Leczenie niepłodności: racje sumieniaDroga redakcjo,Chciałbym jak o lekarz i katolik zabrać głos w ważnej sprawie dotyczącej braku potomstwa w małżeństwach. Wszyscy wiemy (a może wiedzą to tak naprawdę bezpłodni małżonkowie), jak ważną sprawą jest rodzicielstwo. Dzieci są owocem, obrazem i celem miłości małżonków. Gdy ich brak, jakże często pojawiają się konflikty, napięcia. Zwykle to kobieta obwinia się za brak potomstwa, chociaż z badań wynika, że około 40% przyczyn bezpłodności leży po stronie kobiety i tyleż samo, bo około 40% po stronie mężczyzny; w 20% zaś procentach przyczyny są trudne do ustalenia. Często przyczyna leży zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. O ile kobiety, w których macierzyństwo jest głęboko zakodowane, z reguły chętnie (to nie znaczy - bez oporów) poddają się badaniom, o tyle mężczyźni zrzucają świadomie lub podświadomie cały problem na drugą stronę. Łączy się to ze strachem (co by było, gdyby się okazało, że to ja jestem niepłodny), co w oczach samego mężczyzny czyni go mniej wartościowym, mniej męskim. Często bywa, że kobieta przez kilka lat leczy się, przechodzi bolesne badania, gdy tym czasem przyczyna bądź jej część tkwi po stronie mężczyzny. Warto tutaj powiedzieć wyraźnie, że im wcześniej wykryta zostanie przyczyna niepłodności, tym łatwiej ją leczyć. Gdy mężczyzna (pod wpływem ginekologa i żony) zgłasza się na badanie, staje przed kolejnym dylematem. W Polsce bowiem rutynowe badanie nasienia odbywa się w ten sposób, iż wręcza się mężczyźnie pusty pojemniczek, wskazuje drzwi ubikacji lub pokoju z erotycznymi plakatami bądź filmami i każe się mu wrócić za chwilę z zawartością. Kto musiał przez to przejść, wie, jak jest to upokarzające. Często lekarz łamie zasady moralne (gdy pacjent nie zgadza się na taką formę, mówiąc że przecież większość chłopców w wieku dojrzewania się onanizuje. Wielu mężczyzn, którzy wewnętrznie nie zgadzają się z taką formą, z braku wiedzy, przy silnej chęci posiadania potomstwa oraz z braku alternatywy godzi się na grzech ciężki. Dla katolików moralnie i medycznie uznaną metodą jest pobranie nasienia podczas stosunku z żoną, z użyciem prezerwatywy z dziurką w środku. Wówczas to po wytrysku część nasienia dostaje się do pochwy żony, reszta zaś zostaje w prezerwatywie, skąd można wykorzystać je do analizy nasienia. Moralnie jest to dopuszczalne (nasienie zostało złożone w pochwie kobiety, a świadomy orgazm miał miejsce podczas pożycia). Ktoś może powie, o co tyle krzyku - o trochę nasienia? Czy nie prościej pozyskać nasienie przez masturbację, a później się wyspowiadać? Nie jest to jednak zgodne z prawem naturalnym i moralnym. Do badania nasienia, w którym uwzględnia się jego cechy fizyczne: gęstość, ilość plemników, odsetek ruchliwych, mało ruchliwych, prawidłowo zbudowanych itd., muszą być spełnione określone warunki. Dostępne na naszym rynku prezerwatywy są wykonane z lateksu, który sam ma właściwości plemnikobójcze. A więc taka prezerwatywa nie jest odpowiednia do tego typu badań, a wynik uzyskany nie jest miarodajny. W USA, w Anglii stosuje się identyczne pod względem kształtu prezerwatywy do celów medycznych, wykonane z silikonu, który jest dla plemników obojętny. Wyniki uzyskane przy ich użyciu są obiektywne i miarodajne. Tego typu prezerwatywy nie są dostępne na naszym rynku (można je sprowadzić np. z Anglii) i są dość drogie (około 15 funtów za sztukę). (...) Fachowo produkt ten nazywa się SCD (seminal collection de vice). Otrzymuje się go wraz z instrukcją w języku angielskim. Kończąc życzyłbym sobie, aby nasze państwo, zamiast dokładać do środków antykoncepcyjnych (przeciwnych życiu) dofinansowało tego typu produkty, które mogą pomóc w posiadaniu upragnionego potomstwa. Życzę wszystkim niepłodnym małżonkom, którzy zechcą skorzystać z tej formy badań, spokoju sumienia i prawdziwej wolności dzieci Bożych. Z poważaniem lek. med. W. M Komentarz redakcji: Zawarte w liście jednoznaczne stwierdzenie, że uzyskanie nasienia w drodze stosunku odbytego z użyciem dziurkowanej prezerwatywy jest moralnie dopuszczalne, nie jest oczywiste, ponieważ wśród moralistów katolickich nie ma co do tego pełnej zgody, jak również w oficjalnych dokumentach Kościoła nie znajdujemy wyrażonego wprost stanowiska wobec takiego sposobu. Zdecydowaliśmy się na zamieszczenie tego listu, ponieważ, jak nam się wydaje, jego autor prezentuje nieczęsto spotykaną w tej dziedzinie postawą uczciwości wobec siebie samego. Tam gdzie wiele osób dopuszcza możliwość "mniejszego zła", on szuka jednak innej drogi, która byłaby zgodna z sumieniem ukształtowanym przez wiarą.
LMM Fundamenty Rodziny rok IV nr 2(16) Marzec - Kwiecień 1997
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |