Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
ks. Józef Jarzębowski

(1897 - 1764)

     Człowiek wciąż szuka autorytetów, wzorców zachowań, postaw, aby swoje życie czynić coraz pełniejszym, nadając mu nowy, głębszy sens. Dla wielu ludzi autorytetem, pomocą w odkrywaniu ich drogi życia jest osoba ks. Józefa Jarzębowskiego MIC.

     Historia życia i działalności tego mariańskiego kapłana jest bardzo bogata. Nie można opisać czy streścić na kilku stronach tego, co uczynił człowiek przez 67 lat, działając na terenie kilku krajów jako kapłan, zakonnik, wychowawca, nauczyciel, poeta, pieśniarz, wspaniały mówca, entuzjasta historii, kolekcjoner, twórca bibliotek i muzeów. Był znany prawie w całej Europie Zachodniej, uważany za pierwszoplanową postać polskiej emigracji w Anglii.

     Spójrzmy na kilka wydarzeń z życia ks. Józefa. Urodził się 27 listopada 1897 r., w czasach trudnych dla Polski i Kościoła. Jego postać jest aktualna i w naszych czasach i warunkach, a także jest dobrym dla nas przykładem.

     Wizualnie ks. Jarzębowski nie wyróżniał się niczym szczególnym oprócz wysokiego wzrostu. Kolegów w szkole przewyższał przynajmniej o głowę, stąd już wtedy nazywano go "Długim Józiem". Dopiero bliższy z nim kontakt, o który nie było trudno, umożliwiał odkrycie bogactwa jego osobowości. Obdarzony wieloma zdolnościami, ks. Jarzębowski oddziaływał na ludzi jako kapłan i nauczyciel. Ale chyba najwięcej osiągnął dzięki temu, że był cierpliwy, dostępny, gotowy pomagać, był przyjacielem wielu ludzi. Wychowywał młodzież przez ukazywanie jej ideałów religijnych i narodowych. Własnym przykładem życia pokazywał, że to, co mówi, ma sens, że można i warto tak żyć.

     A jak żyć? Człowiek, o którym mowa, żył w innych czasach i nie miał takich kłopotów i trudności, jak my teraz. Ksiądz Jarzębowski żył kilkadziesiąt lat temu - to prawda. Ale i on nie miał lekkiego życia. Kiedy był 6-letnim chłopcem, umarł mu ojciec (w wieku 28 lat), a wcześniej rodzeństwo. Wydarzenia takie nie należą do szczęśliwych i radosnych. Matka Józefa, młoda wdowa, nie wyszła ponownie za mąż, lecz całe swoje życie poświęciła synowi. Wychowywała go starannie pod względem .religijnym i moralnym. Młody Jarzębowski od dzieciństwa nie cieszył się dobrym zdrowiem. Ale nie było to dla niego ciężarem nie do udźwignięcia. Dlaczego? Ponieważ już jako małe dziecko, podczas choroby, został oddany przez matkę na służbę Bożą. Wiedział o tym. Wiedział też, iż na skutek tego ofiarowania - wyzdrowiał. Być może dlatego w jego sercu tak wiele miejsca zajmowała Matka Najświętsza. Natomiast kiedy miał 21 lat, sam ofiarował się na zawsze Panu Jezusowi i Matce Bożej. Owo zawierzenie było w jego życiu tajemniczą siłą, potrzebną do pełnienia tak wielu dzieł, do znoszenia tak licznych trudności i przykrości, których doświadczył. Mimo wielu pozytywnych cech, umiejętności i zdolności, jakimi się odznaczał, Józef Jarzębowski spóźnił się (oczywiście nie specjalnie) na własne święcenia kapłańskie. Sytuacja była nieco kłopotliwa ze względu na biskupa, przełożonych, rodzinę; święcenia przyjął tydzień później, dnia 30 września 1923 r.

     Głębokie zawierzenie ks. Jarzębowskiego Opatrzności Bożej i ufność w opiekę Matki Najświętszej spotęgowały się jeszcze bardziej na Litwie, gdzie znalazł się w wyniku wojennej zawieruchy 1939 r. W Wilnie spotkał się z ks. Michałem Sopocką, spowiednikiem św. Faustyny Kowalskiej, tam też poznał nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Ponieważ jego pragnieniem była praca duszpasterska wśród emigrantów, rozpoczął zatem szturm modlitewny do Miłosierdzia Bożego o rzecz po ludzku niemożliwą: wyjazd do Japonii. Po kilku dniach zawiadomiono go, że wyjazd jest załatwiony, a bilety i przepustki czekają do odebrania w biurze. Może się wydawać, że to nic nadzwyczajnego. Pewnie, że nic - dzisiaj! Ale w czasach wojny nie było wcale takie proste wyjechać z Litwy przez Moskwę, Irkuck, Władywostok do Japonii, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych, Meksyku i Anglii, gdzie dotarł w 1950 r.

     Ksiądz Józef przejechał dokoła prawie świat. Wiele się w jego życiu wydarzyło, ale - jak sam w to wierzył - taka była wola Opatrzności Bożej. Bogata w doświadczenia postać, powszechnie znana, ceniona i szanowana, może być dla nas zaproszeniem do ufności w nieskończoność Miłosierdzia Bożego, władnego czynić cuda także w naszym życiu, oraz do miłości względem Matki Najświętszej, która opiekując się nami, prowadzi nas do swego Syna, Jezusa Chrystusa.

     Trudne jest zawierzenie swojego życia Bogu, oddanie Mu swoich smutków i radości. Życie może być dla nas pełne niejasności, tajemnic, może wydawać się przegrane, nieudane, gdyż inna niż nasza jest logika Boga, który nawet z trudnych, pozornie złych doświadczeń potrafi wyprowadzić dobro. Podobne może się wydawać życie ks. Jarzębowskiego, zwłaszcza gdy spojrzymy na jego schyłek. Ksiądz Józef zmarł 13 września 1964 r., w samotności, bez wielkiego grona znajomych, przyjaciół, wychowanków, w małym pokoiku - w Szwajcarii, gdzie przebywał na rekolekcjach. Ale dla wielu ludzi wciąż żyje. Jest obecny w ich życiu jako żywy przykład człowieka ciągle szukającego Boga, zawierzenia Mu, często wbrew ludzkiemu myśleniu, racjonalnym argumentom - na wzór Maryi. On "wygrał swoje życie", bo oddał je Bogu, wzorował się na misji Jezusa. Po śmierci Chrystusa wiele ludzi myślało, że to koniec, a był to dopiero początek. To Bóg daje życie i śmierć. Chce, byśmy byli szczęśliwi, a jest to możliwe tylko wtedy, jeśli w naszym życiu będzie Bóg, gdy uczynimy Go siłą naszego działania, przezwyciężania wielu trudności - tak jak to było w przypadku ks. Józefa Jarzębowskiego


ks. Stanisław Szlassa MIC


     "Przez 18 lat współpracy ojciec Józef był moim kierownikiem duchowym, który ratował mnie przed załamaniem po śmierci już tylko jedynego syna. Był mi zawsze wzorem i doradcą z Łaski Bożej, naprawdę niezwykłym. Zawsze i wszędzie czuło się w nim serce prawdziwego ojca. Znał każdego chłopca z imienia i nazwiska, znał problemy rodzinne nieraz bardzo powikłane, śpieszył z pomocą, gdy tylko to było możliwe. Chłopcy to czuli i garnęli się do niego".


Ze wspomnień p. Zofii Oriowskiej,
jednej z najbliższych współpracowniczek ks. Józefa


***
"Zdaje mi się
że kocham więcej tych chłopców,
którzy się u mnie spowiadają.
Wzrusza mnie ten objaw zaufania,
Kiedy wtasną nędzę składają
Bogu przeze mnie.
A poza tym jeszcze
i łaska Pana Jezusa
spływa znów na nich
przeze mnie,
i w ostateczności
łączymy się w Jego
Najświętszym Sercu.
Dlatego lubię ich spowiadać,
bo się sobie wzajem
oddajemy".

ks. Józef Jarzębowski MIC




[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej