Nazywać rzeczy po imieniu - NIE CUDZOŁÓŻA jeśli chcesz osiągnąć życie (wieczne), zachowaj przykazania... Oto one: Nie zabijaj, NIE CUDZOŁÓŻ, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj bliźniego, jak siebie samego" (Mt 19, 17-19).Arytykuł o. Mirosława Pacieszkiewicza SJ Błogosławiona wina w różnych odmianach (KA 12/93) - aczkolwiek wydawałoby się, że słuszny w swych przesłankach - z uwagi na niektóre sformułowania wzbudził we mnie, w mojej rodzinie i u znajomych ogromny niepokój. Być może, że czegoś nie rozumiem, ale jest on taki bardzo ułagodzony. A sprawy, które porusza, są bardzo bolesne, wręcz tragiczne. Nie umiem, nie potrafię tego do końca nazwać, ale on coś istotnego zaciemnia, rozmywa, usypia sumienie i omalże rozgrzesza katolików żyjących w związkach niesakramentalnych. Bo też grzech cudzołóstwa, rozpusty, nierządu, wiarołomstwa jest innej materii niż kradzież. 1) I bezpośrednio nie przez kradzież nastąpiła zasadnicza zmiana w postawie Sapiehy, lecz dlatego, że został WYKLĘTY. Gdyby nie został wyklęty, być może czułby się całkowicie innym bohaterem tej afery. On został wyklęty, zakrystian stracił życie. Sapieha miał o czym rozmyślać. Gdyby żyjący w związkach niesakramentalnych nie mieli bariery zakazów, być może i ci, co zwrócili się znów do Boga, nie poznaliby słodyczy Jego odzyskania, udręki żalów i tęsknoty Jego szukania. Z artykułu Błogosławiona wina...: "Ale wolno sądzić, że pewne cudzołóstwa dla pewnych ludzi stają się dobrym doświadczeniem, takim ogromnym wstrząsem, że pozostaje im już jedno: rzucić się w ramiona miłosiernego Boga, ukochać Go bezgranicznie za to, że tak wiele darował". Jeśli tak jest, to znaczy, że nie pozostaje już nic innego, tylko zerwać z tym grzechem. "Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, KTÓRZY DLA WAŻNYCH POWODÓW, jak np. wychowanie dzieci, NIE MOGĄ uczynić ZADOŚĆ OBOWIĄZKOWI ROZSTANIA SIĘ, postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się całkowicie od aktów, które przysługują jedynie małżonkom" (FC 84). ""Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?" A ona odrzekła: "Nikt, Panie!". Rzekł do niej Jezus: "I Ja cię nie potępiam. Idź, OD TEJ CHWILI JUŻ NIE GRZESZ". (J 8, 10-11). Znam takie osoby. Tylko to nie grzech je uratował! Sądzę, że to nie pewne cudzołóstwa, nie grzech, który niszczy, lecz postawa matki, rodziny, otoczenia, tych, których kochamy, śmierć najbliższych, pewne wersety Pisma Świętego, jednoznaczna postawa Kościoła, jego nastawanie w porę i nie w porę... stają się tym materiałem, który budzi refleksję i sumienie. Stają się wstrząsem, który zmienia życie i pozwala zrezygnować, .. choć często przez cierpienie i ból rozstania, przy zerwaniu grzesznego związku. Nie chcę urazić ojca M.P., ale czy nie wolno też sądzić, że "pewne" cudzołóstwa dla pewnych ludzi stają się takim doświadczeniem, że zalewa nas coraz większa plaga rozwodów, wchodzenia w związki nie- sakramentalne itd. itd.? A ileż tragedii rodzin, psychicznie rozbitych i opuszczonych dzieci, dramatów sumienia? A problemy dzieci ze związków niesakramentalnych?! Z artykułu: "Ja takiego głodu sakramentów i takiego doświadczenia wiary nie znajduję u zdecydowanej większości katolików, którzy kartoteki mają w porządku". Nie sądzę, aby "to" było porównywalne, trudno ten głód zważyć i zmierzyć. Bo zazwyczaj dramat wiary jest w nas, w głębi ludzkich trzewi i nie każdy obnosi się z nim publicznie. Uważam, że są tu różne uwarunkowania i różne doświadczenia, że ktoś znów się zbliża do Boga także ze związków niesakramentalnych. Człowiek się starzeje, zbliża się śmierć. Ogarnia go strach, czy nie będzie potępiony... żal, za tym, co się utraciło... a także tęsknota za czymś, co się zagubiło. Nie sądzę, aby był to wstrząs wywołany pewnymi cudzołóstwami. W 2 Liście do Tymoteusza (3,1-5) czytamy: "A wiedz, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą... MIŁUJĄCY BARDZIEJ ROZKOSZ NIŻ BOGA, BĘDĄ OKAZYWAĆ POZORY POBOŻNOŚCI, ALE WYRZEKNĄ SIĘ JEJ MOCY". Z dwojga tych relacji wolę wierzyć Pismu Świętemu. "Bóg jest mścicielem tego wszystkiego. Nie powołał nas Bóg do nieczystości, lecz do świętości. A więc kto (to) odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje Ducha Świętego" (1 Tes 4, 6-8). Trzeba koniecznie stawiać te sytuacje jasno, przejrzyście - tak, jak wynika to z Pisma Świętego i nauki Kościoła - bez zbędnych podtekstów i ozdobników, którymi można nieświadomie zrobić wiele złego. Trzeba głosić nagą prawdę, choćby była nie wiem jak boląca. Dlatego sądzę, że ogółowi osób żyjących w związkach niesakramentalnych czy mających pokusę w nie wstąpić nie takich artykułów potrzeba - lecz zwykłych relacji osób, które z żalem i bojaźnią na nowo zabiegają o rozgrzeszenie, o życie wieczne. Trzeba pokazać dramat rozbitych małżeństw, opuszczonych żon, tragicznie samotnych dzieci. Ten artykuł stwarza właśnie pokusę dla ludzi o chwiejnych postawach i nie ugruntowanej wierze. Nie należy stwarzać przesłanek, że nie jest tak źle, bo duszpasterstwo... spotkania, pielgrzymki itd., itd. Jak napisała moja znajoma: "Dziś Kościół nie odrzuca "takich" ludzi. Przeciwnie, zajmuje się nimi. Ks. Pałyga prowadzi rekolekcje dla par niesakramentalnych, a o. Paciuszkie- wicz - jezuita też. Obaj napisali książki na ten temat. Przekreślać nikogo nie możemy, bo i nas grzeszników też mogą przekreślić". Tak, to prawda. I niby wszystko się zgadza. Lecz sprawa ta nie jest taka prosta i oczywista. To na pewno jest wyzwanie dla Kościoła, dla ludzi głębokiej wiary. Lecz ma wiele odcieni i uwarunkowań. Nie można podważać słusznego stanowiska Kościoła wynikającego z Pisma Świętego, że tam, gdzie nowy związek nie jest jeszcze utrwalony, gdzie sytuacja nie jest tragicznie zagmatwana i poplątana - radzi się jego rozwiązanie. Uważam też, że katolik nie może aprobować, pochwalać takich związków. I ani słowem, ani czynem czy gestem nie może utrwalać tego stanu, który jest niezgodny z przykazaniami Chrystusa. I nie musi to oznaczać, że się kogoś przekreśla lub potępia. Powie Apostoł: "Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem" (Flp 2,12), a także: "Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła" (Tes 5, 22). To na pewno nie są łatwe sprawy ludzkie. Łatwo jedynie się zaplątać, pogubić. To są często wielkie dramaty sumienia. Często też tragiczne, bolesne pogmatwane... ale także niefrasobliwe. Ot, zabawa w małżeństwo. Czyż często zawarcie związku cywilnego nie jest równoznaczne z całkowitym odejściem od Pana Boga. I tak przez lata żyją "bądź jak" - i bez wyrzutów sumienia. Pomimo bardzo złożonej sytuacji - prowadząc duszpasterstwo, rekolekcje, pielgrzymki ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych, trzeba wciąż pamiętać, że są to sytuacje "chore". A Kościół musi zachować wskazania Chrystusa i postawę Jana Chrzciciela: "Powodem była... żona brata jego Filipa. Jan bowiem upomniał go: NIE WOLNO CI JEJ TRZYMAĆ" (Mt 14, 3). Wiadomo, jakie konsekwencje upomnienia poniósł św. Jan Chrzciciel. Spotkała go śmierć. To są wersety przeważnie znane. Ale trzeba je powtarzać często, aż do znudzenia. Nastawać w porę i nie w porę. "Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia CUDZOŁÓSTWO względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo" (Mk 10, 11-12). "Małżeństwo zawarte i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej ludzkiej przyczyny, oprócz śmierci" (kan. 1141). Duszpasterstwo związków niesakramentalnych musi być szansą powrotu do jedności w małżeństwie sakramentalnym - jeśli są takie szanse. Musi być szansą powrotu do Boga poprzez różnorakie wybory. "Niechaj odstąpi od nieprawości każdy, kto wzywa imienia Pańskiego" (2 Tm 2, 19). 1) "O.M.P. nawiązuje do epizodu z życia Mikołaja Sapiehy (zm. 1644), wojewody mińskiego, który w czasie pielgrzymki do Rzymu wykradł obraz Najśw. Maryi Panny z Gwadelupe, przywiózł go do Polski' i umieścił w Kodniu. 14 X br. Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła List do Biskupów, w którym "potwierdza stałą i powszechną praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do Komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński". Jedyną dla nich drogą do Komunii św. jest otrzymanie rozgrzeszenia sakramentalnego, które może być dane tylko wtedy, gdy się zdecydują na separację; gdy ta jest niemożliwa, muszą wybrać drogę "pełnej wstrzemięźliwości". A. Rytel
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |