Dali świadectwo miłościRatowali Żydow i razem z nimi zostali zamordowani przez Niemców. Józef Ulma z Markowej i jego żona Wiktoria wraz z dziećmi są dziś kandydatami na ołtarze. W ich życiu nigdh nie brakowało miłości.Józef to był niespokojny duch. Ciekawy życia, aktywny uczestnik Akcji Katolickiej, zajmował się ogrodnictwem. Ale był też znanym we wsi fotografem. Z pasją fotografował nie tylko swoją rodzinę, ale także sąsiadów i okolicę. Została po nim wielka ilość zdjęć o niezwykłej wartości dokumentalnej. Z Wiktorią tworzyli udaną rodzinę. Szczęśliwi małżonkowie nie szczędzili sobie miłości i jej owocem były kolejne pociechy. Markowa to duża miejscowość blisko Łańcuta. Oczyma wyobraźni wkroczmy na markowskie pola. Domostwo Józefa i Wiktorii Ulmów leżało nieco na uboczu. Małżonkowie gospodarzyli na niewielkim areale. Zamyślali opuścić wieś i pojechać na wschodnie rubieże, ale przeszkodziła temu wojna. Dwudziestego czwartego marca 1944 r. cały dzień trwała w markowskim kościele spowiedź. Oczyszczone pokutą serca wierzących oczekiwały na święto Zwiastowania. Nikt nie przypuszczał w ten mroźny dzień, że nad domem Ulmów pojawi się anioł śmierci. A jednak krótko po północy na łańcuckim posterunku gestapo dowódca Dieken zarządził wyjazd do Markowej. Nad ranem pojawili się w zagrodzie Józefa i Wiktorii. Wywlekli wszystkich na podwórze - ukrywających się Żydów i całą rodzinę Ulmów. Pięciu mężczyzn Szallów, Laykę i jej siostrę Goldę, a także maleńką córkę jednej z nich Esterę. Oni jako pierwsi zostali rozstrzelani.
Kiedy mężczyźni, których spędzono, aby zastraszyć wioskę, trudzili się nad kopaniem grobów, Niemcy grabili dom i urządzali sobie popijawę. Świt pokazał niebu dwa świeże mogilne kopce. Znajdowało się w nich 16 ciał... Mimo zakazu mieszkańcy na drugi dzień pochowali zabitych z należną czcią na cmentarzu. Podczas wydobywania zwłok odkryto jeszcze jedno dziecko: Wiktoria była w zaawansowanym stanie błogosławionym. Dziecko wydała na świat już w grobie. Z KSIĄŻECZKĄ POD PACHĄ Miałem szczęście uczestniczyć w 2004 r. w uroczystości poświęcenia pomnika bohaterskiej rodziny. Pomnikiem jest ceglany mur, na którego szczycie umieszczono symboliczne urny ofiar i wstrząsający napis: "Ratując życie innych, złożyli w ofierze własne - Józef Ulma, jego żona Wiktoria oraz ich dzieci: Stasiu, Basia, Władziu, Franuś, Antoś, Marysia, Nienarodzone". Uroczystościom przewodniczył abp Józef Michalik. Przyzwyczailiśmy się do dumnego określenia "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata". Dla mnie w tamten deszczowy dzień nabrały one szczególnej wagi. Wśród uczestników uroczystości był także Romek Abraham Segal z Izraela. Po poświęceniu obelisku zabrał głos i opowiedział swoją historię. "Przechowywała mnie nauczycielka. Nie podałem jej oczywiście swojej narodowości. Ona zresztą nie pytała. Dała mi pokój, a kiedy przyszła pierwsza niedziela, obdarowała mnie książeczką do nabożeństwa i różańcem. Ten różaniec do dziś leży na szafce, nigdy go nie odmawiałem, bo nie znam tej modlitwy. Długo byłem przekonany, że udała się moja konspiracja i pani Szpytmowa nie wie, że jestem Żydem. Byłem głupi. Ona była mądrą kobietą i już w tę pierwszą niedzielę wiedziała, kim jestem. Poznała to po sposobie, w jaki niosłem książeczkę do świątyni. Trzymałem ją pod pachą, jak każdy Żyd trzyma Biblię. Kiedy Niemcy zamordowali rodzinę Ulmów, byłem przekonany, że pani Maria wypowie mi mieszkanie. Już wtedy wiedziałem, że ona wie. Nie powiedziała ani jednego słowa. Oprócz mnie, mimo tej strasznej tragedii, nie wyrzucono z Markowej jeszcze 15 innych Żydów, którzy chronili się w różnych domach. Wszyscy przeżyliśmy wojnę. Dlatego zawsze z dumą noszę imię Romek, imię mojego ocalonego życia..." - tu Abraham nie mógł już mówić. Do dziś czuję tę ciszę, którą zakłócało jedynie kasłanie, odruch ludzi przełykających łzy. Kiedy Romek Abraham Segal nieco zapanował nad wzruszeniem, podszedł do arcybiskupa, wtulił mu się w ramiona i jak dziecko kontynuował: "Panie Michalik, nie wiem, jak się to u was mówi do takich osób, nieważne, ja chcę wobec ciebie powiedzieć, że każdy z Markowej, kto przyjedzie do Izraela, ma u mnie swój dom, tak jak ja go miałem tutaj. I ciebie też zapraszam do siebie, kochany panie Michalik" - mówił płacząc. Ile razy od tamtej pory słyszę słowa o antysemityzmie, o polskiej nienawiści wyssanej z mlekiem matki, czuję słoność łez z tamtego marcowego dnia w Markowej. I jest mi strasznie przykro. Dlatego chciałem napisać te słowa, jako osobiste świadectwo. CMENTARNE REKOLEKCJE Po dwóch latach od tamtego wydarzenia Szkole Podstawowej i Gimnazjum w Markowej nadano imię sług Bożych Rodziny Ulmów. Tak, sług Bożych, bowiem od września 2002 r. toczy się proces beatyfikacyjny polskich męczenników II wojny światowej, w tym rodziny Ulmów. Prowadziłem przygotowanie rekolekcyjne do uroczystości nadania imienia szkołom. Wieczorem chodziłem na pobliski cmentarz, na grób męczeńskiej rodziny. Moja myśl krążyła wokół nieistniejącego już domu Ulmów i niemal jak jeden z tych ośmiu Żydów stałem pod jego drzwiami z prośbą o kąt. Nikt w Markowej nie wie, od kiedy tych ośmiu ludzi tam pomieszkiwało. Męczeństwo Józefa i Wiktorii nie zaczęło się 25 marca, o nie. Ono zaczęło się o wiele wcześniej - w dniu, kiedy otworzyli swój dom i serce. Stałem i próbowałem postawić się w sytuacji ojca rodziny. Każdy ranek mógł być wołaniem instynktu: już wystarczy, pokazałeś tak wiele serca, dziś powiedz im, niech idą do innej wioski, do innych ludzi. Jakby w sukurs temu głosowi śpieszyło radosne kwilenie jego dzieci. Wiedział, że obecność Żydów jest wyrokiem śmierci nie tylko na niego, ale i na żonę, i na potomstwo. A jakie to musiało być trudne, kiedy wiedział o kolejnym dziecku pod sercem Wiktorii? Tamte wizyty na cmentarzu trwają we mnie do dziś. Niemal fizycznie czuję lęk, jaki mógł im towarzyszyć, i stawiam sobie pytanie - czy ciebie byłoby stać na męczeństwo? Jak wielkiej potrzeba Miłości? Ulmowie ją mieli. Miały ją tysiące, dziesiątki tysięcy Polaków. Naszym zadaniem jest, dziś, kiedy oni już nie mogą świadczyć, obronić ich Miłość przed próbami upodlenia.
|
|
Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 23 stycznia 2011
Wasze komentarze:
Izabela: 10.07.2020, 21:32 Za wstawiennictwem Rodziny Ulmów błagam Cię Boże o zdrowie i cud dla Kasi i mojego męża. Niech będzie Twoja Wola Panie amen
Iza: 30.05.2020, 22:03 Za Waszym wstawiennictwem błagam dobrego Boga o zdrowie dla mojej rodziny a zwłaszcza mojego męża. Opiekujcie się nami chrońcie nas przed złem chorobami. Boże jeśli wola Twoja taka amen.
Ewa: 11.12.2019, 20:41 Za przyczyna Rodziny Ulmow prosze o zdrowie dla Kasi.
mama: 17.02.2017, 22:24 Proszę o opiekę, mądre wybory w życiu , zdrowie dla moich dzieci, wnuków
Emilka: 14.08.2011, 13:45 za wstawiennictwem Rodziny Ulmów, proszę Boga o przemianę mojej rodziny. Proszę o świętą Rodzinę oraz o wyteskniony spokojny pełen miłości dom. Proszę i dziękuję za wysłuchaną modlitwę
Poprzednia [ Powrót ] Następna
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2025 Pomoc Duchowa |