Zła miłośćJestem od kilkunastu lat mężatką, mamy dwoje dzieci, zbliżam się do czterdziestki. Mój związek z mężem określałam jako zadowalający, choć wszyscy nasi znajomi mówią o moim mężu, że jest "specyficzny". Rok temu uświadomiłam sobie, że jestem zakochana w moim sąsiedzie. On też ma rodzinę. Ciągle o nim marzę. Zakazuję tego sobie, spowiadam się z tego i znowu spowiadam. Jako chrześcijanka wiem, że to zła miłość. Ale jak zapomnieć o niej? Zdjęcia, listy, maile, telefony można spalić i skasować, ale trudno się wyprowadzić z domu.Nie lubię określenia "zła miłość". W każdej miłości jest coś bożego, bo Bóg jest miłością. Miłość, której nie można zrealizować - bo oboje macie swoje rodziny - to po prostu trudna miłość. Stanowi ona kłopotliwy prezent od Boga, zadanie do przepracowania, lekcję do odrobienia. Samo tłumienie miłości to mało skuteczne marnotrawstwo energii. Strumień uczuć, który zostaje zatamowany, za jakiś czas uderza w człowieka ze zdwojoną siłą. Lepiej ten strumień przekierować: czy to w stronę Boga, czy siebie samej, czy męża, czy dzieci. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czego uczy mnie ta miłość? Jaki głód powstał w moim sercu? Czy mogę to znaleźć w moim małżeństwie? Tradycyjnym sposobem postępowania jest - jak Pani zauważyła - usunięcie elementów materialnych podtrzymujących uczucie. Miłość, jak ogień, wymaga opału. Doświadczenie pokazuje, że ludzie - raz jedno, raz drugie - dorzucają do związku słowa, gesty, SMS-y itd. Bycie sąsiadami nie podtrzymuje samo z siebie uczuć. Ogląda się bowiem tego człowieka realnie. Widzi się jego rodzinę, jego dzieci. To raczej zakochania odległe, oparte na marzeniach, tajemnicy, iluzjach, są bardziej kuszące. Jak zapomnieć? Czas leczy rany, a czasowi można pomóc. Warto jak najwięcej wychodzić z domu i kontaktować się z ludźmi. Zamykanie się w domu, zwłaszcza pod nieobecność innych domowników, słuchanie sentymentalnej muzyki, oglądanie ckliwych filmów i wyglądanie przez okno stanowi zły pomysł. Im dłużej przebywa się w samotności, tym więcej się myśli o swoim zakochaniu. Warto zmusić samą siebie do spotkań z przyjaciółmi, znajomymi czy rodziną. Także wyjazdy, zajęcia, kursy pozwalają osłabić siłę zakochania. Przy okazji zrobi Pani coś cennego dla siebie. Jako ksiądz zapraszam oczywiście do wszystkiego, co proponuje Kościół: do zaangażowania apostolskiego, charytatywnego, do udziału w spotkaniach wspólnot. Do tego, co nie prowadzi w cudze ramiona, ale do nieba. ks. Marek Kruszewski
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |