Cudowny smak owsiankiOwsianka musiała być dla wielu zmorą dzieciństwa. Dreszcz obrzydzenia nad talerzem rzadkiej, szarej papki, którą trzeba szybko mieszać, aby przypadkiem na domiar złego nie powstał na niej powodujący zaciśnięcie gardła kożuch - był wspomnieniem niejednego znajomego mi dorosłego. Co więcej, opis tego traumatycznego doznania powtarzał się w literaturze dziecięco-młodzieżowej powstałej w latach 60.Karmiona zewsząd "czarnym PR-em", że owsianka i kożuchy na mleku to szczyt ohydy i kropka, miałam coś na kształt poczucia winy, kiedy sama owsiankę wcinałam ze smakiem, ukradkiem robiąc wszystko, by utworzyło się na niej jak najwięcej grubych kożuszków - mniam! Najwyraźniej byłam dziwakiem i od-mieńcem! Nieco ulgi przynosiła zdobyta w ten sposób stosunkowo niewielkim kosztem opinia "dzielnego dziecka", które nie marudzi. Być może zahartowana przez owsiankę mężnie zniosłam "opinię eksperta" w szkolnej bibliotece, w której chciałam wypożyczyć coś dla swoich dzieci. Zagadnięta o "Mary Poppins" bibliotekarka zmierzyła mnie surowym spojrzeniem i poinstruowała, że nasze własne ulubione lektury z dzieciństwa niekoniecznie sprawdzają się w tej roli dla naszych dzieci, po czym poleciła mi coś "kultowego" dla współczesnych uczniów podstawówki, czyli serię amerykańskiej pisarki "Domek na drzewie". Wzięłam i to, i to. Dobrze się stało. Syn potknął w pót popołudnia dwa tomy "powieści", w których na jakichś trzydziestu stronach mieściły się mrożące krew w żytach, zawrotne tempem opowieści z drugiego końca świata i innego czasu, po czym stwierdził, że "bardzo fajne, ale nie ma gdzie się rozpędzić". Trudno się dziwić komuś, kto jako pięciolatek dokończył samodzielnie od potowy "Pamiętniki Tatusia Muminka", bo oficjalne tempo ("dwadzieścia minut dziennie codziennie") mu nie wystarczało wobec trawiącej ciekawości, co będzie dalej. A stara, niepoczciwa "Mary Poppins" starczyła na dtużej i, jak zwykle, dostarczyła wrażeń nie do pogardzenia. Nie wierz gębie, ktadź na zębie - przestanie odkryte na nowo gdzieś między talerzem zupy mlecznej a lekturą sprzed lat, może stare i niedzisiejsze, ale jakże aktualne i smakowite. Lidia Molak
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |