List od Jezusa IV
Przyjmij moje rady.
Słyszę Twój płacz.
Wiedz, że Cię słyszę.
Bądź spokojny. Ucisz się.
Przychodzę ukoić Twój smutek,
albowiem znam jego przyczynę
i wiem, jak uleczyć.
Płaczesz nad dziecięcymi marzeniami,
które uleciały z biegiem lat.
Płaczesz nad utraconą godnością,
nad niewykorzystanymi zdolnościami.
Płaczesz nad utratą własnej
tożsamości, zadeptanej przez tłum.
Płaczesz nad zmarnowanym talentem,
któremu się sprzeniewierzyłeś.
Patrzysz na siebie ze wstydem
i odwracasz się w przerażeniu od
swego oblicza odbicia w wodzie.
Gdzie podziały się wdzięk
Twoich manier, piękno Twej postaci,
prężność ruchów, jasność umysłu,
świetność mowy?
Kto skradł Ci te dobra?
Czy ów złodziej jest ci znany,
tak jak mnie?
Czy pamiętasz, kto natchnął
Cię planami i marzeniami
i posiał w Tobie ziarna nadziei?
Nie zachowałeś wspomnienia
tej pierwszej chwili.
Czy pamiętasz tajemnicę,
którą wyszeptałem Ci do ucha,
błogosławiąc Cię?
Czy pamiętasz naszą tajemnicę?
Nie możesz pamiętać.
Upływające lata zniszczyły
te wspomnienia, albowiem
napełniły Twój umysł lękiem,
zwątpieniem, troskami,
wyrzutami sumienia
i nienawiścią.
Tam, gdzie zamieszkują
te bestie, nie ma miejsca
na radosne wspomnienia.
Nie płacz więcej. Jestem z Tobą...
a ta chwila jest jak linia
dzieląca Twoje życie.
Przeszłość umarła.
Niechaj umarli grzebią
swoich umarłych.
Dzisiaj powstajesz
ze śmierci za życia.
Dzisiaj, jak kiedyś
przy grobie Łazarza,
rozkazuję Ci wstać,
i oto wychodzisz
z jaskini zatracenia,
by rozpocząć nowe życie.
Dzisiaj są Twoje narodziny.
To nowa data Twoich urodzin.
Twoje poprzednie życie było
tylko jak próba
przed spektaklem
w teatrze.
Tym razem kurtyna
jest podniesiona.

|