Zmarł mój mąż, zostałam sama i nie umiem tego zaakceptować(...) Jestem od prawie roku osobą samotną. Niedługo będzie rocznica śmierci mojego męża. Ciągle nie mogę się pogodzić z jego odejściem. Był tak dobrym człowiekiem. Wielu złych ludzi żyje dłużej, a mój mąż zmarł nagle. Co prawda - nie cierpiał, zmarł na zawał, ale ja zostałam sama i nie umiem tego zaakceptować. Czy grzeszę przeciw Bogu, że ciągle po nim płaczę, że nie mogę się z jego śmiercią pogodzić? ŁucjaPogodzić się z losemDroga Pani!Serdecznie dziękuję za list. Zdaję sobie sprawę, jak bolesne jest dla Pani wspominanie śmierci męża i dlatego tym bardziej cenię sobie Pani słowa. Wiem też jak nieporadne są w takiej sytuacji słowa pocieszenia. Proszę jednak przyjąć tych kilka myśli, których pewnie Pani oczekiwała. Zacznijmy od uświadomienia sobie bardzo rzeczywistej prawdy. Średnia życia mężczyzn jest zazwyczaj niższa od średniej życia kobiet. Zatem zwykle mężczyźni, niestety, umierają prędzej. Każda dziewczyna wychodząc za mąż powinna być tego świadoma. Powinna pamiętać o tym, że taki los może i ją spotkać, no chyba, że jest dużo od swego małżonka starsza. Pragnę w ten sposób uprzytomnić Pani, że wdowieństwo jest stałą częścią losu kobiety. Godząc się na życie, równocześnie godzimy się na śmierć, a decydując się na stałe zaangażowa nie w związek małżeński, równocześnie podejmujemy ryzyko przyszłej samotności. Tym niemniej odejście bliskiej osoby jest zawsze szokiem, przeżyciem niezwykle bolesnym i trudnym. W pełni tutaj można poczuć znaczenie tych słów Jezusa z Ewangelii, które mówią o małżeństwie jako o jednym ciele. Oto umiera część tego ciała. Nic dziwnego, że dla drugiej części nic już nie będzie takie samo. Coś się nieodwołalnie skończyło. W pewien sposób zmienił się świat. Pan Bóg doskonale zdaje sobie sprawę z trudnych uczuć towarzyszących odejściu bliskiego człowieka. Jezus płakał nad grobem Łazarza i przyjął żałobę tych, którzy byli z Nim pod koniec Jego życia. Tym samym zaakceptował tę część ludzkiego losu. Odejście współmałżonka jest bolesne i trudne. Zostawia wieczną ranę; tym większą, im silniejsza była wzajemna miłość. Lecz równocześnie wielkość tej miłości potrafi leczyć. Miłość potężniejsza jest od śmierci. Nasi zmarli przecież dalej nas kochają i chcą dla nas tego, co najlepsze. Na pewno nie pragną wiecznej żałoby, cierpienia, smutku. Chcieliby raczej, byśmy dla nich, na ich cześć, jak najlepiej przeżywali dni, które nam zostały dane. Myślę, że warto, by Pani to sobie uświadomiła. Najpełniej i najlepiej uczci Pani pamięć męża przeżywając wartościowo swoje życie. Pamiętając o tym, co było w Waszym związku piękne, rozwijając to, co wspólnie zostało zasiane. Związek z drugim człowiekiem, a małżeństwo zwłaszcza, jest zawsze ofiarą z życia. Nasi zmarli na pewno chcieliby widzieć, jak ich ofiara przynosi owoce, jak nie idzie na marne. ks. JAN
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |