Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Nigdy tych wakacji nie zapomnę

Lipiec był tego roku słoneczny i wszyscy mieli już dość trzydziestostopniowych upałów. Nic więc dziwnego, że nad rzeką nie brakowało amatorów kąpieli. Dwaj bliźniacy, Piotr i Paweł siedzieli po szyję w wodzie i żartowali, że nadal się pocą, bo są zupełnie mokrzy. Raptem niecodzienny widok przykuł ich uwagę. Na brzegu pojawiła się drobna kobieta, która z trudem popychała przed sobą stary i ciężki wózek inwalidzki. Siedział w nim chłopiec o smutnej twarzy, tak na oko dwunastoletni. Oboje rozglądali się trochę bezradnie w poszukiwaniu skrawka wolnego miejsca na trawie.

- Nie wyobrażam sobie gdybym to ja był na jego miejscu - szepnął do brata Piotr.

Nowoprzybyli rozłożyli w końcu swój koc. Wszyscy obecni raz po raz spoglądali ukradkiem w tamtą stronę. Chłopiec nadal siedział w wózku. Był blady, a chudziutkie nóżki szczelnie zakrywał ręcznikiem.

- Mamo, tak mi gorąco, weź mnie do wody.

- Musimy zaczekać na tatę, wiesz, że ja sama nie dam rady.


- To chociaż podjedźmy bliżej rzeki - prosił nadal chłopiec.

Wózek zarył się kołami w płytkiej wodzie. Chłopiec wydawał się taki szczęśliwy, gdy rozgarniał kijem wodę w rzece. Nagle rozległ się przenikliwy głos pełen nietajonego oburzenia.

- Przecież zasłaniacie mi słońce! Gdzie rozum, żeby z takim czymś tu się pchać - piszczała czerwona jak rak blondynka.

- Przepraszam - ledwie wykrztusiła z siebie kobieta i mocnym szarpnięciem szybko wycofała wózek na poprzednie miejsce.

- Piotrek, widziałeś?

- ... I słyszałem - odparł Piotr.

Bliźniacy jak na komendę poderwali się na nogi i z rozbiegu wskoczyli do rzeki, tuż obok blondynki rozłożonej na leżaku.

- Chuligani, bandyci, ja wam pokażę! - piszczała z wściekłości.

- Bardzo panią przepraszamy - wyskandowali chórem z wyszukaną grzecznością.

Piotrkowi wydawało się, że chłopiec na wózku się uśmiecha. Wyciągnął więc w jego stronę zaciściętą dłoń z wyprostowanym kciukiem. Miało to znaczyć: "w porządku, dobra jest".

Na drugi dzień chłopcy już od rana byli nad rzeką. Koło południa przyjechał razem z rodzicami ten nowy na wózku.

Bliźniacy chętnie przyjęli zaproszenie do wspólnej gry w karty. Pierwsze lody zostały przełamane.

- Mam na imię Michał, jestem tu na wczasach. Mieszkamy w "Krokusie".

- A my co roku przyjeżdżamy tu do babci - pochwalił się Paweł.

Chłopcy bardzo się polubili. Odtąd spotykali się już codziennie. Rano oczywiście nad rzeką, a po południu zabierali Michała na długie spacery albo przyjeżdżali z nim do ogrodu babci. Rodzice Michała też bardzo polubili nowych, wesołych przyjaciół syna widząc, że w ich obecności chłopiec często się uśmiecha i zapomina o swoim kalectwie.

- Byliście na górze? - spytał Michał, gdy przejeżdżali obok wyciągu krzesełkowego na Chełm.

- Pewnie, wiele razy - bez zastanowienia odparł Piotr.

- Tam musi być cudownie, ale to nie dla mnie. Wiem...

Do końca turnusu zostały już tylko trzy dni. Marzenie Michała nurtowało obu braci i cały wieczór myśleli o wyciągu. Jak można pomóc Michałowi, czyjego marzenie jest realne?

Następnego dnia nie poszli jak zwykle nad rzekę, tylko skręcili w stronę wyciągu krzesełkowego.

- No, co jest? - zagadał do nich młody człowiek z włosami zebranymi w kucyk - stoicie tu i stoicie. Wóz albo przewóz, albo do domu.

- Mamy pewien problem. Chcieliśmy popatrzeć i pomyśleć, ale i tak nic z tego nie wyszło - tłumaczył Piotr.

- Może mógłbym jakoś pomóc? Mam teraz małą przerwę.

I dryblas z kucykiem, który pomagał wsiadającym i sprawdzał bilety uśmiechnął się zachęcająco. Chłopcy opowiedzieli więc o swoim koledze na wózku i o jego marzeniu. Bileter zapytał o parę szczegółów, jeszcze chwilę pomyślał i pstryknął palcami.

- Jeżeli wózek się składa, to ja nie widzę problemu. Najważniejsze są dobre chęci, a tego - jak widzę - wam nie brakuje. Załatwione. O nic się nie martwcie, pogadam z kolegą, który pracuje na górze.

Chłopcy nie spodziewali się, że będzie to takie proste.

- To cześć, do jutra. O dziesiątej czekam!

Bliźniacy nie ruszyli się z miejsca. Przecież jeszcze jedna sprawa została do omówienia, chyba najważniejsza... Nie wiedzieli, jak zacząć.

- No, co was jeszcze gnębi?

- Bo my nie mamy za dużo forsy. Ile to będzie kosztowało: nas troje, no i wózek - zapytał jednym tchem Paweł.

- A czy ja coś wspominałem o zapłacie?

- Jak to?

Pewnie słyszeliście o bogatych biznesmenach, którzy fundują dzieciom wakacje. Ja jestem tylko studentem, dlatego dorabiam tu sobie w wakacje - tłumaczył - ale darmowy przejazd to jeszcze mogę wam zafundować.

- Dziękujemy! Pan jest najhojniejszym sponsorem!

Na drugi dzień wszystko poszło gładko i zgodnie z planem. Tak na dole, jak na górze znalazło się do pomocy więcej chętnych, niż było potrzeba. Michał był nawet zdziwiony, że nikt się na niego nie gapi. Okazało się, że ludzie nie są tacy źli, jak mu się do tej pory wydawało. Gdy nieco ochłonął z wrażenia, wyjął aparat fotograficzny i zaczął pstrykać na prawo i lewo.

- Muszę mieć dowód rzeczowy, że tu byłem - śmiał się uradowany.

Warto było trochę pogłówkować, by zobaczyć ten uśmiech - myślał Piotr. Wiedział, że brat czuje to samo. A Michał rzeczywiście cieszył się i dziwił jak małe dziecko. Nie wierzył, że ta niebieska nitka to ich rzeka, a ten mały kwadracik to - ośrodek wczasowy. Chłopcy spędzili na górze ze trzy godziny. Mijały ich liczne grupy turystów. Wszyscy uśmiechali się do nich i ciepło pozdrawiali.

Na drugi dzień bracia żegnali Michała i jego rodziców. Obiecali sobie, że za rok znowu się tu spotkają. Michał nie wstydził się swoich łez, bo oczy Piotra i Pawła też jakoś dziwnie lśniły.

- Zupełnie zapomniałem, że jestem inny, że jestem na wózku. To dzięki wam. Nigdy tych wakacji nie zapomnę.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej