Punkt graniczny numer 835W ubiegły weekend zostałem zaproszony na konferencję odbywającą się w ramach Europejskich Dni Dobrosąsiedz-twa na granicy polsko-ukraińskiej, w dwóch miejscowościach po obu stronach granicy: Kryłowie i Krzeczowie, dokładnie przy znaku granicznym numer 835.Organizatorami konferencji były Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza i niemiecka Fundacja Konrada Adenauera, przedmiotem zaś spotkania między przedstawicielami trzech narodów - polskiego, ukraińskiego i niemieckiego - był temat pojednania. Zaproszenie chętnie przyjąłem, jako że moi przodkowie wywodzili się nie tylko z Polski i Kresów Wschodnich, ale przebywali również na Ukrainie, a konkretnie w Żytomierzu. Już od dłuższego czasu planowałem odwiedzić to miasto w poszukiwaniu śladów mojej rodziny, jednak ze względu na dość duże oddalenie owego miejsca, odkładałem wizytę w czasie na nieokreśloną przyszłość. Tym razem na słowo "Ukraina" odżyły dawne plany i postanowiłem udać się na polsko-ukraińską granicę, aby przekonać się o prawdziwości i nieprawdziwości różnych stereotypów na temat tego kraju i jego relacji do Polski, jakie słyszałem w Niemczech. W debacie brali udział przedstawiciele rządu ukraińskiego do spraw stosunków międzynarodowych i współpracy transgranicznej, członkowie polskiego MSZ-u oraz trzech Niemców, a także zespoły artystyczne i aktorzy. Zakwaterowano nas w hotelu w Zamościu, swoją drogą pięknym mieście zwanym "Perłą Renesansu" czy "Padwą Północy", skąd przewieziono nas na punkt graniczny 835. Debatom towarzyszyły koncerty, wystawy lokalnego rękodzieła i sztuki transgranicznej oraz degustacja regionalnych przysmaków. Konferencję obsługiwali ukraińscy tłumacze, którzy bez wątpienia przyczyniali się do budowania mostów między trzema nacjami. No właśnie, mostów... Na czas debaty na granicznej rzece Bug, po której obu stronach odbywała się konferencja, został ustawiony prowizoryczny most z wojskowych pontonów, symbolicznie - ale i praktycznie - łączący polskich i ukraińskich mieszkańców pasa przygranicznego. Jedna z ukraińskich tłumaczek, studiująca obecnie w Lublinie, żaliła się, że nawet aby przejść przez ten prowizoryczny most, Ukraińcy potrzebują specjalnych przepustek, które jednak nie zezwalają im poruszać się dalej niż 30 km od granicy, bo w przeciwnym razie grozi im deportacja. Inna starsza Ukrainka stwierdziła, że ludność Kryłowa i Krzeczowa, a także pobliskiego Nowowołyńska czuje się ze sobą związana zwyczajami, handlem i zwykłymi więzami przyjaźni, a granica burzy ten naturalny stan rzeczy. Jak okazało się w toku konferencji, debata miała na celu uwypuklenie potrzeby nowych przejść granicznych - w tym przypadku w Kryłowie - które byłyby znacznym ułatwieniem dla lokalnej Ludności, chociaż dla strony ukraińskiej nie oznaczałoby anulowania wiz. Ale wróćmy do pojednania. Na otwarciu debaty kilku notabli z Ukrainy stwierdziło, że przejście w Kryłowie jest konieczne dla obu stron i że wszyscy będą mieli z tego pożytek. W drugim panelu przedstawiciele polskiego MSZ-u stwierdzili, że nowe przejście graniczne będzie kosztowało polskich podatników 10 min złotych! "Ot, nieźle się zaczyna to pojednanie" - pomyślałem sobie, widząc wychodzących z sali konferencyjnej Ukraińców. Na sali przykuły moją uwagę siostry służebniczki, które wyjaśniły mi, że tradycją konferencji jest organizowana przez nie modlitwa ekumeniczna przy ikonie Matki Bożej Transgranicznej, odbywająca się po stronie ukraińskiej, w Krzeczewie. Należy jedynie wziąć ze sobą paszport i przeprawić się przez pontonowy most. Zatem o godz. 15 udaliśmy się z żoną na most. Odprawa graniczna po stronie polskiej poszła bez problemów, po czym nastąpiła długa i żmudna kontrola w wykonaniu ukraińskiej straży granicznej. Po kilku minutach przeglądania naszych paszportów przybyło dwóch uzbrojonych żołnierzy, wykrzykując coś po ukraińsku. Żona powtarzała, że nie rozumiemy o co chodzi. Wtedy jeden z nich powiedział po polsku: "Dokąd zamierzacie iść?". Żona odrzekła, że donikąd, że jesteśmy uczestnikami konferencji. Jednak Ukraińcy odstawili mnie na bok i nie zezwalali, abym wszedł na terytorium Ukrainy. Powód: niewiadomy. Przypomniało mi to czasy, kiedy w 1989 r. chciałem się przeprawić z Berlina Zachodniego na stronę wschodnią. Kiedy już mieliśmy z żoną zawrócić, straż graniczna dała znak, że możemy iść, ale tylko kilka metrów i zaraz wracać. Tak więc stanąłem jedną stopą na ziemi ukraińskiej, pstryknąłem zdjęcie, pomyślałem o ukraińskiej studentce-tłumaczce i wielu prostych mieszkańcach pasa przygranicznego. Chyba jeszcze długo będą musieli czekać na spełnienie marzeń o swobodnych sąsiedzkich relacjach z Polakami. A potem, no cóż, raz jeszcze odłożyłem w myślach na nieokreślone "później" moją podróż do Żytomierza. Stefan Meetschen
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |