I stoi krzyż!
To ja byłem Twym sędzią!
To ja w tłumie stałem
I wołałem: "Ukrzyżuj!"
To ja krzyż Twój zbiłem -
I śmiałem się nad Twoim
pokrwawionym ciałem,
I rany Twe źrenicom moim były miłe!
To ja na krew patrzałem,
gdy broczyła skronie,
I krzyczałem:
"Niech krew ta
na mnie w wieczność spada!"
I ja myłem przed tłumem
nieprawości dłonie,
I czekałem, aż zacznie
lękać się i biadać...
A Tyś wziął krzyż w milczeniu
tak głośnym, że wieki
Zadrżały przed tym głosem milczenia -
i ono Już nie zamilknie
nigdy w okresach dalekich.
I ja co dzień Cię sądzę
- zbijam krzyż i biczem Smagam
Twe krwawe ciało -
i o śmierć Twą krzyczę,
I znów Twe ciało broczy -
i Twe skronie płoną!
I stoi krzyż! Dojrzewa męka Twa -
Widziałem: ciało Twoje mdleje i sinieje -
A krzyż jedyny nad wiekami trwa,
Zwycięsko wyniesiony ponad ziemię.
On miał być śmiercią -
i widziałem: gest Zastyga każdy,
kamienieją dłonie -
A krzyż konania - krzyżem życia jest,
I jak pochodnia wieczna wiekom płonie.
On miał być godłem hańby i niemocy,
A on jedynym światłem dni i nocy
I on jedyny siłą jest i sławą.
Czas jak piasek rozsypał
państwa wichrem wojen -
A krzyż jedynym Życiem i Pokojem -
i coraz wyżej świeci jego prawo.
Płakano nad Twym ciałem.
Ale to nie ja Łzy lałem nad
owocem mściwej zbrodni mojej.
Nie obmyła źrenicy mojej
skruchy łza -
i wciąż zimny przez
wieki nad Twym ciałem stoję.
Maria milczeniem grozy
wyższym ponad jęk
I boleśniejszym niż łzy
wszystkich wieków stała
- Moja warga milczała,
lecz nie był w niej lęk,
Ale kształtem pogardy
chłodnym skamieniała.
Niewiasty zwłoki Twoje w białe
płótno z lnu Ubierały,
by zakryć smutną nagość zgonu -
To nie ja owijałem
w płótno krwawe łono -
Jan ręce łamał z grozy
i wybuchał płaczem -
Ja patrzałem na nędzę
Twą obco jak ze snu -
I patrzę.
WOJCIECH BĄK,
Z CYKLU DROGA KRZYŻOWA

|