Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Najstarszy marianin w Polsce mówi o swoim powołaniu

URODZIŁ SIĘ W SKROMNEJ RODZINIE NA WSI. DUŻO CZYTAŁ, CIĘŻKO PRACOWAŁ, A ZAMIAST CHODZIĆ NA POTAŃCÓWKI, KUPIŁ SOBIE ROWER. BYŁ UŁANEM, KTÓRY Z MIŁOŚCI DO MARYI TRAFIŁ DO ZGROMADZENIA KSIĘŻY MARIANÓW. OD ZAWSZE WIERNIE SŁUŻY BOGU I NIGDY NIE ROZSTAJE SIĘ Z RÓŻAŃCEM.

Brat Antoni Romanowski, bo o nim mowa, w Zgromadzeniu Księży Marianów jest już ponad 55 lat. Ten siwy, radosny człowiek od prawie 20 lat służy w Licheniu i ma nadzieję, że już tutaj zostanie na zawsze. Brat Antoni ma 90 lat, jest spokojnym i spełnionym człowiekiem, prawie nigdy nie chorował, nikomu nie powiedział złego słowa i ma swój sposób na ludzi.

- To proste. Nie czynić drugiemu, co tobie nie jest miłe. Czyli kochać bliźniego swego jak siebie samego. Ale żeby pokochać drugiego człowieka, trzeba pokochać wpierw siebie - mówi z przekonaniem brat Antoni.

Z różańcem w dłoni

Dzień zaczyna o świcie modlitwą. Z różańcem praktycznie się nie rozstaje. Nawet kiedy był w niewoli w Niemczech, nad jego łóżkiem wisiał obrazek Matki Bożej i różaniec. Wyniósł to z domu, gdzie codziennie wieczorem wszyscy razem odmawiali właśnie różaniec Jego dom był skromny, zupełnie zwyczajny. Ale przepełniony miłością rodziców do 9 dzieci i dzieci do rodziców, szacunkiem do drugiego człowieka i miłością do Boga. Pośród pól, łąk, lasów, przy ciężkiej pracy w gospodarstwie i polu, młodego, przystojnego młodzieńca jakaś siła ciągnęła do Boga. Nie a na wiejskie potańcówki, a do lektury katolickich pism.

- Od początku byłem inny niż moi koledzy.

Zamiast wydawać pieniądze na zabawy; kupiłem sobie pierwsze we wsi radio z takim błyszczącym oczkiem. Pierwszy we wsi miałem też zegarek i wspaniały rower. Ale cały czas coś mnie ciągnęło w stronę zakonu. Wybuchła wojna, a ja - wychowany w patriotycznej rodzinie - musiałem bronić Polski. Wstąpiłem do wojska, byłem w 11. Pułku Ułanów marszałka Rydza Śmigłego. Już przed wojną dużo czytałem pism katolickich i czułem, że właśnie droga posługi zakonnej, a nie inna jest mi pisana. Po wojnie, kiedy wróciłem z frontu i niewoli w Niemczech, przeczytałem o Zgromadzeniu Marianów, czysto polskim zakonie i to mnie zainteresowało. Napisałem podanie, ale nikomu nic nie mówiłem, bo bałem się, że mogą mnie nie przyjąć. Dopiero kiedy dostałem pozytywną odpowiedź, powiadomiłem o mojej decyzji rodzinę. Pamiętam łzy radości mojej matki - wspomina brat Antoni.

Ze Skórca do Lichenia

Na początku wcale nie było mu łatwo. Trafił do klasztoru w Skórcu, gdzie służył 38 lat. Bardzo ciężko pracował. Prowadził gospodarstwo, doglądał zwierząt, doił krowy. Wszystkie sprawy związane z rolnictwem były na jego głowie. Ale nie żałuje ani jednej chwili tam spędzonej. Nabrał tam pokory i przeżył wiele dobrych chwil.

- Po prawie 40 latach służby w Skórcu czułem się już jednak zmęczony. Bolały mnie ręce, kręgosłup odmawiał posłuszeństwa. Ucieszyłem się kiedy na moje miejsce przyjechał młody marianin, a mnie odesłano do Lichenia - opowiada.

Licheń sprzed lat zakonnik wspomina jako niewielką wieś z małym, ślicznym kościółkiem, gdzie zamiast dzisiejszych domów pielgrzyma i domu marianów, stały stare, rozwalające się chałupy, obory i stodoły. Wszędzie było błoto, piasek, wiało niemiłosiernie i więcej było krów niż ludzi.

- Nie myślałem, że doczekam dnia, w którym wzniesiona będzie tutaj tak piękna świątynia. Ale wierzyłem, że ksiądz kustosz Makulski dokona z pomocą Bożą wielkich rzeczy, bo w nim już w nowicjacie drzemała żyłka budowniczego - wspomina.

W Licheniu brat Antoni odpoczął. Przez 17 lat prowadził kancelarię. Bardzo lubił swoją pracę. Ciągle miał kontakt z pielgrzymami, a to bardzo lubi.

- Lubię służyć ludziom. Zawsze gdy tutaj przyjeżdżają pytam ich skąd są. 1jak tak troszkę więcej z nimi porozmawiam, to oni się bardzo otwierają opowiadają o swoich problemach, łękach. Mówię im wtedy, żeby zawierzyli Bogu, żeby wyznali Mu swoje grzechy i zaufali Mu. To pomaga - mówi brat Antoni.

I przyszło odpocznienie

Co trzeba zrobić, by doczekać tak sędziwego jak on wieku?

- Modlitwa - codziennie. Różaniec - codziennie. Trzeba rozmawiać z Bogiem, a kiedy brakuje własnych słów, sięgnąć po nabożeństwa na przykład do Serca Pana Jezusa, do Miłosierdzia Bożego. Trzeba też codziennie odpowiadać sobie na pytania: Gdzie jestem? Kim jestem? Trzeba Panu Bogu zaufać, bo On jest miłosierny. Trzeba Mu powiedzieć, że chcę, aby On był ze mnie dumny, trzeba wyznać grzechy, żałować za nie i pokochać Boga. Powierzyć Mu swoje życie, poddać się Jego woli, a wszystko będzie dobrze. Bóg nas kocha, takimi jakimi jesteśmy - kończy brat Antoni i powoli, równym krokiem, wyprostowany, jak przystało na ć ułana, znika w korytarzu domu zakonnego. Tutaj przyszło dla niego odpocznienie.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej