Byłam w bardzo ciężkiej, właściwie tragicznej sytuacji. Nie miałam co jeść, w co się ubrać. Z mężem, chorym na schizofrenię paranoidalną, przechodziłam prawdziwą gehennę. W takiej sytuacji dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Miałam już 12-letnią córkę. Moja decyzja wtedy była niestety taka, żeby usunąć ciążę. Przy okazji dowiedziałam się też, że mam mięśniaki. Lekarz rejonowy skierował mnie najpierw na usunięcie ciąży, a później mięśniaków. Wtedy poznałam Marię. Po rozmowie z nią nie zgłosiłam się do usunięcia ciąży. Nie poszłam tam. Maria skierowała mnie na badanie do prof. Troszyńskiego z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Zgłosiłam się do Instytutu i do końca nie byłam zdecydowana. Cały czas czekałam na usunięcie ciąży. Ja się nie obawiałam jeszcze jednego dziecka więcej. Obawiałam się tylko, jakie to dziecko będzie. Operację mięśniaków miałam w szóstym miesiącu ciąży. Wszystko przebiegło pomyślnie. Ja w dalszym ciągu chciałam zabić moje dziecko. Wtedy wzięto mnie na USG i zobaczyłam moją córeczkę. Lekarze pokazali mi dziecko jak ono żyje, jak bije jego serce, jak się porusza. Profesor pytał mnie wtedy, jak ja sobie wyobrażam, jak oni mają to zniszczyć, w jaki sposób? Odpowiedziałam, że nie mam pojęcia jak, ale wiem, że to się robi. A ja nie muszę chyba wiedzieć w jaki sposób. Lekarz stwierdził, że on mi powie, jak to się robi. l powiedział. Nie wyobrażałam sobie, że można za ucho chwycić, czy za oko, czy za nóżkę - i wyrwać. W tym momencie, kiedy zobaczyłam dziecko, które żyje, któremu bije serce, które się porusza, nie wyobrażałam sobie porozrywania jego na kawałki. Cały czas jednak bałam się o to, czy moje dziecko będzie normalne. Przyszła chwila, że urodziłam śliczną, zdrową i normalną dziewczynkę. Dzisiaj ma ona już 11 lat. W czasie mojego powrotu z dzieckiem ze szpitala, mąż przechodził atak. W ogóle nie wiedział, że ja jestem już w domu. Dopiero na drugi dzień doszedł do siebie. Zobaczył, że jestem w domu i zdawał sobie sprawę, że ma córkę. Chodził taki dumny, dotykał ją jednym palcem. Była bardzo do niego podobna. Potem wychodził z nią nawet na spacery, chociaż wcześniej twierdził, że nigdzie z nią nie wyjdzie. Były też momenty, że nie mogłam z nim zostawić dziecka. Różne rzeczy przychodziły mu do głowy. Mógł ją wziąć z łóżeczka i po prostu wyrzucić. Tak mówił, a później żartował, że nigdy by tego nie zrobił. Ja nie bałam się wcale męża. On mi właściwie krzywdy nie zrobił. Magda jest ładnym, udanym dzieckiem. Jest naszą radością. Zupełnie zmieniła tryb naszego życia. Wszystko się zmieniło. Z początku myślałam, że sobie nie poradzę, ale mimo wszystko poradziłam sobie. Dzisiaj, kiedy po śmierci męża zostaliśmy same, gdyż starsza córka wyszła za mąż, Magda jest moim szczęściem. Dobrze się uczy, jest zdrowa. Gdybym teraz spodziewała się dziecka, już był go nie zniszczyła. Na pewno. Jestem całkowicie przeciwna zabijaniu dzieci nienarodzonych! Każde dziecko można wychować. Wszystko jest do pokonania. Każda kobieta wychowa, nawet sama. Myślę, że nawet w najgorszych warunkach można wychować, jeżeli się chce. Ciężko jest tylko przez pewien czas. Sama to przeżyłam, więc wiem. I gdybym w tej chwili miał jeszcze jedno dziecko, to też bym je wychowała. Bo cóż to jest dwoje dzieci? Jeżeli kobieta jest w ciąży, to nie powinna niszczyć, tylko przyjąć dziecko i je wychować. Macierzyństwo przychodzi samo, miłość do dziecka rozwija się w trakcie 9-ciu miesięcy ciąży. U mnie ten proces trwał długo.
Jeżeli normali ludzie mają normalne warunki, to nie rozumiem, dlaczego nie chcą dziecka.
Matka
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |