Tak kończy poetaWyrok był okrutny. Cóż... trzeba będzie znów stracić.Trzej sędziwi starcy wyszli już z ratusza i stanęli na podwyższeniu, obok nowego pomnika na starym cokole. Ludziska zbiegli się ze wszystkich ulic i zaułków. Cisną się teraz na rynku powstrzymywani halabardami straży pokrzykującej groźnie prosto w otępiałe twarze. Kat, pień i topór. Wokoło trociny. Wszystko tak, jak być powinno. Dobrze wtedy czekać, gdy fachowcy przygotowali się do swego dzieła z całą starannością. Acha... jeszcze słońce. Oczywiście świeci-lekko nad dachami, wpadające w czerwień, bo to przecież zachód, czyli wieczór, czyli... dobrze. Już wystarczy. Z zawieszonych na slupach głośników popłynęła skoczna melodyjka. Ludziska jakby nieco się uspokoili i poweseleli. Sędziwi starcy spojrzeli z uznaniem na swe posiwiałe głowy i płaszcze z muślinu. To nie jest żadna metoda szlifowania sumień; żaden nowy program niszczenia wolności. Społeczność tego grodu sama umocniła mury, uzbroiła baszty, pomnożyła straże, a nieco wcześniej pomnożyła majątek, który spoczywa bezpiecznie w piwnicach bankierów. Wszystko zresztą, jak zawsze, zaczęło się od zmiany postaci na starym cokole i rozklejenia na murach najnowszych dekretów "Tymczasowej Władzy Powszechnego Szczęścia". Oczywiście, można było się spodziewać, że znajdzie się człowiek, a nawet niejeden, który będzie dźwigał swój znak sprzeciwu po ulicach nareszcie spokojnych i czystych. Człowiek?... Nędzarz - nic dziwnego. Dziwak - nic nowego. Tragarz - dobrze mu tak. Ale dlaczego tym razem poeta o palcach powykręcanych reumatyzmem metafor? Zresztą wszystko jedno: kto, jaki i czemu. Tutaj nie ma miejsca dla żadnego buntu. Niestety, mój stary, nie chciałeś sam odejść z tego miasta, więc pójdziesz teraz sobie na niebieskie łąki, gdzie twoi kumple schodzą się ze wszystkich stron świata, aby w Wiecznym Świetle, w doskonalej ciszy skończyć poematy, jeśli nie bluźnili temu, ćo najświętsze. Już czas. Muzyka ucichła. Starcy spoważnieli. Kat wziął się pod boki. Ludziska ze straży przestali się kłócić. Stanął na pomoście, tyłem do pomnika - nędzny, dziwny tragarz ze zmęczoną twarzą. Chyba jednak płakał... może nad poezją lub nad wielkim miastem, w którego piwnicach leżały bezpiecznie uczciwość i honor, przemienione w złoto. A może już widział te niebieskie łąki, gdzie anioły-motyle tańczą w Wiecznym Świetle na cześć poematów dla Pierwszego Słowa. Najsędziwszy starzec podniósł w górę rękę, w której kilka kartek żółtego papieru, jako dowód winy napisany wierszem, stało się przyczyną nowej egzekucji. Starzec cisnął kartki w ogień. Ludziska krzynęli i zaczęli klaskać. Koniec z przenośniami! Teraz wszystko będzie znaczyć to, co powiedziane, ani słowa więcej. Koniec z manowcami misternych porównań, gdzie niejedna słuszna sprawa zginęła bez wieści! Radość przed ratuszem była tak ogromna, że nikt się nie spostrzegł, jak ktoś znów rozklejał obwieszczenia w mieście, a postać na starym cokole zaczęła się przechylać niebezpiecznie na bok. Kiedy tragarz-poeta kończył swój poemat w doskonałej ciszy, na niebieskich łąkach... na starym cokole stał znowu ktoś inny, a słońce nad domami jak krew sczerwieniało, bo to przecież zachód, czyli wieczór, czyli... dobrze. Już wystarczy. Kl. Jarosław Buchholz SAC Magazyn "Być Sobą"
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |