Stracili wszystko oprócz nadzieiGABRYSIA MA JASNE, DłUGIE WŁOSY SPLECIONE W CIĘŻKI, BŁYSZCZĄCY WARKOCZ. JAN JEST SMUTNY, STRACIŁ WSZYSTKO, ALE W JEGO OCZACH PEŁNO JEST NADZIEI. ANNA MA WSPANIAŁEGO SYNKA, DOBRĄ PRACĘ. WIELE ICH RÓŻNI, ALE TEŻ WIELE ŁĄCZY: UZALEŻNIENIE, WYJŚCIE Z NIEGO I NADZIEJA NA LEPSZE ŻYCIEOd wielu lat przyjeżdżają do Lichenia raz w roku na Spotkania Trzeźwościowe z całej Polski. Podczas modlitw, świadectw, mitingów, czuwania i spowiedzi odnajdują siebie, naładowują akumulatory, przyznają się do winy, wybaczają. Jan Od roku jestem wolnym człowiekiem. Od roku, bo dopiero wtedy zdecydowałem się odejść od żony, którą gnębiłem psychicznie i biłem. Od roku jestem wolnym człowiekiem, bo zwróciłem jej wolność, a z nią spokój, radość i nadzieję. Trzy lata temu rozstaliśmy się, a ja nie dawałem jej i naszym dzieciom spokoju. Żyję z piętnem, że przeze mnie Hania i nasze córki, często nie miały co jeść, uciekały zimą boso i w piżamach da mojej matki, bo przychodziłem pijany i we łbie mi się wywracało. Chodziły z siniakami pod oczami i w starych rzeczach, bo wszystko przepijałem. Najbardziej chyba ucierpiała Hania. Wszyscy ją kochali, podziwiali. To mnie przerosło. Ona taka idealna, zaradna, a ja taki śmieć, bez stałej pracy, na zasiłku. No to zacząłem pić. Do upadłego. Przepijałem cały zasiłek, co do grosika i nie zastanawiałem się z czego zapłacimy czynsz, prąd, co włożymy do garnka. Któregoś dnia dostałem wezwanie do sądu. I | powaliło mnie. Co?! Mnie do sądu? mnie pozwała do sądu? Brudy chce prać przed obcymi? Skatowałem ją wtedy. Leżała miesiąc w szpitalu, także na OIOM-ie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mogę ją stracić na zawsze. Znalazłem pracę, poszedłem do spowiedzi i natrafiłem na księdza, który działał w AA. Zacząłem chodzić na spotkania. Hania wróciła zdrowa do domu. Ale nigdy już nie była taka jak przed szpitalem. Walczyłem o nią przez trzy lata i nie udało mi się jej odzyskać. I choć nie piję już trzy lata, jestem lepszy, mam pracę, panuję nad sobą, utrzymuję dom - wyprowadziłem się. Zwróciłem Hani wolność, modląc się, by Bóg i ona dali mi jeszcze choćby najmniejszą szansę na bycie razem. Walczę o mojąro- dzinę i modlę się o cud. Gabrysia Mam na imię Gabrysia. Jestem erotomanką. Kiedy miąłam problem ze sobą z mężem, z pracą musiałam go wyładować w łóżku. Spałam więc z własnym mężem, z jego kolegami z pracy, z sąsiadem, z przyjacielem z dzieciństwa, z byłym narzeczonym, ze znajomym rodziców, z chrzestnym naszej córeczki, ze sprzedawcą ze sklepu z butami, z kolegami z podstawówki, z listonoszem, a nawet z hydraulikiem, który przyszedł naprawić instalację w naszym domu. Robiłam to bez opamiętania. Jeden z kochanków wychodził, wskakiwałam pod prysznic i czekałam na następnego. Zdawałam sobie sprawę z mojej atrakcyjności i wiedziałam, że nikt mi się nie oprze. Czułam się wtedy taka ważna, taka władcza. Wiedziałam też czego pragnę, by opadły emocje, zniknęły problemy i by choć przez chwilkę być kimś lepszym niż jestem na co dzień. A na co dzień byłam tylko nauczycielką niezbyt dobrą matką kiepską kucharką złą synową nie- słowną przyjaciółką ździrą szmatą. Nikim. Jedyne co mnie gnębiło to Bóg. Bałam się Go, wstydziłam, gardziłam sobą i nie wierzyłam, że On mnie kocha i wybaczy wszystko. Brnęłam więc dalej. Aż do znalezienia informacji o spotkaniach Anonimowych Erotomanów. Najpierw poszłam jako słuchacz. Siedziałam, słuchałam i przeraziłam się, gdy zdałam sobie sprawę, iż mówią o mnie. Na drugim spotkaniu zaczęłam poznawać ludzi, zadawać pytania. Kiedy zaczęłam opowiadać swoją historię? Po kiłku spotkaniach. Ale zanim do tego doszło, przeżyłam odejście męża, pogardę matki, prawie straciłam córkę, sprzedałam mieszkanie, kupiłam nowe. Zaczęłam nowe życie. Mąż nie przetrwał tej próby, ale udało mi się odzyskać miłość i zaufanie córki. Dziś, po kilku latach zmagań, jestem sobą i z dumą mogę powiedzieć: Mam na imię Gabrysia. Jestem erotomanką. Trzeźwą erotomanką. Anna Mam na imię Anna. Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Pochodzę z rodziny, w której wszystkie uroczystości były suto zakrapiane alkoholem. Nigdy nie myślałam, że to coś nietypowego, dopóki nie poznałam rodziny mojego męża. Tam zamiast wódki, stała na świątecznym stole kryształowa karafka z babciną wiśniówką. Nalewało się tę nalewkę po świątecznym obiedzie w maleńkie jak naparstek kieliszki w błękitne kwiatki. W moim domu z dzieciństwa nie było porcelanowych filiżanek do kawy, nie było ładnych sztućców, ale było za to kilka rodzajów kieliszków. Mój tato był cudownym człowiekiem. Potrafił przytulić, jak nikt inny robił ludziki z kasztanów i lepił bałwana. To on, a nie mama, zostawał ze mną w domu, kiedy chorowałam na ospę. Czytał mi wtedy książki, opowiadał zabawne historie, robił najlepszą na świecie jajecznicę z pomidorami. Taki był, jak nie pił. Kiedy wracał do domu z pracy, już po krokach rozpoznawałyśmy, że jest pijany. Mnie przynosił słodycze, a mamie kwiaty. Ona jednak nigdy ich nie przyjmowała i wtedy zaczynała się awantura. Najbezpieczniejszym miejscem w domu była łazienka. Zamykałam się w niej, a z kranu puszczałam wodę, żeby nic nie słyszeć. Do dziś wiem, jak się ułożyć w wannie, by się w niej wyspać. Dziś dzięki nam wszystkim i pomocy Bożej tata nie pije. Jest wspaniałym dziadkiem, który jak nikt inny potrafi zrobić mojemu synkowi ludziki z kasztanów, który lepi ogromnego bałwana, który nadal robi najlepszą na świecie jajecznicę z pomidorami. Nie krzyczy już, nie mówi brzydkich słów, jest spokojny i często się śmieje, a w łazience - z mojego dzieciństwa zamiast wanny jest prysznic. Moja mama też jest odmieniona. Z chęcią na każdą rocznicę ślubu przyjmuje od taty kwiaty. Zawsze te same - sierpniowe astry. AGA Pielgrzym Licheński
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |