Świadectwo całkowitego uwolnienia od nałogu tytoniowegoCharakterystyczny papierosowy dymek towarzyszył mu przez pięćdziesiąt lat. Dwa lata temu zbuntował się przeciwko żółtym firankom, cuchnącym ubraniom. Bunt wyszedł ze środka.Panie Sylwestrze, jak długo Pan palił? - Paliłem około 50 lat z przerwami. Zacząłem w wieku siedmiu lat. Mój starszy brat palił. Żebym nie skarżył rodzicom częstował mnie papierosami i tak się to wszystko zaczęło. Od tamtej pory co prawda rzadko, ale sięgałem po papierosa. I tak przetrwałem szkołę podstawową. Poważniej zacząłem popalać w liceum. Najpierw to były trzy papierosy dziennie po śniadaniu, obiedzie i kolacji. A potem było wojsko i trzyletnia służba w marynarce. Tam mój nałóg sięgnął zenitu. Każdy z nas miał przydział na papierosy. Nigdy nie zapomnę smaku wojskowych, silnych "Albatrosów". Z papierosem nie rozstawałem się kilkadziesiąt lat. Podejmowałem jakieś próby rzucenia nałogu - przechodziłem na fajkę, cygara, ale zawsze wracałem do moich Sportów, Popularnych... Czy duża zawartość nikotyny w, użyjmy tego poznańskiego określenia, "ćmikach" decydowała o tym, że sięgał Pan po nie rzadziej? - A skąd! Na początku paliłem średnio jedną paczkę dziennie. Potem miałem taki etap w życiu, że się zabawiłem w pracoholika, tyrałem na trzech etatach, wtedy nawet 60 papierosów dziennie nie starczało! Każdego dnia kupowałem po trzy paczki. Do tego kawa? - Bez niej ani rusz. Papieros i kawa to podstawa. To był substytut zdrowego odżywania się i snu. Teraz wiem, że gdybym jeszcze trochę dłużej żył w takim tempie, to bym się wykończył. To jak Pana płuca teraz wyglądają? - Nie interesowałem się. Może lepiej nie wiedzieć? Obliczył Pan ile przepuścił przez te 40 lat na papierosy? Nie robiłem takiego kosztorysu... Ale dobry samochód poszedł z dymem? - Pewnie nie tylko dobry samochód, bo wiele innych rzeczy też można byłoby za te puszczone z dymem pieniądze kupić. Tak, jak i za alkohol, tak i za papierosy. Kiedy i dlaczego stwierdził Pan, że już starczy? Czy pojawiły się problemy zdrowotne? - Kłopoty ze zdrowiem to jeden powód. Drugi - rozpoczynając pracę w Licheńskim Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym, gdzie jestem wolontariuszem, doszedłem do wniosku, że jestem niewiarygodny. Przychodzili do mnie po radę ludzie, którzy chcieli rzucić palenie. Jak miałem z nimi szczerze rozmawiać, jak miałem przekonywać ich do trzeźwości skoro sam paliłem? Ta myśl długo nie dawała mi spokoju. Prześladowało mnie uczucie bycia nie fair w stosunku do poszukujących pomocy. Do tego wszystkiego w Sanktuarium nie można palić. Żeby poczuć w płucach papierosowy dym musiałem wychodzić poza ogrodzenie tego świętego miejsca. Traciłem przy tym dużo czasu. Jest jeszcze jeden element układanki - postanowiłem, że udowodnię pewnej kobiecie, że to nie ja jestem dla papierosów, ale one dla mnie. I, że w każdej chwili mogę z tym skończyć. Pojechałem na szkolenie wolontariuszy z Licheńskiego Centrum Pomocy do Cyrhli w Zakopanem. Tam jedna z terapeutek zapytała: dlaczego ty jeszcze palisz? Przecież jesteś na dobrej drodze, żeby rzucić. No i 21 maja 2003 roku po jaz ostatni miałem papierosa w ustach! W tej chwili, kiedy rozmawiamy, mija właśnie 1127 dzień mojej nikotynowej abstynencji!
- Bardzo!!! Najgorszych jest 7-10 dni po odstawieniu nikotyny. Czegoś brakuje, czegoś by się chciało, a tu zamiast papierosa trzeba zmieniać nawyki... Jakie? - Budzenie - chwyt za papierosa, z papierosem do łazienki, później przy kawie, podczas oglądania programów w telewizji... Musiałem to wszystko zmienić. Wyniosłem z domu wszystkie papierosy, powyrzucałem popielniczki, zakazałem palić w domu moim najbliższym. Żeby zająć ręce jadłem cukierki, paluszki i jakoś udało się. Jaka jest różnica w samopoczuciu? - Na pewno jest o wiele łatwiej oddychać, nie zatyka mnie tak, jak przedtem. Czemu, mając świadomość bezsensowności, ludzie sięgają po papierosy? - Czemu ludzie to nie wiem. Ja zacząłem, bo nie wiedziałem niekiedy, co robić z rękoma. Po jakimś czasie staje się to nieodłącznym elementem życia, nawykiem. Niemal całe życie pracowałem w szkołach - te 45 minut lekcji były czasem, kiedy nie paliłem, ale przerwę wykorzystywałem na papierosa. Jak zniechęcić do palenia? - Taka decyzja musi wyjść od samego palacza. Ja nikomu nie bronię, nie mówię, że to świństwo. Dlaczego? - Bo sam doświadczyłem, że mogli mi gadać różności, a ja i tak nie rezygnowałem. To wynika z wewnętrznej potrzeby. Teraz dbam o to, żeby nie przebywać w środowiskach, gdzie jest dużo dymu, żeby mnie nie nakręcało, nie przypominało tego wszystkiego. W takich miejscach szybko załatwiam swoje sprawy i wychodzę. Nie chcę kusić losu. Nigdy nie sięgnie Pan po papierosa? - Tego nigdy nie powiem. Tak samo nigdy nie powiem, że nie wypiję. Może mi się przytrafić, że włączy się jakiś mechanizm. On teraz jest ukryty, przytłumiony, ale może się odezwać. Dużo ludzi przychodzi do Centrum z podobnymi problemami? - Przychodzą. Jest bardzo mało ośrodków, które się tym zajmują. Uważa się też, że papierosy są niby mniej szkodliwe społecznie od alkoholu, ale to nieprawda. Część osób po rozmowie odnajduje w sobie motywację do podjęcia pracy nad swoim uzależnieniem od nikotyny, a druga część widocznie musi ponieść konsekwencje jeszcze większe, aby "coś" ich zmotywowało. W moim przypadku była to praca jednocześnie nad moim uzależnieniem od alkoholu dlatego, że mechanizmy uzależnienia są takie same - nieważne, jaki to jest środek uzależnienia.
Aneta Kwiatkowska Tekst pochodzi z Informatora Sanktuarium Maryjnego w Licheniu
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2025 Pomoc Duchowa |