Po polsku w LondynieCzy Sophie Kovalski jest Polką, czy Angielką? Kim będą dzieci naszych emigrantów urodzone i wychowywane za granicą? Gdzie będzie ich ojczyzna?Monika Szczepaniak wyjechała z Warszawy w maju 2004 r. Właśnie wtedy Wielka Brytania otworzyła granice dla obywateli krajów Europy Wschodniej. W Polsce Monika ukończyła Nauczycielskie Kolegium Języka Angielskiego i amerykanistykę na UW. Angielski znała znakomicie, ale przez pierwsze miesiące w Londynie niewiele rozumiała. Musiała przywyknąć do lokalnego akcentu. Pracuje w customer service, czyli obsłudze klienta. Nieraz słyszy pochwały od rodowitych Anglików: "Świetnie mówisz po angielsku, ale z jakiego kraju jesteś?". - Zawsze poznają, że nie jestem stąd. Nigdy już nie będę miała idealnego akcentu - mówi Monika. - Co innego mój syn. MUMMY I DADDY Ryan James urodził się w jednym z londyńskich szpitali dwa lata temu. Jego rodzice - ojciec także jest Polakiem mieszkającym od wielu lat w Londynie - mimo narzekań rodziny z Polski dali mu dwa angielskie imiona. Od biedy Jamesa można przetłumaczyć na Kubusia, ale nikt tego nie robi, nawet Labcia w Białymstoku przyzwyczaiła się do "Rajanka". Syn Moniki i Adama ma także dwa obywatelstwa: polskie i brytyjskie. To wciąż nie tak często się zdarza, aby rodzice Polacy starali się o brytyjskie obywatelstwo dla swoich dzieci urodzonych na Wyspach. Monika mówi, że nie wyobraża sobie, by jej syn był jedynie Anglikiem. - Kocham Polskę, naszą historię, choć na pewno nie wszystko mi się podoba w polskiej mentalności. W Anglii wyraźnie widać, że Polacy to bardzo zrzędliwy i negatywnie nastawiony naród. Chciałabym jednak, żeby mój syn był dumny z Polski, nie wypierał się tego, że jest Polakiem. Beata i Darek Kaniowie wyjechali do Londynu z córką Olą, która - choć zaledwie skończyła rok - mówiła już po polsku. Do przedszkola angielskiego rodzice wysłali ją, kiedy miała 2,5 roku, głównie po to, żeby oswoiła się z nowym językiem. - Angielski złapała prawie natychmiast. Nie było z tym żadnego problemu - mówi Beata. Ola ma dziś siedem lat i jest prawdziwie dwujęzyczna, ale rodzice włożyli w to i wciąż wkładają dużo wysiłku. Beata przyznaje, że polski córki trochę pogorszył się od czasu, kiedy zaczęła chodzić do angielskiej szkoły, w której przebywa większą część dnia. - Zdarza się, że gubi słówka, dopowiada po angielsku, jednak cały czas trzymamy się zasady, że w domu rozmawiamy tylko po polsku. Ola umie po polsku czytać i pisać, wie też sporo z polskiej geografii i historii. Dla Beaty i Darka bardzo ważny jest kontakt z rodzinnym krajem. Cały czas nie wiedzą, czy wrócą. Kiedy są w Polsce, Ola rozmawia wyłącznie po polsku. - Czasem, kiedy zapomina jakiegoś stówka, pyta mnie na ucho - uśmiecha się Beata. - Ola wie, że jest Polką i jest z tego dumna. Justyna i Michał poznali się w Londynie, tam też zamieszkali po ślubie. Mają 3,5-letnią Julkę i prawie rocznego Olivie-ra. Dość szybko wysłali córkę do angielskiego przedszkola, bo obawiali się o jej kontakty z rówieśnikami. - Julka bardzo chce mówić po angielsku, niesamowicie szybko go chłonie, do nas mówi mum-my, daddy. Nie chce już mówić po polsku - przyznaje Justyna. Kiedy Julka skończy pięć lat, pójdzie do polskiej szkoły przy parafii katolickiej na Balham w południowym Londynie. Jak to jednak przyjmie, skoro już teraz odrzuca polski? WSZYSTKO PODWÓJNE Zofia i Andrzej Muchowie są małżeństwem od 20 lat, wychowują czwórkę dzieci. Do Londynu przyjechali sami w połowie lat 90. Pracy było bardzo dużo i było o nią łatwo, a oni budowali dom w Pyzówce na Podhalu. Po czterech latach sprowadzili dzieci, choć przed 2004 r. nie było to takie proste i wiązało się z wieloma formalnościami. Zofii udało się załatwić polskie i angielskie szkoły dla całej czwórki. - Darek, Małgosia, Janek i Agnieszka właściwie już po dwóch, trzech miesiącach mówili po angielsku, zaaklimatyzowali się nadzwyczaj szybko - mówi Zofia. Na pytanie, czy choć w części dzieci czują się Anglikami, ich mama, która, kreśląc swoje credo, mogłaby powtórzyć za Lechoniem: "Jedna jest Polska, jak Bóg jeden w niebie", niemal wykrzykuje: - Nigdy w życiu! Oni są Polakami. Agnieszka w wieku dziewięciu lat, za wybitne osiągnięcia w szkole podstawowej, w nagrodę spotkała się z premierem Gordonem Brownem, zwiedzała siedzibę brytyjskiego parlamentu. Te dzieci mogły zostać Anglikami, ale troska rodziców sprawiła, że mimo wielu sukcesów w nowym kraju pamiętają o Polsce i tęsknią do niej. Chcą też do niej wrócić. - Darek już zapisał się na zajęcia na Uniwersytet Jagielloński - mówi Zofia. Muchowie wiedzą, że jeśli rodzicom zależy na wychowaniu dzieci w polskości, od samego początku powinni świadomie planować i umieć przewidzieć skutki swojego postępowania. Bogumiła Baumgartner, Polka wychowująca swoje córki z mężem Bawarczy-kiem w dwujęzyczności i dwukulturowości, w swojej książce "Przeżyć dwujęzyczność" podkreśla, że najważniejsza jest postawa rodziców. - Kiedy dzieci odpowiadają w innym języku, rodzice najczęściej po jakimś czasie sami zaczynają zwracać się do nich w tym języku. I tu niestety czai się niebezpieczeństwo. Dzieci są leniwe, nie chce im się używać języka słabszego, a w tym wypadku jest nim polski. BraWje im wyrazów, niewystarczająco znają gftimatykę. W takiej sytuacji zawsze będą naciągały rodziców na ten inny język - twierdzi. - Nie ma innej rady niż cierpliwość i konsekwencja rodziców. Niby to nic, a okazuje się najtrudniejsze. - Dla dzieci najważniejszym punktem odniesienia są rówieśnicy. Język może być elementem negatywnie wyróżniającym, pokazuje innym, że nie należymy do grupy. Jeśli polski nie będzie ceniony, po pewnym czasie przestanie być funkcjonalny - mówi prof. Halina Grzymała-Mosz-czyńska z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, która zajmuje się problematyką migracji. - Nie zamykajmy przed językiem dziecka doświadczeń związanych np. ze szkołą czy rówieśnikami. Rozmawiajmy z nim po polsku, poświęćmy mu uwagę. Wtedy te ważne sfery życia nie będą ograniczone, zamknięte w jednym języku - radzi. W przekazywaniu dzieciom polskości ważne jest, co rodzice myślą o Polsce, jak bardzo czują się związani ze swoją ojczyzną. Piękna polskiej historii, bogactwa literatury nie przekażą ludzie, którzy kontakt z Polską postrzegają jako obciążenie. - Z Polakami wyjeżdżającymi za granicę jest różnie, bo i oni są różni. To, jaki mają stosunek do Polski i polskości, zależy od tego, z jakimi uczuciami, myślami wyjeżdżają. Z pewnością większość jedzie dla pieniędzy, ale także z myślą, aby swoim dzieciom zapewnić lepszy byt - mówi prof. Ewa Nowicka-Rusek z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. GRAM TĘSKNOTY - Wśród osób, które wyjechały dawno i niedawno są zarówno Polacy, jak i osoby polskiego pochodzenia. W tej sprawie nie decyduje czas, ale związki z krajem i to czy, jest on naszym punktem odniesienia -uważa prof. Grzymała-Moszczyńska. - Są Polacy, którzy za granicą całkowicie się asymilują, odrzucają wszystko, co polskie. Inni pozostają Polakami do końca, nie wstydzą się swojej tożsamości. Nie wiem, kto kiedy kim się staje. Myślę, że to indywidualny problem - twierdzi z kolei Bogumiła Baumgartner. Prof. Nowicka-Rusek dowodzi, że osoby o wyższych kwalifikacjach i refleksyjno-ści chcą zachować swoją polskość i ją zachowują. Chcą ją także przekazać swoim dzieciom. Nie jest to jednak większość. -Rodzice niestety mają często do polskości stosunek obojętny. Pochłonięci są innymi sprawami. W takiej sytuacji, jeśli ich dzieci tam zostaną, to na ogół tracą polskość, bo trochę traci ona dla nich sens. Co mogą zrobić rodzice w nowym kraju, aby ich dzieci świadomie uczyły się swojej polskości? Bardzo dużo. Beata podsuwała Oli książeczki z łamigłówkami, krzyżówkami. Tak dziewczynka z przyjemnością i bez specjalnego trudu nauczyła się pisać. Ola czyta też książki, oczywiście te same, które w dzieciństwie czytała mama. Teraz jest to "Plastusiowy pamiętnik" Marii Kownackiej. Ważna jest pamięć o polskich świętach narodowych - 11 listopada, 15 sierpnia. Niech dzieci wiedzą o ich znaczeniu. Oazami polskości są oczywiście kościoły katolickie. Często działają przy nich ośrodki kulturalne, szkoły weekendowe, w których dzieci uczą się historii, języka polskiego. Dzieci też na pewno chętnie będą wsłuchiwać się w polskie bajki czytane przez wybitnych aktorów, dziś bez problemu dostępne w formie audiobooków. Czy Ryan kiedyś na stałe wróci do Polski? - Raczej nie - odpowiada jego mama. - Widzę go jako osobę, która ma dwie narodowości, dwie kultury zamknięte w sobie. To może uczynić jego świat dużo bogatszym. - Dom Julki jest w Londynie, tu się urodziła. Nie wiem, czy odnalazłaby się w Polsce - mówi Justyna. - Dziecko urodzone w obcym kraju nie może być w stu procentach Polakiem. To tylko my rodzice oraz rodzina w Polsce chcielibyśmy, żeby tak było. Jest szkoła, rówieśnicy, społeczeństwo, a to wszystko kształtuje psychikę dziecka - sumuje doświadczenia autorka książki o dwujęzyczności. Polskość to nie tylko "sprawa smaku", o którym pisał Herbert, "w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia", ale odpowiedzialność i wysiłek rodziców -świadomy, czasem żmudny i trudny. Aby jednak dzieci mogły mieć kiedyś wybór, warto ten trud podjąć. Jeśli bowiem nie będą znały polskiego, a w ich duszy nie będzie choć grama tęsknoty za Polską - nigdy do kraju nie wrócą. Nie będą zwyczajnie miały do czego. Magdalena Szczepaniak-Czułba
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |