Zmartwychwstały zawsze dodawał nadzieiNabożeństwa Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku, święcenie potraw w Wielką Sobotę, Msza Rezurekcyjna i wielkanocne śniadanie. Podczas Triduum Paschalnego kościoły wypełniają się wiernymi przeżywającymi Mękę i Zmartwychwstanie Pańskie.Dawniej nabożeństwom sprawowanym w świątyniach towarzyszyły zapomniane już dziś, a niegdyś żywo kultywowane przez wiernych świeckie obrzędy Wielkiego Tygodnia. Jak wyglądały one przed kilkudziesięcioma laty, wspomina Konstantyna Toboła, mieszkanka Gołkowic, która w styczniu tego roku świętowała dziewięćdziesiąte urodziny. Przygotowania do Świąt Wielkiej Nocy rozpoczynały się już kilka tygodni wcześniej. Zerwane wtedy gałązki brzozy, wierzby, leszczyny rozwijały liście, by ostatecznie obsypać się zielenią na Niedzielę Palmową. Każdy, kto szedł do kościoła, niósł taką zieloną palmę. Po przyjściu ze świątyni do domu poświęconymi palmami smagano domowników, by przez cały rok dopisywało im zdrowie. Z poświęconych gałązek robiono krzyżyki, które gospodarze zatykali na obrzeżach swych pól oraz na drzwiach domostw, prosząc Boga o opiekę, o dobre plony, o ochronę przed klęskami żywiołowymi. Najważniejszym dniem Triduum był Wielki Piątek. Na znak żałoby nikt wówczas nie pracował na roli. Jeszcze przed wschodem słońca udawano się do pobliskiej rzeczki czy potoku, gdzie boso wchodzono do lodowatej wody i obmywano twarz i ręce. Wypowiadano wtedy swoistą modlitwę rozpoczynającą się od słów: "W Wielki Czwartek, w Wielki Piątek przyjdź Maryjo wielki smutek" - miała ona symbolizować wspólnotę cierpienia z Jezusem i Jego Matką. Być może obrządek ten był pochodną wielkoczwartkowego obmywania nóg Apostołom przez Chrystusa. W drodze powrotnej do domu odmawiano modlitwę Do Pięciu Ran Pana Jezusa. Oczywiście podobnie jak dziś, także wtedy obowiązywał post jakościowy i ilościowy, ale dodatkowo starano się jak najmniej rozmawiać, podkreślając tym samym powagę dnia. W Wielką Sobotę wierni zanosili potrawy do poświęcenia. Zawartość koszyczków nie była tak bogata i urozmaicona jak dziś - składały się na nią podstawowe produkty - chleb, kawałek domowego ciasta, jajka. Poświęconą w Wielką Sobotę wodą kropiono pola uprawne, prosząc o urodzaje. Msza Rezurekcyjna sprawowana była już o godzinie 5.00. Nierzadko, by dojść do kościoła trzeba było pokonać pieszo kilka, a nawet kilkanaście kilometrów. W uroczystej Eucharystii uczestniczyły całe, liczne rodziny. Rodzina pani Konstantyny wraz z rodzicami liczyła dwanaście osób. Po przyjściu z kościoła domownicy zasiadali do śniadania. Spożywano wypieczony z własnej mąki w domowym piecu chleb posmarowany domowym masłem. Na stole zawsze był też, pieczony specjalnie na Wielkanoc, kołacz z serem i domowymi powidłami śliwkowymi. W dziewięćdziesięcioletnim życiu pani Konstantyny bywały różne święta - radośniejsze i te mniej radosne. W pamięć szczególnie wryły się jej te z 1914 roku, kiedy to przy stole zabrakło ojca, który święta musiał spędzać z dala od rodziny, rozłączony z żoną i dziećmi przez pierwszą wojnę światową. Smutne to były chwile, jednak wiara w Zmartwychwstałego i wspólnota rodziny dodawały sił i były nadzieją na przyszłość. ANNA BURDA
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |