O pustelnikuW pewnym małym miasteczku, w którym wszyscy się znali, żył starszy mężczyzna. Aldamar było mu na imię. Nikt nie wiedział, skąd takie dziwne imię nosił. Nikt bowiem z nim nie rozmawiał. Do nikogo się sam też nie odzywał. Stronił od ludzi. Każdego poranka, nim słońce wstało, Aldamar udawał się na najwyższą górę w mieście. Najstarsi mieszkańcy nie pamiętali, kiedy Aldamar pojawił się pierwszy raz w miasteczku. Pewnego dnia przyszedł z jednym małym zawiniątkiem i tak już pozostał. Brodaty starzec budził powszechne zdziwienie wśród mieszkańców miasteczka. Dzieci biegały za nim, wyzywając Aldamara od nędznika. Aldamar mijał ich i ze spokojem szedł przed siebie. Aż do wschodu słońca siedział na gołej ziemi. Nie straszne mu były chłody, śniegi, burze i skwar. Słońce wschodziło, a On wznosił swe ręce ku niemu, jakby chciał je pobłogosławić. Zawsze miał przy sobie swoje małe zawiniątko, w którym trzymał pogniecioną żółtą książeczkę, pisaną jakby po hebrajsku i mały krzyżyk, na którym widniał zamazany już napis po łacińsku.Słońce oświetlało całe miasteczko, a Aldamar udawał się do starej chaty na zboczu góry. Sam ją zbudował. Tego samego dnia, kiedy stanął na tej ziemi. Drwale z pobliskiego lasu nie protestowali, kiedy zabrał im parę desek. Nikt nigdy nie odważył się zajrzeć do jego chaty. Ludzie starsi przyzwyczaili się do Aldamara i tolerowali tego dziwaka, sami Go tak nazywając. Zwierzęta ze strachu schodziły Mu z drogi. A Aldamar był przecież takim samym człowiekiem jak oni. Po zachodzie słońca mieszkańcy nie spotykali już Aldamara. Niektórzy powiadali, ze On nigdy nie śpi, a w nocy przeobraża się w ducha. Aldamar zostawał w swojej chacie tak długo, aż nie zgasło ostatnie światło w ostatnim oknie w ostatnim domu. Wtedy kończył modlitwę, wychodził ze swojej chaty i wracał do swojego domu. Małej izdebki w opuszczonym baraku na peryferiach miasteczka. Ludzi zastanawiało, dlaczego Go nikt nie odwiedza. Czy miał rodzinę? Zawsze i wszędzie był sam. Pustelnik. Pewnego poranka Aldamar znów, jak każdego dnia, udał się na górę. Słońce zaczęło wschodzić. Nagle mieszkańcy usłyszeli piękną melodię. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie słyszeli tak pięknych dźwięków. Wszyscy spojrzeli na Aldamara, który wznosił ręce ku niebu, na którym zobaczyli jasną postać w łodzi. Postać w barce odpłynęła wraz z chmurami. Ludzie nie wierzyli własnym oczom. Czy to jakiś znak? Po chwili wszystko znikło jak sen. Mieszkańcy szeptali i szemrali, że to Aldamar czyni czary. Aldamar zaś udał się do swej chaty... Następnego poranka nikt nie widział Aldamara. Nie wędrował na górę jak to miał w zwyczaju. Ludzi to nie zdziwiło. Pewnie zachorował albo umarł - gadali. Po miesiącu burmistrz, zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością starca, zajrzał do jego izdebki. Aldamara nie było, a w środku zastał tylko kurz. Nie było też Jego drewnianej chatki. Na ziemi, gdzie co ranka czekał na wschód słońca, wyryty był znak po hebrajsku. A Aldamar zniknął na zawsze... Asia
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2025 Pomoc Duchowa |