Prawo uwikłane w in vitroZ dr Małgorzatą Gałązką, adiunktem w Katedrze Prawa Karnego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, autorką monografii pt. "Prawo karne wobec prokreacji pozaustrojowej" (Lublin 2005), rozmawia Justyna WiszniewskaCzy istnieją w polskim prawie uregulowania dotyczące metod sztucznego zapłodnienia, w tym dyskutowanej w ostatnim czasie metody in vitro? - Obecnie w naszym systemie prawa nie ma przepisów, które odnosiłyby się bezpośrednio do kwestii zapłodnienia in vitro, aczkolwiek uważam, że można wskazać na trzy akty prawne, z których pewne konsekwencje dla tej metody wynikają. Pierwszą podstawą prawną jest artykuł 157a § 1 Kodeksu karnego, który kryminalizuje zamachy na zdrowie dziecka poczętego. W pojęciu "dziecko poczęte" w mojej ocenie zdecydowanie mieści się również dziecko poczęte in vitro - inaczej mówiąc embrion in vitro. Chociaż art. 157a § 1 Kodeksu karnego wprost odnosi się tylko do czynów naruszających zdrowie dziecka poczętego, to uważam, że można go stosować również do spowodowania śmierci. W związku z tym z tego przepisu wynikałoby, że interwencje godzące w życie i zdrowie embrionu in vitro są przestępstwem. W efekcie takie czynności towarzyszące zapłodnieniu pozaustrojowemu, które polegają np. na diagnostyce przedimplantacyjnej, uśmierceniu embrionu czy na prowadzeniu na embrionie badań biomedycznych, podlegają temu przepisowi. Można więc powiedzieć, że życie i zdrowie embrionu in vitro podlega ochronie prawnokarnej. Art. 157a § 1 Kodeksu karnego nie dotyczy bezpośrednio zapłodnienia in vitro, a więc trudno byłoby przyjąć, że zostaje naruszony przez tę interwencję. Natomiast nie sposób uniknąć wątpliwości, czy w systemie prawa, który zakazuje zamachów na zdrowie i życie ludzkiego embrionu, jest w ogóle miejsce na zapłodnienie in vitro. Wszak interwencja ta sama w sobie stwarza dla embrionu śmiertelne niebezpieczeństwa wynikające z powszechnej praktyki tworzenia tzw. embrionów nadliczbowych, a także z samego faktu, że embrion przebywa w warunkach sztucznych. W literaturze medycznej dostrzega się, że nawet minimalna modyfikacja środowiska, w którym przebywa wczesny embrion, może negatywnie wpłynąć na jego prawidłowy rozwój. Drugi akt prawny, od którego właściwie należałoby zacząć, to Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, której interpretacja, zwłaszcza od czasu słynnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1997 r., kiedy to uznano aborcję z przyczyn tzw. społecznych za niekonstytucyjną, zmierza w kierunku objęcia ochroną życia i godności człowieka od poczęcia, tzn. również dotyczyłoby to embrionu in vitro. I znowu w świetle takiego standardu konstytucyjnego uważam, że dopuszczalność zapłodnienia in vitro stoi pod wielkim znakiem zapytania. Jednakże pytanie to stawiane jest bardzo rzadko. Mówi się od razu o finansowaniu tej interwencji, a uważam, że dyskusję należałoby zacząć od kwestii dopuszczalności stosowania in vitro w świetle naszego prawa. Można jeszcze zwrócić uwagę na ustawę o zawodach lekarza i lekarza dentysty z 1996 r., która zabrania poddania embrionu in vitro, nazwanego dzieckiem poczętym, eksperymentowi badawczemu. Oczywiście zapłodnienie in vitro trudno nazwać eksperymentem badawczym i nie wchodzi ono w zakres powołanego przepisu, aczkolwiek znowu, jeżeli w systemie prawa obowiązuje taki przepis, to uważam zdecydowanie, że jest to znak zapytania wobec zapłodnienia in vitro jako takiego. W mojej opinii bowiem, te same racje, które uzasadniają zakaz eksperymentu badawczego na ludzkim embrionie, czyli ochronę ludzkiej godności, dziedzictwa genetycznego, życia i zdrowia, przemawiają przeciwko tworzeniu go w warunkach pozaustrojowych. System prawa, który jednej z tych interwencji zabrania, a na drugą pozwala, naraża się na zarzut niespójności, braku konsekwencji. Jak wobec tego należy postrzegać fakt działania w Polsce klinik zajmujących się zabiegami in vitro, w których przebieg wpisana jest możliwość uśmiercenia embrionu? - Ja też zadaję sobie to pytanie. Legalność przynajmniej niektórych interwencji przeprowadzanych w tego typu ośrodkach, z punktu widzenia wspomnianych przeze mnie przepisów, budzi poważne zastrzeżenia. Nie chcę się wypowiadać stanowczo, że te ośrodki działają nielegalnie, bo - jak mówię - w niektórych kwestiach jest to sprawa dyskusyjna. Z całą pewnością, w mojej ocenie, nielegalne są w świetle art. 157a § 1 Kodeksu karnego takie interwencje, jak diagnostyka przedimplantacyjna, jak wszelkiego rodzaju badania biomedyczne niesłużące dobru embrionu in vitro i jak uśmiercenie embrionu in vitro, a one towarzyszą zapłodnieniu in vitro, są z tą metodą ściśle związane. Dużo przemawia za zaliczeniem do tej kategorii także zamrażania embrionów. W związku z tym wszędzie tam, gdzie tego typu interwencje są przeprowadzane, należałoby traktować je jako naruszenie zakazu karnego. A czy w takim razie jakimś wyjściem z tej sytuacji byłoby sformułowanie przepisu w Kodeksie karnym, który by wprost odnosił się do sytuacji człowieka w fazie embrionalnej w kontekście zapłodnienia in vitro? - Odnoszenie się bezpośrednio do ochrony embrionu in vitro w przepisach prawnych, które chroniłyby właśnie embrion in vitro, może nie jest najlepszym rozwiązaniem, dlatego że embrion in vitro mieści się w pojęciu "dziecko poczęte". W związku z tym jako bardziej zasadne widziałabym zmodyfikowanie przepisów chroniących dziecko poczęte, czyli wprowadzenie obok artykułu 157a § 1 Kodeksu karnego przepisu, który kryminalizowałby pozbawienie życia dziecka poczętego. Przykładem takiego rozwiązania może być obowiązujący w Polsce do 1996 r. art. 149a § 1 Kodeksu karnego z 19 kwietnia 1969 r. (DzU nr 13, poz. 94 ze zm.) o następującej treści: "Kto powoduje śmierć dziecka poczętego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 2". Wtedy jednoznaczne byłoby to, że również życie embrionu in vitro jest chronione, podczas gdy obecnie jest to dopiero wniosek, do którego dochodzimy w wyniku interpretacji 157a § 1 KK, przyjmującej, że czyn zadający embrionowi śmierć niejako "po drodze" powoduje też u niego uszkodzenie ciała lub rozstrój zdrowia zagrażający życiu. Jak już wspomniałam, z podanych wcześniej przepisów nie wynika wyraźny zakaz zapłodnienia in vitro ani też, w zasadzie, klonowania człowieka. Tymczasem system prawa, który chroni zdrowie i życie embrionu, a zarazem pozwala na doprowadzenie do jego powstania in vitro, budzi wątpliwości co do swojej spójności i konsekwencji. W związku z tym, jeżeli uznamy, że rzeczywiście metoda in vitro powinna być w naszym systemie prawnym zabroniona, to uważam, że zdecydowanie wymagałoby to odrębnego przepisu, bo te, które mamy, bezpośrednio się do tej interwencji nie stosują. Czy ewentualne ratyfikowanie przez Polskę Europejskiej Konwencji o Prawach Człowieka i Godności Istoty Ludzkiej wobec Zastosowań Biologii i Medycyny, którą Polska podpisała w 1997 r., zapewni odpowiednie uregulowania prawne dotyczące in vitro w sytuacji braku w naszym prawie przepisów wprost odnoszących się do tej kwestii? - Nie jest, moim zdaniem, prawdą, że Europejska Konwencja Biomedyczna zapewni embrionowi właściwą ochronę. Jest ona na tyle ogólnie sformułowana, że nie przesądza kwestii dopuszczalności zapłodnienia in vitro lub towarzyszących tej metodzie interwencji na embrionie. Co można ocenić w niej pozytywnie, to jednoznaczny zakaz tworzenia embrionów do celów badawczych (art. 18 ust. 2) oraz zakaz modyfikacji genetycznej komórek linii rozrodczej (art. 13). Konwencja zawiera natomiast dosyć karkołomny przepis art. 18 ust. 1, zgodnie z którym w sytuacji, gdy prawo wewnętrzne danego państwa zezwala na badania biomedyczne na istniejących już embrionach, np. "nadliczbowych", to ma im zapewnić należytą ochronę. Z jednej strony dopuszcza się zatem taką możliwość, że prawo pozwala na badania biomedyczne na embrionach, co oczywiście rozmija się z poszanowaniem godności człowieka, natomiast z drugiej strony trudno sobie wyobrazić, na czym ta należyta ochrona embrionu miałaby polegać. Wszak niezbędnym warunkiem dla zapewnienia embrionowi możliwości dalszego rozwoju jest umieszczenie w organizmie kobiety, zaś system prawa nie jest w stanie tego skutecznie zagwarantować. W świetle innych aktów prawnych przyjmowanych w ramach organizacji międzynarodowych czy wypowiedzi w literaturze na ten temat często pojawia się taki postulat, że w ramach ochrony embrionu poddanego badaniom biomedycznym nie można przetrzymywać go dłużej in vitro niż 14 dni. Czyli co trzeba potem z nim zrobić? Oznacza to po prostu, że trzeba go uśmiercić! Dlatego uważam, że standard gwarantowany przez Konwencję jest niższy niż to, co wynika z naszej Konstytucji i art. 157a § 1 Kodeksu karnego. Jednocześnie warto podkreślić, że gdyby Polska Konwencję ratyfikowała, to nie byłoby przeszkód ani dla utrzymania obowiązujących przepisów chroniących embrion in vitro, ani dla wprowadzenia przepisów zapewniających mu szerszą ochronę. Artykuł 27 Konwencji stanowi bowiem wyraźnie, że jej przepisy nie mogą być interpretowane w sposób ograniczający prawo państw-stron do wprowadzenia dalej idącej ochrony przed zastosowaniami biologii i medycyny niż przewidziane w Konwencji. Z metodą zapłodnienia pozaustrojowego związany jest jeszcze inny problem, a mianowicie problem ochrony prawnej już istniejących tzw. embrionów "nadliczbowych"... - W przypadku tzw. embrionu "nadliczbowego" należy zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Z jednej strony, w systemie prawnym, który aspiruje do tego, żeby być oparty na zasadach godności ludzkiej, tak jak polski system, każdy embrion, również tzw. nadliczbowy, powinien podlegać ochronie prawnej, to nie ulega wątpliwości. Z drugiej strony, w stosunku do embrionu "nadliczbowego" wielokrotnie prawo jest bezsilne, dlatego że aby go chronić skutecznie, trzeba umieścić go w organizmie kobiety. Tego zaś zagwarantować prawo nie jest w stanie; nie do pomyślenia byłoby wprowadzenie środków prawnych "przymuszających" kobietę do przyjęcia embrionu. W związku z tym nie ma możliwości zapewnienia embrionowi "nadliczbowemu" ochrony w pełni skutecznej ze względu na to, że znajduje się on w środowisku sztucznym. Natomiast z całą pewnością to, co powiedziałam, nie zmienia faktu, że prawo powinno zapewnić tę ochronę na tyle, na ile jest to możliwe, a więc przepis zakazujący uśmiercenia embrionu "nadliczbowego" powinien obowiązywać. W polskim systemie prawa takim przepisem ochronnym jest, jak już wspominałam, art. 157a § 1 Kodeksu karnego, który ma zastosowanie do każdego embrionu, także "nadliczbowego". Natomiast w innych państwach dostrzeżono ten dylemat, o którym mówię, i w związku z tym wprowadzono zakazy tworzenia embrionów "nadliczbowych". Na przykład w Niemczech i w Szwajcarii wprowadzono przepisy, które nie pozwalają na to, aby w jednym cyklu powstała większa liczba embrionów niż trzy ani więcej, niż planuje się w tymże cyklu umieścić w organizmie kobiety, dzięki czemu ograniczona zostaje liczba tych embrionów, które pozostają w warunkach pozaustrojowych po przeprowadzeniu cyklu in vitro. Oczywiście jest to półśrodek, który problemu nie rozwiązał i nie dotknął jego istoty. Z tego, co pamiętam, w Szwajcarii takich embrionów rocznie pozostaje i tak ok. 200. Jak już wspominałam, embriony po cyklu in vitro pozostają w stanie zamrożenia i ten stan również jest zagrożeniem dla ich życia i zdrowia. A czy te przepisy regulują długość czasu, jakiemu może podlegać zamrożenie embrionu? - Tak. Jeśli ten czas minie, to co wtedy? - No właśnie! To jest kolejne pytanie, które się łączy z problemem embrionu "nadliczbowego". Niemcy nie mają np. takiego przepisu, a w Szwajcarii uregulowane zostało jedynie przechowywanie embrionów powstałych przed wejściem w życie ustawy zakazującej tworzenia embrionów "nadliczbowych". Mogą one być przechowywane do końca 2008 r., przy czym ustawodawca zezwolił na wykorzystanie ich do celów badawczych. W innych państwach, które pozwalają na tworzenie nieograniczonej liczby embrionów "nadliczbowych", są przepisy określające terminy ich przechowywania, najczęściej 5-letnie. Jeśli po upływie takiego terminu nadal nie ma możliwości umieszczenia embrionu w organizmie kobiety, to zostaje on uśmiercony i - co więcej - uśmiercenie go jest w niektórych państwach nie tylko dopuszczalne, ale wręcz nakazane przez prawo, czasem nawet pod groźbą kary. Warto tu przytoczyć przepis francuski, zgodnie z którym po upływie czasu przechowywania embrionów w zamrożeniu należy - tu przytaczam znamienne brzmienie przepisu - "położyć kres ich przechowywaniu". Na tym przykładzie widać, że ustawodawca waha się przed użyciem słowa "uśmiercić", w związku z tym wybiera jakieś inne sformułowanie, które ma znieczulić sumienia na to, że chodzi o zabicie ludzkiej istoty. Jak wygląda ustawodawstwo dotyczące metod zapłodnienia pozaustrojowego i ochrony embrionu w innych państwach Unii Europejskiej? - W porównaniu z naszym systemem prawa trzeba powiedzieć, że obce systemy prawa nie dysponują takim przepisem, jak art. 157a Kodeksu karnego, który z jednej strony jest ułomny, jak to już wcześniej wyjaśniłam, ale z drugiej strony jego wielką zaletą jest to, że chroni dziecko poczęte bezpośrednio i chroni przed wszelkimi zamachami na zdrowie, a nie tylko przed wymienionymi z nazwy interwencjami medycznymi. Świadczy to o dużym dowartościowaniu dziecka poczętego w polskim systemie prawa. Natomiast w ustawodawstwach innych państw te mechanizmy ochronne, generalnie rzecz biorąc, sprowadzają się do określonych interwencji biomedycznych, np. eksperymentów, diagnostyki przedimplantacyjnej, wykorzystywania embrionów jako źródła komórek macierzystych, a więc są to interwencje wymienione z nazwy i gdyby doszło do zamachu na ludzki embrion w jakiś inny sposób, to czyn taki mógłby "wymknąć się" spod zakazów prawnych. Bliskie nam jest tutaj prawo włoskie, które przewiduje zakaz karny czynu określonego jako zabicie embrionu in vitro, które podlega karze niezależnie od sposobu, w jaki skutek ten spowodowano. W wielu państwach kryminalizowane są również praktyki komercyjne związane z embrionami, czyli np. sprzedaż embrionu, jego odpłatne nabycie lub pośredniczenie w tego rodzaju transakcjach. Ta ochrona zazwyczaj jest ujęta w formie odrębnej ustawy, która reguluje zakres dopuszczalności sztucznej prokreacji, czyli nie tylko zapłodnienia in vitro, ale też sztucznej inseminacji. Najdalej idącą ochronę embrionów zapewnia prawo niemieckie i prawo włoskie. Czy w Polsce możliwe jest legalne podarowanie lub sprzedanie embrionu, np. przez jakąś parę, która poddała się in vitro, innej parze? Czy w świetle polskiego prawa można zgłosić tego rodzaju fakt jako przestępstwo? - Nie jest to bezpośrednio uregulowane, podobnie jak nie są bezpośrednio uregulowane interwencje związane z samym zapłodnieniem in vitro. Polskie prawo karne przewiduje natomiast w art. 253 Kodeksu karnego przestępstwo handlu ludźmi oraz organizowania adopcji dzieci wbrew przepisom ustawy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Jednakże stosowanie tych przepisów na etapie prenatalnej fazy życia dziecka byłoby kwestią dyskusyjną. Więcej już przemawia za stosowaniem przepisów art. 253 Kodeksu karnego do niektórych przypadków tzw. zastępczego macierzyństwa. Bardzo trudny do oceny prawnej jest natomiast problem nieodpłatnego przekazania embrionu innej parze. Nie można bowiem zapominać, że czasem jest to jedyna szansa uratowania życia embrionu in vitro. Dlatego w świetle naszego prawa trudno to ocenić jako interwencję nielegalną. Ale w tle przebija przedmiotowe potraktowanie tego człowieka, widać tu poważne ograniczenie chociażby swobód obywatelskich... - Dawstwo embrionów jest ambiwalentne w ocenie, bo z jednej strony traktuje się ten embrion w sposób przedmiotowy, w tym sensie, że pozbawia się go własnej genealogii, gdy przekazuje się go innym rodzicom, wbrew jego pochodzeniu genetycznemu. Ale z drugiej strony, bardzo często jest to jedyna metoda uratowania życia embrionu i nawet w dyskusji etycznej ocena tych interwencji jest dosyć trudna. Chciałabym przejść do sprawy finansowania w Polsce metody in vitro z budżetu państwa. Czy tego rodzaju posunięcie otworzy drogę do jakichś rozwiązań prawnych w tej dziedzinie? - Zanim podjęto by tę kwestię, należałoby rozważyć to, co powiedziałam na samym początku: czy w ogóle zapłodnienie in vitro w świetle naszego porządku prawnego, w tym konstytucyjnego, może być uznane za legalne. Ja tu stawiam znak zapytania - nie rozstrzygam, gdyż to wymagałoby pogłębionej dyskusji. Natomiast gdyby, pomijając ten poziom debaty, od razu wprowadzono finansowanie zapłodnienia in vitro ze środków publicznych, to powstałaby sprzeczność w systemie prawa, gdyż w sytuacji istnienia bardzo dużych wątpliwości co do legalności zapłodnienia in vitro na płaszczyźnie już konstytucyjnej, jednocześnie byłoby ono finansowane ze środków publicznych. I jeszcze jedno. Jeżeli dany system prawa finansuje daną interwencję, to jest to sygnał, że ją aprobuje. W związku z tym nie można wykluczyć, że wprowadzenie finansowania zapłodnienia in vitro mogłoby posłużyć jako pewnego rodzaju argument za tym, aby uczynić tę interwencję legalną. Na pewno taki argument niejeden prawnik by podniósł. Moim zdaniem, nie przesądziłoby to odpowiedzi na pytanie, a raczej świadczyłoby o tym, że po prostu prawo jest wewnętrznie sprzeczne - wysyła sprzeczne komunikaty do adresata norm prawnych - z jednej strony opiera się na zasadzie poszanowania ludzkiej godności i prawa do życia od poczęcia, a z drugiej legitymuje interwencję, która wartości te narusza. Wygląda na to, że metoda zapłodnienia in vitro stawia przed systemami prawnymi niezwykle trudne problemy - prawdziwe węzły gordyjskie. Czy w związku z tym nie nasuwa się wniosek, że jedynym rzeczywistym i skutecznym wyjściem z sytuacji jest stanowczy zakaz stosowania in vitro, co jednocześnie zapewni rzeczywistą ochronę człowieka w embrionalnej fazie życia? - Jak już wspomniałam, na pewno pytanie to wymaga rzetelnej, uczciwej debaty, której uczestnicy będą pamiętać, że system prawa oparty na zasadzie poszanowania ludzkiej godności nie może aprobować interwencji medycznych, które z zasadą tą się rozmijają, jakkolwiek szczytne cele miałyby one realizować, że - w związku z tym - pragnienie posiadania dziecka nie może być realizowane kosztem narażenia życia i zdrowia tegoż dziecka na niebezpieczństwa w prenatalnej fazie życia. Osobiście w debacie takiej opowiedziałabym się za zakazem zapłodnienia in vitro. Jak już podnosiłam, nawet jeśli przyjąć taki wariant tej interwencji, w którym nie powstają embriony nadliczbowe, to sam pobyt ludzkiego embrionu w warunkach sztucznych stanowi zagrożenie dla jego zdrowia i życia. W pewnej publikacji medycznej przeczytałam kiedyś, że już sama procedura umieszczania embrionu w organizmie kobiety, tzw. transfer embrionu, związana jest z niebezpieczeństwem "utraty" embrionu, co może zmniejszyć szanse na urodzenie aż o 30 procent. Dochodzi do tego ryzyko, że transfer embrionu w ogóle nie zostanie podjęty, np. z powodu choroby kobiety czy jej rezygnacji z udziału w cyklu in vitro spowodowanej choćby tym, że embrion wykazuje zaburzenia w rozwoju, a pacjentka liczyła na to, że dziecko będzie zdrowe. W innych państwach można nawet znaleźć regulacje uznające rezygnację z umieszczenia w organizmie kobiety embrionu dotkniętego zaburzeniami za wymóg sztuki lekarskiej! Jeśli zaś embrion traci szanse na umieszczenie w organizmie kobiety, to i medycyna, i prawo okazują się bezradne wobec problemu zapewnienia mu warunków koniecznych do dalszego rozwoju. Jedyne, co są mu w stanie "zaoferować", to terminowe lub bezterminowe zamrożenie, które oczywiście nie uchyla pytania o dalszy los embrionu, o ile oczywiście embrionowi uda się to zamrożenie przeżyć. Dziękuję za rozmowę. Justyna Wiszniewska
Tekst pochodzi z gazety
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |