Jaki kompromis?Z abp. Henrykiem Hoserem SAC, przewodniczącym Zespołu ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Marcin Przeciszewski (KAI)Rozpoczęła się dyskusja wokół projektów ustaw w sferze bioetycznej. Żaden z nich nie odzwierciedla w pełni nauczania Kościoła. Jak winien zachować się parlamentarzysta katolik? Kompromis moralny nie jest możliwy. Rolą postów jest walka o najwyższe dobro, jakie jest możliwe do osiągnięcia. Kościół nie może proponować zła; toleruje wymuszone mniejsze zło, ale nie proponuje go. A zatem? Posłowie winni być gruntownie poinformowani o materii ich decyzji. Ich pierwszym obowiązkiem jest dokładne zapoznanie się z tym złożonym zagadnieniem. Jeśli chodzi o ustawodawstwo w zakresie bioetyki, powinni wiedzieć, że im ustawa reguluje sprawy na wyższym poziomie, tym jest lepsza. Jeśli reguluje tylko pewne szczegóły, jej wykonalność staje się więcej niż wątpliwa. Drugim kryterium jest głosowanie wedle sumienia, a nie zasad dyktowanych przez partię. Posłowie winni mieć świadomość, że jest to decyzja, którą podejmują „wobec Boga i Historii". Czy obecnie - po upadku inicjatywy "Contra in vitro" - poseł katolik może głosować bez wyrzutów sumienia na projekt Bolesława Piechy? Projekt posła Piechy jest najbardziej satysfakcjonujący z punktu widzenia spójnej antropologii. Istniejący tam zakaz in vitro stawania tamę eugenice i definitywnie chroni przed programowaną śmiercią zarodków. Kontrowersyjny natomiast jest tam postulat adopcji embrionów, które są zamrożone... A dlaczego Ksiądz Arcybiskup krytykuje adopcję tych embrionów, przecież to jedyna możliwość ocalenia ich życia? Obecnie co najmniej 50 tys. embrionów czeka na śmierć! Sprawiedliwego rozwiązania nie ma, lecz należy rozróżnić zapłodnienie homologiczne i heterologiczne. Przy zapłodnieniu heterologicznym często nie wiadomo, od kogo zarodek pochodzi: jest to sieroctwo nie od urodzenia, ale od poczęcia. Inna jest sytuacja zarodka rodziców biologicznych żyjących razem. Implantacja w tym wypadku jest najmniej niesprawiedliwym rozwiązaniem w porównaniu z pomysłem wylania tych embrionów do zlewu. Dlaczego "najmniej niesprawiedliwym"? Czy nie jest to obowiązek rodziców, skoro to ich dziecko? Troska o dziecko niewątpliwie jest obowiązkiem rodziców. Ale jest też prawdą, że implantacja tego dziecka grozi mu podwójną śmiercią: podczas rozmrażania lub przy implantacji. Jest zaledwie drobna nadzieja, że zarodek przeżyje. Poza tym tego typu adopcja grozi ogromnymi możliwościami nadużyć. Załóżmy, że lepszy projekt przegrywa w Sejmie. Czy moralnym jest głosowanie za projektem nieco bardziej liberalnym, ale mającym na celu daleko posuniętą ochronę życia? Czy można w tym wypadku odwołać się do art. 73 encykliki Evangelium vitae? W jakim zakresie? Kościół nie może wskazywać palcem, którego przycisku użyć i kiedy. Procedura sejmowa jest złożona i wieloetapowa. Każdy poseł powinien mieć taką strategię, żeby wydobyć największe dobro z sytuacji, wobec której stoi. Zasada etyczna, która obowiązuje posłów, jest taka, by realizować dobro, a ograniczyć zło, według prawidłowo ukształtowanego sumienia - prawego sumienia. Jakie są granice akceptowalności prawa w kwestiach bioetycznych? Gdzie jest tzw. czerwona linia, po przekroczeniu której pozostaje powiedzieć: "non possumus"? Granicą tą są dwie zasady: bezwzględna ochrona ludzkiego życia i zachowanie integralności procesu zapłodnienia i rozwoju istoty ludzkiej w środowisku ludzkiego ciała tj. in vivo. Jedna z ustaw zakazuje produkcji embrionów nadliczbowych i ich zamrażania oraz eksperymentów eugenicznych, ale obawiam się, że zakazy te nie będą respektowane - że ustawa taka pozostanie martwą literą. Trzynaście lat temu zawarto w Polsce kompromis w sprawie aborcji. Posłowie katoliccy poparli ustawę, gdzie pod określonymi warunkami możliwa jest aborcja. Gdyby środowiska katolickie nie udzieliły jej masowego wsparcia, zostałaby pogrzebana. Jak można to odnieść do obecnej ustawy bioetycznej? Ustawa ta popierana była przez posłów na zasadzie cytowanego nr. 73 Erangelium vitae. Encyklika stwierdza, że "jeśli nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerywaniu ciąży-, parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej. Tak postępując bowiem, nie współdziała się w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, ale raczej podejmuje się słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów". Ówczesna ustawa radykalnie ograniczała istniejące zło aborcji. Stwarzała sytuację lepszą. Jest tu analogia i każdy inteligentny człowiek ją widzi. Ale sytuacja była też inna: chodziło o zmianę na lepsze istniejącej od lat ustawy bardzo złej. Obecnie natomiast nie ma żadnej ustawy; należy ją stworzyć i walczyć do upadłego, by odpowiadała najwyższym normom etycznym.
Tekst pochodzi z Tygodnika
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |