Recepta na szczęścieNajszczęśliwszy jest człowiek doskonale "czysty", czyli żyjący w harmonii ze swą człowieczą - otrzymaną od Stwórcy - naturą, czyli po prostu człowiek święty. (Grzeszność jest "atrakcyjna" jedynie w warstwie powierzchownej, przyjemnościowej, i to tylko w bardzo krótkiej, ograniczonej perspektywie czasowej.)Zachodzi pytanie, czy dochodzenie samemu do wszystkiego jest najlepszą i najbezpieczniejszą receptą na życie. Na myśl przychodzi powiedzenie: po co wyważać otwarte drzwi? I rzeczywiście, skoro mądrzy ludzie już pewne rzeczy wymyślili - i, co ważne, zostało to zweryfikowane przez życie - roztropne jest skorzystanie z tego. Powstaje jednak problem: komu wierzyć? Pytanie to jest pytaniem o autorytety, których coraz powszechniej sze odrzucanie ogromnie utrudnia, zwłaszcza młodym, poruszanie się w zawiłościach świata. Co prawda, wielu ludzi deklaruje, że nie uznaje żadnych autorytetów, że nikomu nie wierzy, to praktycznie jednak nie ma ludzi "niewierzących". Wierzymy nauczycielom w szkole, wierzymy lekarzom, wierzymy mechanikom samochodowym, wierzymy najróżniejszym specjalistom, a nawet (o niepoprawni) rozkładom jazdy pociągów. Są również ludzie, którzy wierzą różnej maści hoksztaplerom, oszustom. Nierzadko wierzą we wróżby, kabały, horoskopy, przesądy. (Ja tam przesądny nie jestem, bo to przynosi pecha.) Zachodzi pytanie, komu wierzyć. Kogo uznawać za mądrego, godnego zaufania w najważniejszych sprawach, sprawach życia i śmierci? Skąd w dzisiejszym poplątanym moralnie świecie ludzie mają wiedzieć komu zaufać, lub jak sami mogą dojść do tego co jest dla nich szczęściodajne? Co jest dla człowieka ostatecznie dobre, a co złe? Kogo słuchać w tym względzie? Kto to wszystko wie najlepiej?
Dla człowieka wierzącego sprawa jest prosta. Najlepiej wie, co dla człowieka jest dobre, najlepiej zna naturę człowieka Ten, który go stworzył - Bóg Stwórca. O ileż mądrzejsze jest skorzystanie z tego, co objawił Ten, który wie nieomylnie, który nas stworzył, niż zawierzenie nawet najkompetentniejszemu ludzkiemu specjaliście. Jeżeli założymy, że Bóg - Miłość pragnie dobra człowieka, wystarczy Go słuchać i przestrzegać Jego wskazówek, przykazań. (Wśród wielu najróżniejszych, często niewybrednych, ataków na Kościół i Boga nigdy nie spotkałem się ze stwierdzeniem, że Bóg nie pragnie dobra ludzi - istot, które sam stworzył.) Tak więc Jego wskazania są najcenniejszymi drogowskazami w drodze do szczęścia prawdziwego. I to jest święta prawda. Jego Dziesięcioro Przykazań to nie okrutne zakazy, lecz wskazówki, jak uchronić się przed nieszczęściem. Ostrzegają one przed dramatycznym "zanieczyszczeniem" swego człowieczeństwa przez zabójstwo, cudzołóstwo, kradzież, pożądanie ludzi i rzeczy. Przestrzeganie Dziesięciorga Przykazań (nie tylko szóstego) chroni naszą czystość i czyni nas szczęśliwymi już tu, na ziemi.
Co ma jednak począć człowiek niewierzący? Czy może on sam z siebie przy użyciu rozumu dojść do dostrzeżenia wartości, jaką jest czystość? Otóż człowiek niewierzący (choć o tym nie wie), tak samo jak każdy, stworzony został przez miłującego Boga, który wpisał w niego swe prawo. Wierzący odczytuje jejako prawo Boże, niewierzący ma szansę odczytać je jako prawo naturalne. Jeżeli człowiek żyje w zgodzie z tym prawem wewnętrznym, żyje tym samym w zgodzie z wolą Stwórcy, jest szczęśliwy i jest o krok od nawrócenia.
Tak więc czystość jest dla każdego wielką szansą na szczęście, a nieczystość nieuchronnie prowadzi do nieszczęścia. Naprawdę nie da się obronić tezy, że czystość wartością nie jest. Przejdźmy zatem do drugiego "wariantu" odpowiedzi na postawione na początku pytania: czystość człowieka jest wielką wartością, tylko ludzie o tym powszechnie "nie wiedzą" gdyż zostali w tym względzie oszukani. Jak do tego doszło?
Ktoś dokonał gigantycznego, bo na skalę światową, oszustwa, fałszując rzeczywistość natury człowieka na tysiąc sposobów. Ktoś z użyciem najnowocześniejszych środków i metod manipulacji chce zrobić (i niestety robi) brudny interes na uwiedzeniu młodych i odciągnięciu ich od drogi czystości w życiu. Specjalnym terenem, który ze szczególnym impetem się zanieczyszcza, jest teren płciowości. Płciowość jest szczególnym terenem, na którym dokonuje się cud tworzenia nowego życia. Teren to święty, gdzie człowiek dopuszczony jest przez Stwórcę do dzieła stworzenia. Płciowość i logicznie związana z nią (wręcz wynikająca z niej) płodność zawiera w sobie przeogromne potencjalne bogactwo przeżyć, doznań i wzruszeń. To dzięki niej małżeństwo staje się rodziną wychowyjącą dzieci. Co tu dużo mówić to dzięki płciowości i płodności w ogóle istniejemy. Przyjemność, jaką Stwórca związał z aktywnościąpłciową, jest jakby zachętą i jednocześnie nagrodą za gotowość podjęcia trudów rodzicielstwa. Taka jest Boża koncepcja płciowości i płodności. Człowiek jednak chciał być mądrzejszy od Stwórcy. Wymyślił swoją, ułomną antykoncepcję chcąc czerpać nieuprawnioną radość z działań płciowych bez ponoszenia trudów rodzicielstwa. Chciał "ukraść" nagrodę i oszukać naturę i jej Stwórcę. Chciał "wysterylizować" szczęście, a wysterylizował siebie. Chcąc się obe-zpłodnić fizycznie obezpłodnił się duchowo. Swe akty płciowe uczynił bezpłodnymi, pustymi w wymowie, frustrującymi, rozdrażniającymi i w efekcie niszczącymi więź pomiędzy mężczyzną a kobietą. Sens zjednoczenia cielesnego został całkowicie wypaczony. Ze zjednoczenia dwojga kochających się i obdarzających się wzajemnie, gotowych na rodzicielstwo osób uczyniono rozrywkę dla ciał. Przyjemność seksualna stała się wartością samą w sobie, którą można handlować - sprzedać, kupić. Powstały całe przemysły "produkujące i oferujące" przyjemności seksualne (pornografia,domy publiczne), oraz likwidujące skutki podejmowanych bez-rozumnie działań płciowych (przemysł antykoncepcyjny i aborcyjny). Zauważmy, że o dobre funkcjonowanie tych przemysłów zabiegają niezwykle intensywnie liczne parlamenty i głowy państw. Pod hasłami wolności, równości i tolerancji chroni się je prawnie, wręcz reklamuje się działania wynaturzone, nie pozwalając ich nawet nazwać po imieniu. Skutki celowo wprowadzanego bałaganu seksualnego widać na każdym kroku. Jak wiadomo na każdym bałaganie moralnym można zarobić. I zarabia się, lecz są to judaszowe srebrniki. Ci, którzy szerząc nieczystość cieszą się zarabiając swe wielkie, lecz brudne pieniądze, nie zdają sobie pewnie sprawy, jaki zły (w kategoriach ostatecznych, wiecznych) robią "interes". "Biada temu, przez którego przychodzą [zgorszenia]. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu na szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie" (Łk 17,1b-2) Jacek Pulikowski
Publikacja za zgodą redakcji
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |