Miał swój stylBrat Albert to święty o duchowości urzekającej zarówno swym bogactwem, jak i swą prostotą. Pan Bóg prowadził go drogą niezwykłą: uczestnik powstania styczniowego, utalentowany artysta malarz staje się naszym polskim "Biedaczyną", szarym bratem, pokornym jałmużnikiem i heroicznym apostołem miłosierdzia.Paweł: - Czy to prawda, że Brat malował krowy o zachodzie słońca? Brat Albert: - Nie malowałem, tylko pisałem o malowaniu krów. Pisałem o tych, co dusze sprzedają sztuce, a sztukę wystawiają na sprzedaż. Gdy studiowałem w Monachium, był tam taki jeden malarz, który wyspecjalizował się w krowich portretach. Inny, zacząwszy kilka obrazów z zachodem słońca, obdzielał je wszystkie po równi, gdy mu się ciekawszy odcień na palecie trafił. Przeżywałem to jako swego rodzaju profanację.
Brat Albert: - A cóż to znaczy zarobić? Na co zarobić? Paweł: - No, na wszystko. Żeby być artystą, trzeba miecza co tworzyć sztukę. Brat Albert: - Artysta nie tworzy sztuki. Kształtuje i tworzy duszę człowieka. Jego udziałem jest siebie samego zakląć w słowo, kamień, tony... Każdy, kto człowiek, jest w pewnym sposobie artystą. Piękna róża kwiaciarki, dobrze noszona suknia mogą mieć większe w sztuce znaczenie, aniżeli niejeden obraz czy rzeźba. Paweł: - To ja też mam artystycznie chodzić do szkoły? Brat Albert: - Wielki człowiek robi wielkie rzeczy, mały człowiek i jego dzieła są drobne... O wielkości człowieka decyduje to, KIM JEST. Jeśli umiesz tak chodzić do szkoły, by zdobywać własny styl... Paweł: - Styl? Brat Albert: - Styl jest to szczerość, przyrodzony głos duszy, jej kształt, jej język... Paweł: - Dziś się mówi: serce. Brat Albert: - Właśnie. Masz swój styl, czy też masz manierę? Maniera to przedrzeźnianie stylu, to głos i język papugi, kalectwo kształtu. Popatrz na swoje serce. Czy to jest naprawdę Twoje serce - czy też sałatka sporządzona z obrazów telewizyjnych i żurnalów mody, zaprawiona uśmieszkami koleżanek... albo składzik robaków na wędkę kariery... albo hurtownia - im obrotniejsza, tym tańsza... Paweł: - Tak źle może ze mną jeszcze nie jest. Ale to żądanie, które się kryje w Twoim pojęciu sztuki, jest nierealne.
Napisał w swoim pamiętniku, że żądam od siebie więcej, niż dała mi natura - więcej, niż dać mi mogła... Paweł: - Brat musiał być radykalnie prawdziwy i szczery w tym, co robił. Brat Albert: - W głowie mi nie postało, by można było świadomie przystać na handel z półprawdą. Kiedy w 1863 roku jechałem z rozkazem przez pole rozorywane pociskami, odruchowo podniosłem rękę do czoła - ale nie, powiedziałem sobie, jeśli przedtem nie żegnałem się z pobożności, to teraz z samego strachu też nie będę. Paweł: - To jest znak, jak bardzo Brat szanował własne serce - nie chciał się oszukiwać, choć Pan Bóg pewnie by i taką modlitwę przyjął. Brat Albert: - Zapewne, co nie przeszkadza, że parę dni później leżąc z gangreną i wiedząc, że Rosjanie częstokroć dobijają rannych, odmówiłem spowiadania się, ponieważ... ksiądz przyszedł w CZERWONYM szaliku, a to nie pasowało do moich malarskich wyobrażeń o siwym kapucynie-ascecie. Paweł: - W tym też jest zgodność z własnym sercem, tyle że skala wartości była jeszcze niedojrzała. Brat Albert: - To jest właśnie pole twórczości - trudne, mozolne, przeplatane błędami, borykające się z ludzką ułomnością dochodzenie do PRAWDY.
Brat Albert: - Zacząłem od małej, a skończyłem na spotkaniu - faktycznie przekraczającym możliwości natury - z Prawdą żywą, osobową - z Panem Bogiem. Paweł: - Tylko niech mnie Brat nie straszy, że jak zacznę naprawdę być uczciwy wobec siebie, to skończę w klasztorze! Brat Albert: - W klasztorze nikt nie kończy! W klasztorze wszystko się zaczyna, i to dzień w dzień. Codzienne bojowanie, a autentyzm spotkania z Panem Bogiem jest wyzwaniem dla zakonnika - ale i dla każdego z was, jeśli uważacie się za chrześcijan. Paweł: - Uważam się za chrześcijanina, ale nie mam zamiaru żyć jak w klasztorze. Nie będę rezygnować z ludzkiego szczęścia! Brat Albert: - A moje szczęście... Paweł: - To Brat w ogóle był szczęśliwy? Jak brat mógł być szczęśliwy, skoro wszystko stracił - najpierw rodziców, potem nadzieję na wolność Ojczyzny i zdrowie, potem szansę kariery. Jak jednonogi kaleka, żyjący pod jednym dachem z zawszoną biedotą, mógł być szczęśliwy? Brat był święty, ale nie mógł być szczęśliwy. Brat Albert: - Powiedz mi więc, dlaczego to wybrałem? Paweł: - Bo Brat był święty. Brat Albert: - Święty od kołyski? Urodziłem się święty? Paweł: - No nie, ale Bratu zawsze na czymś zależało, zawsze kochał piękno czy dobro większe od samego siebie.
Paweł: - To jest bardzo piękne i szlachetne, ale ja bym chciał mieć takie zwyczajne, ludzkie szczęście. Brat Albert: - Najbardziej zwyczajne jest zarazem najbardziej Boże - albo nie ma go wcale. Czyś nigdy nie zachwycił się Cudem Eucharystii? Patrz na Eucharystię... czy Jego Miłość mogła obmyśleć coś jeszcze piękniejszego? Skoro On stał się chlebem i my bądźmy chlebem - dawajmy siebie samych... Paweł: - Ciągle tylko dawać i dawać... Brat Albert: - To Pan Bóg ciągle daje i daje.... Czy Panu Jezusowi, cierpiącemu ZA MNIE mękę, mogę czego odmówić? Przecież ja nie zrobiłem nic nadzwyczajnego, ja tylko chciałem się choć troszkę odwdzięczyć Panu Bogu - powtórzyć w miniaturce Jego zstąpienie do żłóbka i na krzyż... Ludzie w Ogrzewalni nie wierzyli, że oni także są dziećmi Bożymi - żeby im to udowodnić, musiałem tam z nimi zamieszkać. Inaczej by mi nie uwierzyli. Paweł: - Żeby komuś coś takiego udowodnić, trzeba być najpierw samemu o tym przekonanym... Nam tak trudno uwierzyć, że ktoś nas naprawdę kocha, że komuś naprawdę na nas zależy. Brat Albert - Widzisz, tak często używacie słowa: "naprawdę". Co ono dla was znaczy - wykrzyknik w środku zdania, czy też tęsknotę serca? Jest wam źle, bo zostaliście stworzeni - NAPRAWDĘ! do czegoś większego niż tylko doznawanie, odczuwanie, przytulanie szczęścia. Im bardziej je garniecie, tym szybciej się wam wymyka... Ja wybrałem większą wolność! Paweł: - Wolność? Wolność - w klasztorze? Wolność - w przytulisku?! Brat Albert: - Klasztor, przytulisko - to tylko kształt mej wolności, kształt mojej miłości. Poszukaj swojego własnego kształtu, zdobądź swój własny styl. Daj się kształtować Miłości... Przygotowała s. Agnieszka Kotej
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |