Droga do świętości Jana Pawła II(część II - lata 1948-1965)Wielkość Jana Pawła II została ukształtowana wiarą, przeżywaną w codziennej modlitwie i nieustannie podejmowanym trudzie kroczenia drogą przykazań i Ewangelii. Aby zrozumieć Jana Pawła II "od wewnątrz", trzeba prześledzić historię jego życia, poznać środowisko i warunki, w jakich kształtował się jego charakter i życie wiary.Początki posługi kapłańskiejPo powrocie ze studiów w Rzymie w 1948 r. na ks. Karola Wojtyłę czekała pierwsza placówka duszpasterska we wsi Niegowić. Jak wspominał później Papież, w dniu 28 lipca udał się na wskazaną parafię: Dojechałem autobusem z Krakowa do Gdowa, a stamtąd jakiś gospodarz podwiózł mnie szosą w stroną wsi Marszowice i potem doradził mi iść ścieżką wśród pól, gdyż tak miało być bliżej. W oddali było już widać kościół w Niegowici. A był okres żniw. Szedłem wśród łanów częściowo już skoszonych, a częściowo czekających jeszcze na żniwo. Pamiętam, że w pewnym momencie, gdy przekraczałem granicę parafii w Niegowici, uklęknąłem i ucałowałem ziemię. Nauczyłem się tego gestu chyba od św. Jana Marii Vianneya. W kościele pokłoniłem się przed Najświętszym Sakramentem, a następnie poszedłem przedstawić się mojemu proboszczowi (Dar i tajemnica, ss. 59-60).
Towarzysząc młodymO ile roczna praca ks. Wojtyły w Niegowici wypełniona była wielorakimi obowiązkami wikariusza i katechety, o tyle dwuletnia posługa w krakowskim kościele św. Floriana rzeźbiła przede wszystkim duszpasterski charyzmat kapłana. Z inicjatywy proboszcza, prałata Tadeusza Kurowskiego, prezbiter z Wadowic zajął się duszpasterstwem środowiska akademickiego pobliskiej Politechniki Krakowskiej oraz "Nazaretu" - bursy dla studentek prowadzonej przez siostry zakonne. Wygłaszał co czwartek katechezy dotykające podstawowych zagadnień: istnienia Boga oraz duchowości duszy ludzkiej. Duszpasterz prowadził rozważania tak, by jego młodzi, inteligentni słuchacze wyszli z nauk z przekonaniem, że w Ewangelii znajdują się prawdziwe odpowiedzi na najgłębsze pytania człowieka. Wojtyła wychodził bowiem z założenia, że jeśli studenci naprawdę przyjmą, że Chrystus jest drogą, prawdą i życiem (por. J 14, 6), to nie będą szukać namiastek szczęścia w złudnej ideologii marksizmu. Przekonanie księdza wyszło naprzeciw odczuwanemu przez młodzież pragnieniu pogłębienia wiary chrześcijańskiej, w której w większości zostali wychowani jego młodzi słuchacze.
W kręgu przyjaźniStudentom bardzo odpowiadał kapłan, który prawdziwie żył w orbicie ich spraw, do tego imponujący głębią myśli, otwartością, umiejętnością słuchania oraz wewnętrzną siłą. Z radością przyjęli szereg innowacji wprowadzonych przezeń na płaszczyźnie intelektualnej, liturgicznej, kulturalnej oraz duszpasterskiej. Dyskusje o wierze, środowe Msze św. (ubogacone śpiewem gregoriańskim przykościelnego chóru studenckiego), inscenizacje teatralne, a także nieformalne spotkania - sprawiały, że studenci pogłębiali znajomość z niezwykłym - zwłaszcza jak na owe czasy - kapłanem. Te zadzierzgnięte przy kościele św. Floriana więzy doprowadziły do powstania grupy zwanej na początku "Rodzinką", a potem (z racji dołączających się kolejnych osób) "Środowiskiem". George Weigel, wybitny biograf Jana Pawła II, zwraca uwagę na charakterystyczny rys papieża z Polski: Poprzedni papieże, mówiąc o swojej formacji w czasach, gdy byli młodymi księżmi, wspominali o latach spędzonych w Papieskiej Akademii Kościelnej, ekskluzywnej rzymskiej szkole dla kościelnych dyplomatów, albo o swoich pierwszych doświadczeniach profesorów seminarium. Tymczasem w każdej rozmowie o początkach swojego kapłaństwa Jan Paweł II podkreśla znaczenie swojego "Środowiska". Różnica to wielce znacząca (Świadek nadziei, s. 131). Przyjaźnie, które przetrwały próbę ponad pięćdziesięciu lat, przyniosły wielkie owoce w życiu zarówno Wujka (jak nazywano Wojtyłę), jak i każdej z osób należącej do tego grona. Wzajemne ubogacenie było możliwe dzięki temu, jak ks. Karol rozumiał swoje bycie z drugimi i dla drugich: Zadaniem codziennym kapłana jest uobecniać Boga, Boga-Odkupiciela, przez Mszę św. (...). Poza tym zaś zadaniem duszpasterza jest współżyć i obcować z ludźmi wszędzie, gdzie oni się znajdują być z nimi we wszystkim "prócz grzechu" (Homo Dei 3(81)/1957). Ksiądz Wojtyła wiedział, że młodzi potrzebują go nie tylko jako szafarza sakramentów, ale także jako towarzysza drogi. Z tego względu jego duszpasterstwo było prawdziwym zanurzeniem się w świat młodych, towarzyszeniem im w - jak to sam ujął - "pasjonującej pracy" odkrywania powołania, w krystalizowaniu się pięknych miłości, w zmaganiu się z codziennymi problemami życia w komunistycznym kraju. Echo takiego rozumienia misji kapłańskiej znajdziemy w wypowiedzi najbliższego przyjaciela Wojtyły ze "Środowiska" - dziś kandydata na ołtarze - inżyniera Jerzego Ciesielskiego: duszpasterstwo winno obejmować całego człowieka - z jego zainteresowaniami i problemami, pracą i odpoczynkiem, z jego aktualnym stylem życia (Homo Dei 3(81)/1957). Jedną z niekonwencjonalnych form takiego towarzyszenia młodym były wspólnie spędzane wakacje.Ołtarz na odwróconym kajaku![]() Twórczość publicystyczna, poetycka i dramatycznaJako młody kapłan Karol Wojtyła zaczął publikować na łamach Tygodnika Powszechnego pierwsze artykuły i eseje, a potem także teksty poruszające problemy natury moralnej, zebrane pod wspólnym tytułem Elementarz etyczny. Z czytelnikami Tygodnika, a także Znaku dzielił się swoimi refleksjami na temat antropologii chrześcijańskiej czy czystości małżeńskiej. Zawiły język artykułów sprawiał jednak, że wczytywanie się w myśl Woj tyły było za każdym razem niemałym wyzwaniem dla odbiorców jego tekstów. Podobnie trudną lekturą były wiersze ks. Karola, publikowane pod pseudonimami Andrzej Jawień i Stanisław Andrzej Gruda. Samo odwołanie się do poezji było wyrazem głębokiego przeświadczenia Autora, że rzeczywistości nie da się ująć za pomocą tylko jednego narzędzia. Z tego względu do wypowiedzi teologicznej i filozoficznej kapłana dołączyła artystyczna, z właściwą sobie formą ekspresji. Wiersze, które wyszły spod pióra Wojtyły - choć odwoływały się do różnorakich doświadczeń, jakie są udziałem człowieka - w gruncie rzeczy były próbą uchwycenia tego, co jest w kondycji ludzkiej fundamentalne: opowiedzenie się bądź po stronie utraty człowieczeństwa, bądź po stronie świętości. Kwestia wyboru w imię "większej wolności" była także osią powstałego w 1950 r. dramatu Wojtyły Brat naszego Boga, poświęconego drodze życiowej św. Brata Alberta.W służbie prawdzieW 1951 r., po dwuletniej posłudze ks. Wojtyły w kościele św. Floriana, ówczesny administrator archidiecezji krakowskiej po śmierci kard. Sapiehy, ks. Eugeniusz Baziak, skierował modego kapłana do pracy naukowej. W praktyce oznaczało to przeniesienie na ul. Kanoniczną oraz - jak wspominał Papież - wiązało się to z pewnym ograniczeniem zajęć duszpasterskich, do których tak bardzo rwało się moje serce. Kosztowało mnie to, ale odtąd moją ustawiczną troską było, aby oddając się nauce, studium teologii i filozofii, nie tylko nie "zapomnieć" być kapłanem, lecz raczej by mi to pomagało być nim coraz pełniej (Dar i tajemnica, s. 62). Ksiądz Karol codziennie odprawiał Eucharystię w kościele św. Katarzyny, w pierwsze piątki miesiąca celebrował Mszę św. dla pracowników naukowych i studentów w akademickim kościele św. Anny, a w wielkim poście głosił rekolekcje u św. Floriana. Po roku został spowiednikiem w kościele Mariackim.
Po uzyskaniu habilitacji ks. Wojtyła rozpoczął pracę jako wykładowca akademicki, najpierw w krakowskim seminarium i na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, a od 1954 r. (z inicjatywy prof. Stefana Swieżawskiego) na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po dwóch latach został mianowany kierownikiem Katedry Etyki KUL i zajmował to stanowisko aż do wyboru na Stolicę Piotrową. Wojtyła był jednym ze współtwórców tzw. szkoły lubelskiej, w której profesorowie filozofii koncentrowali się na tajemnicy osoby ludzkiej, pragnąc odpowiedzieć na kryzys humanizmu, jaki przynosiła ideologia marksistowska. Ksiądz Karol potrafił owocnie łączyć pasję naukową z bezpośrednim kontaktem z ludźmi. Gromadził wokół siebie doktorantów, z którymi (podobnie jak z profesorami zakładu) prowadził dyskusje i zacieśniał więzy podczas wspólnych wypraw narciarskich. Dał się poznać nie tylko jako uczony oraz świetny wykładowca, ale również jako człowiek żyjący niezwykle skromnie. Nie zaniedbując obowiązków duszpasterza akademickiego i służby zdrowia w Krakowie, dojeżdżał do Lublina nocnym pociągiem co dwa tygodnie, przez cały rok akademicki. Spóźniając się na zajęcia, tłumaczył, że żyje jeszcze "czasem krakowskim". Na noc zatrzymywał się w jednym z mieszkań dla dojeżdżających profesorów, w wieloosobowym pokoju, nie prosząc nigdy o Jedynkę". Nosił wytarte sutanny, stary płaszcz i znoszone buty. Anonimowo przeznaczał połowę swojej pensji na wsparcie dla ubogich studentów. Żacy lubelscy nieraz korzystali także z jego pomocy duchowej, prosząc go o spowiedź bądź rady w sprawach moralnych i religijnych. Przerwy zaś, podczas których nie był potrzebny jako rozmówca, wykorzystywał na modlitwę w uniwersyteckiej kaplicy. Najmłodszy biskup w PolsceDwunasty rok posługi kapłańskiej przyniósł ks. Karolowi Wojtyle godność biskupią. Dla samego kapłana taka decyzja papieża Piusa XII była zaskoczeniem. Po 45 latach tak opisywał to zdarzenie: Jest rok 1958. Jestem w pociągu jadącym w stronę Olsztyna z grupą kajakową (...). Mówię do tak zwanego "admirała" o ile pamiętam, był nim wówczas Zdzisław Heydel: "Zdzisiu, będę musiał wyłączyć się z kajaków, bo otrzymałem wezwanie od Księdza Prymasa (...) i muszę się do niego zgłosić". Na to "admirał"; "Zrobi się". Tak też, kiedy nadszedł wyznaczony dzień, odbiliśmy od grupy, aby dotrzeć do najbliższej stacji kolejowej - do Olsztynka. Wiedząc o konieczności stawienia się u Księdza Prymasa w czasie spływu na Łynie, przezornie zostawiłem w Warszawie u znajomych odświętną sutannę. Trudno było iść do Prymasa w tej, której używałem w czasie wypraw kajakowych (...). Tak więc naprzód ruszyliśmy kajakiem po falach rzeki, a potem ciężarówką która woziła wory z mąką i tak dotarłem do Olsztynka. Pociąg do Warszawy odchodził późno W nocy. Zabrałem więc ze sobą śpiwór, myśląc, że w oczekiwaniu na pociąg trochę się zdrzemnę i poproszę kogoś, żeby mnie obudził. Nie było jednak takiej potrzeby, bo wcale nie zasnąłem. W Warszawie zgłosiłem się na ulicę Miodową na oznaczoną godzinę (...). Kiedy wszedłem do gabinetu Ks. Prymasa, usłyszałem od niego, że Ojciec Święty mianował mnie biskupem pomocniczym arcybiskupa Krakowa. (...) Słysząc słowa Ks. Prymasa zwiastujące mi decyzję Stolicy Apostolskiej, powiedziałem: "Eminencjo, ja jestem za młody, mam dopiero 38 lat". Ale Prymas na to: "To jest taka słabość, z której się szybko leczymy. Proszę się nie sprzeciwiać woli Ojca Świętego". Więc powiedziałem jedno słowo: "Przyjmuję". "No, to pójdziemy na obiad", zakończył Prymas (Wstańcie, chodźmy!, ss. 13-14). Po opuszczeniu siedziby kard. Wyszyńskiego Wojtyła udał się do sióstr urszulanek, by tam zatopić się w wielogodzinnej modlitwie. Następnie pojechał do Krakowa na spotkanie z arcybiskupem Eugeniuszem Baziakiem, a wieczorem wrócił do przyjaciół na kajaki.Uroczysta konsekracja biskupia odbyła się 28 września 1958 r. w katedrze wawelskiej. Wojtyła przyjął jako dewizę na swój herb biskupi słowa: Totus Tuus (cały Twój). Wezwanie to zaczerpnął z Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Książeczką francuskiego teologa z przełomu XVII i XVIII w. Karol Wojtyła zafascynował się jeszcze w czasie okupacji. Teraz, na progu swojej posługi biskupiej, pragnął cały oddać się Maryi. Jako biskup pomocniczy, członek kapituły krakowskiej, a potem scholastyk kapitulny, Wojtyła miał mnóstwo obowiązków. Pomimo tego nie zaniechał pracy naukowej ani duszpasterskiej. Na gruncie doświadczenia bycia z młodymi wyrosła jego pierwsza książka, pt. Miłość i odpowiedzialność. Zanim zaniósł rękopis do druku, przedyskutował tezy swej publikacji ze studentami oraz przyjaciółmi ze "Środowiska". Podobnie jak w dramacie Przed sklepem jubilera Autor skoncentrował się tu na podstawie autentycznej miłości małżeńskiej, tj. na afirmacji osoby dla niej samej oraz na bezinteresownym darze z siebie samego. W traktowaniu osoby jako przedmiotu użycia widział przeciwieństwo miłości - egoizm. Uczył, że unikanie "używania" ma miejsce, gdy wolność jednej osoby spotyka się z wolnością drugiej osoby i gdy obie szukają wspólnego dobra. Pisał: Miłość nigdy nie jest czymś gotowym, czymś tylko danym kobiecie i mężczyźnie, ale zawsze jest równocześnie czymś zadanym. Tak trzeba na nią patrzeć: miłość poniekąd nigdy nie jest, ale tylko wciąż staje się - w zależności od wkładu każdej osoby, od jej gruntownego zaangażowania. W tak zarysowanym kontekście prawdy o miłości znalazła się także kwestia etyki seksualnej. U progu lat sześćdziesiątych, kiedy ukazała się ta książka, biskup musiał się spodziewać, że wypowiedź dostojnika kościelnego w sprawach płciowości spotka się z niezrozumieniem znacznej części kleru. Pomimo tego odważnie poruszył temat ludzkiej seksualności, świadom ważności dojrzałego podejmowania tej problematyki. Doświadczenie pracy z młodymi małżeństwami oraz rozmowy ze świeckimi lekarzami - m.in. z dr Wandą Półtawską - utwierdzały go w tym przekonaniu. Ojciec soborowyPo śmierci abpa Baziaka w 1962 r. Karol Wojtyła został wybrany przez kapitułę krakowską na wikariusza kapitulnego. Oznaczało to, że do czasu wyboru nowego pasterza będzie zarządzał archidiecezją.
Maria Zboralska
Publikacja za zgodą redakcji
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |