Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
W matni

     Z dr Witoldem Simonem, psychiatrą i psychoterapeutą z Kliniki Nerwic Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, o syndromie poaborcyjnym, zależności między aborcją a przemocą w rodzinie a także o tzw. zespole ocaleńca - rozmawia Anna Wojtas

  • Anna Wojtas: Czy łatwiej zmagać się z trudnościami po urodzeniu dziecka czy z trudnościami po aborcji?

Witold Simon: Nie lubię takich generalnych stwierdzeń, bo może się okazać, że dla kogoś, kto z różnych powodów nie jest gotowy do rodzicielstwa, urodzenie i wychowywanie dziecka będzie olbrzymim ciężarem. Bywają przecież osoby niedojrzałe emocjonalnie czy osobowościowo lub schorowane somatycznie. Urodzenie dziecka może okazać się trudem przekraczającym siły np. samotnej matki, gdy nie ma ona wsparcia ze strony ojca dziecka czy dziadków albo gdy dziecko zostało poczęte w wyniku gwałtu. Niemniej badania wykazują, że psychiatryczne następstwa aborcji - są statystycznie rzecz biorąc silniejsze, poważniejsze i powodują większe zaburzenia, niż w przypadku urodzenia dziecka.
  • Jakiego rodzaju mogą to być zaburzenia?

     W.S.: Częstą konsekwencją aborcji może być depresja. Poważnym problemem są również zaburzenia lękowe, bezsenność i koszmary senne, nasilone poczucie winy, odrętwienie emocjonalne czy zaburzenia sfery seksualnej. Depresja - według niektórych badań obecna jest u 3/4 kobiet po aborcji. Kobiety, które usunęły pierwszą ciążę mają o 138 proc. większe prawdopodobieństwo zapadnięcia na depresję w porównaniu z tymi, które urodziły. Po aborcji częściej też występuje depresja poporodowa oraz trudności w emocjonalnym i fizycznym wiązaniu się z dziećmi w kolejnych ciążach. Ponadto u 44 do 98 proc. kobiet po aborcji występują różnego rodzaju reakcje nerwicowe. Kobiety, które usunęły ciążę, przeżywają strach przed kolejną, obawiając się nowych trudności i niepowodzeń. Pojawić się mogą wtedy m.in. nadmierna nieśmiałość, potrzeba ciągłego upewniania się czy jest się kochaną i akceptowaną, znaczne napięcie i niezdolność do relaksu, co w efekcie przyczynia się do powstania lękowych więzi z partnerem i dziećmi. Natomiast zaburzenia snu dotyczą 36 do 58 proc. kobiet po aborcji. Najczęściej przejawiają się one w postaci bezsenności, w trudnościach z zasypianiem i płytkim śnie. W koszmarach sennych kobiety słyszą krzyk dziecka lub widzą je, budzą się lub boją się zasnąć, śpią płytko i w efekcie cierpią na bezsenność. Często proszą lekarzy o coraz większe dawki leków nasennych lub sięgają po alkohol.

     Po aborcji może też wystąpić nasilenie myśli samobójczych. Badania wykazują, że dotyczą one 56-65 proc. kobiet, a faktycznych prób samobójczych dokonuje 28-31 proc. kobiet po aborcji. Ma to miejsce średnio 5,8 razy częściej niż po porodzie. Samobójstwo można więc rozumieć jako próbę abortowania siebie. Jako próbę ukarania siebie w sytuacji nierozwiązanej patologicznej winy, czasem jest to przejaw bardzo silnego pragnienia podążenia za dzieckiem.

     Spośród wielu następstw somatycznych należy wspomnieć o większym prawdopodobieństwie zachorowania na nowotwór piersi u kobiet po aborcji. Tego rodzaju zjawiska obserwuję również w swej pracy klinicznej. Na ogół nie mają one miejsca po porodzie.

  • Nawet jeśli kobieta decyduje się na urodzenie dziecka, pozostając w trudnej sytuacji?

     W.S.: Tak. Częstszej opieki psychiatrycznej wymagają kobiety po aborcji niż te, które jej nie doświadczyły. Jak wynika z badań, kobiety samotne po aborcji - a takie kobiety właśnie, najczęściej ją wybierają - niemal 4 razy częściej niż po porodzie trafiają na oddziały psychiatryczne. Na częstsze przyjęcie do szpitala psychiatrycznego szczególnie narażone są nastolatki, kobiety po rozwodach i wdowy oraz te, które dokonały więcej niż jednej aborcji. Ilość przyjęć do szpitala psychiatrycznego wzrasta wraz z liczbą aborcji. Nie obserwuje się podobnego zjawiska w przypadku wzrostu liczby urodzonych dzieci. Z pięcioletniego, retrospektywnego badania wynika, że 25 proc. kobiet po aborcji leczy się psychiatrycznie ambulatoryjnie, podczas gdy z ogólnej populacji kobiet w zakładach psychiatrycznych leczy się 3 proc. To jest liczba, która moim zdaniem, robi wrażenie i wskazuje na różnicę pomiędzy tym, jakie są konsekwencje porodu a jakie aborcji.
  • Jakiego rodzaju konsekwencje aborcji określa się mianem syndromu poaborcyjnego?

     W.S.: Kwestia zespołu czy syndromu poaborcyjnego jest tematem kontrowersyjnym. Wielu ludzi reaguje na to hasło alergicznie. Trzeba sobie jednak wyraźnie powiedzieć, że ten zespół nie istnieje w żadnych oficjalnych spisach chorób, co nie znaczy, że nie ma żadnych następstw aborcji. Aborcja jest wydarzeniem, które ma swoje konkretne konsekwencje. Można im nadać taką czy inną nazwę, ale szkoda czasu na kruszenie kopii o istnienie samego terminu. Prościej jest mówić: aborcja jest wydarzeniem, które ma następstwa. Nie można im zaprzeczyć, chociaż są osoby, które mówią "przecież to nie dotyczy wszystkich kobiet".

     Trzeba jednak zastanowić się jakich kobiet i w jakim stopniu one nie dotyczą. Na pewno tych, które mają silne mechanizmy obronne, takie jak racjonalizowanie, projekcja czy zaprzeczanie. Nie dotyczy również tych, które posiadają mechanizm obronny polegający na rzucaniu się w wir jakiejś działalności. Osoby takie potrzebują silnych doznań, żeby "nie myśleć". I w takich sytuacjach ludzie różne rzeczy robią. Jedni słuchają ostrej muzyki, inni rzucają się np. w wir zakupów. Z moich obserwacji wynika też, że jest grupa osób, która zajmuje się działalnością religijną czy nawet pro-life właśnie z tych powodów, by np. odkupić swe winy poprzez taką aktywność. Jeśli jednak osoby te pomagają innym, bez wcześniejszego przepracowania i rozwiązania własnych problemów, ich pomoc często nie jest skuteczna.

     Inne częste mechanizmy to np. projekcja czyli mówienie "ja nie mam żadnych problemów psychicznych, ponieważ to on mnie do tego zmusił" i tu najczęściej jest wskazanie na męża albo na lekarza jako winnego aborcji. Typowe jest również racjonalizowanie, że "wtedy było takie prawo, państwo na to zezwalało i wcale to nie była patologia, a teraz to Kościół tak to wszystko rozdmuchał i może nie przesadzajmy".

     Część osób po aborcji odczuwa ulgę i na ten argument powołują się m.in. niektóre feministki. Nie biorą jednak pod uwagę, że przed podjęciem decyzji o aborcji kobieta, ale i mężczyzna - przeżywają olbrzymi stres. Rodzić - nie rodzić? Skąd wziąć pieniądze? Do którego lekarza pójść, żeby nikt się nie dowiedział? Będą komplikacje, czy nie? To jest silne napięcie, dlatego po dokonanej aborcji następuje jakby "spuszczenie powietrza". Zachodzi mechanizm gratyfikacji podobny do tego, który odczuwa student po egzaminie. Wprawdzie stresuje się przed egzaminem, ale nawet gdy go nie zda, doświadcza ulgi, że "już jest po wszystkim". Choć będzie musiał do niego jeszcze raz podejść w sesji poprawkowej - ale to nastąpi kiedyś, a "dzisiaj już się nie będzie musiał uczyć". I druga ważna sprawa - ta ulga trwa krótko. Nie utrzymuje się latami, ale raczej trwa godziny, dni czy tygodnie.

  • Kobiety poddające się aborcji nie mają jednak świadomości, że ich ulga będzie krótkotrwała.

     W.S.: Owszem, na ogół nie zdają sobie z tego sprawy. Zresztą niektóre badania naukowe nt. skutków aborcji przeprowadzane są zaledwie kilka godzin czy kilka dni po zabiegu i dlatego zdawałyby się potwierdzać tezę, że aborcja przynosi ulgę. Jednak jednym z poważniejszych jej następstw są tzw. reakcje rocznicowe polegające na tym, że w rocznicę poczęcia, aborcji lub niedoszłych urodzin dziecka niektóre kobiety odczuwają- bez przyczyn organicznych - bóle piersi, miednicy i brzucha oraz nasilenie całej gamy objawów wymienionych wcześniej.

     Warto też wiedzieć, że niektóre kobiety uważają, że aborcja jest wydarzeniem korzystnym, bo dzięki niej mają poczucie odzyskania kontroli nad własnym życiem. Częste są historie kobiet, w dzieciństwie zaniedbywanych emocjonalnie, którym rodzice nie pozwalali decydować o samych sobie, krzykiem lub biciem wymuszali ich posłuszeństwo. Nierzadko później, w dorosłym życiu, trafiają na partnerów, którzy źle je traktują i nawet jeśli nie gwałcą to na ogół nie biorą pod uwagę ich zdania. Gdy w takiej sytuacji kobieta zachodzi w ciążę - aborcja wydaje jej się próbą odzyskania kontroli nad swoim życiem, kontroli, której dotąd albo nie miała wcale albo była iluzoryczna. Jeśli jeszcze towarzyszą temu przekonania w rodzaju "to jest moje ciało", "nic ci do tego", "to jest mój brzuch - ja decyduję", to kobiety twierdzą wówczas, że aborcja jest dobrym wydarzeniem w ich życiu.

  • Podobno skutków aborcji doświadczają także mężczyźni?

     W.S.: Aborcja dotyka wszystkie osoby, które w jakiś sposób są z nią związane. Nie dotyczy tylko i wyłącznie kobiety, ale także np. ojca dziecka czy innych dzieci - urodzonych przed lub po aborcji, w jakimś sensie również dziadków i personelu medycznego. To jest poważne wydarzenie traumatyczne, które zaburza cały system relacji rodzinnych. Dotyka ono zarówno kobietę, która podjęła taką decyzję jak i mężczyznę, który sfinansował aborcję. Trudno też, żeby to pozostało bez wpływu na ich żyjące dzieci.

     Mężczyzna przeżywa takie same następstwa aborcji jak kobieta - z wyjątkiem oczywiście większości doznań somatycznych. Natomiast poczucie winy, lęk, depresja, niechęć do seksu, gorsza pamięć, odrętwienie emocjonalne - te konsekwencje aborcji mogą również występować u mężczyzn.

  • O tych zaburzeniach u mężczyzn wiedzą chyba tylko lekarze?

     W.S.: Niestety, nie wszyscy. Jeśli mężczyzna jest przeciwny, a kobieta mimo to decyduje się na ten krok, wtedy on traci swoje poczucie sprawczości. Dosyć często u takich mężczyzn pojawia się wtedy impotencja, która jest psychologicznym skutkiem aborcji dokonanej przez matkę jego dziecka - ale o tym nie mówi się w gabinetach seksuologów. Łatwiej mówić o "viagrze" niż, o tym, że seks może kojarzyć się mężczyźnie ze śmiercią i utratą potomstwa.

     Jest też druga grupa mężczyzn, którzy przymuszają kobiety, żeby dokonały aborcji. Nawet jeśli one nie chcą tego zrobić, to na ogół ulegają naciskom swoich mężów czy partnerów. Mężczyznom w takim przypadku może później towarzyszyć poczucie, że nie ochronili własnej rodziny a ich działania były destrukcyjne.

     Badania pokazują, że jeśli mężczyzna nie udzieli kobiecie wsparcia w czasie ciąży, to ona łatwiej dokona aborcji. W następnej ciąży, z tym samym bądź z innym mężczyzną taka kobieta już nie zaufa swemu partnerowi. Nie powie mu, że zaszła w ciążę albo że chce dokonać aborcji. Jeśli już - to powie mu o tym po fakcie. I koło się zamyka.

  • A na czym polega tzw. zespół ocaleńca?

     W.S.: Niewątpliwie decyzja kobiety o dokonaniu aborcji ma wpływ także na jej relację z żyjącymi dzieci. Jeżeli ciąża kończy się porodem, rodzicom łatwiej jest związać się z następnymi dziećmi i przyjąć je takimi, jakimi one są. Jeżeli ma miejsce aborcja, to w następnej ciąży, nawet jeśli wówczas będzie decyzja o urodzeniu dziecka, więź matki z dzieckiem może być naznaczona lękiem, co niewątpliwie może przenieść się na czas po porodzie. Kobieta nie ma wówczas ochoty karmić dziecka piersią, trudniej jej przytulać czy bawić się z nim i w takim sensie zaniedbuje je. Stany depresyjne występujące u matki po dokonaniu aborcji mogą powodować, że żyjące dzieci będą sobie przypisywać winę za złe samopoczucie matki. W efekcie dziecko może wzrastać w poczuciu odrzucenia czy obciążenia jakimś fatum.

     Ocaleni od aborcji, często mają też poczucie niejasnej tożsamości, uważają, że muszą sobie "zapracować" na akceptację i miłość, podejmują dramatyczne zachowania polegające na "flirtowaniu ze śmiercią". Niejako odtwarzają w swym życiu sytuację ryzyka: "przeżyję - nie przeżyję"? Szybko jeżdżą samochodem, używają narkotyków, stosują agresję wobec własnego ciała czy angażują się w przemoc. Oczywiście nie wszyscy żyjący w ten sposób to ocaleńcy od aborcji. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że więzi pomiędzy matką a dzieckiem są naznaczone lękiem i bardzo często występuje w tej relacji tzw. mechanizm "dziecka zastępczego". Polega on na tym, że kobieta podświadomie oczekuje, iż żyjące dzieci spełnią jej oczekiwania i zastąpią dziecko abortowane. Przeważnie są to oczekiwania nierealistyczne.

     Często kobieta traktuje to dziecko w sposób nadopiekuńczy. Gdy zaczyna ono chorować, matka odczuwa nieadekwatny, przeważnie nadmierny lęk o jego zdrowie, wiedząc o tym, że w przeszłości straciła już np. jednego potomka. Matka przesadnie dba o zaspokojenie materialnych i fizjologicznych potrzeb dziecka, ale z drugiej strony nie potrafi okazać mu swoich uczuć, jest dla niego emocjonalnie niedostępna. Obie postawy, nadopiekuńczości i nierealistycznych oczekiwań mogą prowadzić do frustracji, kiedy dziecko nie spełnia oczekiwań rodziców. Frustracja może zaś wieść do przemocy słownej i fizycznej lub zaniedbania.

  • Czy są jakieś zależności pomiędzy przemocą a aborcją?

     W.S.: Zależności jest bardzo dużo. Osoby z doświadczeniem przemocy czy zaniedbania częściej wybierają aborcję niż te, które nie doznały przemocy i zaniedbania w swoim życiu. I na odwrót - osoby, które doświadczyły aborcji, częściej później stosują przemoc wobec swoich żyjących dzieci. Z badań wynika, że niemal 65 proc. kobiet z doświadczeniem aborcji stosuje nasiloną przemoc wobec swego dziecka, podczas gdy spośród kobiet bez tej traumy tylko ok. 35 proc. Przemoc tę można tłumaczyć zarówno osłabioną więzią matki z dzieckiem, jak również zmniejszonym mechanizmem kontroli agresji własnej rodzica, który może mieć poczucie, że w przeszłości już przyczynił się do śmierci swego dziecka.
  • O czym świadczą te wszystkie liczby?

     W.S.: Głównie o tym, że aborcja nie rozwiązuje problemów społecznych, z powodu których część osób ją wybiera. Przemoc w rodzinie wyniesiono na sztandary jako główny powód, dla którego aborcja miałaby być dostępna właściwie na żądanie. Dokonanie aborcji może okazać się jednak tylko chwilowym rozwiązaniem problemu uzewnętrzniającego się w tym, że "on ją bije, zdradza czy nie interesuje się". Po aborcji - najczęściej - nadal będzie ją bił itp. a ponadto ona będzie miała nasiloną depresję czy lęk. Mało tego, konsekwencje dokonanej aborcji kobieta i mężczyzna przeniosą także na później lub wcześniej urodzone dzieci.

     Zależność pomiędzy aborcją a przemocą pokazuje, że aborcja raczej pogłębia, a nie rozwiązuje takie problemy. Na początku lat siedemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych była głośna kampania legalizacji aborcji, której towarzyszyły hasła Jak aborcja będzie dostępna to nie będzie przemocy". Myślano w ten sposób: będą rodziły się tylko dzieci chciane, bo te niechciane będą abortowane. Jeśli będą żyły tylko dzieci chciane, wybrane i wyselekcjonowane to na świecie nie będzie żadnej przemocy. Okazało się, że tak nie jest.


[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej