Oczekuję wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego...Każdy z nas ma swój ulubiony obraz, figurę lub zapamiętany widok łąki, kępy drzew czy wody. Jakże często w chwilach zadumy, wywołanej pozornie błahym zdarzeniem, nagle z zakamarków pamięci wyłania się ów dawno widziany obraz, widok, i sączy się cichutka piosenka...Dlaczego? Jest to skojarzenie naszej myśli z symbolem tkwiącym właśnie w tym obrazie, przedmiocie, widoku, w dawnej piosence. Symbol ma swe znaczenie, gdyż wywołuje przeżycia uczuciowe lub myśl twórczą. W Luwrze znajduje się obraz pędzla Georges de la Tour - Sednie Madeleine. Ciemny kąt, przy stole siedzi dojrzała, ciemnowłosa Magdalena. Skupiona, zamyślona twarz. Na kolanie trupia czaszka, o którą wsparta rękę jakimś nieuchwytnie miękkim ruchem. Podpartą głowę, widzianą z profilu, uwydatnia światło kaganka. Widzimy też krzyż, święte księgi i bicz. Wszystko tonie w półmroku. To Maria Magdalena po wszystkim, co przeżyła, Magdalena samotnie rozpamiętywająca swe dzieje, upadki i wzloty. To Magdalena - w myśl ewangelicznej opowieści - żałująca, miłująca i pod wieczór swego życia ocierająca łzę na wspomnienie chwili, w której Boski Ogrodnik rzekł do niej: Mario. Tylko Boski Ogrodnik mógł dostrzec w duszy tej pierwszej Magdaleny - i w całym nieprzeliczonym korowodzie dusz ludzkich - ową iskierkę tęsknoty za życiem bezgrzesznym, za życiem w duchu i w prawdzie. Tylko On mógł dostrzec zło w duszy i nie potępić, ale podnieść mocą swej miłości. Tylko On mógł dokonać ofiary za całą ludzkość mocą swej miłości i zbawczej Męki. Nowoczesny człowiek nie pojmuje znaczenia cierpień Chrystusa Pana w całym ogromie ich doniosłości. Dzisiejszy świat wygnał Boga i z triumfującym okrzykiem stwierdził: Bóg umarli Dzisiejszy człowiek - uwikłany w sieć bezsensownych poczynań, oszałamiający się luksusem lub dążeniem do bogactwa, chcący coraz to więcej mieć, nie pamiętający o tym, że trzeba przede wszystkim być - nie odpowiada na wołanie Boskiego Ogrodnika. Trudno zrozumieć Mękę Pańską, gdy komuś brak wiary. Wiara bowiem to podstawowe dobrodziejstwo i wydaje się, że gdy się za nią nie dziękuje w codziennej modlitwie, gdy się z jej prawdami nie konfrontuje codziennego życia, obumierają w nas wyższe dążenia. Z wiarą w sercu łączą się ofiary. Ofiary - jakże współczesny człowiek nie znosi tego określenia! Odrzuciwszy to pojęcie, odrzuca równocześnie możliwość zrozumienia sensu życia i jego ostatecznego celu, do którego dochodzi się poprzez ofiarne życie, poprzez cierpienia świadomie podejmowane. Cierpienia są pewnym sposobem odnawiania się tęsknoty za obiecaną przez Zbawiciela wodą żywą, która jedyna zaspokaja pragnienie wieczności. I choć ateistyczny świat odrzuca chrześcijańskie, z wiary rodzące się przeświadczenie o życiu wiecznym, to jednak zazdrości nam, ludziom wierzącym w zmartwychwstanie i w żywot wieczny, postawy wobec śmierci... Rodzi się w nas cierpienie współczujące doli naszych braci, naszych bliskich i ludzkości całej. Czy naprawdę jesteśmy zaangażowani, czy naprawdę współczujemy, czy naprawdę porządkujemy bytowanie w skromnych, realnych warunkach naszego życia rodzinnego i społecznego? Święta Maria Magdalena, obmywająca łzami nogi Chrystusowe, ujawnia pełnię pierwotnych sił duchowych, rozstrojonych przez grzech pierworodny; a dla nas przystępujących do sa-kramentu pokuty raz do roku w okresie Wielkanocy - symbol, przykład i obraz nadziei. Dlatego, że obżałowała swe grzechy, poszła wraz z innymi świętymi Mariami do grobu Pańskiego. Zobaczyła pusty grób, a następnie ujrzała Ogrodnika i usłyszała Jego zawołanie: Mariol Potem już do końca życia miała tylko jedną odpowiedź: "Rabbuni"! Zawarła w tym słowie całą swą miłość. Czyż my, zwyczajni chrześcijanie, nie słyszymy tego głosu wołającego nas po imieniu? Woła nas Zmartwychwstały i tłumaczy wszystko, jak owym podróżnym z Emaus. Tłumaczy, żąda i wymaga, a gdy wymaga - daje. Obdarza nas wiarą, miłością i nadzieją. Jest z nami stale. Jego paschalna obecność wśród nas nigdy nie ustaje, nie opuszcza nas i podobnie jak ci idący z Nim drogą do Emaus, odczuwamy płomień w sercu, który ogrzewa i rozświetla blaskiem wiekuistym jakże ciemny dzisiejszy dzień ludzkości. Ciągle znajdujemy się razem z Nim na drodze do Emaus, na drodze do Damaszku. Nasze pójście za Nim to ów płomień w sercu, nie dozwalający zapomnieć, że w świetle wiary ten świat nie jest nicością, że wszyscy nasi bliźni mają prawo do naszej miłości, że Jezus ukrzyżowany i Matka, która pod krzyżem stała, nie szczędzą dzisiejszemu światu miłości. A chociażby jutro było najcięższe, nie ulegajmy pesymistycznym nastrojom i z całego serca śpiewajmy: Wesoły nam dziś dzień nastał, którego z nas każdy żądał; tego dnia Chrystus zmartwychwstał. Alleluja, alleluja. Ufnym sercem zwróćmy się do Niego w słowach tradycyjnej polskiej pieśni wielkanocnej: Przez Twe święte Zmartwychwstanie Daj nam grzechów odpuszczenie, A potem wieczne zbawienie, Alleluja, alleluja. Alicja Prawdzie
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |