Sutanna w świecie billboardówCieszę się, że redakcja "Idziemy" w tym roku duszpasterskim podejmuje na swoich łamach temat stroju duchownego, a konkretnie sutanny.Drodzy bracia kapłani, długo zastanawiałem się, czy zabierać głos w dyskusji. Że warto, ostatecznie przekonała mnie prośba czytelniczki, która zwróciła się do ks. Marka Kruszewskiego o zabranie głosu na ten temat w jego cotygodniowej rubryce. I jego odpowiedź. Do seminariów zgłasza się coraz mniej kandydatów, a wiemy, jak ich światu potrzeba, jak ludzie szukają kapłana, ponieważ szukają Chrystusa. Po tym długim wstępie przechodzę do sedna. Uważam, że piękną odpowiedzią na Rok Kapłański byłoby chodzenie na co dzień w sutannie, nie tylko do kościoła i kancelarii. Zapewniam was, jak Pan błogosławi, gdy nie boimy się dać światu świadectwa, choćby tylko tym strojem zewnętrznym. Ja sutannę otrzymałem jako dar od Kościoła w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego 25 III 1995 r. w kościele seminaryjnym NMP i św. Józefa w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu z rąk ówczesnego rektora Warszawskiego Metropolitalnego Seminarium Duchownego ks. Stanisława Kura. Była ona darem serca mojego ojca duchownego śp. ks. Jerzego Chowańczaka, którego zawsze, nawet podczas choroby, czy to w jego pokoju, czy ledwo spacerującego do refektarza widziałem w sutannie. O jeszcze jednym kapłanie chciałem wspomnieć, który uczył mnie uczy chodzić w sutannie, a jest nim ks. Kazimierz Fudała, były proboszcz, a obecny rezydent w parani rodzinnej w Lubielu Nowym. On nic nie mówił, tylko zawsze był. Po kilkunastu latach od chwili przyjęcia sutanny dzień obłóczyn wspominam jako jeden z najradośniejszych - obok dnia święceń diakonatu i kapłaństwa - dni w moim życiu. Zapewne każdy z Was pamięta ten moment, gdy ksiądz rektor oblekał nas, a schola seminaryjna wykonywała psalm przeplatany tematycznym refrenem: "Niech Pan zwlecze z ciebie starego człowieka z jego uczynkami. I przyoblecze cię w nowego człowieka. Stworzonego według wzoru Boga, w sprawiedliwości i świętości polegającej na prawdzie". Po 14 latach widzę, z jaką cierpliwością Pan Jezus to robi każdego dnia i jak trudno mi się rozstać ze "starym człowiekiem", ale poczytuję to jako wielki znak Pana dla mnie, abym nigdy nie niecierpliwił się w zwlekaniu "starego człowieka" w Sakramencie Pokuty i Pojednania, jako penitent i jako szafarz. I wiem, że w tym pierwszym przypadku jest to dla mnie trudniejsze. "Wzgardziłem królestwem ziemskim i wszelką ozdobą doczesną dla miłości Pana mojego Jezusa Chrystusa. Wybrałem ostatnie miejsce w domu Pana mojego Jezusa Chrystusa. Z mego serca płynie śpiew radości, pieśń moją śpiewam dla Króla. Którego poznałem, któremu zaufałem, którego miłuję". Dzisiaj w Kościele podejmuje się wiele akcji duszpasterskich i ewangelizacyjnych. Uważam, że wiele z tych akcji jest po prostu "psu na budę", jak mówił obecny ksiądz rektor WMSDks. Krzysztof Pawlina na wykładach z teologii pastoralnej na V roku. Całkowicie się z tym zgadzam. Pamiętam, że mówił, iż trzeba będzie w naszym posługiwaniu wyjść z duszpasterstwem poza teren zakrystii. Tak sobie myślę, że tylko w Warszawie jest ok. 1000 księży i kleryków mających ten wielki przywilej chodzenia w sutannie czy habicie, ale większość, niestety, w stroju duchownym można spotkać tylko w zakrystii. Codziennie, gdy wychodzę czy wyjeżdżam na miasto, widzą mnie dziesiątki, nawet setki osób. To nie przesada, w jednym autobusie, tramwaju, nie mówiąc o metrze, są to dziesiątki osób. Stojąc na przystanku, spacerując ulicą, mijam naprawdę setki osób. Jestem głęboko przekonany, że Pan Jezus Miłosierny pragnie takiego świadectwa, a my duchowni krępujemy się świadczyć o Chrystusie, a duch tego świata wciska się wszędzie, nie krępując się niczym i nigdzie. Gdy siedzimy w swoim pokoju obok krzyża i obrazów świętych, włączając komputer, aby zobaczyć informacje, otrzymujemy dziesiątki i setki obrazów, które malują w naszym umyśle obraz światowy. Nie da się zaprzeczyć, że widok kapłana w sutannie jest wyraźnym obrazem "innego świata" w naszej codzienności. Czy chcemy, czy nie, obrazy bardzo oddziałują na człowieka. Wiemy wszyscy, że demon nie potrafi nic wymyślić, stworzyć, on jest kłamcą i tylko "małpuje" Pana Boga. Robi wszystko, aby jak najmniej było znaków Bożej obecności, a Pan Bóg chce objawiać się człowiekowi. Nasz Pan powiedział: Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie. (Mt 10,16) Dlaczego? W imię czego i kogo mamy nie "wciskać" się z obrazami do tego świata, do którego z mandatu jesteśmy posłani?! Drodzy Bracia Kapłani, nie bójmy się! Jesteśmy już po Zesłaniu Ducha Świętego! Proszę was, nie mnóżmy kolejnych inicjatyw duszpasterskich! Wpatrujmy się w dany nam wzór świętego kapłana Jana Marię Vianneya, spędzajmy wiele godzin w konfesjonale i przed Najświętszym Sakramentem, chodźmy w sutannie. Bądźmy czytelnym znakiem. "Nie bój się, tylko wierz". (Mk 5,36) My wszystko mamy dane: nie musimy wykupywać kolejnych powierzchni reklamowych, mamy jej bardzo wiele. Wykorzystajmy ją. Zapewniam Was, że wpływ z Bożej reklamy stokrotnie się opłaci! ks. Marek Kołodziejski Autor jest wikariuszem w parani św. Michała Archanioła w Warszawie
Tekst pochodzi z Tygodnika
|