Pan Bóg jest dobry!Kiedy z perspektywy czterech lat formacji salezjańskiej patrzę na swoje powołanie, coraz wyraźniej widzę Boże prowadzenie zarówno na etapie wybierania tej drogi w okresie szkoły średniej, jak i podczas stawiania pierwszych kroków najpierw jako nowicjusz, a później jako młody zakonnik.Jestem wdzięczny Bogu, że w taki, a nie inny sposób pokazywał i pokazuje mi Swój plan na moje życie. To On dał mi dwie bardzo ważne wspólnoty, które pomagały mi rozeznać powołanie. Pierwszą z nich jest moja rodzina. Rodzina wierząca, dla której Bóg i wiara są sprawami tak normalnymi i oczywistymi, jak codzienny wschód słońca, czy herbata na śniadanie. Bóg obecny w codzienności, w rozmowie, w sytuacjach trudnych i radosnych. Na górskim szlaku w wakacje, przy świętowaniu urodzin, podczas choroby, w obowiązkach - zawrze. Rodzice nigdy mnie nie namawiali, a tym bardziej nie zmuszali do wiary, modlitwy, Mszy świętej. Pokazywali mi swoim przykładem, że Bóg jest, kocha mnie, a ja mogę z nim rozmawiać podczas modlitwy. Rozmawialiśmy o Nim, wspólnie się modliliśmy... W tej atmosferze Bóg miał warunki do tego, żeby do mnie mówić. Drugą wspólnotą był Ruch Światło-Życie, w którym miałem przyjaciół w moim wieku. Dzieliliśmy się wspólnie wiarą, modliliśmy się, razem formowaliśmy się. Formacja w Ruchu Światło-Życie prowadzi od ewangelizacji przez zrozumienie czym jest chrześcijaństwo, do pojęcia odpowiedzialności za wspólnotę Kościoła. W tej wspólnocie zrozumiałem, że Bóg oczekuje ode mnie, że jako salezjanin, podzielę się z innymi tym, co otrzymałem. Moja rodzina i wspólnota stworzyły dobre warunki do rozeznawania powołania, jednak proces ten ostatecznie zawsze odbywa się między człowiekiem, a Bogiem, w bardzo osobistej relacji. Doświadczyłem tego wyraźnie podczas modlitwy, w chwilach ciszy, uczestnicząc w Eucharystii oraz podczas rozważania Pisma świętego. Te momenty były dla mnie najważniejsze w rozeznawaniu powołania i to właśnie wtedy słyszałem Boże wezwanie, i wiem, że inne wydarzenia nie przekonałyby mnie wystarczająco mocno do tej drogi. Dziś, po roku nowicjatu i trzech latach ślubów zakonnych, dziękuję Bogu za to, co dla mnie przygotował, jak wszystko poukładał. Dziękuję Jemu, że mogłem przeżyć trzy lata w postnowicjacie w Lądzie, rozwijać tutaj swoje powołanie, wzrastać w wierze, uczyć się salezjańskiej obecności wśród młodzieży, budować wspólnotę i poznawać siebie. Wychodzę z Lądu mocniejszy i bogatszy o wiele nowych doświadczeń. Jestem szczęśliwy. Czuję się potrzebny ludziom, szczególnie młodym. Chcę dzielić się z nimi moim największym szczęściem, czyli poznaniem Jezusa Chrystusa, bo tylko On jest sensem życia! Kl. Michał Cebulski SDB LENDA - Biuletyn Seminarium Duchownego Towarzystwa Salezjańskiego w Lądzie - czerwiec 2017 r.
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |