Wyjdź z tłumu
W Galilei Jezusowi towarzyszy! wielki tłum. Jedni szli za Nim po prostu z ciekawości, żądzy sensacji, tematu do rozmów. Drudzy z potrzeby doświadczenia Jego mocy, uzdrowienia ciała lub ducha. Niektórzy przyglądali się wszystkiemu z dystansem, niedowierzaniem, czy wręcz wrogością, zastanawiając się, jakim prawem czynił takie znaki lub po prostu wyśmiewając Go.
Wielki tłum towarzyszy Jezusowi i dzisiaj. Ludzie idą z przyzwyczajenia, tradycji. Czasem brakuje im odwagi, by pójść własną drogą, bo lepiej nie zadzierać z "urzędnikami Pana Boga". Niektórzy szukają w Nim nowego życia, uzdrowienia, przemiany. Inni pomylili wiece.
Jezus przechodząc przez tłum tak rzadko doświadcza, aby moc z Niego wychodziła. Wielu ociera się o Niego, ale ten dotyk nie ma nic z wiary kobiety cierpiącej na krwotok. To tylko pospieszne przepychanie się przez tłum w godzinach szczytu, by szybko i bez kłopotliwego kontaktu zająć się własnymi sprawami. Czasem nie ma już nawet ciekawości, tomaszowego pragnienia - przez dotyk do wiary w Niego. Jego twarz także zrobiła się obca, nierozpoznawalna, daleka, tak dawno niewidziana.
A przecież będąc Bogiem stał się człowiekiem. Będąc bogatym stał się ubogim, by zlikwidować dystans, być blisko z nami i pośród nas dając nam życie - pełnię istnienia. Odkrycie w Nim Dawcy życia przemienia. Doświadczył tego Jair, kobieta chora na hemofilię, a także pojedyncze osoby z kroczącego za Jezusem tłumu. Podążanie za Jezusem wymaga bowiem zaangażowania, wiary, która jest osobistą więzią z Nim. Wymaga pokonania anonimowości i lęku, wyjścia zza filara, poznania się bliżej, porozmawiania, ale też i wyznania często upokarzającej prawdy o sobie, zdjęcia maski, odsłonięcia się. Jednak tylko wtedy możemy z widza stać się uczestnikiem. Spotkanie Jezusa może przemienić życie każdego z nas, bo On nadal pragnie udzielać nam swojej mocy, powoływać nas do pełni życia, wyciągać ze stanu śmierci duchowej, leczyć ciało i ducha. Potrzeba jednak odwagi do zaryzykowania wiary, do zaufania Panu, do zaprzestania oglądania się na innych z tłumu. Nie zabrakło jej postaciom z dzisiejszej Ewangelii. Czyż mam nadal pozostawać tylko widzem wydarzeń wmieszanym w tłum? A może czas najwyższy z widza stać się uczestnikiem?
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |