Ocaleni z otchłaniW domu wspólnoty Cenacolo w Medjugorje centralne miejsce zajmuje ikona Zstąpienia Chrystusa do Otchłani, na której Jezus wydobywa z niej Adama i Ewę. Na całym świecie członkowie tej wspólnoty doświadczają tego cudu każdego dnia.Każda historia osoby uzależnionej od narkotyków jest inna. Ale wszystkie mają wspólny mianownik. Ci, którzy wygrali z nałogiem, zgadzają się co do jednego - to nie narkotyki były problemem. Były skutkiem, objawem głębokiej pustki duchowej. - Zawsze byłem zamknięty w sobie i zakompleksiony. Szukałem odpowiedzi na pytania: po co to wszystko? Jaki sens ma moje życie? I nie znajdowałem ich - wspomina Peter Burza, od pięciu lat członek wspólnoty Cenacolo. Ojciec Petera był alkoholikiem, mieszkali z matką i siostrą w Bratysławie. Chłopak do dziś pamięta, jak szukał ojca po barach, nie wiedząc w jakim stanie go znajdzie. To bolało, ale o swoim cierpieniu nie mówił nikomu. Szybko zaczął prowadzić podwójne życie. Z jednej strony matka, szkoła, a z drugiej koledzy, alkohol: Żeby zaimponować w towarzystwie, kradł matce pieniądze z portfela. Materialnie niczego mu nie brakowało, ale zawsze z zazdrością patrzył na tych, którzy mieli więcej. Pierwszy raz sięgnął po narkotyki w wieku 17 lat. Zaraz po jego maturze ojciec zmarł na zawał serca, rok później matka zachorowała na raka. Miesiąc po jej pogrzebie w wypadku zginęła jego dziewczyna. Pojawił się ogromny żal do Boga. Peter rzucił studia, zaczął ostro brać. Była amfetamina, LSD, haszysz, później kokaina i heroina. Nie mógł już przeżyć bez narkotyków ani jednego dnia. Żeby zarobić na codzienną działkę, zaczął handlować narkotykami. - Żyłem w strasznym zakłamaniu. Oszukiwałem wszystkich, a najbardziej siebie samego - komentuje ten okres życia Peter. - Brałem codziennie, ale sam siebie nie uważałem za uzależnionego. Dla mnie narkomanami byli ci, którzy ode mnie kupowali. Ja byłem biznesmenem, który czasem bierze. Miałem przecież pieniądze, "przyjaciół". Ale na ulicy, kiedy kończą ci się pieniądze, zostajesz sam. Peter uzależnił się od hazardu, pojawiły się długi. Znajomi gdzieś zniknęli. W końcu rodzina też zamknęła przed nim drzwi. To siostra powiedziała mu o Cenacolo. Wtedy Peter zrozumiał: alternatywą jest wspólnota albo śmierć. Peter wstąpił do wspólnoty w Chorwacji. Obecnie jest współodpowiedzialny za jeden z trzech domów w Polsce, w Jastrzębiu Zdroju. Ojciec Staszka Mazurka też był alkoholikiem. Kiedy Staszek miał sześć lat, umarła mu mama. Od tamtej pory zawsze już czuł się samotny. Wkrótce pojawiło się poczucie niższości. - Zawsze chciałem być lubiany - wspomina Staszek. - Szukałem oparcia w kumplach. To oni nauczyli mnie pić. Najpierw raz w tygodniu, potem codziennie. Palił marihuanę, była też amfetamina. Ciocia zauważyła, że coś jest nie tak, kiedy zaczęły się problemy z policją. - Wysłała mnie na pół roku do ośrodka na odwyk. Dało to tyle, że nauczyłem się lepiej kamuflować. Ostatecznie trafił do Cenacolo. Pod wpływem rad rodziców innych uzależnionych, siostra Staszka nie wpuścita go do domu. Kazała mu wybierać: Cenacolo albo ulica. Dla rodziny to najtrudniejszy dowód miłości do uzależnionego. Dla niego moment dotknięcia dna, przebudzenia. Wiedział, że musi coś zmienić. Pomogły rozmowy z chłopakami, którzy przeszli to samo piekło i pokonali nałóg. Pomógł "anioł stróż", czyli chłopak, który sam jest już długo we wspólnocie i opiekuje się nowo przybyłym. Jego zadaniem jest nie odstępować nowego na krok przez około miesiąc, pomagać mu we wszystkim, tłumaczyć życie we wspólnocie. Każdy członek wspólnoty ma na początku swojego "anioła", a kiedyś sam staje się nim dla kogoś. NAJPIERW GRUZ Wspólnota Cenacolo narodziła się w 1983 r. za sprawą włoskiej zakonnicy s. Elwiry Petrozzi. Po trzydziestu latach życia w zakonie opuściła bezpieczne mury, aby pomagać zagubionym chłopcom takim jak Peter i Staszek. Pierwszy dom, który otrzymała na ten cel od władz miasta Saluz-zo we Włoszech, był ruiną. Odnawiała go własnymi rękami wraz z uzależnionymi, których spotkała błąkających się bez celu na ulicy. Od tamtej pory stało się to tradycją wspólnoty. Kiedy otwierają nowy dom, członkowie sami wywożą z niego gruz, wstawiają okna, malują ściany. Elwira twierdzi, że robiąc to, symbolicznie odbudowują swoje wnętrze. - Modlisz się i pracujesz - to wszystko cię buduje na nowo - mówi Peter. - Na zewnątrz zaczynałem wiele spraw i żadnej nie kończyłem. Tutaj nauczyłem się wykonywać rozpoczętą pracę do końca i starannie. Dom w Saluzzo s. Elwira nazwała Cenacolo - Wieczernik, co miało oznaczać "bycie z Panem". I w tej nazwie zawiera się definicja tego, czym jest wspólnota: miejscem, gdzie uzależnieni mogą spotkać Boga, najlepszego lekarza. Wtedy sądziła, że to będzie jedyny taki dom. Bóg jednak miał inne plany. Obecnie na całym świecie jest'60 domów, od 2001 r. trzy z nich w Polsce: w Giezkowie koło Koszalina, Jastrzębiu Zdroju i w Porębie Radlnej. Program wychodzenia z uzależnienia jest bardzo prosty. Pobyt trwa minimum trzy lata. Wstąpienie poprzedzają tak zwane kolokwia, czyli spotkania kandydatów ze starszymi chłopakami, na których są informowani, czym jest Cenacolo i jakie stawia warunki. We wspólnocie nie używa się żadnych leków wspomagających proces odstawiania. Nie ma tu profesjonalistów, dla których wspólnota jest pracą, psychologów ani psychiatrów.. Za poszczególne domy odpowiedzialni są ci, którzy są członkami wspólnoty od kilku lat. Tym, co leczy, jest modlitwa, praca, doświadczenie bezinteresownej przyjaźni i życie w prawdzie. Ci, którzy większość swojego życia spędzili oszukując swoich bliskich, bez możliwości szczerej rozmowy o problemach, uczą się otwarcie mówić o swoich słabościach przez tak zwane podzielenie, czyli codzienne opowiedzenie wspólnocie o doświadczeniu minionego dnia. W domach nie ma dostępu do Internetu, telefonów, telewizji. Choć każdy dom posiada pralkę, można w niej prać tylko rzeczy wspólne, takie jak pościel czy ręczniki. Rzeczy osobiste każdy pierze sam. - W domu nigdy sam nie włączyłem pralki -wspomina Peter. - Zawsze oczekiwałem, że mama zrobi to za mnie. Niby mała rzecz, a uczy samodzielności i pokory. Nie można też dzwonić do rodziny ani znajomych. To ważne zwłaszcza na początku leczenia, aby oderwać uzależnionego od starego środowiska. Wspólnota utrzymuje się z Bożej Opatrzności, czyli z tego, co sami uprawiają bądź co dostaną od dobrych ludzi. Nie kupują jedzenia. Uprawiają warzywa, pieką chleb, hodują kury, krowy i świnie. - To naprawdę działa - śmieje się Peter. - Na początku sam nie bardzo wierzyłem, choć starsi mówili, że kiedy czegoś potrzebujemy, modlimy się i to otrzymujemy. Czasami zdarza się, że czegoś brakuje, ale wtedy uznajemy, że Pan Bóg chce, abyśmy nauczyli się bardziej to cenić i że możemy się bez tego obejść. AUTORSKI PROGRAM Żeby zarobić na opłaty i materiały budowlane chłopcy wyrabiają dewocjonalia i sprzedają nagrania ze świadectwami i przedstawieniami, w których grają. Rytm dnia wyznacza praca i modlitwa. Oficjalna pobudka o 6.00, ale kto chce może wstać już o 5.30, żeby przez pół godziny pomodlić się w ciszy. Później jest czas na wspólne czytanie Ewangelii i dzielenie się doświadczeniami minionego dnia. Tym, na co zwraca się szczególną uwagę w czasie dzielenia, są tzw. "kompromisy". Tutaj to słowo oznacza, że poszło się na ustępstwo ze swoim egoizmem, lenistwem, że się kogoś oszukało. Przez wyznanie tego przed wspólnotą kształtuje się sumienie. Później, aż do wieczora na zmianę pracuje się i modli, krótki czas wolny spędza się na rozmowie, wzajemnym poznawaniu. Z soboty na niedzielę o 2.00 w nocy jest godzinna adoracja w intencji tych, którzy w tym czasie na dyskotekach zażywają narkotyki i piją alkohol. Dla większości trafiających do wspólnoty modlitwa jest abstrakcją. i Kiedy s. Elwira zachęca do modlitwy, | pytają: "Jak mamy się modlić, skoro nie wierzymy w Boga?" Odpowiedź j jest zawsze ta sama: "To ja będę wierzyła za was, a wy się módlcie". Okazuje się, że ta przedziwna koltejńość zdaje egzamin! Pomimo prostej metody opracowanej przez osobę bez specjalistycznego wyższego wykształcenia, to właśnie Cenacolo ma rekordowo wysoki odsetek osób, które wyszły na prostą i żyją w trzeźwości: ok. 80%. Dzieje się tak pewnie dlatego, że - jak mówi s. Elwira - autorem programu jest Duch Święty. Dziś Peter jest innym człowiekiem. Wspólnota nauczyła go żyć w prawdzie ze sobą i z innymi, cenić wartość pracy, przyznawać się do słabości i prosić o pomoc. Myśli o wyjeździe na misję do Ameryki Południowej, aby pomagać dzieciom ulicy. - Narkomana nie przekonają dobre rady lekarzy czy psychologów. To człowiek, który stracił wszelkie złudzenia - twierdzi Staszek. - Sam wiem, że tym co do mnie trafiło, był przykład innych. Tych, którzy przeżyli to, co ja i mówili, że da się z tego wyjść. Dlatego teraz jestem tu, aby nowym przekazać to, co sam za darmo otrzymałem. Domy Cenacolo w Polsce:
Giezkowo 16A
Jastrzębie Zdrój
Poręba Radlna 20 Iwona Świerżewska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |