"In vitro" jak aborcjaMetoda zapłodnienia "in vitro" jest rodzajem wyrafinowanej aborcji, gdyż przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony - alarmuje Kościół. Tymczasem rząd mówił o refundowaniu tych zabiegów z budżetu państwa.Metoda zapłodnienia "in vitro" jest warta wsparcia - oświadczył niedawno premier Polski Donald Tusk, jako że "koalicja PO-PSL chce podjąć realne wysiłki na rzecz zwiększenia dzietności". Minister zdrowia Ewa Kopacz zadeklarowała nawet możliwość refundowania przez budżet tych zabiegów, na początek najbiedniejszym rodzinom... Zarówno samo wykonywanie tego rodzaju zabiegów, jak i pomysł ich refundacji nie tylko w Polsce wzbudza sprzeciwy natury etycznej. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to w żadnym razie terapia niepłodności, którą dałoby się w jakikolwiek sposób porównać z leczeniem innych chorób. - Nie leczy niepłodności, a jest tylko "procesem produkującym dziecko" - mówił w telewizyjnej dyskusji filozof dr Kazimierz Szałata. Rada Episkopatu Polski ds. Rodziny wystosowała do polskich parlamentarzystów list, w którym przypomina nauczanie Kościoła i Jana Pawła II o niegodziwości i niedopuszczalności metody "in vitro". Godność przekazywania życiaRozwój technik sztucznego zapłodnienia był odpowiedzią na wzrost niepłodności, zwłaszcza w krajach wysoko rozwiniętych. Ten sposób przychodzenia człowieka na świat szybko przestał być nieśmiałym eksperymentem i mimo wielu zasadniczych wątpliwości zyskał akceptację społeczną, a w wielu krajach także ochronę prawną.Pierwsze polskie dziecko z probówki urodziło się już w 1987 r. w białostockim Instytucie Ginekologii i Położnictwa prof. Mariana Szamatowicza, a w ciągu ostatnich 20 lat we wspomaganej prokreacji wyspecjalizowało się ok. 30 ośrodków medycznych. W Polsce problem niepłodności dotyczy obecnie co trzeciej pary, jednak na zapłodnienie "in vitro" decyduje się niewiele z nich, głównie z powodów finansowych. Koszt jednego "podejścia" wynosi około 6-10 tys. zł, a zabieg zazwyczaj musi być powtarzany wielokrotnie, bo szansa powodzenia za pierwszym razem nawet u zupełnie zdrowej pary wynosi tylko 30-40%. Dlaczego - pytają ludzie, także wierzący - skoro Kościół nakazuje szacunek dla życia ludzkiego, zabrania korzystać z technik wspomaganego zapłodnienia tym, którzy z powodu niepłodności nie mogą mieć dzieci? Dlatego - wyjaśniał dziennikarzom rzecznik Episkopatu, przypominając stanowisko Kongregacji Nauki Wiary, że "sztuczne zapłodnienie w probówce jest niegodziwe i sprzeczne z godnością rodzicielstwa oraz jednością małżeńską, nawet wówczas, gdyby zrobiło się wszystko dla uniknięcia śmierci embrionu ludzkiego". Kongregacja Nauki Wiary zareagowała na dyskusje bioetyczne lat 80., kiedy to rozpoczynała się era genetyki i biotechnologii, obszernym dokumentem pt. "Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania. Odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia" znanym jako "Instrukcja Donum vitae". Dokument rozprawia się wszechstronnie i bardzo szczegółowo z "aktualnymi zagadnieniami" (związanymi z ogromnym postępem w dziedzinie nauk biologicznych i medycznych), które po 20 latach stały się jeszcze bardziej aktualne. W dzisiejszych dyskusjach bioetyków najczęściej przytacza się jeden z najmocniejszych argumentów Instrukcji przeciw zapłodnieniu "in vitro": że zabieg ten wymaga produkcji zapasowych embrionów traktowanych jak zwykły materiał, który można zwyczajnie wyrzucić, co jest głęboko nieludzkie. Życie za życie?Kliniki oferujące zapłodnienie "in vitro" są dziś magazynami zamrożonych embrionów. Aby doprowadzić do skutecznego rozwiązania trzeba "wyhodować" spory ich zapas. Nie wiemy, ile tych nadliczbowych embrionów jest dziś w zamrażarkach całego świata. Wiadomo, że po pięciu latach "tracą ważność" i coś trzeba z nimi robić. Powszechnie stosowaną praktyką jest wyrzucanie ich do śmieci. Powstał pomysł, by je raczej wykorzystywać w badaniach naukowychPojawiają się też propozycje, aby owe nadliczbowe, "braterskie", embriony zachować na wypadek, gdyby dziecko urodzone w wyniku zapłodnienia "in vitro" w przyszłości potrzebowało przeszczepów. Zamrożony "brat" byłby traktowany jako "materiał wyjściowy" do hodowli organów. Brzmi bardzo okrutnie. Najbardziej traumatycznym aspektem niezgody na technologię "in vitro" jest więc to, że tworząc życie, jednocześnie się je niszczy. Mamy tu do czynienia z okrutną wymianą "życie za życie". Jan Paweł II w encyklice "Evangelium vitae" wyraża kategoryczną niezgodę na wykorzystywanie tych embrionów w badaniach naukowych, "które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli «materiału biologicznego», którym można swobodnie dysponować". Dziecko nie jest rzeczą A jeśli udałoby się "zminimalizować straty", gdyby zrobiło się wszystko dla uniknięcia śmierci embrionu ludzkiego? "Donum vitae" podaje także inne kontrargumenty, przez świeckich etyków raczej lekceważone i uznawane za obyczajowe i błahe. Trudne do opanowania, a nawet do przewidzenia mogą być problemy - natury psychologicznej, prawnej, a nawet ekonomicznej - które pojawiają się zwłaszcza w przypadku sztucznego zapłodnienia heterologicznego (gdy materiał genetyczny jest pobierany od osoby spoza małżeństwa). "Donum vitae" ostrzega: "Sztuczne zapłodnienie heterologiczne narusza prawa dziecka, pozbawiając go synowskiej relacji do pochodzenia rodzinnego i może utrudnić kształtowanie się jego tożsamości osobowej". Zwolennicy wspomaganego poczęcia nie przewidują kłopotów osobowościowych dziecka, ponieważ te dzieci przychodzą na świat w rodzinach bardzo chcących mieć dzieci. - Ludzie przyjeżdżają do takich klinik po 25 razy! Czy można im odmawiać pomocy? Czy taka odmowa byłaby dobra moralnie? - pytają. Podnoszą także wagę argumentów demograficznych. Przeciwnicy przypominają o istniejącej już - właśnie przy zabiegach "in vitro" - możliwości ingerencji eugenicznej. - Takie poprawianie człowieka może wywołać trudne dziś do przewidzenia i zbyt daleko idące konsekwencje dla ludzkości - ostrzegają. Jeśli ktoś bardzo chce mieć dziecko, to powinien mieć do tego prawo. To bardzo powszechna opinia. "Donum vitae" na to: "Dziecko nie jest jakąś rzeczą, która należałaby się małżonkom i nie może być uważane za przedmiot posiadania. Jest raczej darem, i to największym, najbardziej darmowym małżeństwa, żywym świadectwem wzajemnego oddania się jego rodziców. Z tego tytułu dziecko ma prawo - jak to zostało wspomniane - by być owocem właściwego aktu miłości małżeńskiej swoich rodziców, i by również mieć prawo do szacunku jako osoba od chwili swojego poczęcia". KOŚCIÓŁ O "IN VITRO"Pragniemy podzielić się naszą troską o małżeństwa i rodziny w kontekście ostatnich wypowiedzi Przedstawicieli Rządu RP na temat sztucznych zapłodnień "in vitro". W nawiązaniu do tych wypowiedzi Rada ds. Rodziny pragnie przypomnieć nauczanie Stolicy Apostolskiej, a zwłaszcza Ojca Świętego Jana Pawła II, dotyczące tej kwestii. Po pierwsze - przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony - jest to rodzaj wyrafinowanej aborcji. Po drugie - każde dziecko ma prawo zrodzić się z miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców. I po trzecie - dziecko nie jest rzeczą i nawet przyszli rodzice nie mogą powiedzieć, że mają do niego prawo, zwłaszcza, że to "prawo" jest zawsze okupione śmiercią jego braci i sióstr.Z listu ds. Rodziny Konferencji Episkopatu do parlamentarzystów
Kard. Stanisław Dziwisz: Adopcja zamiast "in vitro"Kościół proponuje rodzicom - niemogącym, a pragnącym mieć dzieci bezinteresowną adopcję. Samotne dzieci czekają na miłość. Tyle dzieci czeka na ciepło wspólnot domowych. Marzą o życiu w rodzinach. Pragną odwzajemnić się miłością. Dlaczego więc nie podjąć się tego wyzwania?W kontekście toczących się dyskusji warto postawić pytanie, jak to jest, że z jednej strony - aby mieć dziecko, propaguje się zapłodnienie "in vitro", a z drugiej dokonuje się aborcji dzieci w atmosferze jawnej akceptacji? Czy nie jest to schizofrenia? W Niemczech niektórzy naukowcy pytają, a co będzie, jeżeli matka, która poczęła dziecko dzięki "in vitro", dokona aborcji, gdyż stwierdzi, że poród będzie ponad jej siły? Gdyby proces adopcji nabrał rzeczywistego zrozumienia i rzeczywistego dynamizmu, wyszłoby się skutecznie naprzeciw pragnieniom bezdzietnych małżeństw. Pragnę jeszcze dodać, że w żadnej dziedzinie życia prawo cywilne nie może zastępować sumienia. Takie prawo nie może narzucać norm, które przekraczają jego kompetencje. Niezbywalne prawa człowieka winny być szanowane także przez prawo stanowione. (KAI)
Wiesława Lewandowska
Tekst pochodzi z Tygodnika Katolickiego
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |