Zapłodnienie in vitro - szczęście z probówki?Warto zapytać, czy człowiek powinien być produktem laboratoryjnym, tzn. czy początek jego życia może zostać tak dalece uniezależniony od wzajemnego miłosnego oddania rodziców, iż akt małżeński zostanie zastąpiony po prostu techniką laboratoryjną?Bezdzietność jest i zawsze była bolesnym doświadczeniem, nawet jeżeli dzisiaj nie łączy się ona już z pogardą otoczenia albo - jak to bywało w czasach biblijnych - z podejrzeniem, że Bóg odmówił kobiecie swego błogosławieństwa. Sposób na dziecko?Współczesne przyczyny niepłodności kobiet są różne: od wad i uszkodzeń narządów rodnych, poprzez zbyt późny wiek, w którym kobiety decydują się na dziecko, po problemy psychiczne, które również mogą w skuteczny sposób uniemożliwić zajście w ciążę. Można jednak zapytać, czy zapobieganie dotkliwej pustce bezdzietności za pomocą techniki zapłodnienia in vitro jest drogą właściwą? W tym roku mija trzydzieści lat od urodzenia pierwszego dziecka poczętego poza organizmem kobiety metodą "in vitro" ("w szkle", czyli na specjalnym szklanym naczyniu, co bywa trochę nieściśle określane jako poczęcie "w probówce"). Kościół katolicki od samego początku uważał zapłodnienie in vitro za procedurę nieetyczną. Dla wielu ludzi stanowisko Kościoła jest jednak niezrozumiałe. Jeden z tygodników wyraził te wątpliwości, pytając: "Czy dziecko to grzech?". Odpowiedź może być tylko jedna: oczywiście, że pragnienie dziecka nie jest grzechem, co więcej, jest etycznie jak najbardziej wzniosłe i godziwe, o ile nie zmierza jedynie do zaspokojenia ambicji i pragnień rodziców, a jest połączone z gotowością zapewnienia dziecku optymalnych warunków rozwoju. Do tych warunków należy przede wszystkim to, że przyszli rodzice żyją w stabilnym i trwałym związku, czyli w małżeństwie, gdyż jednym z największych nieszczęść dzieci jest utrata lub brak relacji z którymś z rodziców i niemożność wzrastania w atmosferze szacunku i miłości między nimi.Dlaczego Kościół mówi "nie"?Kościół zasadniczo nie sprzeciwia się rozwojowi nowych technik medycznych. Wręcz przeciwnie: wszystko, co pozwala wspierać i przywracać zdrowie i ratować ludzkie życie, jest przez niego witane z podziwem i uznaniem, z jednym wszakże zastrzeżeniem: Kościół nigdy nie pomija oceny moralnej środków prowadzących do szczytnych celów. Pyta także o skutki, jakie pociąga za sobą postęp medyczny. W wypadku zapłodnienia in vitro cena takiego postępu jest niezwykle wysoka. Wielu zwolenników takiego zapłodnienia ukazuje wyłącznie szczęście rodziców, którzy po latach oczekiwania mogą się wreszcie cieszyć z narodzin dziecka.Zanim jednak do tego dojdzie, uruchomiona zostaje cała procedura, zmierzająca do spowodowania ciąży. Kobieta poddawana jest stymulacji hormonalnej, by można było pobrać kilka lub nawet kilkanaście komórek jajowych; natomiast nasienie od mężczyzny pobiera się zwykle na drodze masturbacji. Z tych komórek rozrodczych wytwarza się w laboratorium wiele embrionów. Kilka z nich (zazwyczaj dwa lub trzy) zostaje po kilku dniach hodowli przeniesionych do macicy kobiety. Reszta zostaje zamrożona, by oczekiwać na kolejne transfery, o ile ten pierwszy nie przyniósłby spodziewanego efektu. Tylko w nielicznych przypadkach udaje się to za pierwszym razem. Czasami po kilkunastu nieudanych próbach para musi pogodzić się z nieskutecznością metody. Gdyby chciało się określić statystycznie skuteczność zapłodnienia in vitro, okaże się, że dla urodzenia jednego zdrowego dziecka, musi zostać zużytych cztery, pięć bądź więcej embrionów (giną one na skutek nie zagnieżdżenia się w macicy bądź pozostają w zamrażarce, by po kilku latach zakończyć swoje życie, gdy będzie trzeba zrobić miejsce na nowe embriony). Szczęście rodzicielskie zostaje zatem okupione śmiercią wielu istot ludzkich, którym nie dano szansy, by przyjść na świat, bo nie mieściło się to w "projekcie rodzicielskim". Człowiek - produktem?To jednak nie koniec listy poważnych wątpliwości etycznych. Kościół katolicki zwraca uwagę na jeszcze jedną okoliczność. Jak ocenić to, że w przypadku nieusuwalnej niepłodności danej pary stosuje się komórki jajowe i plemniki pobrane od dawców albo nawet wynajmuje się młode kobiety, tzw. matki zastępcze, by donosiły ciążę? W jakim sensie rodzice, którzy zamawiają takie "usługi", mogą jeszcze powiedzieć, że to ich dziecko? Kardynał Joseph Ratzinger wskazał kiedyś na zasadniczą różnicę między poczęciem naturalnym a poczęciem in vitro. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z pro-kreacją, czyli ze współdziałaniem ludzi z Bogiem w stwarzaniu nowych istot ludzkich, co jest przedłużeniem aktu stworzenia. W przypadku zapłodnienia in vitro pozostaje jedynie re-produkcja, czyli zabieg wyprodukowania człowieka, bardzo podobny do produkcji innych dóbr konsumpcyjnych, który poddany jest rygorom efektywności i kontroli jakości produktu. Należy oczywiście podkreślić, że chociaż poczęcie dziecka w ramach zapłodnienia in vitro narusza jego prawo do bycia poczętym w sposób w pełni ludzki, w żadnym przypadku nie czyni to jednak z niego człowieka "innego rodzaju". W jakikolwiek sposób ktoś zostaje poczęty: czy jest to akt miłości rodziców, czy - w tragicznych okolicznościach - przemoc (gwałt), czy zapłodnienie in vitro, jest zawsze w pełni osobą ludzką, obdarzoną taką samą godnością i prawami, jak każdy inny człowiek.Faktyczny obraz skutków in vitroNiestety, patrząc z perspektywy trzydziestu lat od chwili przyjścia na świat pierwszego dziecka "z probówki", dynamika rozwoju technik zapłodnienia in vitro potwierdza wyrażane przez Kościół obawy. Nic nie pozostało po deklaracjach polityków i środowisk medycznych, iż będzie to technika pomagająca w urodzeniu dzieci jedynie osobom związanym małżeństwem. Dziś coraz bardziej staje się ona techniką macierzyństwa i ojcostwa "na życzenie", niezależnie od więzi łączącej rodziców albo nawet niezależnie od tego, czy jest to związek hetero- czy też homoseksualny, nie mówiąc już o samotnych kobietach, które chcą po prostu mieć dzieci, chociaż zdecydowanie odrzucają jakikolwiek związek z mężczyzną. Pytanie o "jakość" otoczenia, w którym przyjdzie żyć i wzrastać dziecku poczętemu in vitro, spychane jest coraz bardziej na dalszy plan. Podobny los spotkał również deklaracje, iż embriony będą produkowane tylko dla celów reprodukcyjnych. Nie brak na świecie państw, które dopuszczają w ramach zapłodnienia in vitro produkcję embrionów jedynie po to, by zostały one następnie użyte do badań nad ulepszaniem metod wspomaganego rozrodu bądź w doświadczeniach z użyciem embrionalnych komórek macierzystych. Szczególnie setki tysięcy "embrionów nadliczbowych", pozostałych w laboratoryjnych zamrażarkach, sprowadzanych jest do roli materiału naukowego. Mówi się, że i tak są one skazane na zagładę, cynicznie usprawiedliwiając działania godzące w godność człowieka.Trudno z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej zgodzić się na taki medyczny postęp. Istnieje przecież, w tak niewystarczającym stopniu wykorzystywana, alternatywa w postaci adopcji. ks. Marian Michinek
Tekst pochodzi z Miesiecznika
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |