Uboga miłość zbawczaMiłość zbawcza jest uboga. To określenie może mieć różny kontekst znaczeniowy. Zapisując to słowo w następujący sposób: u-Boga, wskazuje się na podmiotowy wymiar miłości zbawczej - ona pochodzi od Boga, ale też do Niego powinna powrócić. Miłość zbawcza jest bowiem "własnością" Boga i człowiek nie może jej dla siebie zawłaszczyć. Miłość zbawcza ma charakter osobowy, gdyż pochodzi od Boga osobowego i do osoby ludzkiej jest skierowana. Wiąże się z tym bezpośrednio cel miłości zbawczej, która może u-Bożyć człowieka, czyli uczynić z niego "człowieka Bożego" (homo Dei).Miłość jest też uboga dlatego, że jej "zewnętrzne" oblicze nie pociąga, nie błyszczy, nie kusi. Jej prawdziwą wartość odkrywa tylko ten, kto odrzucając "pozory" logiki rozumu, poddaje się pod "władzę" serca. Można to zobrazować, odwołując się do bliskiej relacji chrześcijanina z Chrystusem. Ten związek miłości zbawczej jest sprawą indywidualną każdego człowieka, gdyż wpisuje się w jego osobową niepowtarzalność i należy do najbardziej intymnej sfery życia. To, co manifestuje człowiek na zewnątrz ("logika rozumu"), nie musi być i często nie odzwierciedla tego, co człowiek czuje wewnątrz ("autopsja serca"). Stąd nie wolno człowieka "sądzić", nawet mając do dyspozycji, wydawałoby się, niepodważalne "dowody". Człowiek należy bowiem do Chrystusa, ale też pozostaje uczestnikiem relacji z Chrystusem. Przynależność do Chrystusa jest kwestią łaski, którym to darem Zbawiciel obdarza każdego człowieka bez wyjątku. Bycie natomiast uczestnikiem relacji z Chrystusem zależy co prawda od każdego człowieka indywidualnie, ale nie od jego chwilowej dyspozycji, gdyż bycie z Chrystusem kształtuje się w oparciu o stałą zdolność do kochania. Jest to istota miłości zbawczej, której cechą jest cierpliwość; cierpliwa miłość to miłość zbawcza, która trwa, miłość żyjąca, miłość wieczna (por. J. Przybyłowski, Funkcja wychowawcza Kościoła: ukazanie różnych sposobów realizowania powołania chrześcijańskiego, WSP 4 (2006), s. 117). Miłość zbawcza jest uboga, dlatego że jest cierpliwa i nie zniewala człowieka, nie narzuca mu sposobów zachowania ani nie odbiera mu prawa do własnych wyborów. Staje się przez to bezbronna i pozbawiona argumentów siły, ale tylko w stosunku do ludzkich możliwości. Paradoksalnie więc człowiek może zapanować nad ubogą miłością zbawczą, dokonując wyborów, podejmując decyzje i działając niezgodnie z głosem serca (sumienia). Jednocześnie tylko miłość umożliwia człowiekowi "uwolnienie" serca od skutków tych złych myśli, słów i uczynków. Ludzkie słabości mogą przyćmić miłość, ale człowiek nie jest w stanie jej zniszczyć. Dlatego dopóki człowiek żyje, jest zdolny do kochania. Miłość zbawcza do osiągnięcia celów używa ubogich środków, które mieszczą się w granicach indywidualnie spełnianej przez człowieka woli Bożej. Stąd nie wszystko, co przynosi korzyść w życiu jednego człowieka, może być receptą na szczęście innej osoby. Miłość zbawcza indywidualizuje bowiem relację do Boga, wskazuje jedyną drogę do wypełniania woli Bożej i wreszcie czyni człowieka uczestnikiem miłości wiecznej, a właściwie wprowadza go do królestwa niebieskiego: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie" (Mt 5,3). Miłość uboga oznacza więc na pierwszym miejscu miłość Bożą, ale ta miłość ma także postać ludzką. Miłość uboga jest darem, co czyni z niej tajemnicę dla człowieka, a stąd rodzi się pytanie: dlaczego właśnie miłość? Odpowiedź implikuje kolejny problem: jeśli już miłość, to jaka miłość? Tylko jedna: "nowa" miłość. Odpowiedzi na te pytania pozwolą uwypuklić najbardziej charakterystyczne przejawy miłości, jaką żył św. Wincenty Pallotti. Dlaczego właśnie miłość? Miłość stanowiła centrum życia Wincentego i ona określała charakter jego relacji z Bogiem oraz rozświetlała wszystkie jego cnoty, które z niej pochodziły, na niej się wspierały i do niej ostatecznie zmierzały. Elżbieta Sanna usłyszała od niego taką wskazówkę: "Nie wystarcza powiedzieć: Mój Boże, miłuję Ciebie!; trzeba rzeczywiście i w istocie miłować Boga ze wszystkich sił swoich, z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich myśli". Często powtarzał słowa: "Gdybyż można było miłować nieskończenie!". Jego żywa wiara kazała mu dostrzegać wszędzie Boga i nieskończone przymioty Boskie; miłość łączyła go z Bogiem. Pewnego razu zapytano go, jak pośród tylu tak różnorodnych zajęć może stale myśleć o Bogu i płonąć gorącą ku Niemu miłością. Wincenty odpowiedział na to: "Aby miłować Boga i żyć w ciągłej z Nim jedności, należy posiadać dar łaski, o którą należy błagać Boga nieustannie". Człowiek potrzebuje daru miłości zbawczej, dlatego Jan Paweł II skierował bardzo wyrazisty apel do chrześcijan, aby nie bronili się przed Bogiem i nie zabraniali Mu zamieszkania wśród ludzi. Świat jest własnością Boga, a wśród świata człowiek najbardziej jest Boży jako obraz i podobieństwo Niewidzialnego w widzialnym świecie. Miłość to imię najwłaściwsze Bożego Majestatu, a Miłość jest sobą, gdy staje się darem, gdy obdarowuje. Papież zadaje też konkretne pytania: "Czy może człowiek dojrzeć inaczej, jak tylko przez Miłość? Co innego może zbawić człowieka poza tą wszechmocną Miłością (...)" (Jan Paweł II, Dlaczego Bóg człowiekiem? Orędzie na Boże Narodzenie z 25.12.1992,4). Miłość zbawcza jest darem. Proste wyjaśnienie tego dał Jan Paweł II w encyklice o Duchu Świętym: "W swoim życiu wewnętrznym Bóg jest Miłością, miłością istotową, wspólną trzem osobom Boskim: miłością osobową jest Duch Święty jako Duch Ojca i Syna, dlatego przenika głębokości Boże jako Miłość, Miło- ść-Dar nie stworzony. Można powiedzieć, iż w Duchu Świętym życie wewnętrzne Trójjedynego Boga staje się całkowitym darem, wymianę wzajemnej miłości pomiędzy Osobami Boskimi, i że przez Ducha Świętego Bóg bytuje na sposób daru" (Jan Paweł II, Dominum et Vivificantem 10). Ta Miłość, która jest darem, daje się człowiekowi poprzez akt stworzenia i odkupienia. Dlatego "człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotę niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa" (Jan Paweł Ił, Redemptor hominis 10). Wincenty żył taką miłością na co dzień. Niekiedy rozpłomieniała go miłość tak wielka, że jego serce trawił istny pożar, a wówczas wołał: "Ogień! Ogień!". Pragnieniem Wincentego było rozpalić wszystkich płomieniem miłości Bożej. Słowem i gestem usiłował obudzić miłość i cześć Bożą. Szczególną wagę przywiązywał do świadectwa słowa i starał się, aby w nich była obecna miłość. Wincenty posiadał dar roztropności języka i był powściągliwy w mówieniu. Kiedy pytano go o sprawy światowe albo polityczne, nie udzielał żadnej odpowiedzi. Całkowicie unikał zbędnej, próżnej gadaniny. Nie zapominał nigdy o miłości człowieka. Potrafił ją wyrażać słowem, ale też gestem. Wielkość tej miłości objawiała się zwłaszcza wobec tych ludzi, którzy popełniali różne błędy. Wincenty umiał napominać i ganić otwarcie, ale też czekał na odpowiednią do tego porę i "osładzał - jak mówi Melia - ewentualną pokutę cukrem prawdziwej miłości, tak że winny chętnie ją przyjmował". Zawsze trzymał się przy tym wskazań św. Bernarda, jakie ten podał w Regule Wielkiej: "Niech przełożony widzi wszystko, przeoczą wiele i poprawia niewiele".
ks. Edmund Robek Tekst pochodzi z Kwartalnika Pollotyńskiego
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |