Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Przyjaźń z Ojcem Świętym

Rozmowa z ks. prof. Stanisławem Nagym

- Ksiądz Profesor jest bliskim przyjacielem Ojca Świętego. Jak zeszły się Wasze drogi?

- Pierwszy kontakt z Karolem Wojtyłą wynikał z mojej ciekawości. Gdy byłem jeszcze młodym księdzem, Karol Wojtyła był uważany w Krakowie za kogoś' wyjątkowego i gromadził wokół siebie tłumy słuchaczy. Poszedłem więc na jedną z jego nauk rekolekcyjnych. Naprawdę było warto. Parę lat później spotkaliśmy się w pociągu jadącym z Krakowa do Lublina. Był - podobnie jak ja - profesorem "kolejarzem" wędrującym między uczelniami. Wykładał filozofię na KUL i UJ. Mimo że wykładałem na wydziale teologicznym, znajdowaliśmy wiele wspólnych tematów, jeżdżąc odtąd w tym samym przedziale. Więzy naszej przyjaźni zacieśniły się podczas Soboru Watykańskiego II, w którym Karol Wojtyła brał udział będąc w pierwszej fazie wikariuszem kapitualnym. Na Soborze wypłynęła problematyka dogmatyczno-eklezjologiczna, która nie była naukowo bliska ks. Wojtyle. Eklezjologia (nauka o Kościele) była moją specjalnością, więc razem z ks. Zuberbierem, który był dogmatykiem, pomagaliśmy mu w opracowaniu części materiału soborowego. Jeszcze dziś pamiętam podróż do Warszawy, w czasie której - siedząc miedzy ks. Wojtyłą a ks. Pietraszką - referowałem jedno z zagadnień teologicznych, mianowicie apostolat. Po mianowaniu ks. K. Wojtyły na biskupa krakowskiego przejąłem jego wcześniejszą funkcję duszpasterza Służby Zdrowia.

- Ks. Karol Wojtyła uprawiał turystykę, gdy tylko miał taką możliwość. Czy Ksiądz Profesor często uczestniczył w tej formie wypoczynku obecnego Papieża?

- Karol Wojtyła jest człowiekiem ogromnej pracy, ale i człowiekiem szacunku dla wypoczynku. Dostrzega on ten religijno-moralny wymiar odpoczynku jako dar i zarazem nakaz Boga. Jako bliski przyjaciel ks. Wojtyły byłem jednym z częstych towarzyszy jego wypraw turystycznych. Ojciec Święty bardzo lubił - zresztą nadal kocha - wycieczki po górach. Często wybierał się w Beskidy wraz z krakowską młodzieżą akademicką. Natomiast zimą miały miejsce wyprawy narciarskie, które odbywaliśmy najczęściej we dwójkę. Nie korzystaliśmy z wyciągów, lecz wspinaliśmy się na nartach trasą do Doliny Pięciu Stawów, którą ks. Wojtyła nazwał "śladem praojców". Potem zjeżdżaliśmy nartostradą w dół.

Karol Wojtyła był bardzo systematyczny i miał swoją zasadę: ,jak odpoczynek to solidny - 7 godzin na świeżym powietrzu". Gdy wracaliśmy przed upływem tych siedmiu godzin, jeździł jeszcze pod Nosalem.

- Powróćmy do wydarzenia z 16 października 1978 r. Jak wspomina Ksiądz Profesor wybór swojego przyjaciela na Papieża?

- Gdy ks. Wojtyła wyjeżdżał do Watykanu na konklawe, powtarzaliśmy z przyjaciółmi: "Może zostać wybrany każdy, tylko nie nasz kardynał Wojtyła". Byłem przekonany - zresztą nie tylko ja - że papieżem nie zostanie Polak. O wyborze dowiedziałem się z Radia "Wolna Europa". Zmartwiałem. Ziemia zadrżała pod Lublinem i pod całą Polską. Mimo zakazu (pamiętamy, były to czasy komunizmu) studenci KUL ruszyli pochodem z biało-czerwoną flagą przez ulice Lublina. Gdy pierwsze emocje opadły, modliłem się, dziękując Bogu za wyróżnienie dla narodu polskiego i prosząc, by pontyfikat ten był jak najlepszy. Po chwili do mojego pokoju wpadł jak burza ks. Styczeń. Płakaliśmy obaj. "Patrz do czego w najlepszym wypadku dojdzie. Przypomnij sobie twarz Pawła VI" - powiedział wśród łez ks. Styczeń. Zdawaliśmy sobie sprawę z ogromu obowiązków, jakie spadają na naszego metropolitę krakowskiego, który będzie musiał podzielić los wszystkich innych papieży.

