, nie igrajcie z siłą pobudzenia seksualnego.

Przyjemność seksualna a pobudzenie seksualne

Na koniec jeszcze jedno dopowiedzenie. Poruszamy się po terenie delikatnym, powiedziałbym subtelnym i bardzo łatwo o nieporozumienie ze względu na nieprecyzyjność i wieloznaczność języka, którym się posługujemy. Pragnę zatem rozróżnić pojęcia "przyjemność seksualna" i "pobudzenie seksualne". Pobudzenie jest stanem fizjologicznym zdrowego organizmu obawiającym się: napięciem ("wyczuwam istnienie" narządów rozrodczych), podnieceniem (gotowość narządów rozrodczych do działania), który prawidłowo kończy się działaniem płciowym (wytrysk nasienia męża do dróg rodnych żony). Tymczasem przyjemność seksualna jest pojęciem dużo szerszym. Seks to po polsku płeć. Każda komórka ciała człowieka jest oznaczona, ktoś powiedział - stygmatyzowana - płcią, męską lub kobiecą. Wszystko, co robimy jest zatem "płciowe". Czerpanie naturalnej przyjemności z wzajemnej atrakcyjności, wręcz swoistego przyciągania płci, nie musi mieć nic wspólnego z jakimkolwiek pobudzeniem seksualnym w rozumieniu wyjaśnionym powyżej. Mężczyźni chcą imponować kobietom, chcą być podziwiani przez nie (mężczyzna długo pozostaje pod wrażeniem... jakie zrobił na kobiecie}. Kobiety pragną się podobać mężczyznom (mimo, że niektóre mówią, a nawet myślą, że się stroją i upiększają dla samych siebie). Pewien stary zakonnik ze skruchą wyznał, że zawsze wolał rozmawiać z kobietą młodą i piękną niż ze starą i brzydką. W cieszeniu się naturalną atrakcyjnością w kontaktach z drugą płcią nie ma niczego złego. A przecież przyjemność tę można nazwać "seksualną", bo jej źródłem są różnice płci. W tym rozumieniu, chłopak i dziewczyna "chodzący" ze sobą mogą czerpać ogrom radości i przyjemności seksualnych płynących z wzajemnej atrakcyjności różnych płci (tylko proszę nie wyrywać tego zdania z kontekstu, bo mogłoby być opacznie zrozumiane.)

Chłopaku i dziewczyno, zastanówcie się uczciwie - czy wasz pocałunek rodzi przyjemność czystą czy nieczyste pobudzenie seksualne?

Tato

Publikacja za zgodą redakcji
Miłujcie się!, nr 5/2003

Wasze komentarze:
Kamila, 18 lat: 05.08.2009, 22:53
Nie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem Janku, jakoby zakochani nie mogli się całować ani przytulać. Sytuacje, kiedy się to zdarza, są naprawdę różne i na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że wszystkich nie można wrzucać do jednego worka. Wiem, że opinie bywają na ten temat bardzo odmienne, ale wynika to z faktu, że tak naprawdę wciąż brak jasnych reguł. Można czytać na ten temat, wymieniać się opiniam, rozmawiać, przekonywac do swojego zdania, zażarcie dyskutować- lecz nie łudźmy się, że czyjeś silne stanowisko w rozmowie- takie jak Twoje- lub rozmowa z najlepszym kierownikiem duchowym rozwieje wszystkie nasze wątpliwości. Bardzo nie podoba mi się- i podobać nie ma prawa- gdy ktoś zawłaszcza sobie monopol do prawdy. A niestety często się to pojawia, także w Twojej wypowiedzi. Jaka szkoda, że w zapominamy, ile dobra Bóg może wyprowadzić z naszych potknięć. Zanim usłyszę zarzuty usprawiedliwiania grzechu, proszę, przypomnijcie sobie, czy moment, gdy przekroczyliście granicę wzajemnej bliskości nie wyostrzył waszej uwagi? Związek w którym jestem ma na swoim koncie takie doświadczenie, taki grzech, który jednak został odkupiony przez Boga (!) i wyszło z niego wiele dobra. I bynajmniej to nie jest tak, że teraz zawsze trzymamy się z dala od siebie. Nie, bywamy blisko, ale przecież bliskości, drugiej osoby, pocałunków nie nauczymy się w czasie nocy poślubnej. Dlaczego każe nam się czynić tak ogromny krok od całkowitego powstrzymywnia się w okazywaniu bliskości do zupełnego (dokładnie tak) oddania się drugiej osobie. Jako dojrzewając wciąż kobieta nie wyobrażam sobie, bym potrafiła być zdolna do czegoś takiego. Moje spojrzenie na pewno się zmieni, ale i wtedy nie będzie tym ostatecznym. Dużo wartościowsza jest dla mnie- i gorąco wierzę, że dla Boga także- walka, którą podejmuje dojrzewający obok mnie i ze mną mężczyzna, niż gdyby postawił na rezygnowanie z niej i wybrał - też wymagającą i trudną- lecz jednak doktrynę, że ma być tak i tak i koniec. A podejmując walkę wygrywa się i przegrywa się również Bracia i Siostry. I często trzeba wracać do sytuacji, które przecież wydawały się być takimi czystymi i dobrymi a jednak nie są. Proszę, zrozumcie mnie dobrze- trzeba powstawać i upadać i znów powstawać, by nie stać się niedostępnym i zimnym dla innych. I nie mieć fałszywego obrazu własnej osoby. Niestety, treść Twojego komentarza Janku, w którym było tyle o kobietach, mnie jako kobietę bardzo schłodziła i bynajmniej nie pociągneła do tego, bym faktycznie poszła drogą, którą proponujesz. Nazbyt wydaje mi się ignorancka w stosunku do tego, czego i moje serce potrzebuje. A nie jest to zakładanie workowatych ubrań i zakrywanie włosów. Tym tonem nie nakłonisz żadnej kobiety, by z chęci serca i zrozumienia faktycznego celu zaczęły ubierać się skromniej- bo w rzeczywistości wedle przepisów które podajesz, będą wyglądać brzydko. A to zauważy każda z nas:> . Piszę to jako kobieta, która lubi spódnice, kolorowe ubrania, uśmiech i pogodę ducha a której, na szczęście mniej radyklani a bardziej wyrozumiali ludzie- jak często mężczyzni- pomogli i pomagają odkrywać taką piękną drogę. Nic tak nie niszczy serca kobiety, jak ignorowanie ich potrzeb przez mężczyzn. A wygląd ma dla nas wielkie znaczenie- czego nawet bardzo drodzy Bracia nie starajcie się zrozumieć:> P.S. Gratuluję i dziękuję każdemu, kto doczytał do końca:>. Z Bogiem.
janek: 25.07.2009, 09:46
namiętność jest związana z przyjemnością zmysłową wynikającą z kontaktu z tajemnicą świątyni ciała drugiej osoby, za pomocą każdego zmysłu. Taki kontakt został zarezerwowany dla małżeństwa. Jeśli nie ma narażania się na pożądliwość, pocałunek jest dopuszczalny. Jest to przypadek wyrażenia więzi miłości duchowej- agape. Taki kontakt jest zazwyczaj ostrożny i delikatny, nie dopuszcza długotrwałości, bądź silnych zetknięć cielesnych. Dlatego zakochani nie powinni się przytulać i całować, ani dopuszczać pieszczot zmysłowych. Czynią to jednak Ci którzy uważają często, że są katolikami. Jednym z przyczyn takiego rozmycia dobra i zła jest niemoralny strój. Kobieta przez wieki nosiła suknie podobnie jak jej doskonały wzór- Maryja. Kultura wykształciła ową formę ubioru w obronie przed męską pożądliwością, pobudzaną przez widok cześci ciała, głównie części nóg ponad kolanami i resztą ciała, aż do szyi bez przedramion. Tam gdzie kultura uboga jest w tąż formę istnieją bardzo często problemy na tle seksualno-etycznym związane m.in. z poligamią. Dzisiejsza moda, zwana w wielu kręgach neopogańską wprowadzana była etapami począwszy od dwudziestolecia międzywojennego aż do dzisiaj. Owa etapowość pozwoliła na zacieranie norm moralnych nawet wśród społeczności chrześcijańsakiej, w sposób przez laików niezauważany.Tak więc niemoralny strój, który wprowadzony jako nowy oburzał wiernych, przestawał ich powoli oburzać, kiedy wprowadzano ubiory jeszcze bardziej pożadliwe... Proces powyższy doprowadził do noszenia nawet przez kobiety kościoła katolickiego spódniczek mini, krótkich bluzek bez rękawów i z dekoltami, które odsłaniają cześci ciała pobudzające mężczyzn do grzesznych myśli. Podobnie przyjęły się spodnie które nawet luźne dają mężczyźnie wyraźne wyobrażenie kształtu nóg kobiety, będące naturalnym powodem pożądania i m.in. rozproszenia w czasie Eucharystii. Powszechność przedstawianego tu zjawiska doprowadziła do dwóch skrajnych zjawisk, które często się przenikają. Są nimi: spowszednienie misterium kobiety-zabijanie naturalnej wrażliwości cielesnej, prowadzące m.in. do rozczarowań małżeńskich, oraz rozbestwienie i wynaturzenie seksualne w wielu płaszczyznach o równie zgubnych skutkach. O. Pio miał racje, żądając od kobiet noszenia w kościele sukien 20 cm poniżej kolan, pończoch, ubrań zasłaniających również ramiona i bez dekoltu, oraz chustek na głowę. Na polecenia papieży wydawano po I wojnie światowej instrukcje ubioru odpowiadające opisywanym tu przyzwoitym normom w obowiązujące w sytuacjach życia codziennego. Choć dzisiaj wydają się one śmieszne w oczach społeczeństwa nie zostały nigdy zniesione, ale trwają w prawie naturalnym powydzieranym z naszych serc już w dzieciństwie przez inspirowaną szatańskim planem cywilizację śmierci. Jej przeciwstawieniem jest Miłość Boża, której Matką jest Maryja Panna- zawsze w sukni.
martinahispan.: 03.06.2009, 22:33
pocalunek jest relacja.relacja zawsze zawiera konkretne intencje.intencje pokazuja czego czlowiek oczekuje i o co mu chodzi.to stosunek emocjonalny czlowieka zarowno do calego swojego zycia jak i tez do jego ulamka sekundy-zawsze jednobrzmiacy,choc zawiera wiele podtekstow.nie oszukujmy sie zatem kogo i dlaczego obdarzamy tak intymnym gestem.
Ona: 04.02.2009, 14:30
Podsumowując artykuł : Jeżeli pocałunek jest wynikiem miłości, to jest ok, a jeżeli ma podtekst erotyczny, to zaczynają się problemy
solei: 03.02.2009, 16:06
jak dla mnie to jest przesada.
am: 10.01.2009, 21:06
Ja zupełnia nie zgadzam się z tym artykułem. Jak dla mnie on zakrawa na fanatyzm religijny, oczywiście bez obrazy dla nikogo, szanuję każdą opinię. Pierwszym uczuciem po przeczytaniu go było ogromne zdziwienie. Nigdy nawet przez sekunde nie myślałam że jeśli namiętnie całuje mojego chłopaka to może być to grzech! Gdybym poszła z nim do łóżka czułabym że coś jest nie tak. Ale nie wpadłam nawet na to żeby zastanawiać się czy mój pocałunek jest "czysty" bo to mi się wydaje oczywiste! Ja tego chce i on też, obydwojgu nam sprawia to przyjemność i robimy to z miłości, co w tym złego? Po drugie, nawet jeśli odczuwam przy tym podniecenie, czemu to też jest grzechem? Bóg dał nam ciało tak a nie innaczej zbudowane, gdyby przyjemność czy podniecenie seksualne były złe to z bylibyśmy innaczej skonstruowani. Jak kogoś zabiję bede wiedziała że to jest złe, sumienie mi to podpowie, a podczas całowania cieszę się ze daję przyjemność a jednocześnie sama ją odczuwam, cieszy mnie też poczucie bliskości. A seksu uprawiać na razie nie zamierzam, znam granice. Pozdrawiam.
cypek: 08.12.2008, 22:55
Bardzo dobry artykuł. Zgadam sie z nim. Każda z sytuacji jest dobrze opisana i ma dobrze określone granice.
innuendo: 02.12.2008, 12:58
ludzie, pocałunek, przytulenie, delikatne pieszczoty są normalne w związku, inaczej mielibyśmy zamiast chłopaka- kolegę....mnie na początku związku sama obecnośc ukochanego doprowadzałą do szału :)
Kicia: 12.11.2008, 14:54
A tu wszędzie jest mowa o pocałunku.. A co z przytulaniem, dotykaniem? Czy to też może być grzechem? I jeszcze jedno, jeśli poprzez pocałunki i przytulanie oczywiście takie w pełni czułe i nie mające zakończyć się seksem dochodzi do tego pobudzenia czy podniecenia to co wtedy? Jeżeli wcale nie myśli się o seksie... Mam mętlik we głowie i potrzebuję pomocy... pozdrawiam :)
Ewa: 03.10.2008, 20:43
Ten artykuł jest świetny. Bardzo żałuję, że nie czytałam go przed ślubem. Z perspektywy czasu inaczej się patrzy na wiele rzeczy.Takie tematy i w taki sposób przedstawione, powinny być podawane uczniom na tych żałosnych lekcjach ""wychowania do życia w rodzinie"" A nie te bzdury które podają tzw.nowocześni...
W-kropce: 12.09.2008, 13:29
spotkałam się ze stwierdzeniem że to właśnie namiętność jest tym co odróżnia przyjażń damsko-męską od "chodzenia" -co o tym myślicie??
Ktoś: 30.05.2008, 16:05
O - ta wypowiedź mi się w pełni podoba :) Więc nie mieszajmy namiętności tam, gdzie nie ma ona racji bytu. Z Panem Bogiem.
chastity seeker: 30.05.2008, 09:36
Pocałunek nie wywołujący pobudzenia jest możliwy. Tak jak możliwa jest miła rozmowa odmiennych płci, w której obydwie strony traktują się z szacunkiem i godnością, całą uwagę koncentrując na Rozmówcy, obdarowywując się uprzejmościami i nie oczekując niczego w zamian - tak jakby rozmawiały z kimś lepszym od siebie. Jeżeli pocałunek spełnia takie założenia to będzie źródłem radości, szczęścia i miłości i wtedy grzechu według mnie nie ma. Dla jasności lepiej nie używać w tym kontekście przymiotnika "namietny".
Ktoś: 29.05.2008, 15:22
"Chastity seeker", nie każdy pójdzie za Twoją wizją i nie zechce balansować na krawędzi namiętności, obojętnie jak rozumianej w tym momencie. Choć Twoje jej postrzeganie budzi moje wątpliwości, bo nie wiem, nie miałam okazji sprawdzać, czy taki pocałunek jest możliwy. I tym samym chyba dobrze zrobiłam. Uważam, że ludzie kochający w sposób odpowiedzialny zawsze będą wystrzegali się pułapek i niejasnych sytuacji. Zawsze. W MIŁOŚCI NIE MA MIEJSCA NA EKSPERYMENTY
chastity seeker: 28.05.2008, 22:32
Do A.J.: myślę, że odbierasz słowo "namiętne" inaczej niż autor artykułu, tzn. w znaczeniu "pompy", wywołującej pożądanie. Ja przez "namiętny" rozumiem wywołujący miłosne uniesienie, które jest czymś innym od bezuczuciowego popędu seksualnego. Te dwa różne stany różnią się właśnie wspomnianą w tekście intencją: czystą miłością albo nieczystym pożądaniem.
lo: 02.04.2008, 11:59
Nie jest Grzehem
Monika: 22.03.2008, 01:44
Mason Twoje pytanie jest nie na miejscu. Czy nie widzisz, że łoże to pojęcie ogólne? Co mieli w Katehizmie Kościoła Katolickiego napisać: podłoga? stół? Ale spuśćmy zasłonę milczenia...
Mason: 02.03.2008, 14:29
"Jeżeli jedynym miejscem, w którym pobudzenie seksualne jest dobrem, jest łoże małżeńskie, to świadome uruchamianie go w innych okolicznościach jest wykroczeniem przeciwko przykazaniu "nie cudzołóż"." czy w myśl tego seks nawet w małżeństwie, ale np. na pralce, podłodze, stole itp jest grzechem?
A.J.: 21.02.2008, 17:32
"namiętne pocałunki nie wywołują pobudzenia" NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI. To zdanie samo sobie przeczy. Nie przewracajmy naturalnego porządku "do góry nogami" .
RVN: 04.02.2008, 15:18
ale jesli te namietne pocałunki nie wywołuja pobudzenia a sa znakiem bezinteresownej i szczerej miłosci i gestem uwielbienia drugiej osoby, ?
[1] (2) [3] [4]

Autor

Treść

Poprzednia[ Powrót ]Następna

[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej