Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Wspomnienia z pielgrzymki Jana Pawła II do Wrocławia

Przesyłam swoje wspomnienia z pielgrzymki do Wrocłavyia w dniach 20 - 21 czerwca 1983 r. Będzie to głos z tłumu, który zbierał się gorliwie nakażdym z miejsc oczekiwania na Ojca Świętego... trwał ten tłum przez całą noc na wilgotnym hipodromie. Nie po to, by kupić pralkę automatyczną czy inną potrzebną rzecz. Nawet nie po piękny album poświęcony Ojcu Świętemu. Wszyscy trwali wyłącznie po to, by powitać Ojca Świętego. Trwali na tych lepszych miejscach i na tych najgorszych, gdzie mogli tylko słyszeć.

Przybyliśmy tacy, jacy jesteśmy. Podnieceni, zdenerwowani, nauczeni walczyć o wszystko. I takich usiłuję opisać - moich wspaniałych Rodaków.

Towarzysząca mi w pielgrzymce siostra pojechała ze słowami: - Pojadę, choćby to była moja ostatnia noc w życiu. Jako osoba po krwotoku mózgowym, przebytym oraz zagrażającym w każdej chwili z powodu tętniaka mózgu - powinna zakończyć śmiercią przebywanie od wschodu słońca do 14. 00 na rozpalonym hipodromie ... Teoria sobie - a pacjentka czuła się nawet lepiej po pielgrzymce niż przedtem...

Daleka jestem od sugerowania cudu w tym wszystkim. Muszę docenić pozytywną rolę czynnika psychicznego w zwalczaniu choroby. Każdy przecież za wszelką cenę chciał wytrzymać - i wytrzymał. A pierwiastek nadprzyrodzony i tak wymknie się naszym rozumowym dowodom...

Zaczęło się, jak zwykle, od walki. Moje podanie o urlop na okres pielgrzymki Ojca Świętego do Ojczyzny kilkakrotnie już zostało odrzucone, bez wyjaśnienia, tak sobie.

Piszę odwołania. Jedno, drugie. Wreszcie używam argumentu: "Narzucanie mi urlopu w innym terminie nie ma żadnego uzasadnienia w Kodeksie Pracy". W odpowiedzi przysłano kartę urlopową...

Droga układa się jak po kwiatach. Właśnie leczony przeze mnie pacjent zgłasza:

- Jadę samochodem, pani doktor. Mam trzy miejsca w samochodzie. Bardzo dobrze, bo pani doktor samochodu nie ma. O godzinie 18.00 w poniedziałek, 20 czerwca, pacjent zajeżdża samochodem. Jedziemy do Wrocławia na noc. Od Kątów Wrocławskich jedziemy już udekorowanymi ulicami- Okna oświetlone lampkami, obrazy Papieża i Matki Boskiej prawie w każdym domu. Transparenty witają pielgrzymów. Pełno milicji, ale nikt nas nie kontroluje przez całą drogę.

- Widocznie tak źle jeszcze nie wyglądam - żartuje pacjent.

Parkujemy w ogródku przy ulicy Nowodworskiej. Na Partynice jedziemy autobusem, chociaż chciałyśmy iść pieszo. - Nie ma sensu, to ładne dwanaście kilometrów - hamuje nas pacjent.

Jedziemy autobusem nr 107 aż do stacji Wrocław - Klecina. Dalszą drogę wytyczają drogowskazy: "Partynice!"...

Pokazuję służbie porządkowej nasze zaproszenie, które zdobył dla nas pacjent. Po chwili już siedzimy na trawie w sektorze A-6. Jeden z porządkowych zbiera po sektorze siano i gromadzi je pod słupkiem ogrodzenia:

- Teraz nie ma wielu ludzi, to się prześpię.

Po chwili zbieram za jego przykładem sianko dla siostry, potem ona zbiera dla mnie. Przykrywamy siano płaszczem przeciwdeszczowym, siadamy. Możemy siedzieć całą noc.

Przez megafony ogłaszają już o zaginięciu dzieci, podają też inne komunikaty. Napominają pielgrzymów: "Partynice dziś są miejscemi modlitwy, wielką świątynią w plenerze, zachowujmy się z powagą!"

Kilka osób z "powagą" gra w karty.

Przybywają wciąż nowi pielgrzymi, z ogromnymi krzyżami na piersiach. Na teren sektora wchodzi pan z trojgiem dzieci. Najmłodsze trzyma na rękach owinięte w płaszcz przeciwdeszczowy. Starsze biegają po trawie, rozgrzewają się.

Zapada mrok, hipodrom owija gęsta mgła. Głos w megafonie intonuje: Wszystkie nasze dzienne sprawy...

Zapalają się cztery reflektory, ustawione fatalnie, świecą prosto w oczy. Mgła kładzie się kolorowymi smugami. Na trawie osiada rosa. Wkładamy płaszcze nieprzemakalne. Na plecach skropliła się zimna rosa.

Szybko mijają godziny nocy. Niebo jaśnieje na wschodzie, rysują się kontury drzew na obrzeżu hipodromu. Ukazuje się słońce. Głos towarzyszący nam przez całą noc, intonuje:

Kiedy ranne wstają zorze...

Potem śpiewamy Godzinki. Następnie - deklamacja poezji religijnej z tłem muzycznym.

Na teren sektora wpadają dwie podniecone starsze wrocławianki. Jedna z nich długo, krzykliwie głosi swą krzywdę: proboszcz parafii nie zapewnił jej miejsca siedzącego jej z II grupą inwalidzką, w wieku 74 lat! Niech ona go tylko zobaczy! A porządkowy przed chwilą usunął ją z sektora, który usiłowała zająć.

- On śmiał do mnie powiedzieć: niech się pani wynosi albo panią wyniosą na noszach! On...

Kilka minut po ósmej pojawia się na niebie helikopter.

- Co jest? Za wcześnie! - dziwimy się.

Helikopter ląduje, drzewa uginają się od napędu śmigieł. Część obecnych wita go oklaskami, potem zawiedzeni gwiżdżą - to przybyły... władze miasta. Śmieję się głośno... Starsze wrocławianki ze wzruszeniem opowiadają mi o geście powitalnym Wrocławia.

Po kilkunastu minutach znowu "powitalne gesty Wrocławia". To przyleciał... orszak papieski. Tak samo witany jest następny helikopter wiozący dostojnych pielgrzymów towarzyszących wiernie Ojcu Świętemu.

Wreszcie przylatuje helikopter, na który wszyscy czekamy.

Jakby prąd przeszedł przez tłum. Jest nastrój, niech nikt się o to nie martwi! Entuzjazm unosi tłumy. Powiewają transparenty. Oklaski! Długo grzmią okrzyki: "Niech żyje Papież!" Niektóre panie siadają na ramionach swoich towarzyszy, biorą lornetki. Inne pytają z ziemi:

- Proszę pani, co pani widzi?

Papież zaraz po przylocie wsiada do samochodu, objeżdża hipodrom. Najdalsze sektory są szczęśliwe: są najbliżej Ojca Świętego.

Rozpoczyna się Msza św. Sektor A - 6 widzi Papieża... wielkości palca wskazującego. To tylko niedoskonałość wzroku, usuwana lornetkami.

Głos Ojca Świętego jest, jak zwykle, potężny. Papież rozpoczyna homilię:

- Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni!

Burza oklasków.

Brawa następują po każdym zdaniu o sprawiedliwości, wzajemnym zaufaniu, konieczności odbudowywania zaufania centymetr po centymetrze. Wszystko to wyjaśnia Papież na tle życiorysu świętej Jadwigi, patronki Śląska - i dnia wyboru Papieża Polaka.

Burza oklasków wita słowa Papieża: "Wszystkim wam, którzy wypełniając przykazanie Stwórcy czynicie sobie ziemię poddaną, przynoszę solidarność moją i Kościoła".

Niektórzy siedzą już bezsilnie na kawałku ziemi zdobytym przez siebie na hipodromie. Słońce smaży bez litości, fala gorąca bucha od tłumu. Wstajemy na głos Papieża:

Wierzę w Jednego Bogo...

- Nie będziemy pchać się siłą do Komunii świętej, po co ludziom utrudniać ich ofiarę - postanowiłyśmy z siostrą. Jakby w odpowiedzi, do naszego sektora wkracza kapłan i podaje mi pierwszą Hostię.

Potem następuje koronacja Matki Bożej Śnieżnej.

Pożegnalne słowa Papieża. Jest pogodny, żartuje:

- Tyle razy odwiedzałem Wrocław, ale nie wiedziałem, że jest tu tak wspaniałe miejsce, jak ten hipodrom!

Oklaski, okrzyki na cześć Ojca Świętego. Pieśń My chcemy Boga i Boże coś Polskę. Ręce idą w górę.

Już pracują śmigła helikoptera papieskiego. Ojciec Święty odlatuje na Wyspę Tumską, tuż nad naszymi głowami...

Płyniemy z rzeką ludzi do wyjścia. Wydostajemy się na ulicę Ołtaszyńską. Mijam transparent, który zaciekawia.

Czytam go na razie z lewej strony. Co to za nazwa? Milno? Wilno? Pod napisem wyhaftowana twarz Matki Boskiej Ostrobramskiej i słowa: Mater Misericordiae.

Mieszkańcy domków przy ulicy Ołtaszyń- skiej wystawili krany z wodą pitną dla pielgrzymów.

Docieramy do autobusów. Razem z nami jadą członkowie porządkowej służby kościelnej. Zadowoleni z siebie:

Docieramy wreszcie na ulicę Nowodworską. Pacjent był szybszy - już zdążył się przespać...

- To jedziemy? - pyta...

Do domu dojeżdżamy o 17.00, oglądamy jeszcze transmisję z Góry Świętej Anny i migawki z Wrocławia w "Rozmaitościach" i dzienniku.

Siostra przyznaje się dopiero teraz, że wyjechała z silnym bólem gardła, takim, że z trudem przełknęła kolację. Do rana ból gardła minął bez śladu. Palące słońce też jej nie zaszkodziło. Tylko moje oczy palą żywym ogniem. Przez kilka dni nie spojrzę na słońce.

- Masz nowy sposób leczenia zapalenia gardła dla swoich pacjentów - zwraca się do mnie druga siostra - pielęgniarka.

- Tak! Wypędzam chorego na całą noc na mokrą łąkę.

- Pod warunkiem, że na tę łąkę przybędzie Papież - dodają moi pacjenci, którym zalecałam później tę kurację.

Izabela Gojżewska



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.



Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej