Błąd z dzieciństwaBardzo często nie łączymy faktów z naszego obecnego życia z tym, co się działo w naszym dzieciństwie. Bardzo rzadko również zastanawiamy się nad tym jaki wpływ ma nasze postępowanie wobec dzieci na ich późniejsze losy. Wiem to z rozmów, spotkań i listów, na które próbuję odpowiedzieć. Oto jeden z takich listów:- Jestem typowym przykładem faceta powalonego przez życie. Nic nie przesadziłem, bo obiektywnych powodów mojego stanu w zasadzie nie ma. Dzieciństwo zwyczajowo normalne, rodzice w porządku, wczesna młodość bez wstrząsów. Jestem po trzydziestce, średnio zdolny, średnio przystojny, materialnie również mieszczę się w średniej krajowej: normalny przeciętniak. Moja nienormalność polega na tym, że ja tego stanu nigdy nie akceptowałem i jak daleko sięgam pamięcią, zawsze żyłem jakby podwójnym życiem. Spełniałem należące do mnie obowiązki i zwyczajowe zachowania, mówiłem: tak - mamusiu, tak - tatusiu, oczywiście, panie profesorze, świetnie, szefie. Czasami było to zgodne z prawdą, ale częściej mówiłem - tak, a myślałem - nie. Obok tego tom codziennych zajęć, były i są moje wielkie marzenia o nieprzeciętności, o takim działaniu, które miałoby rozmach, w którym mógłbym się spełniać, pokazać swoje możliwości. Zawsze jednak, jak się tylko wychyliłem, to od razu sprowadzano mnie "do partem" ze słynnym tekstem: nie wychylaj się, jeśli nie chcesz mieć kłopotów. A ja nie tylko, że nie chciałem mieć kłopotów, ale przede wszystkim, nie chciałem nikogo urazić, a potem nie stracić przyjaźni, znajomości, akceptacji, nie chciałem zostać sam. Ponieważ coraz częściej pozostawałem sam na sam z butelką i było gorzej niż źle, to wtedy zacząłem "pozyskiwać" ludzi w inny sposób - zacząłem być w jakiś sposób niezawodny, "złota rączka", "chłopiec na posyłki". Wiem, że wykorzystują mnie - moja rodzina, moi znajomi i niby - przyjaciele i wiem również, że coraz bardziej jestem sam. Kobieta, którą kocham stawia mi różne warunki, a właściwie mnie nie chce i nie akceptuje. Siedzę w pustym pokoju, ze swoimi marzeniami i piję. Maciek Pomilczmy trochę. Już wiemy, co byśmy odpowiedzieli Maćkowi? Przyznaję, że długo myślałam, zanim zaczęłam pisać: Maćku! A jednak popełniono w twoim dzieciństwie duży błąd. Nikt ci chyba nie powiedział, że życie składa się z drobnych elementów, z czynności codziennych, często zwyczajnie szarych, że tydzień składa się z siedmiu dni, a rok z dwunastu miesięcy i że właśnie w tych ramach budują się sprawy wielkie, szerokie i z rozmachem. Nie powiedziano ci również, że radość życia wcale nie musi zależeć od wymiernych i "nieprzeciętnych" sukcesów i zdobyczy, a czasem nawet stoi w opozycji do nich. Wielkie dni zjawiają się jak iluminacja i rzadko wtedy kiedy ich bardzo pragniemy. One przychodzą cicho, znienacka, gdy jesteśmy solidnie już utrudzeni. I to jest jedna z najbardziej fascynujących tajemnic życia. Nie przegap jej, nie przepij! Oprócz niezaprzeczalnej wrażliwości widzę w tobie duży potencjał rozwojowy. Nie kreuj się na alkoholika, bo na szczęście, jeszcze nim nie jesteś. Mów częściej - nie (Bóg dał nam wolność) i niczego nie rób na siłę, wbrew sobie lub z narażeniem swojej osobowej godności. Tyle przed Tobą, wierz mi! KRYSTYNA HOLLY Pismo Katolickie Pielgrzym nr 198
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |