Ach ta dzisiejsza młodzieżTytułowe hasło brzmi sloganowo i rzeczywiście te uogólnienie powtarzane od pokoleń nabrało już komicznego wyrazu. Gdy je słyszę, mam wrażenie, jakby wypowiadający je chciał machnąć ręką z dozą rezygnacji i poczucia bezradności. Pracuję z młodzieżą już od piętnastu lat, z czego dziesięć jako katecheta. To za mały staż, by poczuć się w roli eksperta od wychowania (zresztą to poczucie chyba nigdy nie jest uprawnione), ale wystarczająco długo, by podzielić się garścią refleksji wynikającą wprost z przyglądania się młodzieży i wielu rozmów z ludźmi młodymi, dzięki którym dużo się nauczyłem. "Zdeprawowana" młodzież (?!). W jednym z sierpniowych, ogólnopolskich tygodników znalazłem artykuł, którego podtytuł brzmiał: Co robi twoje dziecko, gdy go nie widzisz. Autor tekstu nawiązywał do badań socjologicznych dr Jacka Kurzępy (autor książki Zagrożona niewinność), które przeprowadził na grupie 883 uczniów z obszaru kilku województw w latach 2001-2003. Nie ukrywam, że wyniki badań były dla mnie porażające. Wyeskalowana przemoc, seksualna rozwiązłość, alkohol, narkotyki, cyniczny pragmatyzm. Gdy się to czyta, zapewne w każdym pojawia się choć nuta przerażenia. Pozwoliłem sobie odczytać fragmenty tego artykułu moim uczniom, a oni nie podzielili do końca wysnutych wniosków. I osobiście się z nimi zgadzam. Nawet prowadzący badania nie ograniczył się do prostych konkluzji i ocen, gdyż pokazał tło kryzysu ludzi młodych... samotność. Czy młodzież jest zdeprawowana? Nie, jest raczej zagubiona i z tego musimy wreszcie zdać sobie sprawę, bo w ich upadkach, a czasami dramatach, mamy swój współudział. Różnica pokoleń, czy międzypokoleniowa przepaść? Za moich czasów... Ile razy słyszeliśmy to zdanie będąc dorastającą młodzieżą i ile razy wypowiadaliśmy je będąc już dorosłymi. Powołam się jeszcze raz na prowadzącego badania dr Kurzępe, który zauważa, że współczesnych 30-, 40-latków, a nastolatków nie dzieli już pokolenie, ale przepaść. Przyczyn tego zjawiska można dopatrywać się wszędzie - zmiany społeczno-polityczne, przeobrażenia kulturowe, agresywny przekaz medialny (nie uogólniam) i in. Wszystkie w pewnym sensie są trafne. Na tle tego wszystkiego, co w zawrotnym tempie dotknęło nasze społeczeństwo należy postawić ważkie pytanie: Co stało się na przestrzeni lat z naszymi rodzinami, relacjami, które w nich panowały i wartościami, które przekazywały? Wystarczy przecież wrócić wspomnieniami do własnego dzieciństwa, by zauważyć, jak wyglądało życie rodzinne kiedyś, a jak wygląda dzisiaj. Nie, proszę się nie obawiać, nie postawię w stan oskarżenia rodziców, bo byłoby to zbyt proste i zapewne niesprawiedliwe. Chcę tylko postawić otwarte pytania, na które czytelnik w sercu musi odpowiedzieć sobie sam: Czy nie zagubiliśmy się w pędzie, by bardziej »mieć« niż »być«? Czy fundamentem naszych rodzinnych domów jest rzeczywiście miłość, ale nie rozumiana wyłącznie, by było się w co ubrać i co zjeść? I wreszcie: Czy wiara w Jezusa Chrystusa, ale wiara przekazywana świadectwem życia przez rodziców katechizujących swoje dzieci, odgrywa pierwszorzędną rolę w naszych domach? Czy w ogóle jesteśmy świadkami wiary wobec młodych? I dobrze wiemy, że nie chodzi tu o przygotowanie dzieci do I Komunii, bo to tradycyjnie w miarę wychodzi, ale o to, co wcześniej i co później. Pokolenie JPII, czy pokolenie mp3? Młodzi ludzie ze słuchawkami w uszach to popularniejszy widok, niż młodzi czytający dzieła Jana Pawła II. Każdy się z tym chyba zgodzi, ale tu dodam, że właśnie nie brakuje takiej młodzieży, która postanowiła wyjść poza świat dźwięku i obrazu, by zacząć stawiać pytania i wymagania sobie, jak i nam dorosłym. I chwała wam za to młodzi przyjaciele. Nie zwalnia to nas jednak z zastanowienia się, dlaczego współcześni młodzi ludzie uciekają w świat, w którym w gruncie rzeczy pozostają sami i czują się na dłuższą metę wyobcowani, aż do czasu, gdy się do niego przyzwyczają i zabraknie już motywacji, by go opuścić. Postawię tezę: Za mało poświęcamy im czasu, by poczuli się, że są dla nas ważni, mają coś do zaoferowania, mogą się od nas dużo nauczyć, a my od nich i wreszcie poczuli, że ktoś autentyczny prowadzi ich ku dojrzałości, na wszystkich poziomach, wskazuje kierunek, jest z nimi i od nich wymaga. Skoro nie odnajdą takich osób, pozostaną w szeregach pokolenia mp3. I tu ja sam biję się w piersi. Powinniśmy uczyć się od Jana Pawła II, jak tworzyć nowe pokolenie. Zbudować »dom« na skale, czyli na Chrystusie. Na jednej z ostatnich katechez, w trzeciej klasie liceum, gdy mówiłem o relacjach rodzice-dzieci, podkreśliłem starą prawdę, że rodzice nie powinni wprowadzać dziecko w ich sferę intymną. Jedna z uczennic zaprotestowała, akcentując, że nawet w podręcznikach psychologowie radzą, by dzieci pytały się rodziców, jak układa się im życie intymne. Nasunął mi się prosty wniosek. Oto seks przestał być tematem tabu, ale zaczął nim być Bóg. Zaproponowałem uczniom, by zamiast pytać się o pożycie małżeńskie rodziców, zapytali się o to, kim jest dla nich Chrystus. Ciekawe, który z tematów jest dla nas bardziej krępujący? Od początku roku z katechizacji w moich klasach zrezygnowało kilka osób. Odbieram to często jako osobistą porażkę. Staram się rozmawiać i przepraszać, jeśli w czymś zawiodłem. Jednak argumenty odchodzących nie dotyczyły w dużej mierze katechezy. Czynnikiem wiodącym było to, że rodzice są niepraktykujący, niewierzący lub to, że o ich wierze nie przekonuje niedzielna pobożność. Zarzut jednak nie ogranicza się do rodziców, ale do nas wszystkich. Czy wskazujemy drogę do Chrystusa? Odpowiemy za to na końcu czasów. Okazuje się, że dzisiaj zdarza się często, że to dzieci katechizują rodziców. Znam takie świadectwa. Trzeba budować dom na Jezusie Chrystusie. Kiedy wreszcie uwierzymy słowom Benedykta XVI: Nie obawiajcie się Chrystusa! On niczego nie zabiera, a daje wszystko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje stokroć więcej. Tak! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi, a znajdziecie prawdziwe życie. Drodzy Rodzice młodzi was potrzebują. Potrzebują przede wszystkim was, bo wy macie im do zaoferowania miłość, której świat dać nie może. Wy możecie poprowadzić ich ku Chrystusowi, a my chcemy wam w tym towarzyszyć. Czas na to, by nauczyć się znowu rozmawiać o tym, co w życiu najważniejsze. Może trudno będzie czasami zacząć wszystko od początku, ale nie ma innej drogi. Pozwolić odnaleźć dziecku na nowo Chrystusa to ogromny dar dla niego. A może i myśmy coś potracili po drodze. Gdy poprowadzimy młodych ku Bogu, rzadko będziemy powtarzali slogan: Ach ta dzisiejsza młodzież. Artur Szymczyk
Tekst pochodzi z pisma
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |