Zaangażować się w sprawie misjiPapież Jan Paweł II zagadnieniu misji poświęcił encyklikę Redemptoris missio (RMs). Już na samym jej początku Papież stwierdza, że misja Kościoła dopiero się zaczyna, bowiem jest coraz większa liczba ludzi, którzy nie znają Chrystusa (por. RMs 1, 3).Kościół jest wezwany do tego, aby odnowić swe zaangażowanie misyjne. Poprzez Kościół trzeba tu rozumieć cały lud boży, a nie tylko duchowieństwo i osoby konsekrowane. Każdy chrześcijanin winien wyjść ze swego, szczelnie zamkniętego pokoju, ażeby otwarcie dawać świadectwo wiary. Koniecznością jest pokonanie przeszkód, którymi dla większości są lęk, wygoda, obojętność i nieświadomość. Nie jest sprawą zadowalającą, gdy patrzymy na misje jako na coś, co znajduje się poza nami. Patrząc z perspektywy czasu, sam mogę powiedzieć, że postawa obojętności wobec misji, szeroko rozpowszechniona wśród chrześcijan, jest również spowodowana brakiem odpowiedniej katechezy. Będąc jeszcze uczniem szkoły podstawowej misje kojarzyłem zazwyczaj z jakimś zakonnikiem, który koniecznie musiał mieć brodę i wyjeżdżał do Afryki. Jeszcze dzisiaj kiedy na rekolekcjach misyjnych, organizowanych przez Kleryckie Koło Misyjne działające w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie, zapytałem dzieci co to są misje i kim jest misjonarz, dostałem odpowiedź, że na misje to trzeba jechać bardzo daleko do Murzynów, a misjonarz to ktoś z długą brodą i pomaga dzieciom. Obecnie mam już większy kontakt z "autentycznymi" misjonarzami, z Sekretariatem Papieskich Dzieł Misyjnych, zwłaszcza Dzieci, z którym wiążą nas rekolekcje dla dzieci i młodzieży szkół podstawowych. Jednak największe wrażenie zrobiło na mnie Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Jadąc właśnie tam na sympozjum kleryckich kół misyjnych, niejako w pełni poznałem zasady wyjazdu na misje. Ku mojemu zaskoczeniu i uciesze, dowiedziałem się o coraz liczniejszych wyjazdach na misje osób, które nie są księżmi, czy też w zakonie. Jednak ta forma pracy misyjnej nie wszystkim jest jeszcze znana. Dlatego zastanów się, być może Chrystus tobie mówi, że potrzebuje, byś stał się Jego misjonarzem, żeby dzięki tobie i poprzez ciebie, mógł kochać, dotykać i zbawić tych, którzy jeszcze nie doświadczyli Go. Chciałbym teraz przybliżyć sylwetkę pani dr Wandy Błeńskiej (nazywana przez swych pacjentów Dokta), obecnie żyjącej w Poznaniu, a będącej przez 42 lata misjonarką wśród trędowatych w Ugandzie. Jan Paweł II mówi o niej jako o ambasadorze misyjnego laikatu. Pragnienie wyjazdu na misje rozbudziło się w niej już w czasie studiów, jak wspomina: - Tak daleko jak mogę się cofnąć myślą, miałam za młodych lat jedno marzenie i silny zamiar: zostać lekarką na misjach. W 1950 roku pani Błeńska udaje się w długo oczekiwaną podróż do Afryki. Po krótkim pobycie w Fort Portal udaje się do Buluby, a praktykę swą odbywała w odległej, o ok. 50 km od Buluby, miejscowości Neyenga. Praca nie była łatwa od samego początku. Dawały się we znaki: brak wody, brak prądu, brak przeszkolonego personelu szpitalnego i sprzętu niezbędnego w tej pracy, a przede wszystkim brak szpitala z prawdziwego zdarzenia. Z biegiem czasu udało się temu wszystkiemu zaradzić. Dr Błeńska organizuje w Bu- lubie kursy dla pielęgniarek oraz szkolenia dla średniego personelu medycznego. Do pomocy przyjeżdżają bliskie jej osoby m.in. rodzona siostra Dokty. Obecni są również studenci medycyny. Pani Wanda prowadzi również badania naukowe z zakresu histologii osiągając zadziwiające efekty. Nigdy nie założyła rękawiczek ochronnych przy badaniu, mówiąc: Chory nie może czuć, że się go boję, lub że się go brzydzę. Po wielu latach pracy misyjnej i naukowej, mając uznanie światowych leprologów, dostępuje "zaszczytu" goszczenia przedstawicieli polskiej placówki dyplomatycznej w Ugandzie. Została wobec świata uznana przez swoją ojczyznę. Dr Wanda Błeńska otrzymała od papieża Jana XXIII odznaczenie "Pro Ecclesia et Pontifice", od Jana Pawła II "Benemerenti", od prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej "Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski", a jako jedyna cudzoziemka otrzymała dożywotnie obywatelstwo Ugandy. O swych odznaczeniach nigdy nie mówi, tłumacząc to słowami: "Mówi się tyle o moim poświęceniu, ale co to za poświęcenie, skoro to, co czynię jest właściwie spełnieniem marzeń mojego życia. (...) Usuwamy głazy cierpienia, zapalamy promyk nadziei. Może przez naszą pracę prostujemy ścieżki do Pana? W Bulubie nie nawracamy innowierców. Oni patrzą na nasze życie, patrzą na nasze zachowanie. To ich zachęca. Niektórzy mówią, że trzeba nam się bliżej przypatrzeć, ale są tacy, których odstręczamy, bo nie jesteśmy dla nich wystarczająco dobrzy (...). Potrzebujemy modlitwy. Lekarstwa leczą chorobę, ale nie leczą chorego. Nasi chorzy zdrowieją dzięki troskliwej pielęgnacji. Nie wiem, ilu chorych wyleczyłam lekarstwami, ilu pielęgnacją, a ilu modlitwą". Największym wotum jakim została obdarzona Dokta, to bezgraniczna wdzięczność za jej czas poświęcony chorym. Kiedy w lutym 1993 roku udała się do Ugandy na spotkanie z Ojcem Świętym, przed wjazdem do Buluby zobaczyła tabliczkę informacyjną: do Szpitala... im. Wandy Błeńskiej. Tak przedstawia się idea misji. Każdy jest powołany do tego, by służyć Jezusowi Chrystusowi, pomagając bliźniemu, nie patrząc na żadne ziemskie korzyści. Posłuchaj uważnie tego, co mówi do ciebie Chrystus. Może potrzebuje właśnie twoich rąk, twego serca? Pragnę zakończyć ten artykuł słowami gen. Mac Arthura: "Jesteś młody tak długo, jak długo jesteś wrażliwy. Wrażliwy na to, co jest piękne, dobre i wielkie". DARIUSZ PESTKA Pielgrzym nr 220
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |