Ślubuję... czyli o nierozerwalności małżeństwaJak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol (Pnp8,6). Prawdziwy związek miłości kobiety i mężczyzny jest dozgonny. Małżeństwo zakłada całkowite i wyłączne poświęcenie się sobie dwóch osób: Mój miły jest mój, a ja jestem jego (Pnp 2,16). Dlaczego więc, szczególnie w obecnym czasie jest tak wiele rozwodów, co jest powodem kryzysu rodziny? Jak uchronić miłość od rozpadu? Odpowiedzi na te pytania postarajmy się odnaleźć w dramacie "Przed sklepem jubilera" Karola Wojtyły. Bohaterami tej medytacji o sakramencie małżeństwa przechodzącej chwilami w dramat, są trzy pary: Teresa i Andrzej, Anna i Stefan oraz Monika i Krzysztof. Są zwyczajnymi ludźmi, dlatego nasze rozważania będą opierały się na ich losach. Nikt nie lubi być sam, dlatego staramy się nawiązywać coraz to nowsze znajomości, marzymy o prawdziwych przyjaźniach. Szczególnie w okresie szkolnym, kiedy pojawiają się sprawy, o których, jak uważamy, nie warto rozmawiać z rodzicami. Chyba też każdy przedszkolak czy pierwszoklasista ma "narzeczoną" lub "narzeczonego". I chociaż te relacje przez samych zainteresowanych traktowane są bardzo poważnie, szybko mijają, dorośli natomiast traktują je z przymrużeniem oka. Dzięki tym małym miłostkom dorastamy jednak do prawdziwej miłości. Zanim jednak zadamy pytanie "czy chcesz być moją towarzyszką życia?", rozpoczynamy długie poszukiwania, zadajemy sami sobie szereg pytań, dokonujemy analiz. Niestety, zdarza się też, że czasem ulegamy wrażeniu zmysłów. Ale ta droga poszukiwań jest złudna i może prowadzić do krzywdy innych. Potrzeba nauczyć się cenić przede wszystkim piękność dostępną dla naszego umysłu - prawdę. Kiedy już posiądziemy tę umiejętność, możemy myśleć o budowaniu trwałego związku małżeńskiego. Jak to robić? Mogą się tutaj okazać przydatne refleksje na temat miłości, jakimi dzielą się Teresa i Andrzej. Opisują rodzące się w nich uczucia i przeżycia, które w końcu doprowadziły do zaręczyn. Była to długa droga. Oboje rozeznawali zachodzące w nich reakcje, próbowali wyobrazić sobie wspólną przyszłość. Zdarzało się też, że próbowali o sobie celowo zapomnieć, wyprzeć siebie ze świadomości. O swoich poszukiwaniach zgodnie mówią, że tych kilka lat to czas bezcenny / by zorientować się w skomplikowanej / mapie sygnałów i znaków. W związku z tym wydaje się słusznym wniosek, że "miłość od pierwszego wejrzenia", jeżeli istnieje nie może mieć decydującego znaczenia na nasz życiowy wybór. Miłość może być bowiem zderzeniem, / w którym dwie osobowości uświadamiają sobie do głębi, / że powinny do siebie należeć, chociaż brak nastrojów i wrażeń. I Jest to jeden z tych procesów we wszechświecie, co sprowadzają syntezę / i jednoczą to, co rozdzielone, a co ciasne i ograniczone, to rozszerzają i bogacą. Trzeba pamiętać, że miernikiem autentyczności miłości jest gotowość zapominania o sobie, aby móc żyć dla drugiej osoby. Emocje i doświadczenia erotyczne są zmienne, dlatego budowanie na nich związku małżeńskiego jest wielkim ryzykiem. Jednak wielu współczesnych ludzi wierzy w absolut uczucia i namiętności. Taka sytuacja ma miejsce w małżeństwie Anny i Stefana. Brak wzajemnego zrozumienia jest powodem kryzysu, jaki nastąpił w ich związku. Anna czuje się zawiedziona i rozczarowana, nie odnalazła w małżeństwie tego, czego chciała. Natomiast Stefan uważa to tylko za zwyczajny bieg rzeczy. Sytuację podobną do tej z utworu możemy często zaobserwować w życiu codziennym, w swojej rodzinie, u sąsiadów. Co jest tego powodem? Bo przecież nie wszystkie małżeństwa są na krawędzi upadku. Pragniemy kochać bliską nam osobę jak najmocniej. Jednak bardzo szybko okazuje się to niemożliwe, szczególnie, gdy wydaje się nam, iż nie spotykamy się z podobnym zachowaniem towarzysza. Uświadomiwszy sobie tę niemożność całkowitego oddania, powinniśmy oprzeć naszą miłość na Miłości, którą jest Bóg. On czeka właściwie wciąż. Wciąż żyje w oczekiwaniu. Widzisz - tylko że to jest jakby po drugiej stronie tych różnych miłości, bez których człowiek nie może żyć. (...) Oblubieniec idzie tą ulicą i chodzi każdą z ulic! (...) Mówi: umiłowana, nie wiesz jak bardzo należysz do mnie, jak bardzo jesteś własnością mojej miłości i mego cierpienia - bo "miłować znaczy dawać życie poprzez śmierć", "miłować" znaczy wytryskać zdrojem wody żywej w głębinach duszy, która się pali lub tli, a spłonąć nie może. Ach, płomień i zdrój! Nie czujesz zdroju, a płomień cię pali. Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo. To właśnie kobieta i mężczyzna obdarowując się wzajemną miłością są obrazem Stworzyciela. Dlatego ich związek powinien w jakiś sposób odzwierciedlać absolutne Istnienie i Miłość. Pycha jednak bardzo często zaślepia ludzi. Kierując się złudzeniem nie starają się oni zaszczepić swojej miłości o tę, która posiada absolutny wymiar - w Bogu. Wtedy ich miłość nie potrafi wytrzymać naporu rzeczywistości i rozpada się. Ci, którzy są tego świadomi, mają większe szanse na udane małżeństwo. Tutaj zawarta jest odpowiedź na postawione we wstępie pytanie o przyczyny rozwodów, zawodów miłosnych i nieszczęść w rodzinach. Małżeństwo nie jest przygodą. Łączy w sobie istnienia dwojga ludzi, które czyni jednym. Nie może być chwilą, teraźniejszością, w czasie której wszystko zostanie wzięte i utracone. Dlatego małżeństwo odnajduje się w wymiarach wiecznego Boga. On pomaga ludziom w realizowaniu ich miłości, a jednocześnie umacnia partnerów, aby wzajemnie sobie pomagali w dążeniu do Niego. Partner szuka Pana nie tylko wspólnie ze swoją towarzyszką życia, ale też w niej i odwrotnie. W twarzy Oblubieńca każdy z nas odnajduje podobieństwo twarzy tych, w których uwikłała nas miłość po tej stronie życia i egzystencji. Wszystkie są w Nim. To wzajemne oddanie się sobie małżonków jest przyczyną nowego życia - rodzą się dzieci. Autor, posługując się przykładem ostatniej pary - Moniki i Marka, ukazuje wpływ miłości między rodzicami na ich potomstwo. Dziecko może wzrastać w prawdziwej mądrości tylko dzięki świadectwu wzajemnej i szczerej miłości swoich rodziców. Są oni nauczycielami. Dzięki nim dziecko uczy się kochać siebie i innych, a także ponosić ofiary. Młodzi ludzie szukający prawdziwych wartości, odnajdują oparcie we własnych rodzicach. Ich odpowiedzialność jest ogromna, a popełnione przez nich błędy mogą wywierać wpływ na życie ich potomstwa. Dowodem tego są słowa Moniki, wzrastającej u boku niedojrzałych rodziców: Ja jednak lękam się o siebie i lękam się także o ciebie. / Długo lękałam się ciebie lękając się także o siebie. / Twój ojciec odszedł i poległ, a przecież została jedność I-ty byłeś jej rzecznikiem, miłość na ciebie przeszła. / U mnie rodzice żyją jak dwoje obcych ludzi, / nie ma jedności takiej, o jakiej musi się marzyć, kiedy się życie we dwoje chce przyjąć, a także chce dać. / Czy to nie będzie pomyłka, mój drogi, czy to nie minie? / Czy kiedyś nie odejdziesz tak samo, jak mój ojciec, / który jest w domu obcy - czy ja nie odejdę jak matka, / która stała się obca? Stanowiący kochające się małżeństwo rodzice dają dzieciom nie tylko świadectwo własnej miłości, ale są też dla nich świadectwem miłości samego Boga (porównaj "eSPe" - numer o Ojcu). Dlatego więc, co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela (Mt 19,6). kl. Jarosław Pabian SP Kwartalnik Katolicki
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |