Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Dlaczego nie współżyć przed ślubem?

Jako nastolatek byłem dookoła bombardowany treściami pornograficznymi, przekazywanymi w przeróżny sposób, które mniej lub bardziej dosadnie docierały do mnie i pozostawiały ślad w moich myślach. Moi rówieśnicy też ulegali temu wpływowi.

Coraz częściej słyszałem opowiadania kolegów o ich podbojach i zdobyczach, o zaliczonych panienkach. Ja zawsze marzyłem o tym, by ta chwila była wyjątkowa, żeby to nie było gdzieś tam w przysłowiowych krzaczkach, z pierwszą lepszą dziewczyną i to w dodatku pod wpływem alkoholu. To mnie jakoś motywowało i trzymałem się. Były wprawdzie imprezy, alkohol, dziewczyny, ale wszystko do ustalonej granicy. W międzyczasie odkryłem piekło masturbacji i popadłem w bagno samogwałtu.

Wreszcie spotkałem "inną" dziewczynę. Na początku naszej koleżeńskiej znajomości dużo się sprzeczaliśmy, wymieniając poglądy na świat. Ona motywowała mnie do pracy nad sobą i do tego, by pokazać jej, że nie każdemu facetowi chodzi tylko o to jedno. Powoli zdobywaliśmy swoje zaufanie i rodziła się nasza wzajemna sympatia. Któregoś dnia, a wyszło to tak "samo z siebie", zostaliśmy parą.

Byliśmy dla siebie pierwszymi tak poważnymi partnerami. Nasze częste spotkania i szczere rozmowy sprzyjały dobremu rozwojowi związku. Oboje bez żadnego bagażu z przeszłości, bez przykrych doświadczeń, poznawaliśmy się i uczyliśmy się siebie nawzajem. Świat nagle stał się taki piękny, wydawało się, że los nam siebie zesłał. Zauroczeni sobą po uszy, pewnego dnia wyznaliśmy sobie miłość. Wiem, że wymówiliśmy wtedy nasze szczere, wzajemne "kocham cię".

Mieliśmy do siebie ogromne zaufanie i szacunek. Po pewnym jednak czasie pocałunki i tulenie się do siebie przestało nam wystarczać. W naszych rozmowach co jakiś czas zaczął pojawiać się temat seksu. Szanowaliśmy się, ufaliśmy sobie, darowaliśmy więc swój skarb ukochanej osobie. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi, zachwyceni tym, ale... w nas niepostrzeżenie się coś złamało, pękło ogniwo łańcucha pięknego uczucia. Oczywiście tego nie zauważyliśmy - byliśmy pewni, że wszystko jest na najlepszej drodze, i wciąż "pogłębialiśmy" w ten sposób nasze uczucie, szukając do tego okazji.

Pierwszą oznaką rozkładu naszego związku były coraz większe różnice zdań i wynikające z nich sprzeczki, które bagatelizowaliśmy w imię tolerancji. Pewnego dnia, kiedy byliśmy już ze sobą półtora roku, po ostrej kłótni moja dziewczyna postanowiła ode mnie odejść; jak się później okazało - do faceta, który potrafił ją wysłuchać, zrozumieć i się nie kłócił. Potem podjęła próbę naprawy tego, co zburzyła. Spotykaliśmy się często, wiedząc jednak, że nie możemy sobie pozwolić na seks, skoro teoretycznie nie było naszego związku. Taka sytuacja trwała dwa lata, potem wióciliśmy do siebie. Zmuszeni wcześniej do wstrzemięźliwości, nadal strzegliśmy się nawzajem, by nie dopuścić do współżycia. Zaczęliśmy wspólną naprawę naszego związku. Wszystko szło w dobrą stronę, odbudowaliśmy zaufanie. Mimo to po dwóch latach trwania w czystości znowu się zagalopowaliśmy i wspólnie upadliśmy na dno. Brnęliśmy w grzech z najszczerszym przekonaniem, że idziemy w dobrą stronę. Powróciły sprzeczki. Tym razem pękł "spaw" na wcześniej rozerwanym, ale naprawionym przez nas łańcuchu.

Rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, ale studia Kasi i mój długo utrzymujący się stan bezrobocia nie pozwalał nam na podjęcie jakichkolwiek działań, by wstąpić w sakrament małżeństwa. I tak sobie żyliśmy, korzystając z uciech cielesnych, nie dostrzegając "nowotworu", który nas niszczył. Narastające spory tłumaczyliśmy tym, że życie to nie sielanka. Kłóciliśmy się, a zaraz potem się "godziliśmy" - i tak egzystowaliśmy w błędnym kole, nie dostrzegając naszego egoizmu.

Brak pracy wymusił na mnie przerwanie studiów zaocznych i odbycie służby wojskowej. Sytuacja rodzinna i finansowa Kasi zmusiła ją natomiast do podjęcia pracy. Znalazła etat barmanki. Wcale mi to nie odpowiadało, bo wiedziałem, że praca nocą, wśród luzackiego, podpitego towarzystwa, szczególnie mężczyzn, nie będzie miała dobrego wpływu na moją "połówkę", ale nie miałem wyboru i musiałem to zaakceptować.

Kiedy byłem w wojsku, widywaliśmy się średnio raz w miesiącu (dzieliło nas 150 km), a nasze uczucie zamiast kwitnąć, zaczęło chyba usychać. Moje życie kręciło się wokół służby, a moja Kasia, mając sporo wolnego czasu i szerokie pole do popisu, poszerzała znajomości, szczególnie wśród mężczyzn, którzy chcąc zyskać jej sympatię i uznanie, stosowali przeróżne chwyty; wpadła w wir życia towarzyskiego i zaczęła zmieniać swoje poglądy na życie, na innych, na mnie.

Przyjechałem do domu na przepustkę. Nie mogłem się doczekać spotkania ze swoją ukochaną. Niestety, sprzeczki nas nie oszczędziły. Usłyszałem coś, czego nie spodziewałbym się usłyszeć w tym momencie... Po czterech latach bycia razem Kasia stwierdziła, że nie jest pewna, czy to ja jestem tą osobą, z którą chce iść przez całe życie. Początkowo jakoś to do mnie nie trafiało; próbowałem dojść do sedna sprawy, ale nic nie mogłem osiągnąć. Zapytałem, co dalej, i usłyszałem: "bądźmy razem jeszcze przez jakiś czas, ale nie wiem, co dalej, niczego nie obiecuję". Miałem wrażenie, że sufit spadł mi na głowę. Próbowałem stawiać sprawę na ostrzu noża, by wymusić konkrety, ale znowu nic nie osiągnąłem. Przepustka się kończyła i musiałem wracać do służby, więc dla dobra sprawy dałem jej czas do namysłu - do następnej przepustki.

Kiedy po miesiącu wróciłem, odczułem wielką obojętność Kasi wobec mnie. Nie umiałem zaakceptować takiego stanu rzeczy, dlatego wziąłem sprawy w swoje ręce. Zagroziłem rozstaniem. I co? Nie usłyszałem sprzeciwu... Świat mi się zawalił. Ona pozostała w swoim wirze życia, a ja, zdruzgotany, wracałem do szarej wojskowej rzeczywistości.

Kasia skończyła studia, a ja dostałem długo wyczekiwaną, zdobytą modlitwą i ciężkimi staraniami pracę w służbie mundurowej. Niby więc osiągnęliśmy to, czego brakowało nam do postawienia kroku we wspólną małżeńską przyszłość, ale... niestety, nie było już nas. Ja pozostałem w swych rodzinnych stronach, a Kasia wyjechała za granicę.

Minęły dwa lata. W międzyczasie miałem okazję ją spotkać, kiedy przebywała w Polsce na urlopie, ale to już była zupełnie inna kobieta, jakby odwrócona o 180 stopni, przemieniona przez zagraniczną rzeczywistość, laickie podejście do życia i pogoń za pieniądzem.

Kiedy patrzę w przeszłość i rozmyślam nad przeżytym związkiem, odkrywam gorzkąprawdę, że oboje doprowadziliśmy do tego, co się stało. Oboje, podejmując decyzję o przedmałżeńskim współżyciu, budowaliśmy w sobie egoizm, choć paradoksalnie wydawało nam się, że w ten sposób budujemy i cementujemy związek oparty na silnym uczuciu. Oboje zniszczyliśmy siebie, zniszczyliśmy to, co było w nas najpiękniejsze, zniszczyliśmy sobie przyszłość.

Dziś jestem sam. Podjąłem decyzję o wstrzemięźliwości seksualnej aż do zawarcia sakramentu małżeństwa z kobietą, którą przeznaczy mi Bóg, o ile to jest Jego wolą. Chciałbym przynajmniej wjakiejś części obdarować ją swoją czystością i choć w części naprawić relację z moim Ojcem, który obdarował mnie sobą, dał mi piękne uczucia, a także wolną i nieprzymuszoną wolę. Ja jednak, zamiast okazać wdzięczność i pomnażać otrzymane talenty, roztrwoniłem wszystko i dziś nie mam nic.

Z wielkim bólem i palącym wstydem przyznam jeszcze, że tkwię w grzechu samogwałtu - w wielkim bagnie, z którego powoli wychodzę dzięki gorącej modlitwie, Eucharystii i ufności Ojcu, który pokonuje Szatana.

Myślę, że to moje doświadczenie i świadectwo da coś do myślenia tym, którzy pytają, dlaczego nie współżyć przed ślubem. Być może pomogę komuś podjąć decyzję... Mogę tylko przestrzec przed zgubą i modlić się o jasność myśli oraz trafność decyzji dla Was wszystkich. Niech Bóg będzie z Wami, niech Duch Święty pomaga rozwiązać Wasze trudne sytuacje i sprawy życiowe, a Święta Rodzina niech będzie dla Was wzorem. Szczęść Wam Boże!

Bodek,26 lat

Wasze komentarze:
Załamany: 14.03.2021, 13:51
Trzeba uprawiać seks przed ślubem. Ja nie uprawiałem. Po ślubie okazało się , że moja była już żona ma grzybicę, nerwicę seksualną i nie chciała się z tego leczyć. Dołóżmy do tego nieprzygotowanie do naturalnego planowanie rodziny i pojawienie się dziecka rok po ślubie przy naszych skromnych dochodach... Efekt? Depresja, frustracja i rozwód z wszystkimi jego konsekwencjami które największe są dla dziecka którego nie będę mógł mieć tak często przy sobie jak wiele ojców... Za to kapłan udzielający ślubu powiedział, że wszedłem w związek cieleśnie, a nie duchowo... dziwne, że kościół który tak się reklamuje 2000 lat doświadczeń z rodzinami nie dostrzega problemu chorób narządów płciowych jak pochwica, nadżerka czy też psychicznych jak nerwica pod kątem seksualnym.
malgosia: 18.09.2012, 11:12
Jaką masz pewność, że to przes seks. Nie mówie, że współżycie przedmałżeńskie jest dobre, jest złe i należy walczyć o czystość. Myśle jednak, że powodem Waszego rozstania było to, że Twoja Kasia nie wytrzymała w związku na odległość. Nie każdy jest na tyle silny. Może zwyczajnie dopadła Was nuda w związku i nie byliście ze sobą szczęśliwi. Nie można wszystkiego zawalać tylko na jeden aspekt Waszego życia. Zawsze jest wiele czynników rozpadu związku. Mam nadzieję, że masz już swoją ukochaną żonę, z którą jesteś prawdziwie szczęsliwy i ona z Tobą również :)
mieciu: 22.12.2011, 19:10
niestety do takich sytuacji dochodzi również w związkach małżenskich. Pozdro
Tomasz: 05.12.2010, 22:18
Tak uprawiajcie seks przed ślubem mieszkajcie razem po 5 latech weżmiecie ślub tylko nie dziwcie się jak po roku wasze małżeństwo się rozpadnie. Małżeństwo to dom a miłość i czystość to solidny fundament tego domu tego
Andre: 23.09.2010, 17:11
Jezus do Św. Faustyny: Napisz: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję [się] w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną.(Dz 1728)
ona: 25.01.2010, 23:20
taki sam rozpad związku mógłby nastąpić, gdybyście nie wspólżyli, wiem coś o tym. Chciałeś opowiedzieć o niszczącym charakterze seksu przed ślubem, ale nie udało ci się...
Ktoś: 25.08.2008, 00:25
Miałem podobnie, tylko nas łaczył petting. Samogwałt jest nadal. Jesteśmy podobni, naet w tym samym wieku
xxxxx: 26.06.2007, 13:41
Własnie mam tak samo jestem sam i sex był w naszym zwiazku także błedem.
harcerka: 13.06.2007, 10:30
no własniezgadzam sie z Peggy
peggy: 15.03.2007, 07:58
dziękuje za Twój list.... za Twoją szczerość.... wierzę, że spotkasz taką dziewczynę, która doceni Twoje starania i Twoje dobre serce...
(1)

Autor

Treść

Poprzednia[ Powrót ]Następna

[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej