W mocne ręceKiedy próbuję nawracać się, nie dostrzegam pomocy Pana Boga. Jakbym w moich staraniach zostawała sama. W końcu piętrzą się trudności i wtedy pojawiają się pokusy. Są nimi stare sposoby na "zrobienie sobie dobrze", na zyskanie dawki przyjemności po trudnym dniu. Chodzę do spowiedzi, żeby wrócić do stanu nazywanego przez Kościół stanem łaski uświęcającej. Często jednak nie czuję po tym, że Bóg mnie słyszy. Moje modlitwy wydają się niewysłuchiwane. Słabnie moja wiara.Gdy modlitwa wydaje się być niewysłuchana, poczekajmy trzy dni paschalne. Jak czytamy w Liście do Hebrajczyków: "Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał". Czy chodziła może Pani po górach? Często jest najtrudniej tuż przed szczytem. Ale zaraz będzie grań i będzie już dalej przyjemnie. Pan Jezus zachęca nas do cierpliwości na modlitwie i w wysiłkach wiary: "Wytrwaliście przy mnie w moich przeciwnościach" (Łk 22, 28). Pocieszanie się pokusami i uleganie im to rozwiązanie, które - jak kłamstwo - ma krótkie nogi. Pokusy mają pocieszać, a nie pocieszają. Grzechy mają dawać przyjemność, a więcej zabierają, niż dają. Każdy poważny grzech rodzi śmierć duchową. Opisując to może nieściśle, ale obrazowo: wyprowadza się ktoś Bardzo Dobry. Wprowadza się zaś ktoś bardzo nieciekawy. Szatan wpuszczony przez nas przynosi lęk. Choćby lęk przed Bogiem. Wprowadza strach w sferę naszej nieświadomości i świadomości. Podsuwa nam myśli: "Bóg Cię nie strzeże. Nie chce dla Ciebie dobra. Musisz się bać o swoje życie". Szatan sugeruje, abyśmy brali życie jedynie w swoje ręce. Bierzemy, ale to nie usuwa lęku. Owoce zaś naszych działań są z czasem dość mierne albo fatalne. Bóg mówi: "Bądź odpowiedzialny, ale jednocześnie powierz swoje życie w moje ręce". Ręce Boga są mocne, mądre. Spowiedź gładzi Pani grzechy. Bierze je na siebie Chrystus. Ale spowiedź nie polega na tym, że Bóg wstrzykuje Pani zastrzyk świętości, daje energię na dobre uczynki. Bóg podnosi swoje dziecko z ziemi i daje mu wolność. Konto jest wyzerowane i tak samo łatwo możemy pójść w świętość, jak i w grzech. Bóg to nie perfumy, żeby Go czuć. Boga się nie czuje, ale poznaje po owocach. Owocem obecności Boga w nas -jednym z wielu -jest wolność. Jednym z wielu owoców obecności złego jest przymus, brak wolności. Od czego słabnie Pani wiara? Proszę poznawać drzewo po owocach. ks. Marek Kruszewski
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
|