Gra w ryzykoNikomu nie przyniósł fortuny, dla wielu stał się poważnym problemem. Dziś do uzależnienia od nałogowego ryzykanctwa przyznają się miliony ludzi na świecie.- Chodzę na automaty od dwóch lat. Wszystko, chyba łącznie ze swoim życiem, przegrałem. Jestem bezdomny, bez pracy - czytam na stronie internetowej. - Walczę, ale kiepsko mi idzie: automaty, SMS-y, gry audiotele. Żonie powiedziałem. Teraz moja pensja idzie na jej konto. Żeby zagrać, podbieram z jej kieszeni. Żonę, córkę - obydwie okłamuję. Gram, bo... nie widzę innego wyjścia. Takie wyznania można dziś znaleźć coraz częściej. Niektórzy gracze spotykają się na terapiach, chodzą do specjalistów. Czy gdyby nie było pokus i szerokich możliwości grania, nie byłoby też problemu? Sceptycy przestrzegają, że sama zapowiadana przez rząd delegalizacja hazardu nie przyniesie korzyści współmiernych do szkód, jakie ta forma uzależnienia szerzy. NIEWINNA TWARZ HAZARDU Mało kto wie, że słowo hazard wzięło się z języka arabskiego: az-zahr, oznacza "kostkę" i "grę w kości" - wskazuje na jedną z pierwszych rozrywkowych gier o wygraną. Ale dziś hazard obejmuje karty, grę na jednorękim, w ruletkę, w bingo, obstawianie na wyścigach, gry o pieniądze w Internecie, a nawet totolotka czy konkursy SMS-owe. O tym, że hazard nie jest nam obcy, świadczą zyski firm funkcjonujących na rynku gier i zakładów wzajemnych. W 2007 r. wyniosły one łącznie 11,9 mld zł, tj. o 47 proc. więcej niż rok wcześniej. Każdy Polak - potencjalny gracz - mógł wydać na hazard w samym tylko roku 2008 ok. 530 zł. Miłośnicy hazardu twierdzą, że "pieniądze wygrane są słodsze od zarobionych". Liczy się także chęć zabawy i poprawienia sobie nastroju. - Już samo oczekiwanie na wygraną dostarcza dodatkowych bodźców pozytywnych - zauważa dr Bogdan Woronowicz, psychiatra, kierownik Ośrodka Terapii Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. W samej grze nie ma zresztą niczego zdrożnego czy niemoralnego, ale może ona prowadzić do uzależnienia i krzywd. Katechizm Kościoła Katolickiego w p. 2413 mówi: "Gry hazardowe (karty itd.) bądź zakłady nie są same w sobie sprzeczne ze sprawiedliwością. Stają się moralnie nie do przyjęcia, gdy pozbawiają osobę tego, czego jej koniecznie trzeba dla zaspokojenia swoich potrzeb i potrzeb innych osób. Namiętność do gry może stać się poważnym zniewoleniem. Nieuczciwe zakłady bądź oszukiwanie w grach stanowi materię poważną, chyba że wyrządzana szkoda jest tak mała, że ten, kto ją ponosi, nie mógłby w sposób uzasadniony uznać jej za znaczącą". Na całym świecie do udziału w grach hazardowych przyznaje się dziś wielu znanych ludzi. Założyciel Microsoftu, Bili Gates oraz jeden z najbogatszych ludzi na świecie, inwestor giełdowy, Warren Edward Buffett nie ukrywają zamiłowania do kart. Również tegoroczny laureat Pokojowej Nagrody Nobla grywa w karty od czasów studenckich: - Gra nieźle, kulturalnie i o niskie stawki - zdradził niedawno senator Terry Link, bliski znajomy prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nasza mistrzyni kryminalnych intryg, jedna z najpoczytniejszych pisarek Joanna Chmielewska, od lat przyznaje, że lubi wyścigi konne. Piosenkarz Michał Wiśniewski nie zaprzecza, że od czasu do czasu gra w kasynach. Do gry w karty, ostatnio także w Internecie, przyznają się np. poseł Ludwik Dorn oraz Janusz Korwin-Mikke. Jak wynika z informacji Ministerstwa Finansów dotyczących realizacji przepisów regulujących rynek gier i zakładów, przeciętny polski miłośnik gier hazardowych ulega jednak mniej wyszukanym i raczej łatwiejszym zabawom. Przez lata, zwłaszcza w PRL, stawiał przede wszystkim na totolotka. Wypełnianie kuponów sprzedawanych przez Totalizator Sportowy było przed 1989 r. - jedyną powszechnie dostępną formą hazardu. Drugą, ale skierowaną do bardziej elitarnego grona klientów, oferowały wyścigi konne. Toteż nielegalne "domowe kasyna" były w stanie kwitnącym, a dostęp do pokera czy innych rozkoszy "zielonego stolika" był łatwiejszy niż do studiów wyższych. W sklepach z zabawkami można było kupić bodaj czeskie "ruletki dla dzieci", z których dorośli robili całkiem praktyczny użytek. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w wolnej Polsce. Kiedy 20 lat temu Katarzyna Figura przecinała wstęgę otwierającą Orbis Casino w warszawskim hotelu Victoria - nikt nie przypuszczał, że "gra w ryzyko" potoczy się lawinowo. Już w niecałe dwa lata później zaczęły powstawać punkty gier z automatami. Jedne oferowały automaty do gier losowych, które do dziś wstawiane są do salonów i kasyn. W innych mogliśmy zagrać na automacie zręcznościowym. Potrzebne było tylko zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej oraz odpowiedni kapitał, pozwalający na zapłacenie kaucji na rachunek resortu finansów. Według obowiązującej wówczas ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych, automaty zręcznościowe były "niehazardowe", tzn. wygraną nie miały być pieniądze. W rzeczywistości jednak wygraną często wypłacał nie sam automat, a barman bądź inna odpowiedzialna za lokal osoba. Wysokości stawek bywały różne - zależne od gracza, a właściwie od tego, o ile więcej może zostawić w maszynie. Procederem kierowała mafia pruszkowska. Parlamentarzyści dość szybko zorientowali się, że zyski dla budżetu państwa, płynące z niedawno otwartego rynku hazardowego, zaczęły nagle topnieć. W poszukiwaniu rozwiązania problemu uchwalono nową ustawę. Jej celem było upowszechnienie kasyn i salonów gier, czyli tych punktów z hazardem, na których państwo mogło zarobić. W niecałe sześć lat później uchwalono kolejny przepis. Tym razem zalegalizowano punkty z automatami o niskich wygranych i powstały nawet we wsiach. W samym tylko roku ubiegłym automaty przyniosły swym właścicielom przeszło dwukrotnie wyższe zyski od tych, jakie zarobił Totalizator Sportowy, monopolista gier liczbowych. Dlaczego Polacy tak łatwo ulegli jednorękim? - Gra jest tańsza i dostępniejsza od kasyn czy salonów gier - mówią znawcy i terapeuci. Ale gracze wskazują też na inne zalety: towarzyszący grze dreszcz emocji i swego rodzaju "nobilitację społeczną". - Obstawienie totka - mówi Radek, członek jednej z terapeutycznych grup Anonimowych Hazardzistów - trwa kilka sekund, tak, jak udział w konkursie audiotele, i właściwie nie bardzo jest się czym emocjonować. Przy automacie można spędzać całe godziny. To dobra zabawa "z dreszczykiem", która wielu graczom daje też poczucie uczestniczenia w czymś wyjątkowym - kojarzonym z elitami. - Podobne emocje towarzyszą przecież wyścigom, ruletce czy bingo, w których przeciętny pasjonat jednorękich nie uczestniczy. LUBIĘ - CZY MUSZĘ - We wszystkich grach - mówi Patrycja - największą wygraną jest... wyjście w odpowiednim momencie. Jedna gra więcej i jeszcze jedna... Z czasem możemy stracić kontrolę nad swoimi emocjami, a później pieniędzmi. Tak zabawa może przerodzić się w obsesję - zaznacza. Patrycja w hazard "bawi się" od paru lat. Uważa, że nie jest uzależniona. - Mogę przestać "ot, tak" - mówi i dodaje z przymrużeniem oka: - Żyłkę do hazardu mam w genach. Hazardem fascynował się jej dziadek. Niegdyś stały bywalec warszawskiego Służewca, o tym, że konie bywają mądrzejsze od ludzi, przekonał się, gdy do jego domu zaczęli przychodzić szemrani biznesmeni, u których zdążył się zapożyczyć. Sama Patrycja zaczęła "niewinnie i z dobrymi intencjami". - Jeszcze na studiach. Trochę zabawy i marzenia o odbiciu się z finansowego dołka. Gdzie? W kasynie - opowiada, choć nie chce przyznać, ile więcej przegrała niż zarobiła. - Nigdy nikogo nie skrzywdziłam grając, choć zdarzyło mi się raz, dwa razy pożyczyć na grę od znajomych - kwituje.
O nieco większej wygranej marzy Teresa. Jej syn zaczął grać na automatach w 2006 r. Z powodu uzależnienia rozpadło się jego małżeństwo. Stracił pracę. Wrócił na maminy garnuszek. Ale to nie starczyło, aby się pohamował. - Gra nadal. Aby pokryć zobowiązania wobec wierzycieli, sprzedał parę drobnych rzeczy z domu. Coraz więcej też pije - wyznaje zrozpaczona kobieta. Mechanizm uzależnienia od hazardu jest podobny do tego, jaki występuje w narkomanii czy alkoholizmie. Podobne są też symptomy choroby: zaprzeczenie uzależnieniu i deklaracja: "będę chciał, to przestanę" oraz czas jej rozwoju - od kilku miesięcy do kilkunastu lat. - Sygnałami ostrzegawczymi mogą być skąpe dozowanie pieniędzy na inne niż hazard aktywności - przestrzega psycholog kliniczny i terapeuta Jacek Sędkiewicz - oraz wzrastające rachunki telefoniczne (dla gier telefonicznych lub SMS-owych), przekraczanie limitów na kartach kredytowych lub zaciąganie nowych kredytów oraz zastawianie bądź sprzedaż zakupionych dóbr czy kolekcji. - Skąd jednak bierze się obsesja gry? - Najczęściej z odkrycia nowej, łatwej i prawdopodobnej możliwości wzbogacenia się oraz potrzeby odegrania. "Wygrana zwiększa poczucie mocy i skuteczności (udało mi się, jestem dobry!). Stanowi zachętę do kolejnej gry. Przegrana - powoduje spadek szacunku do siebie, ale i chęć odzyskania straty, co w konsekwencji powoduje żądzę odegrania się w kolejnych grach. Tak zamyka się koło hazardu" - tłumaczy Sędkiewicz w artykule "Hazard - uzależnienie od gry" (za: www.choroba.pl). (P)OPARCIE W BLISKICH Międzynarodowa klasyfikacja chorób i problemów zdrowotnych ICD-10 określa przymus hazardu jako osobne zaburzenie psychiczne. Nadaje mu nr statystyczny F 63.0 i definiuje jako zaburzenie polegające "na często powtarzającym się uprawianiu hazardu, który przeważa w życiu człowieka ze szkodą dla wartości i zobowiązań społecznych, zawodowych, materialnych i rodzinnych". Niestety, wielu pomocy szuka dopiero wtedy, gdy traci wszelką nadzieję - gdy przychodzi ostatnia z faz uzależnienia. Wówczas coraz częściej pojawia się depresja, która może otwierać drogę do innych form uzależnienia - typu: nie wyszło mi, to się napiję - ale też może prowadzić do myśli i prób samobójczych. Szybciej niźli sami-hazardziści, twierdzi dr Bohdan Woronowicz, reagują bliscy uzależnionych. - To oni są najbardziej poszkodowani przez chorobę osoby grającej, bo rosnące długi obciążają całą rodzinę. I oni wywierają nacisk, aby uzależniony poszedł do lekarza. - Nie raz już widziałam zrozpaczoną kobietę, która próbuje odciągnąć męża od automatu i zaprowadzić go do domu - mówi też ekspedientka jednego z praskich hot spotów. Gracz często zostaje lub przychodzi za parę godzin. W konsekwencji, nie grając, bliscy sami zaczynają chorować. Zdarza się, że osoby najbliższe, a więc te, którym najbardziej zależy na hazardziście, stają się jego nieświadomymi pomocnikami. Mechanizm jest podobny do tego, który występuje w przypadku alkoholizmu i koalkoholizmu dotykającego najbliższych. Toteż i leczenie nałogowego hazardu, jak i osób współuzależnionych, opiera się na podobnych zasadach. Chorzy z powodu patologicznego hazardu mogą uczestniczyć w programach psychoterapii uzależnień wraz z osobami cierpiącymi z powodu innego rodzaju uzależnienia. Powinni mieć jednak do wykonania oddzielne zadania poświęcone problemom specyficznym dla tego uzależnienia. Takie psychoterapie prowadzone są w wielu ośrodkach leczenia uzależnień na Zachodzie. W Polsce z terapią hazardu jest znacznie gorzej. Zdarza się, że niedoświadczony terapeuta nie jest w stanie zaproponować odpowiedniej terapii, a nawet - w mniejszych miejscowościach - w ogóle żadnej. "W leczeniu alkoholizmu i narkomanii terapie są powszechnie znane. Czasem musimy uciekać się do kłamstwa, aby móc się leczyć. Hazardzista, który powie, że jest uzależniony od alkoholu, ma drzwi otwarte na każdą terapię i pomoc. Szkoda, że ktoś, kto chce się leczyć, wyjść z matni kłamstw, już na samym początku drogi zmuszony jest uciekać się do łgarstwa" - pisze czytelnik w liście. Czasami lekarz zamiast efektywnej pomocy proponuje choremu tabletki antydepresyjne. - Prawdziwy specjalista - mówi dr Woronowicz - powinien przede wszystkim starać się poznać pacjenta podczas zbierania wywiadu; kiedy pacjent zaufa terapeucie (psychologowi, lekarzowi) i powie prawdę, ten może postawić prawidłową diagnozę i przystąpić do leczenia. Leczenie uzależnień nie opiera się na farmakoterapii, chociaż w niektórych przypadkach może ona wspierać leczenie. Terapeuta powinien przede wszystkim pomóc choremu w dokonywaniu zmiany osobistej, a poprzez tę zmianę dotychczasowego postępowania i funkcjonowania w społeczeństwie. Sam chory, musi chcieć się wyleczyć. Liczyć się z tym, że proces wychodzenia z uzależnienia jest długi i mogą być trudne momenty. Wtedy trzeba umieć zwrócić się po pomoc do terapeuty lub do bardziej doświadczonego w radzeniu sobie z problemem kolegi. Podobnie jest w przypadku współuzależnionych. Osoba w takiej sytuacji powinna starać się zmienić siebie, swoje własne postępowanie, bo to może doprowadzić do pozytywnej zmiany zachowania uzależnionego.
Najmłodszą wspólnotą, której celem jest pomoc osobom dotkniętym patologicznym hazardem jest Gam-Anon, która działa podobnie jak wspólnota Dorosłych Dzieci Alkoholików; jej program opiera się głównie na dzieleniu się doświadczeniem, siłą i nadzieją. Działania wszystkich samopomocowych grup wsparcia oparte są na Programie Dwunastu Kroków, przejętego po niewielkich zmianach adaptacyjnych z ruchu Anonimowych Alkoholików. WOJNA Z HAZARDEM Z negatywnych skutków hazardu sprawę zaczyna sobie zdawać coraz więcej osób. Wojnę z branżą, a zwłaszcza z paroma jej potentatami, zapowiedział teraz rząd i premier. Media - w tym "Idziemy" - na hazardowy problem zwracały uwagę już kilka miesięcy temu. Jednak podjęcie konkretnych kroków rząd zapowiedział dopiero w związku z polityczną burzą, jaką rozpętało ujawnienie powiązań prominentnych polityków partii rządzącej z biznesmenami z branży hazardowej. Teraz ustawa ma być podpisana do końca bieżącego miesiąca. W nowym przepisie znalazły się m.in.: stopniowa delegalizacja urządzania gier na automatach poza kasynami oraz zakazanie gier hazardowych w Internecie. W samych założeniach do ustawy o uzależnieniach mówiło się w stopniu nikłym. Wątek ten pojawił się dwa razy. Przy kwestii reklam oraz przy kwestii ograniczeń dostępu do gier - dotyczy to osób niepełnoletnich (chodzi o rzeczywiste przestrzeganie obowiązujących dotychczas przepisów) oraz tych, na których ciąży sądowy zakaz brania udziału w grach. Gdyby nie to, że tuż przed przekazaniem ustawy pod obrady Sejmu zaproponowano też powstanie specjalnego docelowego funduszu na leczenie uzależnionych, można by odnieść wrażenie, że kwestię tę realnie zepchnięto na plan dalszy, jako mniej ważną. Zuzanna Smoleńska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |