Mrok
Mrok ogarnia całą ziemię
Na ulicy cisza
Tylko twoje kroki słychać
Twój płacz i jęk
On przyszedł po to, by ci pomóc
Z upadku twego wyjść
Byś nigdy więcej już nie błądził
Byś znalazł drogę w życiu tym
Jesteś przecież jeszcze młody
Wiele możesz zdziałać
Tylko życie tracisz swoje
W różny sposób
Nie daj się życiu
Ciągle tańczysz, ciągle tańczysz
Wśród życia zamieci
Na pękniętej wspomnieniem chwili
Chociaż twoje uśmiechy bledną
Na tle rozżarzonego horyzontu
Nie daj się życiu nie daj
Ani śmierci zbyt łatwo
W grze nad podziw uczciwej
bez kart znaczonych
bez dodatkowej pary asów
stać mnie na to - powtarzaj nieustannie
wiedząc dobrze, że każde słowo
może być ostatnie
Długo
Wszędzie tylko słychać - kazanie się dłuży
Gość siedział godzinę, w dodatku nie w porę
List szedł jak żaba z żabą, powoli ze smutkiem
Za długie szczęście, za długie rozstanie
Piekielnie długi spacer pod rękę ze sobą
Za długo Pan Bóg milczy za długo komunizm
Nie spałem, bo sąsiad uparty
Święty, cichy obrazek przybijał do ściany
O moje życie długie l stale za krótkie
A to co na krótko, może być na zawsze
Ciągle szukam
Chciałbym ciszę znaleźć w domu
By w niej schować smutku ból
Tylko cisza może pomóc
Rozbić samotności mur
Chciałbym w domu znaleźć światło
By rozjaśnić wspomnień mrok
I w tym świetle żyć wciąż prawdą
Godzien pewniej stawiać krok
Chciałbym w domu stać się wolnym
Tak jak ptak co niebo tnie
By do życia wciąż być zdolnym
I radować się każdym dniem
Ciągle szukam swego domu
Ciszy światła i wolności
Ciągle domu swego szukam
Domu prawdy i miłości
Tyś Boże
Tyś Ojcze mnie wywiódł z niebytu
Więc psalm na strunach moich żył
Przez wąską szczelinę zachwytu
Racz przyjąć, spraw bym wiecznie był
Tyś synu wykupił krwią swoją
Zmierzwiony mego życia strzęp
Wiem rany się dobrze zagoją
Więc wycisz, aż do końca lęk
Tyś duchu, przeniknął me ciało
Więc glinę tę przepalić chciej
Ekstaza w półmroku to mało
Wlej w ciemność blask miłości Twej
I proszę najpokorniej jak tylko potrafię
Byś mnie uwolnił ode mnie samego
Daj mi odwagę zaufania Tobie
Uczyń twym narzędziem l zbaw ode złego
W dolinie
Gdy staniesz u wrót kwitnącej doliny
W zapachu mięty i gorzkich ziół
Nie szukaj słów płochych jak sarny
Ani czułych spojrzeń
Uwięziła je mgła
Raczej próbuj pamiętać o tych nad przepaścią
Wsłuchaj się w ich lęk - on znieczula choć łka
Zbawiony
Ten którego kochają - zostanie zbawiony
Choć kocha się dlatego, że się nie rozumie
Niekiedy tylko ogarnia zdumienie
Jakby się księżyc świntuch rozebrał do naga
Ten którego kochają - zostanie zbawiony
Ile razy błądziłeś, ale ktoś cię kochał
Czekał w oknie, bo oddech pozostał na szybie
Ile razy grzeszyłeś łza cię uzdrawiała
Czas już poza czasem
Słowo ponad słowem
Gwiazda, co przez okno chce cię stuknąć w głowę
Łotr na trzech gwoździach za nas powieszony
Ten, którego kochają - zostanie zbawiony
Manitou
Kiedy prowadzi cię duch
Idź na szczyt góry
I zapytaj stwórcę
Co powinno się dla niego uczynić
Kiedy prowadzi cię duch
Rozbierz się z całej swej światowości
I tak obnażony
Idź na szczyt góry
Kiedy prowadzi cię duch
Czyń tak jak on ci nakaże
Bo jego jest głos stwórcy
I jego życie jest w twych rękach
Psalm 23
Pan jest pasterzem moim
Niczego ml nie braknie
Na zielonych niwach pasie mnie
Nad spokojne wody mnie prowadzi
I duszę ma pokrzepia
I wiedzie mnie ścieżkami sprawiedliwości swojej
Łaj, łaj, łaj...
Choćbym nawet szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę boś ty ze mną jest
Łaska twoja i kij twój mnie pocieszają
Matko o twarzy czarnej
Matko, o twarzy jak Polska ziemia czarnej
Matko, o twarzy jak Polska ziemia znaczonej bliznami
Do serca swego jak syna nas przygarnij
Królowo nasza, tarczo obronna, módl się za nami
Próżno niejeden wróg wkładał zbroje
By dzieci twoje zniewolić, ojczyznę zabrać im
Ty choć bez zbroi i bez oręża
Zawsze zwyciężysz by wskazać, że pokój daje syn
Dziś wróg z ukrycia l bez pancerza w serca uderza
Nie pozwól by zniszczył boga w nas
Matko błagamy w czas niespokojny
Chroń nas od wojny, wierzymy zwyciężysz jeszcze raz
O Panie
O Panie, szukasz dzieci twych
Bo miłość imię twe
Ty rozproszone złączyć chcesz
Dać udział w łaskach swych
Panie, panie, złącz w twym kościele
Rozdzielonych braci
Złącz wszystkich nas w miłości Twej
Tyś zbawił świat przez swoją śmierć
Bo miłość imię Twe
O zechciej włączyć wszystkich nas
W mistyczne ciało swe
Ty zaspokajasz wszelki głód
Bo miłość imię Twe
O uczyń znowu z chlebem cud
I nakarm dzieci swe
Wybaw mnie Boże
Boże zbaw mnie w imię swoje
Swoja mocą broń mojej sprawy
Boże słuchaj mojej modlitwy
Nakłoń ucha na słowa ust moich
Bo powstają przeciwko mnie pyszni
A gwałtownicy czychaja na moje życie
Nie maja Boga przed swymi oczyma
Nie maja Boga
Wybaw mnie Boże
Oto Bóg mi dopomaga
Pan podtrzymuje me życie
Niechaj zło spadnie na moich przeciwników
I przez wzgląd na twa wierność zniwecz ich
Będę Ci chętnie składać ofiary
Sławić Twe imię - bo ono jest dobre
bo wybawił mnie z wielkiej udręki
a moje oko ogląda hańbę moich wrogów
Niech nas ogarnie łaska
Śpiewajmy radośnie na cześć Jahwe
Prawym przystoi pieśń chwały
Śpiewajmy wszyscy pieśń nową
Bo jego słowo jest prawe
On miłuje prawo i sprawiedliwość
Ziemia jest pełna łaskawości, Jahwe
Niech nas ogarnie łaska Twoja Panie
Przez jego słowa powstają niebiosa
Zastępy ich przez tchnienie ust jego
Niech cała ziemia boi się Jahwe
Niech się boją mieszkańcy ziemi
Bo sam przemówił, a wszystko powstało
On sam rozkazał, a zaczęło istnieć
Błogosławiony lud sławiący Jahwe
Naród, który on sobie wybrał
On wodzi wszystkich synów ludzkich
Spogląda z miejsca gdzie przebywa
On ukształtował każdemu z nich serce
On zważa na wszystkie ich czyny
Łagodność
instr.