- Czy Ojciec Święty po objęciu stolicy Piotrowej zapomniał o swoich przyjaciołach z Polski?

- Ojciec Święty zawsze wysoko cenił sobie przyjaźń. Każdy przyjaciel był dla niego szczególnie ważny. Papież pamięta o mnie do dziś. Od początku pontyfikatu nie było roku, w którym nie byłbym w Watykanie. W ubiegłym roku spędziłem z Ojcem Świętym przeszło sześć miesięcy, na które złożył się półtoramiesięczny pobyt w Castel Gandolfo. Byliśmy tam tylko we trójkę: Ojciec Święty, ks. Dziwisz i ja. Gdy moja nieobecność w Watykanie przedłuża się, Papież wypytuje o mnie w rozmowie telefonicznej i zachęca do przyjazdu. I jak tu odmówić Papieżowi?...

- Co Księdzu Profesorowi najbardziej imponuje u Ojca Świętego?

- Zachwyca mnie u Ojca Świętego ogromna znajomość człowieka i świata. Już w pierwszej encyklice "Redemptor hominis" wyraził ogromna troskę o człowieka. Jan Paweł II doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że najlepszym rozwiązaniem współczesnych problemów jest związanie człowieka z Jezusem. W przemówieniu inaugurującym pontyfikat nawoływał, by ludzie otworzyli drzwi Chrystusowi, by nie bali się Go, gdyż nie przyszedł po to, aby brać, ale dawać.

Niezmiernie imponuje mi postawa Papieża pielgrzyma niestrudzenie wędrującego po całym świecie. Oprócz tego by mieć kontakt z całym Kościołem, systematycznie co 3 lub 4 lata organizuje synody i ważne decyzje podejmuje we współudziale z całym episkopatem biskupów. Uderza mnie także zafascynowanie Polską. Jan Paweł II nigdy nie zaparł się polskości i wyraża wielkie zatroskanie o swoją ojczyznę, co wyraźnie było widać podczas jego ośmiu pielgrzymek do kraju. Nie ma takiego dnia, żeby nie modlił się za naród polski. Wniósł wielki wkład w odbudowę nowej Polski, przyczyniając się do wydobycia narodu ze zniewolenia komunistycznego, które zawsze określał jako chorobę świata. Wszyscy Polacy, od małych dzieci po sędziwych starców, od robotników po parlamentarzystów powinni kierować się jego słowami.

Zaskakuje także inna rzecz - ogromne wrażenie, jakie wywiera na każdym pielgrzymie spojrzenie Ojca Świętego - prosto w oczy. Kiedyś, gdy byłem w Watykanie wraz ze studentami, po Mszy św. i audiencji szykowaliśmy się do odjazdu. Zwróciłem się z prośbą do jednego z uczestników pielgrzymki o pomoc. Odpowiedział mi: "Niech mi ksiądz da spokój... ja go widziałem i on mnie widział..." Na jego twarzy rysowało się wielkie przeżycie. Z pewnością chwila spotkania z Ojcem Świętym zostanie na długo w pamięci tego chłopaka.

- Ksiądz Profesor ma spore doświadczenie życiowe. Jak radziłby Ksiądz młodzieży żyć, by nie zmarnować młodości?

- Na początku konieczne jest poznanie samego siebie. Trzeba uświadomić sobie, że człowiek składa się z dwóch elementów: duszy i ciała. Od strony istotowej - dusza, czyli poznanie i wola jest ważniejsza od ciała. Trzeba też dać właściwą odpowiedź na pytanie: Kto nauczy mnie żyć? Odpowiedź powinna brzmieć: Jezus! To on powinien być wzorem każdego, zwłaszcza młodego człowieka. On jest źródłem siły i łaski, ale od was zależy czy do tego źródła przyjdziecie.

Rozmawiały
Małgorzata Polak i Elżbieta Miśkowiec



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.



Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2023 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej