Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Jim, smutny proroku...

Był wtedy ostatni dzień lipca, wczesne popołudnie i niemiłosierny upał. Ktokolwiek bez celu znalazł się wówczas na ulicy, natychmiast tego żałował. Stawał się po prostu kolejną ofiarą słońca, kurzu, spalin.

Duszne i gorące jak przedsionek piekła paryskie metro wypluło mnie na rozpalony asfalt Boulevard de Menilmontand. Ciągle jeszcze miałem przed oczami rozklejone w podziemiach reklamy zroszonych albo oszronionych butelek orzeźwiającej Coca-Coli, Panach, Kronenburga. Najgorsze było już więc za mną. Teraz jeszcze tylko kilkaset metrów w słońcu, wzdłuż wysokiego muru z czerwonej cegły, zza którego piękne i rozłożyste kasztanowce kusiły swoim cieniem. Na jezdni ciągnął się nieprzerwany sznur samochodów. Co chwilę mijały mnie piękne gabloty, za których szczelnie zasuniętymi szybami obojętnie rozkoszawali się klimatyzowanym powietrzem elegancko ubrani mężczyźni i kobiety. A daj im Boże zdrowie psychiczne.

I oto jest... znowu brama. Stałem właśnie przed ogromną, cmentarną bramą, która stanowiła główne wejście na kilkadziesiąt hektarów ziemi. Na tę ziemię od kilku już wieków wstępują codziennie smutne pochody, czasami tylko kilkuosobowe, aby w różny, zdarza się, że i przedziwny sposób dopisać do dziejów bliskiej osoby ostatnie zazwyczaj zdanie: "Pochowany na cmentarzu Pere Lachaise, dn..."

Ogromny i stary Pere Lachaise, wielowiekowe cmentarzysko, przyjął mnie więc w swój cień i ciszę zmurszałych kamieni - nagrobnych kamieni - tych dziwnych świadectw ludzkiej tęsknoty za wiecznością.

Przesuw ałem się powoli w tej ciszy i cieniu. Zatrzymał mite na chwilę smutny, a może zaniedbany tylko grób Abelarda i Heloizy. Przeszedłem zdziwiony obok tajemniczego grobowca rodziny Rotschildów. Mijałem przewracające się obeliski, krzyże, dumnie stojące rzezb;. z utrąconymi przez czas nosami. Gdzieniegdzie smożna było podziwiać dzieła prawdziwych mistrzów kamienia.

Mijałem też żywy ch ludzi. Nie było ich wielu, ale o dziwo większość z nich niewiele różniła się ode mnie. Chłopaki i dziewczyny, mniej więcej w moim wieku, zachowywali się tak, że można się było z łatwością domyśleć, iż przyszli tu w konkretnym i wspólnym celu. Nie kryli go zresztą przede mną, kilkakrotnie pytając o grób Jima. Więc tam prowadzą wszystkie kręte ścieżki i aleje Pere Lachaise.

Trafić nie było wcale trudno. Pomogły w tym wydatnie grobowce dostojnych dam, generałów, uczonych, artystów, mężów stanu, na których czyjaś wprawna ręka namalowała niewielki napis Jim ze strzałką wskazującą kierunek marszu. Po kilkunastu minutach kluczenia dostrzegłem pod jednym z rozłożystych kasztanowców zgromadzenie około dwudziestu osób. Po chwih byliśmy już razem. W promieniu kilku metrów wszystko, na czym osiadła farba w spreyu lub tusz flamastra, pokryte było szczelnie inskrypcjami i znakami. Pośrodku natomiast ubita, czarna ziemia i wydzielony z niej granitem prostokąt o wymiarach 2 na 0,5 metra. Na jednym z krótszych boków leżał granitowy blok z wyrytymi imionami, nazwiskiem, dwoma datami i znaną prawie wszystkim pacyfką. Na tym kamiennym bloku leżał stary kapelusz, słuchawki od walkmana, kilka papierosów oraz butelek po winie, piwie i szampanie. Poniżenj natomiast kilka nadpalonych lub całych, ale zapisanych karteczek. To właśnie był grób Jamesa D. Morrisona.

Czy wszyscy są?
Czy wszyscy są?
Czy wszyscy są tutaj?
Ceremonia właśnie się zaczyna...

Część zgromadzenia stała a część siedziała na pobliskich nagrobkach.

Czterech młodych Anglików opróżniało butelkę szampana, częstując wszystkich wokół. Kiedy skończyli, podnieśli się z miejsc, stanęli nad mogiłą Jima, rozwinęli kawałek płótna z napisem THE DOORS i trwali tak przez chwilę. Kilka razy pstryknęła migawka ich aparatu fotograficznego. Po czym zwinęli swój sztandar i poszli sobie.

W tym samym czasie jeden chłopak napisał coś z namaszczeniem na niewielkim papierze. Gdy dzieło uznał za skończone pochylił się nad grobem, położył papier na ziemi i "nabożnie" spalił go.

Było bardzo cicho, choć co chwilę ktoś przychodził i odchodził. Co pewien czas w rozgrzanym i dusznym powietrzu unosił się delikatny szept i westchnienie.

Zmarli w łagodnym zgiełku powstają
Jak rodzące się dzieci
Obnażone kości i wilgotne dusze,
Delikatne westchnienia w pogrzebowym kondukcie
Kto ich zaprosił do tańca?

Kiedy znaleziono ciało martwego Jima w łazience jednego z paryskich hoteli, kiedy gazety podały, że prawdopodobnie przyczyną śmierci był atak serca, mieliśmy zaledwie kilka lat i dopiero uczyliśmy się mówić. A teraz przychodzimy tu, jak przychodzą inni od prawie dwudziestu lat, żeby choć przez chwilę posiedzieć, poszeptać w swoim języku, westchnąć, zaćmić papierosa, wypić łyk szampana, pomyśleć sobie przez chwilę, może dla Boga i pójść sobie.
Niektórzy pytają się, co po nim zostało? Chyba tylko ta dziwna świątynia pod rozłożystym kasztanowcem na Pere Lachaise i poezja, ogromnie smutne proroctwo wyśpiewane wraz z kumplami pod wspólną nazwą THE DOORS, Jim przeklinał na głos. Przeklinał swój czas i wszystkich, którzy go tworzyli i spisywali dzieje tych lat. Może to prawda, że każdy czas ma swoich tyranów i swoich proroków? Nie wiem.
Słowa przez milczenie
Szybkie słowa
Słowa przypominają laski pasterskie
Zasadź je to urosną...
Zawsze będę człowiekiem istniejącym w słowie
Bardziej niż człowiekiem ptakiem

Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć. Niestety, żadne z nich nie wyszło. Zatrzymała mnie jeszcze na chwilę modlitwa. Pomyślałem więc Bogu przez chwilę i... poszedłem sobie. Nieopodal minąłem młodą dziewczynę. Ubrana była w kolorowe szmatki i wisiorki. Siedziała na starej nagrobkowej płycie i karmiła piersią małe dziecko.

Popatrzyłem jeszcze na kilka wielkich nazwisk wyrytych w kamieniu. Przesuwałem się w ciszy i w cierpieniu, i tak stanąłem po drugiej stronie bramy, aby znowu dać się połknąć gorącej i ziejącej gardzieli paryskiego metro.

kl. Jarosław Buchholz SAC

W artykule tym wykorzystałem fragmenty utworu Jamesa D. Morrisona pt.: Amerykańska modlitwa I

Miesięcznik "Być Sobą"



Wasze komentarze:
Izabela: 04.03.2023, 18:29
Bardzo piekne....Dajace do myslenia.......
(1)

Autor

Tresć

Poprzednia[ Powrót ]Następna

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej