Popłynąłem z prądem brudnej rzekiMam na imię Marcin, urodziłem się 23 lata temu. Od najmłodszych lat miałem problem z masturbacją. Myślę, że powodem mojego zagubienia był rozwód moich rodziców. Stało się to, kiedy miałem 2 lata. Bardzo kochałem swojego ojca. Przyjeżdżał i odjeżdżał, a ja ciągle za nim tęskniłem. Potrzebowałem jego bliskości. Płakałem, gdy nas opuszczał; także wtedy, kiedy budziłem się rano, a jego nie było przy mnie. Nie wiedziałem co się dzieje. Ta tęsknota nasilała się, starałem się dowiedzieć od mojej mamy, gdzie przebywa tata. Był przecież taki kochający i dobry... Często płakałem. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nas zostawił. Dopiero po latach dowiedziałem się, jaka była przyczyna rozwodu. Nadużywał alkoholu i zdradzał mamę. Z cudzołożnego związku mojego ojca z inną kobietą urodziło się dziecko z porażeniem mózgowym. To jest dla mnie przestroga, że gdy oddalamy się od Boga, łatwo jesteśmy narażeni na działanie szatana. Z perspektywy czasu zdążyłem sobie uprzytomnić, że diabeł istnieje i mam na to mnóstwo dowodów. Wcześniej myślałem, że to bajka. Byłem ślepy. Jezus Chrystus otworzył mi oczy na prawdę, gdy się z Nim zaprzyjaźniłem. Mam dosyć kłamstwa, które jest wszechobecne w dzisiejszym świecie, wydobywa się często z ludzkich ust. Mój ojciec też uległ tym kłamstwom, tej ohydnej pokusie - tzw. "wolnej miłości". Jednym słowem mówiąc, zdałem sobie sprawę z tego, zostałem okradziony z obecności moich rodziców przy mnie.Problemy rodzinne stały się przyczyną mojego zagubienia. Nie potrafiłem odnaleźć się wśród rówieśników, w rodzinie, w szkole. Brak ojca sprawił, że stałem się bardzo osamotniony, byłem sam jak palec w grupie. Miałem różne lęki, przede wszystkim lęk przed odrzuceniem. Już we wczesnym dzieciństwie próbowałem odreagować stres i sobie z nim poradzić, także tę stratę ojca i jego bliskości. W wieku około 5 lat poznałem przyjemność, jaką sprawia dotykanie narządów płciowych oraz fantazjowanie. Trwało to jakieś 1-2 lata, do dnia, w którym starszy brat nakrył mnie w piwnicy, gdy obnażałem się przed kolegą. Nakrzyczał na mnie i powiedział mamie, co robiłem. Nie wiedziałem, że popełniam grzech, nie potrafiłem nazwać konkretnie "tej czynności". Gdy zauważyłem, że ma to działanie destrukcyjne dla mojej psychiki, chciałem o tym z kimś porozmawiać, ale nie potrafiłem, bałem się niezrozumienia, odrzucenia, z czym się wcześniej spotykałem. Pragnąłem z tym skończyć raz na zawsze, ale nie udawało mi się. Musiałem zmagać się ze sobą. Walczyłem z nieczystymi myślami i obrazami, które pojawiały się w mojej wyobraźni. Miałem trudne dzieciństwo przez starszych kolegów, którzy mnie nie akceptowali .Wiele razy skrzywdzili mnie fizycznie i psychicznie. Dzięki Bogu, miałem starszych braci, którzy mnie bronili. Chciałem mieć przyjaciół, zabiegałem o względy kolegów, jednak odrzucali mnie. Zatracałem w tym własne "ja". W dzieciństwie często czułem się samotny, poniżany. Było mi strasznie ciężko, ale gdy zacząłem chodzić do kościoła, napełniało mnie to spokojem ducha i odwagą. Było mi łatwiej żyć. W dzieciństwie lubiłem chodzić do kościoła, potem jednak było z tym coraz gorzej. Przyszedł czas, że zacząłem chodzić tam z kolegami. Chętnie uczestniczyłem we Mszy św., natomiast oni mieli inne zainteresowania, woleli w tym czasie iść do parku. Mieli na mnie zły wpływ. Wyśmiewali mnie i mój zapał do chodzenia do kościoła. Pamiętam do dziś sytuację, kiedy kolega ironicznie nazwał moje sandałki "chrystuskami". Nie załamywałem się jednak, gdyż czułem Opatrzność Bożą, która pozwalała mi wytrzymać te ataki. Niestety, mój ojciec nie nauczył mnie, jak bronić się przed takimi ludźmi. Mając 13 lat byłem świadkiem strasznego zdarzenia. Latem moi koledzy rozłożyli koło bloku namiot i spali w nim. Pewnego dnia zajrzałem tam i zobaczyłem znajomą dziewczynę z zespołem Downa, która była przez nich molestowana seksualnie. Przestraszyłem się obrzydliwym widokiem, odszedłem z tego miejsca i zastanawiałem się, dlaczego wyrządzają jej krzywdę. Dziewczyna z krzykiem wybiegła z namiotu. Jeden z kolegów usprawiedliwiał się, że ona i tak nic nie czuje... Byłem zdruzgotany. Ci zbrodniarze wyglądali na ludzi, którzy nie mieli sumienia, a mnie zawsze uczono, że nie wolno wyrządzać krzywdy drugiemu człowiekowi. Okrucieństwo świata wpływało na mój światopogląd, chciałem nie czuć, nie mieć żadnych wyższych wartości, myślałem, że wtedy żyłoby mi się lepiej... Zapragnąłem zobojętnienia na te wszystkie upokorzenia, ludzką oziębłość i brak zrozumienia. Wpadłem w samogwałt. Trwam w nim już 10 lat. Na rozwój mojego uzależnienia złożyło się wiele czynników. Pornografia w mojej okolicy była rzeczą powszednią, w mojej klatce i piwnicy porozrzucane były pisma pornograficzne. Te obrzydliwe gazety oglądali moi starsi koledzy z osiedla, nie wstydzili się tego, robili to nawet publicznie. Byłem także świadkiem masturbowania się przez mojego sąsiada... Zaprosił mnie pewnego dnia do siebie, połozył się na łóżku i zaczął się onanizować. Nie wiedziałem, jak na to zareagować. W głębi duszy coś mi mówiło, ze to jest nienormalne zachowanie. Po prostu wyszedłem w domu. Jednak z biegiem czasu również zacząłem oglądać pornografię... Oddalałem się coraz bardziej od Pana Boga. Przez kilka lat nie chodziłem do kościoła. Jednak Bóg otworzył mi oczy i podsunął "Miłujcie się!", w którym była definicja onanizmu. Pamiętam także wykłady mojej dawnej katechetki, w których poruszała ona problem samogwałtu i mówiła, że to grzech. Ja również odczuwałem, że jest to złe, wstrętne, nieludzkie. Przyjąłem Sakrament Bierzmowania z ciężkim grzechem na sumieniu. Bałem się go wyznać na spowiedzi przez dlugie lata. Byłem za słaby, potrzebowałem motywacji. Często czytałem "Miłujcie się". Pomimo tego że, dowiedziałem się, czym jest onanizm, dalej w tym tkwiłem. W mojej opinii byłem zdrowy i nie widziałem żadnych ubocznych skutków tego nałogu. Byłem bardzo ślepy i zakłamany. Oszukiwałem samego siebie na różne sposoby. Masturbacja mnie niszczyła, byłem martwy duchowo. Grzech ten wypacza osobowość i charakter człowieka. Wchodzi we wszystkie sfery życia, siejąc spustoszenie. Niszczy doszczętnie psychikę człowieka, powoduje egoizm i kompletne zamknięcie się w sobie. Przyszedł jednak czas, że zacząłem z tym walczyć. Marnie mi to wychodziło, bo próbowałem wygrać samotnie. Postanowiłem wrócić do kościoła. Przychodziło mi to z trudem, wstydziłem się samego siebie... Miałem duży problem z przełamaniem się przy spowiedzi. W Internecie trafiłem na stronę "Pomocy duchowej", na której było dużo świadectw i artykułów na temat czystości. Czytałem je, pozostawiłem komentarz, w którym pokrótce opisałem swój problem, podałem także adres e-mail. Któregoś dnia napisała do mnie pewna dziewczyna, przesłała mi wskazówki, jak wyjść z tego nałogu, podała adres bloga religijnego oraz zaproponowała słuchanie kazań ks. Piotra Pawlukiewicza, który często mówi o takich problemach. Wykłady te otworzyły mi oczy oraz dodały chęci do walki. Moje życie duchowe zaczęło powoli nabierać jasnych kolorów. Odwiedziłem polecany blog i postanowiłem napisać do jego autorki o moim problemie. Nawiązałem z nią wartościową znajomość, wspiera mnie, choć jest młodsza ode mnie, ale bardzo inteligentna i wierząca. Miałem szczęście, że na nią trafiłem, bo należy do Ruchu Czystych Serc. To ona namówiła mnie do przyłączenia się do osób, które walczą o czystość. Dziękuję Bogu za to, że postawił ją na mojej drodze, nie czuję się już tak samotny. Rozmowa z drugim człowiekiem daje bardzo dużo dobrego, kiedy można opowiadać komuś o swoich problemach i pytać o rady. Pamiętam ,że pierwsza spowiedź z tego grzechu była dla mnie trudna. Ale trafiłem w Częstochowie na świetnego spowiednika. Aż ciepło mi na sercu się zrobiło gdy wypowiedziałem moje ciężkie grzechy. Po tej spowiedzi nabrałem sił i motywacji do walki z pożądliwością. Odmówiłem modlitwe zawierzenia. Zrozumiałem, że spowiedź jest konieczna i trzeba przychodzić natychmiast jeżeli się ma ciężkie grzechy na sumieniu. Szczególnie grzech nieczystości jest niebezpieczny. Proszę, każdego kto ma z tym problem, aby nie czekał ,aż wyzwolenie same przyjdzie. Bo nie przyjdzie! O wolność trzeba walczyć, prosić Jezusa o pomoc. Przychodzić do Niego w sakramencie pokuty i jak najczęściej przyjmować Eucharystie. Po tym, co wydarzyło się w moim życiu, mogę z pewnością stwierdzić, że szatan naprawdę istnieje. W mojej walce ze złem potrzebuję Chrystusa, który wszystko wyjaśnia. Jest światłem na mojej drodze, Mistrzem w dokonywaniu rzeczy niemożliwych. Tylko Bóg mówi prawdę. Opiekuje się mną: "Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie" (Ps 27, 10) . Dzięki wstąpieniu do Ruchu Czystych Serc dowiedziałem się, że o czystość trzeba walczyć, modlić się o nią, uczyć się jej. Każdy człowiek musi się zmagać z pokusami. To zmaganie jest walką o miłość i wolność. Pracuję mozolnie i ciężko. Człowiek potrzebuje wsparcia, którego może mu udzielić Pan. Bóg jest miłością. Bez miłości popadamy w skrajności. Pan Jezus pozwala mi zauważyć dziedziny mojego życia, w których jej brakuje. Widać to szczególnie w najbliższym otoczeniu, w tragediach mojej rodziny. Jeśli problemy nie dotyczą naszych bliskich, nie przejmujemy się nimi. Jednak ja mocno odczuwam ból po okrutnych wydarzeniach, w których uczestniczyli członkowie mojej rodziny (zamordowanie dziecka przez moją kuzynkę, problemy narkotykowe kuzyna, jego pobyt w więzieniu...) .To jest dowód na istnienie szatana, który jest podstępny i cieszy się z każdej ludzkiej krzywdy. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi to zauważyć. To niesztuka być nieczystym, tacy są ludzie słabi. Czystość natomiast jest przymiotem ludzi silnych. Niech mottem zagrzewającym do walki wszystkich ludzi uzależnionych będzie zdanie: "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą". Marcin - Boży Mocarz
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |